Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I'm not George. I'm Fred [OC X Fred Weasley]

Zaklęłam w myślach skręcając w kolejny korytarz. Jak zawsze zaspałam. Pół biedy gdybym zaspała w poniedziałek, wtorek, nawet w środę! Ale ja oczywiście musiałam zaspać w czwartek.

Czwartek był wśród piątoklasistów był uważany za najgorszy dzień. Akurat tak się złożyło, że w ten dzień Gryffindor zaczynał od dwóch lekcji eliksirów. Na domiar złego, na owych lekcjach byli obecni również Ślizgoni. Piękny dzień, prawda?

W biegu wbiegłam do kolejnego korytarza i uderzyłam o coś. Zachwiałam się, ale utrzymałam się na nogach. Zdenerwowana spojrzałam na to coś, na co wpadłam. Okazało się, że owym cosiem był George Weasley. Przynajmniej zakładałam, że to George. Nie umiałam go za nic odróżnić od Freda.

Chłopak spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.

- Parkinson, nie denerwuj się tak. Włoski ci zrudziały. - Ja naprawdę kocham tą metamorfomagię.

Przewróciłam oczami. Nigdy nie przepadałam za Weasleyami. Jedynym, którego byłam w stanie znieść był Ron. Ewentualnie Ginny, ale tylko wtedy, gdy akurat nie przebywała w towarzystwie Lovegood.

- Goń się, Weasley - burknęłam i spróbowałam go wyminąć. Oczywiście mi się to nie udało, bo chłopak zaszedł mi drogę.

- A ty gdzie? - zapytał z tym swoim typowo idiotycznym uśmiechem.

- Na eliksiry głąbie - warknęłam. Znowu spróbowałam go wyminąć, ale chłopak znowu zaszedł mi drogę. Spojrzałam na niego zirytowana. - Suń się.

- Nie bejbe - odparł. Oczywiście dalej miał na twarzy ten swój głupi uśmiech.

Sięgnęłam do kieszeni po różdżkę. Jeśli Weasley nie przesunie się po dobroci, to sama go przesunę.

- Czego chcesz? - zapytałam.

- Żebyś nie szła tędy - odparł.

Uniosłam brew.

- A to niby czemu?

- Bo mnie wydasz.

Prychnęłam.

- Znowu wymyślasz jakiś żart dla Umbrige? Nie zamierzam cię wydać, ale podaj mi dobry powód, dlaczego nie miałabym tego zrobić.

Chłopak westchnął.

- Bo poślę kogoś, żeby powiedział Umbrige o twoim nielegalnym handlu cytrynowymi dropsami Dumbledora.

Zamarłam. Skąd on o tym wiedział?

- Dobra. Stoi, George.

Chłopak uśmiechnął się szeroko, pochylił się i pocałował mnie w policzek. Poczułam, że oblewam się szkarłatnym rumieńcem. Mogłam również przysiąc, że moje włosy przybrały kompletnie biały kolor. Szybko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam drugą drogą do lochów. Po chwili usłyszałam za sobą głos chłopaka.

- A tak między nami, to nie jestem George, tylko Fred!

___
Wreszcie się wzięłam i to napisałam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro