Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(Ninjago) Morro x Reader

Dedykowane Happy_PL
~
Morro patrzył na swój posąg w muzeum z niemałym podziwem.
Ha! Jestem w sali największych złoczyńców! -myślał.
Oglądał jeszcze chwilę inne posągi, po czym zawrócił na pięcie w kierunku wyjścia. Muzeum już było zamknięte, no ale duch to duch. Ściany nie są dla niego przeszkodą. Szedł sobie ciemną ulicą Ninjago i myślał. Czy opłaca mu się mścić na ninja, czy może by tak przejść na wygraną stronę.
Tak w sumie to Morro nigdy nie chciał być zły. Po prostu fakt, że harował i torturował się na treningach po nic, był dla niego ciosem nie do zniesienia.
To były stare i dziwne czasy. Teraz młody duch odzyskał spokój i energię. Postanowił, że pora założyć rodzinę i spłodzić nowego dziedzica mocy Wiatru.
Oby miał po mnie charakter a nie wygląd-po cichu powiedział na głos.
Spojrzał w niebo, godzina 2 w nocy i ani jednej chmury. Lekki wiatr wiał mu w twarz. Gdzieniegdzie pojawiał się jakiś człowiek, ale mistrz Wiatru był dla niego niewidzialny. Stało się tak tuż po tym jak Morro ponownie uciekł z Przeklętej Krainy. Został przeklęty i od tamtej pory nikt, poza osobami posiadającymi moce, nie mógł go zobaczyć.

Po namyśle stwierdził, że resztki zła jeszcze z niego nie wyparowały, więc pójdzie postraszyć ludzi w klubach.
Wszedł do baru o nazwie "Boskie halucynacje".
Ludzie chrapali głośno na stalowych stolikach, pod nimi a i na podłodze. Ciemne lampy wiszące, dodawały miejscu intymności. Płatki zwiędłych już dawno goździków leżały na podłodze i wszędzie indziej. Czarne i krwisto brązowe ściany lokalu wszędzie były czymś poplamione. Morro jak gdyby nigdy nic wszedł na ladę i stworzył wielkie tornado. Zaczął się śmiać w niebogłosy, zapominając, że może i ludzie go nie widzą ale słyszą.
- Mógłbyś się tak nie rechotać? -nagle usłyszał głos zza lady-Tu pracują ludzie. Tak do ciebie mówię ty zielony!!
Wielce zdziwiony Mistrz Wiatru odwrócił się do znudzonej dziewczyny popijającej jakiś płyn z butelki. Była widocznie zmęczona życiem i rutyną. Jej (kolor) koszulka była już na krańcu wytrzymałości a (kolor) spódniczka kompletnie brudna. Miała podkreślone oczy i duże (kolor) usta. Włosy spięte w kok, straciły swój urok jakieś dwa dni temu. Na prawej piersi dziewczyna miała naszywkę z imieniem.
- Ty? Ty mnie widzisz? -spytał widocznie podniecony.
- Wskoczyłeś mi na ladę, wydzierasz się na cały ryj a do tego robisz jakieś wielkie  tornado, które niszczy mi połowę sprzętu. Więc odpowiedź jest prosta: Nie, nie widzę cię.
- Nie, ty nic nie rozumiesz-
zszedł z lady i usiadł obok (kolor) włosej dziewczyny- Ludzie nie mogą mnie  zobaczyć.
- To chyba się popsułeś bo cię widzę.
- Albo to ty jesteś wyjątkowa.
- Wooow, jakie komplementy prawisz. Jestem (imię)
- Morro, Pan Wiatru
- Czyli jesteś jednym z tych... Ninja? Co mają moce i skaczą po budynkach i ratują świat...
- Co?! Nie! Ja jestem tym złym... To znaczy byłem.
- Byłeś ale się zmyłeś.
- Nie ważne, porozmawiajmy o tobie. Pracujesz tu tak?
- Tak
- Mieszkasz też gdzieś tu w pobliżu czy...
- Ty już chcesz mój adres? Czyżbyś był jednym z tych co mają nie powiem gdzie uczucia innych?!
- Nie! Ja... Ja po prostu...
- No co? Wyduś to!
- Jestem... Cholernie samotny....
- Hahahahaha!
- Takie to śmieszne?
- Tak
- Bo?
- Bo ja też jestem samotna...
Morro dobrze wykorzystał moment, zbliżył się do (imię) i położył swoją rękę na jej udzie. Zareagowała tak jak on chciał. Przysunęła się do niego i pocałowała. On coraz namiętniej i agresywniej. Poczuł do niej coś, czego nie czuł nigdy w życiu. Zdjął jej koszulkę a ona zaczęła rozpinać jego zieloną koszulę. Zaczął ją całować od uszu, zszedł do policzków, ust, szyi, schodził coraz niżej....
- Ej żyjesz??!
Morro nagle usłyszał krzyk.
- Haaalo??!
Odwrócił się sparaliżowany i uderzył w głowę. Natychmiast się obudził.
Spostrzegł, że jest dzień. Ludzie krążyli wokół niego. Nad nim zaś stał Cole. Mistrz Ziemi pomógł mu wstać, a nadal niedowierzający Morro obejrzał się. Zobaczył pub, Boskie halucynacje i krople krwi na krawężniku.
- Morro? Hej?! Dobrze się czujesz? Uderzyłeś się w głowę i straciłeś przytomność. Haaalo?
Cole nie wysilał się więcej, zrozumiał, że jego kolega jest nieobecny.
Pan Wiatru ponownie przekroczył próg baru i pobiegł za ladę. Zobaczył siedzącego na krześle pijaka z obwisłym brzuchem.
Wyszedł tak szybko jak wszedł, zerknął na Cole'a i powiedział:
- Mój życiowy pech: Aktywacja!-uśmiechnął się smutno i odszedł.
~
Kira

Nie mam pojęcia dlaczego to tak długo pisałam, przepraszam!
Zamówienia wciąż otwarte!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro