Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(Ninjago) Morro x Lloyd

Dedykowane _Atraa
Przepraszam za opóźnienia... Brak weny i lenistwo to jedyne wytłumaczenia. Przepraszam też osoby które zamówiły Robin x Reader i Bestia x Reader ale ich nie zrobię. Nie mam kompletnie pomysłu. Wracając i tak życzę miłego czytania 💕
~
Dzieje się to wszystko podczas sezonu 4 (alternatywna wersja powiedzmy)

Morro w ciele Lloyda wchodził właśnie do swojego pokoju na nawiedzonym statku. Był na nim sam, wszystkie duchy wysłał na drobne misje. Drewniana podłoga wydawała dziwne odgłosy pod każdym jego krokiem, a gdy usiadł wreszcie na łóżku nastała cisza. Jednak nie wszędzie. W głowie Morro panował chaos i wrzask. Lloyd za wszelką cenę próbował walczyć, przy tym krzycząc i narzekając na co tylko się da. Pan Wiatru powoli tracąc cierpliwość opuścił ciało Lloyda, który padł na twarz nieprzytomny, tylko po to, aby go zabić. W końcu kto powiedział, że zielony ninja musi być żywy? Duch spokojnie może opętać ciało bez życia, tak przynajmniej twierdził Morro. Sięgnął więc po najbliższą broń, jaką był długi czarny sztylet z dziwnymi znaczkami na rękojeści, spojrzał na Lloyda i zawahał się. Zaczął rozmyślać nad swoim aktualnym jak i przeżytym życiem. Przecież Morro nigdy nie był „tym złym". Uczył się pod okiem mistrza, aby stać się lepszą i silniejszą wersją siebie a to, że teraz jest gdzie jest i robi to co robi jest winą tylko i wyłącznie senseia Wu...
Wiara w to stwierdzenie dawała mu wolną rękę. Nagle Lloyd zbudził się i spojrzał na ducha swoimi pełnymi niepokoju zielonymi oczami. Trwali tak w ciszy i bezruchu przez parę minut. Morro przekręcił lekko głowę, wyrzucił sztylet gdzieś za łóżko po czym załamany zakrył twarz rękoma. Kompletnie zdezorientowany i osłabiony zielony ninja nie wiedząc co zrobić, jak gdyby nigdy nic usiadł obok mistrza Wiatru.
- Czuję, że nie wiesz co robić czyli  dokładnie tak jak ja. Posłuchaj ja... wcale nie chcę z tobą walczyć, wiem, że byłeś uczniem mojego wujka i chciałbym abyś do nas dołączył zamiast z nami walczyć - zaczął Lloyd
- C-co? Co ty wygadujesz?
- Wiem, że w głębi serca jesteś dobry... Czuję to. Może to dlatego, że mnie opętałeś i po prostu wiem co czujesz, albo to dlatego, że jesteśmy do siebie podobni...
- Jakim cudem moglibyśmy być podobni?! Ja, przeciętny nic nieznaczący duch i światowej sławy Zielony Ninja?! Przestań chrzanić! -krzyczał przez łzy Morro.
Lloyd przysunął się do niego jeszcze bliżej i otarł mu łzy z policzka.
- Wiedziałem, że nie jesteś takim do końca zepsutym złym człowie... duchem. Ci źli nie okazują uczuć, nie chcą zrozumieć innych dlatego pogrążają się w ciemności. Zaufaj mi i mnie wysłuchaj. Kiedyś, gdy byłem jeszcze młody i szalony, podążałem ścieżką mojego ojca, wtedy jeszcze Lorda Garmadona, który był głównym wrogiem ninja. Chciałem być najstraszniejszym ze złych ludzi. Kradłem słodycze i inne drobiazgi. Nie miałem żadnego dobrego wzoru z domu, który mógłbym naśladować. Myślałem, że moim przeznaczeniem jest walka z ninja, policją i dobrą stroną tego świata, ale poznałem wtedy mistrza Wu. Pokazał mi inną drogę, ujrzałem świat z całkiem innej perspektywy. Nauczył mnie walczyć w imię dobra i jak się później okazało ten wybór był dla mnie słuszny. Każdy, kto wybierze życie w miłości i szacunku do innych zostanie nagrodzony. Pozostaje tylko pytanie, czy naprawdę chcesz skończyć jako drań bez celu i wartości w życiu, czy może nawróciwszy się zostaniesz na nowo przyjacielem i bohaterem dla ludzi...
W trakcie całego jego przemówienia wpatrywał się on w Morro jak w lusterko. Czarne dość długie włosy, jedno jedyne zielone pasemko, wyraźne rysy twarzy. Nieduży nos, połyskujące zielenią oczy, oczy dobre i słuchające rozmówcy. Szerokie i pełne usta...
Tak myśląc, Lloyd stwierdził, że Morro mu się podoba. Było to jego pierwsze zadurzenie się w kimś. Nie miał bladego pojęcia co i dlaczego go tak do niego przyciąga, ale podobało mu się to. Wstał po czym usiadł w rozkroku na kolanach ducha przodem do niego.
- C-co ty robisz?
Zdezorientowany, a zarazem zaintrygowany Morro próbował rozgryźć plan chłopaka.
- Próbuje ci pokazać... Że jak się zmienisz... To wyjdzie to n-nam... na dobre. Zyskasz coś bardzo cennego dla większości istnień na tym świecie. Miłość...
Po tej wypowiedzi wciąż niepewnie, jakby bojąc się jego reakcji zbliżył swoje usta do jego. Poczuł ich zapach i już sam nie wiedział co robi. Morro po raz pierwszy czuł z kimś taką bliskość, nie chciał tego przerywać więc złączył ich usta razem. Nie był to krótki nic nie znaczący buziak, ale długi, namiętny, pełen emocji i zaangażowania francuski pocałunek. Zaczęły się pieszczoty. Ich ręce wędrowały po ich ciałach szukając siebie nawzajem i tego jakże przyjemnie dziwnego dotyku. Gdy oderwali się od siebie na chwilkę, Morro ujrzał kątem oka wzrok Lloyda utkwiony przez zaledwie sekundę w sztylecie za łóżkiem. Wtedy zrozumiał wszystko. Była to tylko gra na jego emocjonalnym rozchwianiu. Chciał odwrócić jego uwagę, by wydobyć broń i zaatakować, po czym najzwyczajniej uciec. Zabolało go to, jednak jednocześnie nie zdziwiło. Ninja wcale nie byli tacy święci i on o tym wiedział. Wyprzedził więc zielonego ninję, przeturlał się na bok, chwycił miecz i zamaszystym ruchem przebił klatkę piersiową chłopaka.
Nieświadomy i otumaniony jakże romantyczną atmosferą jego pierwszej prawdziwej miłości Lloyd, ujrzawszy krew rozlewającą się na jego koszulce, a także na prześcieradle spytał cichym słabym głosem:
- Dlaczego?
Po czym zbladł, uronił łzę i odpłynął w sen wieczny.
- To ja powinien o to spytać.
Morro wstał i przetarł oczy po czym na nowo opętał znajdujące się na łóżku ciało. Ciało bez duszy i bez wrzeszczącego i narzekającego właściciela.
Młody duch nie widział jak bardzo pomylił się w stosunku do Lloyda...

Kira
~
Kto zamawiał szota Cole x Reader? Bo nie mogę znaleźć ale pamiętam, że miałam go napisać (to byłby drugi shot z mistrzem Ziemi, być może kontynuacja poprzedniego)
Arcik by Asmodike 🖤💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro