[+18] ❤Berlermo❤ - "Dom z papieru"
— Mitochondrium... — szepnąłem, patrząc prosto w jego brązowe oczy, w których właśnie tańczyły ogniki. Na jego ustach, jak zwykle gościł ten kpiący uśmieszek, który miałem ochotę zmyć z jego twarzy. Te usta mogłyby zająć się czymś o wiele lepszym. — To jedna wielka bzdura.
— Ach tak? To, co dla Ciebie jest prawdą Martini? — prowokował mnie i dobrze o tym wiedział. Moje imię w jego ustach sprawiło, że przeszły mnie ciarki, tylko on potrafił rozpalić wszystkie moje zmysły jednym słowem. Pogrywał sobie ze mną, ale ja nie miałem zamiaru odpuszczać. Pokaże mu, że jesteśmy stworzeni dla siebie w stu procentach.
— Uczucia. — powiedziałem cicho, a następnie przejechałem dłonią po jego policzku i karku, by następnie wodzić palcem po jego szyi. Czułem, jak przełyka ślinę, podobało mu się to.
— Uczucia przysłaniają racjonalne myślenie. — zaśmiałem się, mimo że miał rację, ale czy to było teraz ważne? Zdecydowanie nie. Zjechałem ręką w dół i złapałem go za klapy jego ziemiście brązowej marynarki. Wyglądał w niej władczo oraz pięknie, ale założę się, że bez niej będzie prezentował się jeszcze lepiej.
— Poddaj się im. — mruknąłem zmysłowo, a następnie przyciągnąłem go do siebie jednym, silnym ruchem, by złączyć nasze usta w pocałunku. Od razu poczułem, jak przechodzi mnie przyjemny prąd po całym ciele. Przymknąłem oczy, aby rozsmakować się w coraz intensywniejszym smaku jego warg. Smakowały czerwonym winem, którego tego wieczoru nie wypije z Tatianą, bo sprawię, że nie będzie mógł przestać o mnie myśleć. Nie, spowoduję, że w ogóle nie będzie miał czasu myśleć owładnięty przyjemnością.
Zsunąłem z jego ramion zbędną część ubrania, która już po chwili leżała gdzieś w rogu pokoju, za co Andres postanowił mnie ukarać, przygryzając moją dolną wagę na tyle mocno, iż z moich ust wydobył się cichy jęk. Uwielbiał mieć kontrolę i władzę, ale ze mną nie będzie tak łatwo, a przynajmniej nie na początku. Pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej agresywny oraz namiętny, a ja czułem, jak płonę od środka, jak każdy skrawek mojej skóry domaga się uwagi, rozgrzewając moje ciało, a buzująca w żyłach krew, sprawiła, że obudziła się najwrażliwsza na dotyk część mojego ciała. Nasze usta oderwały się od siebie na chwilę, byśmy mogli zaczerpnąć powietrza. Obaj mieliśmy przyśpieszone oddechy, a w oczach miłości mojego życia dostrzegłem coś, czego pragnąłem od dawna, a co dostawałem tylko w moich mokrych snach - pożądanie. Tak zwierzęce uczucie, ale rozpalające umysł do granic możliwości. Pragnął mnie, może nawet tak bardzo, jak ja jego, lecz nie to teraz było ważne. Chciałem czuć go przy sobie, na sobie, w sobie, w każdy możliwy sposób. Byłem gotów mu się poddać i oddać, byle tylko móc mieć go tak blisko siebie.
Pchnął mnie na łóżko tak, że na nim usiadłem, a następnie on zajął miejsce na moich kolanach, po raz kolejny tej nocy łącząc nasze usta w pocałunku pełnym czystej namiętności. Wsunąłem ręce w tylne kieszenie jego idealnie dobranych spodni, więc gdy on rozgrzewał moje usta, ja delikatnie ściskałem jego krągłe oraz jędrne pośladki. Nie raz zawieszałem na nich wzrok, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie dane mi ich dotknąć, szczególnie w tak intymnej i erotycznej chwili.
— Serio Andres? Malinka? — jęknąłem, gdy podczas muskania wargami mojej szyi, zassał się na kawałku jej skóry, pozostawiając w tym miejscu charakterystyczny czerwony ślad, który zapewne będzie tam gościł przez najbliższy tydzień.
— To na pamiątkę, żebyś rano nie myślał, że to tylko wytwór twojej wyobraźni. — powiedział to wprost do mojego ucha, a moje ciało przeszedł dreszcz rosnącego we mnie podniecenia. Chciał, żebym był pewien, że to, co się dzieje właśnie między nami, jest prawdziwe. Wiedział, że o świcie będę potrzebował dowodu i skrupulatnie to wykorzystywał. Chwilę później pozbawił mnie koszuli, by następnie przenieść moją osobę do pozycji leżącej. Nie pozostając mu dłużny, zacząłem rozpinać guziki jego śnieżnobiałej koszuli, która idealnie na nim leżała, ale teraz lepiej będzie, gdy znajdzie się na podłodze. Delektowałem się, odsłaniając jego mięśnie i skórę kawałek po kawałku, pragnąc zapamiętać każdy jej centymetr, aby móc później odtwarzać ten obraz w głowie, ponieważ nie wiem, czy będzie dane mi tego jeszcze kiedyś doświadczyć.
Gdy jedynym, co na nas zostało, była bielizna, zmieniłem naszą pozycję tak, że teraz to ja byłem na górze. Musnąłem krótko jego usta i zacząłem wędrówkę wargami po jego ciele. Obdarowywałem każdy skrawek jego skóry pocałunkami, zupełnie jakbym czcił go niczym bóstwo, chociaż dla mnie wyglądał o wiele lepiej niż wszyscy bogowie razem wzięci. Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy jednym z jego różowych sutków, lizałem go oraz delikatnie gryzłem, co wywoływało ciche westchnięcia ze strony Andresa, które jedynie bardziej mnie nakręcały. Kontynuując moją podróż przez te niezbadane tereny, czułem, jak jego mięśnie spinają się i rozluźniają pod wpływem moich pieszczot. Zawładnąłem jego ciałem na tyle, że pragnął mojej uwagi coraz bardziej, co potwierdzał jego niezwykle twardy wzwód zamknięty w delikatnym materiale ciemnych bokserek. Chcąc jeszcze trochę się z nim podroczyć, zacząłem pieścić jego członka, nadal nie zdejmując jego ostatniej części garderoby.
— Martin... — chyba chciał zabrzmieć ostro, ale moje działania przy jego kroczu, sprawiały, że bardziej przypominało to żałosne skomlenie. — Nie pogrywaj sobie ze mną.
Delikatny uśmiech wpłynął na moje usta, gdy uświadomiłem sobie, jaką posiadłem władze. Wiedziałem, że gdybym tylko chciał, to zmusiłbym go do błagania mnie, abym zajął się tą najwrażliwszą częścią jego ciała, ale to nie była zabawa na dzisiaj. Ściągnąłem z niego bokserki, które odrzuciłem gdzieś za siebie, a jego członek zaprezentował się przede mną w pełnym wzwodzie. Męski aromat działał na mnie wręcz odurzająco, a ślinianki automatycznie wzmożyły produkcję śliny. Spragniony doznań przejechałem nieśpiesznie językiem po całej długości jego przyrodzenia, czując, jak pulsuje spragniony uwagi. Andres zareagował bardzo wdzięcznie, radując moje uszy przeciągłym jękiem, sprawiając, że miałem ochotę na więcej. Dotarłszy do czubka jego dwudziestocentymetrowego penisa, utkwiłem wzrok w oczach kochanka, delektując się widokiem przyjemności wypisanej na jego twarzy, gdy pieściłem językiem główkę jego członka, a następnie zatopiłem ją w swoich ustach, ssąc niespiesznie. Coraz głośniejsze jęki i westchnienia bruneta były niczym najpiękniejsza muzyka, która z lubością łechtała moje uszy. Mógłbym tego słuchać w nieskończoność, a świadomość tego, że to dzięki mnie, napawała moją osobę ogromnymi pokładami satysfakcji. Wykonywałem z początku powolne ruchy głową. Wiedząc, iż nie będę w stanie wziąć go całego do ust, pomagałem sobie ręką u podstawy jego penisa, aby sprawić mu oraz sobie jak najwięcej przyjemności. Z każdym kolejnym ruchem głowy brałem go coraz głębiej do ust, nie spuszczając wzroku z twarzy tego cudownego mężczyzny, która teraz wyrażała jedynie czystą błogość. Czułem, że jest mu dobrze.
Po paru minutach wplątał swoją dłoń w moje włosy lekko ciągnąć za ich końcówki, co dodało jedynie przyjemny bodziec bólu. Z czasem zaczął też bardziej dociskać moją głowę, sprawiając, że jego kutas dogłębnie penetrował moje gardło. Krztusiłem się nim, ale Andres doskonale wiedział, kiedy poluzować nacisk, aby dla nas obu nadal było to przyjemne. Próbowałem wziąć go całego do ust, ale nawet z moim doświadczeniem było to niewykonalne, a penis Hiszpana zaczął drżeć, zwiastując koniec, co oznaczało, że musiałem przerwać, aby nasza zabawa na tym się nie skończyła. Zakończyłem, zlizując z główki jego przyrodzenia preejakulat, który zdołał wylecieć już na wierzch. Nie spodobało mu się to, o czym świadczył niezadowolony jęk opuszczający jego cudowne usta, od których mógłbym się nie odrywać już nigdy.
Nie musieliśmy używać słów, aby się rozumieć, więc już po chwili to ja leżałem na łóżku, a on patrzył na mnie z góry oczyma pociemniałymi z podniecenie, co sprawiło, że jego czekoladowe tęczówki zlały się z czernią jego źrenic. Panujący w pomieszczeniu pół mrok jedynie jeszcze bardziej zacierał tę granicę, a nikłe światło pochodzące od rozstawionych w pokoju świec odbijało się w jego tęczówkach, tworząc iluzję gwieździstego nieba zamkniętego w blasku jego oczu. Utonąłem w jego spojrzeniu, gdy zamknąłem usta na smukłych oraz długich palcach Fonollosy, nawilżając je nieśpiesznie. To nie tak, że nie mieliśmy żadnego lubrykantu w pobliżu, po prostu wyprodukowana przeze mnie przed chwilą ślina nie mogła się zmarnować.
Pierwszy jęk wydobył się z mojego gardła, gdy Andres nie rozdrabniając się, od razu włożył we mnie dwa palce. Poruszał nimi, rozciągając mnie i przygotowując na to, aby jego członek się tam znalazł. Gdy dołożył trzeci palec, nie powstrzymywałem już westchnień oraz jęków, które w coraz większej ilości opuszczały moje usta, a uśmieszek na ustach Hiszpana jedynie potwierdzał, jak bardzo mu się to podoba.
Po chwili uznał, że jestem już gotowy, więc wysunął ze mnie swoje palce, pozostawiając chwilową pustkę w moim wnętrzu, która po tylu doznaniach stała się naprawdę nieznośna. Czułem, jak moje mięśnie zaciskają się w poszukiwaniu czegokolwiek. Na szczęście nie kazał mi długo czekać, zresztą sam miał w tym niemały interes. Złączył nasze usta w czułym pocałunku przepełnionym miłością, chcąc w miły sposób odwrócić moją uwagę od wdzierającego się do mojego wnętrza penisa. Przeciągły jęk stłumiły jego wargi, których nawet na moment nie oderwał od tych moich.
Z początku poruszał się powoli, dając mi czas na przyzwyczajenie się do jego wielkości, ale z czasem zaczął przyspieszać swoje ruchy, powodując u mnie coraz głośniejsze jęki. Pragnąłem go z każdą chwilą coraz bardziej, a moje dłonie szybko znalazły się na jego nagich plecach. W przypływach ekstazy zaciskałem na nich swoje palce oraz zatapiałem w jego skórze paznokcie, dodając ból do naszej zabawy, który w tym przypadku był wręcz pożądany przez naszą dwójkę. To był jedyny moment, w którym mogliśmy się ranić i żaden z nas na tym nie ucierpi.
Z kolejnymi upływającymi sekundami pokój wypełniał się coraz większą ilością jęków, które z czasem stawały się tylko głośniejsze. W tej chwili dziękowałem za to, że mieliśmy całe skrzydło klasztoru dla siebie, dzięki czemu nie musieliśmy martwić się o to, że ktokolwiek nas usłyszy, bo tłumaczenie się z tych odgłosów mnichom mogłoby być dość niezręczne.
Nasze ciała zaczął rosić pot swoimi niewielkimi kropelkami, które w blasku świec mieniły się niczym najdroższe kryształy. Niekontrolowane skurcze mięśni zwiastowały zbliżający się wielkimi krokami finał. Czuliśmy to oboje, więc po raz któryś z kolei tej nocy złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, który emanował czystym pożądaniem. Ręką Andresa znalazła się na moim członku, poruszając się na nim w chaotyczny sposób w górę i w dół. Coraz mniej panowaliśmy nad swoimi ruchami, które wiedzione ogromnymi pokładami przyjemności, stawały się mniej poukładane. Nie minęło wiele czasu, gdy obaj doszliśmy, jęcząc nawzajem nasze imiona i muskając swoje wargi po raz ostatni tej nocy.
Wyczerpany Hiszpan opadł obok mojego boku, próbując unormować swój oddech. To było niezwykle intensywne i najchętniej powtórzyłbym to jeszcze raz.
— Kocham cię Martini. — wyznał po chwili, gdy moje oczy już się zamykały
— Ja ciebie też. — odparłem, wtulając się w jego bok i obaj odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.
~~~~~
Zjebałam końcówkę, przepraszam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro