Afuro x Alex
Dla WhiteCiasteczko
Afuro
Leżałem bezwładnie na łóżku szpitalnym z zimnym okładem na czole i patrzyłem na sufit...ehhh właśnie tak skończyłem po meczu przeciwko Suzuno i Nagumo grając z Raimonem...tch warto jednak było... spłaciłem swój dług wobec Raimona i...zobaczyłem ostatni raz Axela. Zarumieniłem się patrząc na dłoń. Nawet piątkę z nim przybiłem. Jeszcze się uśmiechał...ścisnąłem dłoń i znowu skupiłem się na suficie.
Po kilkunastu albo kilku dziesięciu minutach usłyszałem skrzyp drzwi... spojrzałem powoli na nie i zmarłem... stał w nich A-Axel Blaze... poszedł do mnie bez słowa i usiadła na krzesełku obok mojego łóżka i położył jakąś torbę na szafce... patrzyłem na niego nic nie rozumiejąc
-...lepiej się już czujesz?
-Em tak... jutro możliwe że wyjdę a jak walka z kosmitami?
-Szkoda mówić...
Nagle Axel wyjął z troby jabłko i zaczął je dziwnie obierać. Przez ten czas usiadłem i zacząłem pić wodę aż nagle Axel podsunął mi pod usta
kawałek jabłka wyglądające jak uroczy króliczek
(Takie)
Zarumieniłem się i patrzyłem na niego zdziwiony ale po chwili pocałowałem czubek króliczka i ugryzłem kawałek...z jego rąk nawet jabłko smakuje lepiej... spojrzałem mu w oczy a on Znowu podsunął mi ten kawałek i posłusznie jadłem.
Po zjedzeniu jabłka a każdy kawałek był małym króliczkiem siedzieliśmy w ciszy...aż nagle Axel powiedział
-pierwszy raz widzę cię widzę cię w związanych włosach
-Och em tak po prostu związałem... praktycznie w ogóle tego nie robię
-... jest co tak wygodnie?
-Em cóż...
-Ehh daj mi to
Nagle Axel wstał i zdjąłem mi gumkę z włosów i łapiąc mnie za ramiona położył na łóżku i przykrył po całą szyję...a ja byłem istnym burakiem. Już zawsze będę wiązał włosy. Jeszcze nie sądziłem że Axel jest taki słodki i czuł hihi. Leżałem grzecznie a Axel cały czas mi się przyglądał... odwróciłem wzrok speszony.
Nagle na mojej twarzy przestało padać światło od lampy tylko jakiś cień. Spojrzałem w górę i-i zobaczyłem Axela wiszącego nade mną
-A-Axel...co robisz?
Przełknąłem ślinę a on zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. O matko! Szybko Zasłoniłem mu usta dłonią bojąc się sam nie wiem czego
-A-Axel nie...
-Właśnie tak
Wyszeptał zabierając moja dłoń i przeplutł nasze palce w obu dłoniach i przycisnął je lekko do łóżka... patrzył mi w oczy poważnie...cz-czy on tak na serio? Nagle nasze usta dzięki niemu połączyły się. Był to dla mnie jak odlot do innego świata...na chwilę odsunął się przymrużając lekko oczy jak ja i patrzyliśmy na siebie nawzajem. Jest tak namiętny u czuły na raz że umieram. Nagle zabrałem dłonie i owinąłem nimi jego kark całując go namiętnie. Axel bez wąchania odwzajemnił obejmując mnie w talii i właśnie tak zostaliśmy całując się namiętnie i z miłością.
Dzk 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro