Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gragas x Reader

Uniwersum: League of Legends
Postacie: Gragas
Znajomość uniwersum: niewymagana 

~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~

Byłaś niesamowicie zmęczona. Bycie podróżnikiem miało dobre i złe strony. Podziwianie zmieniających się krajobrazów i poznawanie nowych ludzi było rzeczą, przez którą uwielbiałaś swoje życie. Czasem zdarzały się jednak takie trasy, gdzie przez parę dni bezustannie musiałaś chodzić, nie chcąc nocować w ciemnym lesie. Był to jeden z takich dni, dlatego kiedy zauważyłaś na swojej drodze karczmę, kamień spadł Ci z serca. Niewiele się zastanawiając, weszłaś do środka. 

Musiała być to jedyne miejsce spotkań okolicznych wieśniaków w okolicy, ponieważ w pomieszczeniu ledwie było gdzie stanąć. W powietrzu unosił się zapach potu i alkoholu, który nie chciał ujść, pomimo otwartych na oścież okien. 

Uważając, aby na nikogo nie nadepnąć, ruszyłaś w kierunku baru. Odłożyłaś plecak pod krzesłem, zdjęłaś kaptur i rozpięłaś płaszcz. Barman, pomimo obłożenia, od razu do Ciebie podszedł. Z delikatnym uśmiechem spytał, czego sobie życzysz. Poprosiłaś o frytki i coś do picia. Zapłaciłaś z góry i sprawdziłaś, ile zostało i funduszy. Nie było źle; przez ostatni miesiąc zarobiłaś u pewnego kupca, który złamał nogę i poszukiwał kogoś, kto pomoże mu się poruszać. Dorabiałaś sobie w ten sposób, odkąd wyniosłaś się z domu. 

Barman dostarczył Ci jedzenie i trunek niedługo później. Szybko spałaszowałaś złocistą ambrozję i popiłaś, jak się okazało, dosyć mocnym alkoholem. Zakaszlałaś, chowając twarz w rękaw. Jednocześnie jakiś pajac szturchnął Cię w ramię, przez co kubek wypadł Ci z rąk. Z przerażeniem patrzyłaś, jak napój rozlewa się po podłodze. Bez większych przemyśleń chwyciłaś delikwenta za nadgarstek i pociągnęłaś do tyłu, aby nie próbował uciec. 

-Patrz, co zrobiłeś! - Krzyknęłaś, skupiając na sobie uwagę tłumu. Chłopak, który spowodował stratę był nieco wyższy od Ciebie. Pół rozpięta koszula ukazywała więcej, aniżeli kultura nakazała, a czerwone policzki i nieobecne spojrzenie poinformowało Cię, iż mężczyzna jest już mocno wstawiony. 

-No i so? Nie moja - Czknął, strzepując Twoją rękę z nadgarstka - sprawa. 

-Oj twoja - Warknęłaś, a facet zmarszczył brwi - Oddaj pieniądze, a zapomnimy o całej sprawie. 

-Oddać tso ja ci moge pięścsią w twarz - mówił niewyraźnie. Nie byłaś specjalnie przestraszona (zważywszy na jego stan, nie uderzyłby w słonia stojącego obok), dlatego prychnęłaś lekceważąco. Uniósł rękę, aby się zamachnąć, a Ty ugięłaś kolana, gotowa do natychmiastowego uniku. Cios jednak nigdy nie nadszedł. Ktoś złapał go za talię i uniósł wysoko, po czym rzucił nim na stół, będący po drugiej stronie karczmy. Przeniosłaś wzrok z Twojego niedoszłego oprawcy, na osobę, która Cię uratowała. 

Był to ogromny, rudowłosy mężczyzna. Miał długą, pięknie zaplecioną brodę i spory nos. Na jego odkrytym ciele były jakieś dziwne, białe ślady, a wokół ramion oplecione miał sznury. Jedynym jego ubraniem była tkanina owinięta wokół bioder. 

-Za takie marnowanie trunków, powinna być kara! - Krzyknął, otrzepując ręce. Oczy wszystkich gości karczmy skierowane były w Waszą stronę - A wy co się patrzycie?!

To wystarczyło, aby gwar wrócił do stanu przed bójką. Spoglądałaś na rudowłosego z niemym zachwytem, a on, dumnie, położył jedną rękę na biodrze i wydął pierś. Drugą zaś położył na Twoim ramieniu. 

-Chodź, dzieciaku - uchyliłaś usta, aby mu podziękować, ale przyłożył do nich palec - Nie musisz nic mówić. Rozumiem twoją stratę. Ciii, daj wujkowi Gragasowi postawić sobie szklaneczkę. 

Nieco zdezorientowana, kiwnęłaś głową. Po chwili barman przyniósł Ci kolejny trunek, a nowo poznany kolega, przysiadł się do Ciebie. Okazało się, że był naprawdę w porządku gościem. Opowiadał Ci o swoim marzeniu zrobienia piwa idealnego i o tym, jak dużo podróżuje w poszukiwaniu kolejnych składników. 

W trakcie rozmowy wyszło, że również zwiedzasz świat. Wasz dialog trwał przez kolejne godziny, podczas których zbliżyliście się do siebie niesamowicie. Na pewno miała w tym udział ilość wysokoprocentowego napoju, który raz za razem spożywaliście. 

Z racji tego, że podczas takich rozmów zazwyczaj tworzą się plany biznesowe, w Waszym przypadku nie było inaczej. Nie miałaś celu w życiu, więc dlaczego nie zacząć podróżować razem z nim? Jak postanowiliście, tak zrobiliście. 

Następnego dnia, z samego rana, po uprzednim śniadanku i wyleczeniu przez Ciebie kaca (on takowego nie posiadał, chodząc nawalony dwadzieścia cztery na siedem), wyruszyliście razem. Przeprawa była długa: najtrudniejsze było znalezienie dobrego rodzaju chmielu, a następnie sprawdzić, jaki sposób przygotowania jest w stanie wyciągnąć z niego najlepszy smak. Zajęło Wam to kilka miesięcy, ale w końcu się udało. 

Z zaoszczędzonych pieniędzy wynajęliście pomieszczenie w środku miasta, gdzie urządziliście własną karczmę. Niedługo później, Wasze piwo było znane w całym kraju, a kiedy wieść rozniosła się dalej, wszelakiej maści stworzenia pokonywały niebywałe odległości tylko, aby spróbować Waszego trunku. 

Ogromne pieniądze nie były jedynym plusem, jaki oboje wyciągnęliście. Pomimo sporej różnicy w wieku i wadze, zaczęło rodzić się między Wami uczucie. Obydwoje byliście zieloni jak chmiel, jeśli chodzi o te sprawy, ale wspólna praca pomogła. Niedługo później nie tylko karczma była wspólna, ale również sufit i łoże, w którym po zmroku działy się rzeczy, o których nie wypada pisać w nieoznaczonym odpowiednio rozdziale. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro