Dlaczego?
Brunetka wzdychając przeszła przez próg domu.
-Wróciłam- powiedziała bez jakiejkolwiek energii. Od czterech lat mieszkała sama, lecz mimo to odruch witania się jej pozostał.
Ściągnęła z siebie buty i płaszcz po czym przemierzyła wzrokiem cały salon.
-Hej! To było moje!- krzyknęła mała pięciolatka.
-Było, teraz jest moje- zaśmiał się dziesięciolatek.
-Oddaj siostrze lalkę- powiedziała obojętnie mama przechodząc do kuchni. Nie wnikała zabardzo w kłótnie między dwójką rodzeństwa. Zawsze i bez jej pomocy się godzili no i jak zauważyła- całkiem nieźle się bawili kiedy dochodziło do małych bitew.
-No dobra- westchnął smutno chłopak- ale najpierw musisz mnie złapać!- Zaczął uciekać trzymając lalkę nad swoją głową
- Oddawaj ją!- Krzyknęła dziewczynka i podobnie jak chłopak zaczęła się śmiać. Skoczyła i wylądowała na bracie.
-Złaź kozo! Chyba mi nogę złamałaś- Powiedział chłopak.
-Nie- dziewczynka nie przejmując się niczym wyciągnęła swoją małą rączkę po lalkę. Po chwili od każdej ściany salonu odbijał się donośny śmiech dwójki dzieci.
Kobieta smutno się uśmiechnęła. Skręciła do kuchni. Skierowała swój wzrok na blat.
Siedmiolatka podskakiwała do góry. Dwunastolatek spojrzał na nią. Zauważając że mama jest odwrócona do nich tyłem szybko podniósł delikatnie siostrę. Ta najszybciej i najciszej jak mogła zatopiła palec w kremowej konsystencji, a już po chwili jej skosztowała. Chłopak ją postawił na podłodze a sam powtórzył jej ruch.
-Hej! To na ciasto!- Krzyknęła ich rodzicielka. Dwójka rodzeństwa zaczęła szybko uciekać ze śmiechem.
Blondyka popatrzyła na swoje uciekające dzieci z uśmiechem po czym sama skosztowała surowego ciasta.
Brązowowłosa napiła się szklanki wody. Wzdychając opuściła pomieszczenie kierując się w stronę schodów.
-Ha ha! Dostałaś!- Piętnastolatek zaśmiał się wesoło szybko chowając się za poręczą schodów. Niestety, ale nie zdążył i już po chwili cały ociekał wodą.
Dziewczyna się zaśmiała i przygotowała się aby z jej pistoletu na wodę doszło do kolejnego strzału. Widząc, że trafiła rozpoczęła długi atak, w którym co ułamek sekundy jej brat obrywał wodą.
-No hej! Przestań!- zaśmiał się chłopak, domoczony już do suchej nitki. Zaczął biec po schodach na górę.
-Wracaj tu! Ja jeszcze nie skończyłam- dziewczyna pobiegła za starszym bratem po czym poczuła jak na jej twarzy ląduje spora ilość wody. Zaczęła się głośno śmiać a chłopak razem z nią.
Czarnowłosa powstrzymała łzy i weszła po schodach na górę. Kierując swoje kroki w stronę łazienki przystanęła na chwilę przy uchylonych drzwiach.
Dwunastolatka siedząc na łóżku chowała twarz w dłoniach. Po chwili usłyszała kroki. Podniosła wzrok spoglądając na wysokiego bruneta, który już po chwili był przy niej.
Nie czekając na jego reakcję szybko zamknęła go w najmocnieszym uścisku w jakim tylko potrafiła.
-Co się stało?- zapytał miłym głosem lekko odwzajemniając uścisk.
-W szkole jest ta...taka Lil...ian. Ciągle mni...mnie drę...czy, wy...wyzywa, grozi i... i nastawia... wia... całą klasę przeciwko mnie. Nau...nauczyciele o tym wie...wiedzą ale nic jej nie zro...zrobią bo...bo jest córką dyre...dyrektora- wyjąkała załamującym się głosem.
-Za niedługo wrócę. Poczekaj tu- powiedział jej chłopak. Posłusznie usiadła i czekała w samotności na brata nie przestając płakać. Mama była jeszcze w pracy. Późnym wieczorem usłyszała jak drzwi wejściowe się otwierają a później zamykają.
W drzwiach swojego pokoju ujrzała znajomą sylwetkę.
-Nie przejmuj się nią, przez najbliższe kilka miesięcy, o ile nie dłużej masz od niej spokój.
-A...ale ja...jak to?
-Wiesz, nie jestem dziewczyną, ale jakbym był, i to jeszcze tak zadufaną w sobie jak ona to myślę, że raczej bym się nie pokazywał w szkole ze złamanym nosem - posłał jej pełny dumy uśmiech i pokazał swoje kostki na dłoni na których było widać resztki zaschniętej, czerwonej cieczy.
- A nie będziesz mieć przez to problemów?- Zapytała dziewczyna posyłając mu słaby uśmiech.
- Pragnę zauważyć, że ja jestem w innej szkole niż wy, a tam władza jej tatusia już nie sięga. A poza tym, zarówno ona jak i ja utrzymujemy, że spadła ze schodów.
Brunetka otarła swoje łzy i mocno przytuliła chłopaka.
-Dziękuję- wyszeptała.
-Nie ma za co- odwazjemnił uścisk- a poza tym to trochę dusisz. W odpowiedzi siostra ścisnęła go jeszcze mocniej.
Kobieta doszła do łazienki i zamoczyła brudne ręce w wodzie. Po chwili zobaczyła jak ciecz staje się czarna i ocieka po jej dłoniach.
Miała czerwony płyn na rękach.
Chwyciła mydło i umyła swoje ręce.
C z e r w o n y p ł y n.
-Ja... Ja nie chciałam...- wyszeptała
-To nie ja!
-Nie zabiłam go!- poczuła na swoich policzkach łzy.
-Jak to wyjeżdżasz!?- po całym lesie rozszedł się zdenerwowany głos dziewczyny.
-Te studia to moje marzenie, nie mogę z nich zrezygnować.
-I zostawiasz mnie tu samą, tak!? Nie wystarczy, że straciliśmy już ojca i matkę!? Teraz mamy stracić siebie nawzajem!? - Dziewczyna popatrzyła wkurzona w oczy chłopaka. Po chwili jej twarz przybrała smutny wyraz - mam tylko ciebie- wyszeptała załamującym się głosem.
-Ale na weekendy będę przyjeżdżać- chłopak próbował uspokoić dziewczynę.
- Może i masz 21 lat, ale jesteś w cholerę niepoważny. Wal się! Nie chcę się widzieć- brunetka zawróciła zostawiając brata z tyłu.
-Poczekaj!- poczuła na swoim ramieniu uścisk.
-Zostaw mnie!- popchnęła z całej siły chłopaka.
Po chwili zauważyła, że ten się nie rusza.
-Hej... Żyjesz?- podniosła delikatnie jego głowę, która idealnie wylądowała na ostrym kamieniu. Poczuła na rękach coś ciepłego i lepiącego.
Miała czerwony płyn na rękach.
-To nie ja...
-O nie...
-To nie moja wina...-Kobieta zauważyła, że na jej dłoń poleciała łza, a pochwili kolejne.
-Wybacz... Ja... Ja nie chciałam...
Brunetka przestała kontrolować łzy. Zaczęło spływać ich coraz więcej.
-To ja... To moja wina... Ja naprawdę nie chciałam, dlaczego musiało się to tak skończyć?- Kobieta upadła na kolana i zaczęła coraz głośniej płakać. Nie umiała powstrzymać powstrzymać łez. Przez cztery lata ukrywała je pod maską radości. Teraz już nie mogła. Zamierzała tam płakać tyle, ile będzie miała na to sił. A jak jej się skończą? To będzie tam leżeć dopóki śmierć po nią nie przyjdzie. Bo ma już dosyć wszystkiego. Życia... Samotności... Siebie...
***
Nie wiem co właśnie stworzyłam. Poprostu miałam to napisać i... No tak wyszło. Przepraszam wszystkich co liczyli na szczęśliwe zakończenie. Od dawna mam dość dużo pomysłów na one shoty a ostatnio znalazłam wenę więc można się ich spodziewać w najbliższym czasie. No dopóki wena nie zechce znowu iść na spacer...
Miłego dnia<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro