Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💖Tak Blisko A Jednak Daleko Cz. 1💖

Historia owa dzieje się antropomorficznej rzeczywistości na gruzach USA. Nie ma demokracji ani dyktatury. Nie ma społeczeństwa, są tylko grupy. Klany.
I to opowieść o najpotężniejszych z nich - Klanie Faia oraz Klanie Aisu. Mówiono, że Faianie są potomkami irańskiego boga ognia - Atara. Wierzono w to, gdyż członkowie owego klanu byli obdarzeni niezwykłym darem ognia. Potrafili władać płomieniami, dymem i ciepłem. Jakby tego było mało mężczyźni tej grupy byli mutantami - humanoidalnymi zwierzętami a przewodził im szczur Splinter oraz jego czterej synowie - żółwie, które nie posiadały skorup-Leonardo, Donatello, Michelangelo i Raphael. Włączyli starożytną sztuką walki - ninjutsu.

Potomkiem Aisunów była grecka nimfa śniegu - Chione. Posiadali oni moc lodu, śnieżc i zimna. Członkowie tego klanu wyglądali jak ludzie jednak ich skóry były niebieskie Przewodził im Sal oraz jego bratankowie - Tybis i Forena a także córka Mona Lisa.

Te dwa klany żyją ze sobą w konflikcie i nienawiści od niepamiętnych czasów.

Romans zrodzony między potomkami dwóch klanów zmieni wszystko...

✳️✳️✳️✳️✳️

-Dobrze ci idzie Raph! - zawołał Mikey.

Żółw przebiegł niedługi dystans po czym wyciągając sai przed siebie powalił kukłę Aisuna na ziemię dodatkowo ją podpalając.

-Ogień górą! - zawołał Donnie.

-Tylko szkoda, że to nie jest prawdziwy Aisunin - mruknął Raphael. - W takiego to dopiero byłoby coś wbić ostrze i stopić płomieniem tą niebieską skórę aż do tych kości z lodu.

-Jeszcze będziesz miał okazję spalić to całe śnieżne plemię - powiedział Leonardo. - Przy najbliższej okazji wymkniemy się i podpaliłmy to i owo u nich. Dzisiejszej nocy.

-O której? - dociekał Raphael chowają sai za pasek spodni.

-Północ - rzucił Leo.

-O, co ja słyszę, czyżbyście chcieli przeprowadzić małą dywersję? - dołączyła się do rozmowy April, rudowłosa miłość Donatello.

-Chcesz dołączyć? - spytał Donnie.

-Asuinów oczernić? Zawsze.

Piątka musiała się udać w jakieś ustronie miejsce by nikt nie usłyszał ich rozmowy. Gdyby kto inny się o tym dowiedział chciałby także wziąść udział a im więcej ludzi tym większe ryzyko, że zostaną zauważeni.

Padło na starą piwnice pod ziemią niedaleko płotu odgradzającego teren Faian od innych.
Leo zapaliło latarkę by każdy mógł siebie widzieć.

-Słuchajcie, musimy wziąć czarne stroje Ninja - powiedział.

-Przecież już w tych bandanach wyglądamy jak oni - rzucił Mikey.

-Kurna, chodzi o to by nas nie widzieli - wyjaśnił Raph. - Jak będziemy na czarno to kto nas zobaczy?

-No w sumie - zamyślił się Michelangelo.

-Tylko powiedz, że go wyprałeś - poprosił Donnie.

-No... Możliwe, że jednak nie - wyjąkał.

-Dobra, może nikt się nie połapie - westchnęła April.

-Nie bierzemy żadnej broni, wystarczą nam nasze dłonie - dodał Leo. - Plan jest taki - ja, Mikey i Donnie przekradniemy się do Aisunów kilka minut przed północą, Raph o jedenastej idzie na przeszpiegi by znaleźć dogodne miejsce na podpałkę. April, ty będziesz stać na czatach na wzgórzu między naszymi terenami.

-Nie mam zastrzeżeń - rzuciła rudowłosa.

-A ja tak - wyparował Raphael. - Dlaczego nie mogę też iść na "widowisko"?

-Bo ty podpaliłbyś wszystko co się rusza - odparł Donatello.

-Dość dyskusji - rzucił Leo patrząc na ekran swojego telefonu.-Jest 6. wieczorem. Jeszcze sześć godzin. Wystarczy na przygotowania.

✳️✳️✳️✳️✳️

-Czyli mamy jasność - powiedział Tybis. - O jedenastej Mona na przeszpiegi, o północy ja robię mrożonkę w dogodnym miejscu a Forena stoi na czatach.

-Jasne jak ten ich ogień, który w końcu się wypali - odparła Mona ze złośliwym uśmiechem.

-Faianie od dawna prosili się o porządne bęcki - dodała Forena zaciskając pięść w dłoni aż łupnęły kości.

-Jednak jest jeszcze jedna sprawa, o której nie pomyśleliśmy - wyrwał nagle Tybis drapiąc się po kasztanowej czuprynie. - Kamuflaż.

-Spoko, ja o wszystkim pomyślałam - odparła Forena. - Czarne spodnie, bluza i ciemna farba na twarz. Oto nasz kamuflaż.

-I super - rzuciła Mona.

-Zostało 6 godzin do północy - oznajmił Tybis patrząc na ekran telefonu. - W sam raz, żeby się przygotować.

✳️✳️✳️✳️✳️

Wszystkie zegary wskazywały już jedenastą. Raph naciągnął na twarz czarny materiał - kawałek stroju Ninja. Spojrzał jeszcze raz na braci.

-Nadal uważam, że mnie olaliście - burknął.

-Dobra, dobra, idź już - poganiał go Leo.

Żółw podszedł do płotu po czym szybko przeskakując go pobiegł na teren wroga.

Tymczasem Mona nałożyła na twarz ostatnią warstwę farby. Założyła na głowę kaptur chowając pod nim swe długie, kręcone brązowe włosy.

-No dobra, idę - rzuciła.

-Wymiatasz- wypaliła Forena. - Do twarz ci w czarnym.

Lisa przekręciła oczami lekko uśmiechając a następnie przechodząc przez płot pobiegła przed siebie.

Raph ukrył się w krzakach niedaleko terenów Asui obserwując klan. Nie widział wkoło żadnej żywej duszy.
Nagle dostrzegł w ciemności poruszającą się postać. Zamierzała w jego kierunku szybkim krokiem.
Gdy znalazła się dostatecznie blisko żółw złapał ją za rękę ciągnąc w krzaki i zakrywając jej usta gdy chciała krzyknąć.

-Ciii, spokojnie - rzucił szeptem. - Nic ci nie zrobię.

Istota wyszarpała się z jego rąk błyskawicznie wyskakując z zarośli. Raph podążył za nią. Gdy opuścił swą kryjówkę zauważył, że nieznajomy jest dziewczyną a jej ciemne włosy dotąd skryte pod kapturem teraz swobodnie opadają na ramiona. W pięknych, piwnych oczach widział jej strach.

-Nie bój się mnie - powiedział. - Nie chciałem cię przestraszyć.

-Więc dlaczego to zrobiłeś? - spytała.

-Bo dzisiejszej nocy to miejsce nie jest bezpieczne. Chciałem cię ostrzec, byś wróciła tam, skąd przyszłaś.

Dziewczyna dotknęła dłonią policzka czując, że żółw starł nieco jej farby.

-Coś się stało? - spytał. - Zrobiłem ci krzywdę?

-Nie - zaśmiała się. - Jedyną krzywdę jaką zrobiłeś to taką, że masz brudną rękę od mojej farby.

-Serio? A czemu ją pomalowałaś akurat farbą? Zwykły puder już nie wystarczy?

-Haha, bardzo śmieszne. Tak się składa, że jestem na misji.

-Tak? Ja też.

-To dlatego też masz kamuflaż.

-No lepiej nie rzucać się w oczy.

-Racja, więc powinnam już iść.

-Zaczekaj!

Raph złapał ją za rękę.

-Jak się nazywasz? - spytał.

-Nie powinnam ujawniać swej tożsamości.

-A jak ładnie poproszę?

-Ech... Mona Lisa.

-Jej. Jakie artystyczne. Ja jestem Raphael.

-Też niezłe.

-To skoro formalność mamy za sobą może spotkalibyśmy się, na przykład jutro za tamtym wzgórzem.

Mówiąc to wskazał niewielkie wzniesienie jakieś pięćdziesiąt metrów od nich.

-Czemu nie -odparła.

Przybliżyła się do niego tak jak i on do niej. Położyła dłoń na jego dłoni, która nadal trzymała rękę dziewczyny.

-Masz strasznie zimną rękę - powiedział.

-A ty gorąca - odparła.

Po chwili oboje od siebie odskoczyli czując ból mrozu i rozżarzonego węgla. Spojrzeli na dłonie. Dłoń dziewczyny była czerwona i poparzona, zaś Rapha cała w lodzie. Oboje spojrzeli na siebie przerażeni.

-Aisunówna? - spytał z trwogą.

-Faian? - odparła także w strachu. - O nie.

Cofnęła się kilka kroków po czym pobiegła w stronę terenu swego klanu.

-Zaczekaj! - krzyknął biegnąc za nią.

-Zostaw mnie! - odkrzyknęła.

Raph nie miałby szans jej dogonić, więc musiał użyć zdolności. Wyciągnął ręce przed siebie zatrzymując się i ciskając przed Monę płomień. Ogień ogrodził jej drogę. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę unosząc do góry rękę. Pojawiła się lśniąca kula lodu.

-No dalej, zabij mnie - rzucił. - Naprawdę, nie krępuj się.

-To niehonorowe zabić kogoś bezbronnego - odparła, ale nie opuściła dłoni.

Raph powoli zrobił kilka kroków w jej stronę. Lisa odchylała się coraz bardziej.

-Nie zbliżaj się - rzuciła.

Raphael jednak nie zaprzestał podejścia. Mona czując na sobie jego oddech chciała uciekać, ale już nie potrafiła. Mimo to cały czas była gotowa go uśmiercić. Raph złapał za jej rękę powoli ją opuszczając.

-Gdybyś chciała mnie skrzywdzić, już dawno byś to zrobiła - powiedział.

Dziewczyna patrzyła na niego otumanionym myślami wzrokiem.

-A może chce to zrobić właśnie teraz - odparła.

-Nie sądzę. Masz w sobie duszę wojownika, ale nie zabijesz mnie bo tego wcale nie chcesz.

-Jesteś z Faia.

-A ty z Aisu. Przeszkadza ci to?

-Nasze żywioły są przeciwne sobie tak samo jak klany. Tobie to nie przeszkadza?

-Nie. Nie gdy na ciebie patrzę.

-Raphael, ja...

-Nie mów nic. Po prostu przyjdź jutro za to wzgórze. Obiecaj mi to.

-Nie mogę...

-Obiecaj!

Lisa spuściła głowę, ale już po chwili znów ją uniosła.

-Zobaczymy- powiedziała.

Odeszła kilka kroków po czym pobiegła z powrotem na teren swojego klanu. Raph patrzył jak znika w ciemności nocy a później spojrzał na ziemię Aisu i Faia.

-Mona... - powiedział. - Dlaczego los postawił nas po przeciwnych stronach?

✳️✳️✳️✳️✳️


Lisa wróciła przez płot z powrotem do klanu. Zupełnie zapomniała o zadaniu jakie miała do wykonania. W głowie miała tylko Raphaela i to, że straciła dla niego głowę.

-Mona, co tak szybko? - spytał Tybis wybiegając jej naprzeciw razem z Foreną. - Znalazłaś to miejsce idealne na zlodowacenie?

-Ee... Jakie miejsce? - wymamrotała dziewczyna.

-No jak to jakie? - rzuciła Forena. - U Faia.

-A, to - przypomniała sobie. - Nie, nic nie znalazłam.

-Jak to? - zdziwił się Tybis. - Ani jednego z tych japońskich domeczków nie nadaje się na mrożonkę?

-No nie - odpowiedziała.

-Ech... Można na ciebie liczyć, nie ma co - syknął kuzyn.

Odszedł mocno zdenerwowany, ale Forena już zauważyła coś dziwnego w zachowaniu kuzynki.

-Co? - spytała Mona zauważając jej ciekawski wzrok.

-No ja cię - odparła. - Mona, oczu mi nie zamydlisz. Właśnie poznałaś faceta!

-Co? Proszę cię...Ja ... Nie wiem w ogóle o czym mu... Ech, tak. Tak i to jakiego!

-Kontakty, adresy, telefony, szczegóły! - zawołała potrzącając nią. - Ma sexy kaloryfer czy puszysty boiler?

-No, na pewno jest twardy - odparła.

-Brunet, blondyn?

-Eee... Łysy.

-Oookay. Z której on pasieki? Ziemski klan, klan wiatru? Któryś z nas? Nie, wiedziałabym. Dobra, mów!

-No gdybyś go tak dotknęła to rozgrzeje cię zarówno dosłownie co w przenośni.

-Ooo. Mrau. Aż mam ciary na plecach. Ale... zaraz, chwila...

Zastała się na chwilę po czym aż odskoczyła.

-Jasny sople! Z Faianem się szlajasz!

-Ciii... Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć.

-Czy ciebie powaliło?

-Może i tak, ale mówię ci, że po prostu on... On nie jest bezdusznym płomieniem ognia.

-Masz z nim zerwać.

-Ale...

-Jak twój ojciec się dowie to użnie i jemu, i tobie łeb.

-A niech spróbuję.

-Mona!

-Taka prawda.

-Obyś nie zboczyła za bardzo z toru. Pamiętasz o tym Parysie, nie?

-Niech ojciec udławi się tym małżeństwem.

-No, jesteś dorosła. Twój wybór.

Forena odeszła a Lisa stała jeszcze chwilę patrząc na teren Faia.

✳️✳️✳️✳️✳️

Raph również dotarł do domu ku zaskoczeniu braci i April.

-Już? - spytał Leo.

-No... No tak - odparł.

-I masz coś? - dociekał Donnie.

-Nie, tam jest tak zagruzowane, że nie ma co palić - odparł.

Leonardo spojrzał na brata krzywo po czym dodał:

-Ty wcale tam nie dotarłeś. Odpuściłeś sobie.

-Skąd taki pomysł?

-Widziałem jak rzucasz płomienie na wzniesieniu. Można na ciebie liczyć.

Wkurzony wrócił do domu - głównej siedziby Faia a Donnie z Mikey'm poszli za nim. Tylko April została.

-Nie idziesz za nimi? - spytał Raph.

-Taki wzrok ma tylko osoba zakochana- rzuciła a następnie też się oddaliła.

Raphaela zdziwiły te słowa. Szybko dał po sobie poznać, że spotkał dziewczynę.

.......

Tak, druga część za jakiś czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro