Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🎄Mimo wszystko jesteśmy rodziną🎄

Jednak mi się udało. Shot jest właściwie częścią z opowieści "Marzenia w Nutach", jednak będzie w nim jedynie namiastka historii. Zapraszam 😊

Mona wyciągnęła książkę od historii z szafki już bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. Wciągnęła kosmyki błękitnych włosów pod ciemną czapkę. Oparła czoło o metalową półkę.

-Jeszcze jedna lekcja i święta- powtarzała.-Jeszcze jedna lekcja i...

-Święta, dokładnie- rozległ się męski głos, który od września działał jej na nerwy jak mało kto.

Mało nie wybuchła furią, jednak w ostatniej chwili udało jej się powstrzymać. Złapała ręką za drzwiczki od szafki, powoli ją zamykając.

-Czego ty znowu ode mnie chcesz?- spytała, z ironią patrząc kątem oka na Raphaela.

-Słuchaj mnie, ty zimna wyrachowana, obrażalska dziewczyno- rzucił brunet.-Jak to ujęłaś... No święta, czas przebaczenia, wiec może wreszcie przestałybyście boczyć się na mnie i moich braci, co?

-O, no jasne!- odparła z szerokim uśmiechem i entuzjazmem.-My już wam wybaczyłyśmy nawet!

-Serio?- dociekał Raph ze swym czarującym uśmiechem.

Dziewczyna posłała mu także piękny uśmiech a później dokończyła czułości, uderzając natrętnego chłopaka z całej siły drzwiczkami w nos. Raphael zatoczył się łapiąc za obolałe miejsce.

-Uznaj to za odpowiedź- parsknęła zakręcając korbką.

Wzięła książkę w obie dłonie ruszając korytarzem przed siebie.

Gdy tylko się oddaliła, Leo, Donnie i Mikey podeszli do pokrzywdzonego brata.

-Bardzo bolało?- zapytał najmłodszy mimo wszystko ledwo powstrzymując się od śmiechu.

Raphael uniósł głowę piorunując go lodowatym wzrokiem.

-Ostatni. Raz. Cię. Posłuchałem.- Za każdym słowem uderzał palcem w pierś Leonardo.

Blondyn przekręcił oczami wzdychając ciężko. Donnie natomiast poprawił okulary.

〰〰〰〰〰〰〰〰

Historia była już czekaniem na ten ostatni dzwonek ogłaszający ferie świąteczne. Przyjaciółki miały tą lekcję razem. Alopex uderzała nerwowo ołówkiem w zeszyt, Karai przysypiała, Shinigami ozdabiała karki książki, April zawijała na palec rudy kosmyk włosów, Mona udawała, że słucha, choć było to jedynie tępe spojrzenie skierowane na nauczyciela. Tylko Aishi i Renet odznaczał się swym zachowaniem. Aishinsui kochała historię, wiec dla niej nie była to mordęga a raj na ziemi. Renet natomiast patrzyła w okno, na ciemność ogarniającą już świat. Usagi przechwycił jej przygodzie spojrzenie. Szybko wyciągnął komórkę i niezauważenie napisał SMS-a do Aishi.

Dziewczyna poczuła wibracje na tyle spodni, ale nie mogła odebrać, bo nauczycielka zaraz by ją nakryła. Skutek siedzenia w pierwszej ławce. Wiedziała jednak, kto pisze. Odwróciła głowę do tyłu, spoglądając na swojego chłopaka. Ten pokazał jej ruchem głowy i srebrnych włosów na blondynkę. Aishinsui zerknęła na nią wzdychając ciężko.

Nie mogąc wyciągnąć telefonu, uciekła się do starodawnego sposobu przekazywania informacji na lekcji- liścikiem.

Wyciągnęła z piórnika jedną kolorową karteczkę i napisała:

Spójrzcie na Renet. Przekazać karteczkę reszcie ekipy poza NIĄ!

Dała liścik dołem, rzucając go na ławkę April. Każdy po kolei przeczytał ją i nie minęło pięć minut jak karteczka wróciła z zapisem do właścicielki.

Zastanawiamy się nad wspólnymi świętami.

Alopex

Aishi znów się odwróciła, kiwając głową do adresatki.

〰〰〰〰〰〰〰〰

-Mamo, jest sprawa- rzuciła April, przychodząc z Aishi do kuchni.

Ciemnowłosa kobieta oderwała się na chwilę od mieszania ciasta i spojrzała na córki.

-Tak?- zapytała.

-Bo wynikła pewna okoliczność...- zaczęła Aishinsui.-Tata Renet zmarł miesiąc temu i ani ona, ani jej mama nie mają siły ani ochoty organizować świąt. Wiec może...

-...miałyśmy z dziewczynami i Usagim pomysł, by zorganizować dla nich Boże Narodzenie. Takie sąsiedzkie. Wszyscy mieszkamy na tym osiedlu więc nie widzę przeszkód. Obowiązkami się podzielimy, więc będzie mniej pracy.

Matka popatrzyła na nie ze skupieniem i pokiwała głową.

-To naprawdę piękny gest z waszej strony- pochwaliła je.-Czyli rodzina Karai, Usagiego, Alopex, Shinigami i Mony też się w to angażują, tak?

-Jak najbardziej- zapewniła April.

-Ja jestem za- zgodziła się kobieta.-A co z Yoshim i jego synami?

Siostry gwałtownie popatrzyły na siebie wymieniając wytrzeszcze oczu.

-Eee...- zająkała się rudowłosa.-O nich mowy nie było.

-Zaraz... Ale jak to?- zdziwił się rodzic.- Będą wszyscy z osiedla prócz nich? Trochę nie fair.

-Ale oni są...- syknęła Aishi.

-Dziewczyny, możecie ich nie lubić, ale albo wszyscy, albo nikt- rzuciła.-Jeżeli ich nie zaprosicie, ja nie kiwne palcem.

Córki westchnęły ciężko. Bez zgody i wsparcia rodziców niewiele mogły zrobić. Trzeba było obgadać sprawę z resztą przyjaciół. Czas na wspólną, telefoniczną konwersacje.

〰〰〰〰〰〰〰

-No i tak sprawy się mają- zakończyła April.

-Myślisz, że u mnie w domu było inaczej?- wycedziła Mona.

-Chyba każdy miał ten sam temat- westchnął Usagi.

-I mieli rację- rzuciła w tle Akemi, jego siostra.-Albo całe osiedle, albo nikt.

-Cicho siedź!- skarcił ją brat.

-Sama nie wierzę, że to powiem, ale chyba naprawdę trzeba będzie ich zaprosić- przerwała Alopex.

-Po moim trupie!- krzyknęła do słuchawki Karai.-Nie będą mi te parafiany świąt psuć!

-Ej, ale tak z drugiej strony spojrzeć to Renet nie ma ojca, a oni nie mają matki- uświadomiła ich April.-Może jednak korona nam z głowy nie spadnie jak się poświęcimy i tej jeden raz okażemy im miłosierdzie?

-No w sumie- mruknęła Shini.

-Ale was to łatwo złamać- prychnęła Karai.

-Ogarnij się!- wkurzyła się Aishi.-A gdyby tobie zmarł rodzic to też byłabyś taka bystra?

Nastała chwilowa cisza.

-No właśnie- dokończyła April.

-Więc kto pójdzie ich zaprosić?- spytała Mona.

-Aishi.-Karai znów dała o sobie znać.

-Co?- zdziwiła się.-Dlaczego niby ja?

-Bo Leo chodzi z tobą na trening łyżwiarstwa- podała argument Shinigami.

-Chodziłaby ze mną, gdyby jego brat nie złamał mi nogi na boisku- warknął Usagi.

-Oj, nie przeżywaj już tego tak- zaśmiała się Akemi w tle.

-Aishi, schowaj dumę w kieszeń i się przełam- poprosiła Alopex.

-Eh... Kurna, dobra, może przeżyje- westchnęła.

〰〰〰〰〰〰〰〰〰

Aishinsui wzięła głęboki oddech, uniosła rękę w celu zapukania, ale zawahała się. Będą się śmiać? Jaką minę ma pokazać? Ile dać sobie czasu na rozmowę z nimi, by nie okazać zażenowania?

W końcu uderzyła dwa razy. Drzwi otworzyły się zaraz po tym. Nastolatka otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. W wejściu stanął jej znienawidzony partner w łyżwiarstwie figurowym- Leo. Miał na sobie niebieską bluzę i wytarte dżinsy.

-Zastanawiałem się ile zajmie ci decyzja pukania- rzekł posyłając jej krzywy uśmiech.

-Tia, widać, że nie masz co robić po szkole- wycedziła Aishi chowając dłonie w kieszenie kurtki.-Wiec warujesz przy drzwiach jak pies.

-Masz do mnie jakaś sprawę czy brak ci zajecia i zamierzasz pastwić się nade mną?

-Jestem tu wbrew własnej woli. Organizujemy osiedlowe Boże Narodzenie. Dwudziesty piąty grudnia, dziesiąta rano, u nas w domu. Pod 17.

-A skąd taki pomysł?

-Po prostu przyjdźcie.

-Chodzi wam o tę blondynkę? Jak jej tam... Renet, tak?

Aishinsui ponownie rzeszej otworzyli oczy.

-Skąd wiesz?- dociekała.

-To, że się na nas wyżywacie, nie znaczy, że niczego nie widzimy- powiedział.-Co się stało?

Dziewczyna westchnęła ciężko zastanawiając się, czy ma odpowiadać. Jednak skoro mieli już przyjść...

-Renet spotkało coś podobnego co was- rzekła.-Straciła ojca. Nie będzie mieć świąt w domu na bank, wiec chcemy pomóc jej i jej mamie.

-Jasne, ja pamiętam jak...- zaczął pocierając czoło ręką.

-Przestań, nie czas na to- przerwała mu.-Po prostu przyjdźcie i najlepiej z sałatką ziemniaczaną.

-Okay.

Aishi odsunęła się kilka kroków po czym odwróciła i odeszła.

-Aishinsui!- zawołał za nią chłopak.

Dziewczyna przystała, spoglądając na niego kątem oka.

-Zawiąż szalik bo się przeziębisz- poradził jej.

Nastolatka zamrugała kilka razy. Rady otrzymywane od Leonardo były ostatnią rzeczą, jakiej mogła się po nim spodziewać. Chwyciła za jeden koniec szalika przerzucając go przez ramię.

Leo kiwnął energicznie głową zamykając drzwi.

〰〰〰〰〰〰〰

-Chyba nie myślisz, że się zgodzę?!- uniósł się Raphael, gwałtownie wstając z łóżka.

-Siedź cicho i daj mu dokończyć- warknął ojciec, ciągnąc go za T-shirt w dół.

-Ta Renet jest w nieciekawej sytuacji- wyjaśniał Leo dalej, stojąc na środku pokoju, przed rodziną.- Zmarł jej tata. A chyba nikomu z nas temat utraty bliskiej osoby nie jest obcy.

Wszyscy podziali gdzieś na chwilę oczy, a następnie znów wrócili do Leonardo.

-W sumie to już trzy lata - westchnął Mikey.

-A co mamy przynieść?- dopytywał Donnie.

-Sałatkę ziemniaczaną- odparł.

-No, to chyba wszystko jasne- wyrwał Yoshi.

Wziął Raphaela za rękę, kładąc mu pięćdziesiąt dolarów w dłoń.

-Szorujesz do sklepu po produkty- nakazał mu.

-Nie ma mowy!- krzyknął syn.-Nie będę brał udziału w tej maskaradzie!

-Raph, ogarnij się!- zawołał Leo.-Mam ci przypominać, że ten spór zaczął się od ciebie i Mony, kiedy wjechałeś w nią na tym koniu?

-Uuuu, to było takie romantyczne- zaśmiał się Mikey.-Teraz wiadomo, dlaczego gdy przychodzi próba pojednania, on tylko startuje do niej.

-Milcz bo cię wywalę na śnieg oknem- zagroził brat.

-Dobra, Raph idź po prostu i nie rób scen- rzucił Donnie.

〰〰〰〰〰〰〰〰〰

Renet siedziała przed telewizorem oglądając "Kevin sam w domu". Kiedyś ten film miał dla niej sens, tak samo jak święta, ale teraz, po rodzinnej tragedii świat zmienił dla niej wszystkie barwy. Istniała tylko szarość, czerń i biel. Patrzyła na cały swój pokój, na poszczególne przedmioty i tylko zastanawiała się jakie mogły mieć dla niej wartość kiedyś i dziś. A dziś nie miały niczego.

Brakowało jej taty, który śmiałby się z nią w momencie pułapek, zastawianych na złodziei przez Kevina. Albo tego że wpatowywał do jej pokoju obwieszony w łańcuchy i obwieszczający, że choinkę czas ubrać.

Bo zazwyczaj żywa i pachnąca, dziś była małą i sztuczną. Cały świąteczny urok na te dni.

Nagle zadzwoniła jej komórka. Dziewczyna sięgnęła po telefon, odbierając:

-Hej, Alopi.

-Renet, super, że odbierasz! Słuchaj, jest sprawa. W Boże Narodzenie organizujemy świąteczną feste osiedlową w domu April i Aishi. Zapraszam!

-Dzięki, Alopex, ale w tym roku jednak odpuszczę. No i muszę jeszcze przeczytać Króla Leara.

-Ale to dramat i szybko się go czyta! Renet, powiedz swojej mamie, że czekamy o dziesiątej 25. grudnia.

-Ehh... No, a co przynieść?

-Ciasto czekoladowe.

-Dobra.

Nastolatka rozłączyła się jeszcze przez chwilę patrząc w ciemny ekran.

Wstała niechętnie z łóżka, idąc do mamy. Nie bardzo wiedziała jak ma jej przekazać tą wiadomość. Mimo wszystko spróbowała.

Mama nie była zbytnio zachwycona, gdyż wolała zostać w domu i po cichu jakoś przerwać ten dzień. Jednak po wielu namowach dała się przekonać.

Ale Renet i tak sama musiała pomartwić się o ciasto.

〰〰〰〰〰〰〰〰

W Boże Narodzenie dom O'Neil był już gotowy na przyjęcie dużej liczby gości. Pierwsza przyszła rodzina Alopex- ona, rodzice i babcia, która nie kojarzyła już zbyt dobrze faktów, często stając się obiektem zabawnych sytuacji. Później zjawił się Usagi z rodziną. Aishi oczywiście przywitała go pocałunkiem. Później poszło już z górki- Karai, Shinigami, Renet i Mona Z rodziną.

-To chyba komplet- rzuciła April.

Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Rudowłosa zamknęła oczy wydając głośne westchnienie. Wiedziała, kto zaszczyci ich zaraz swą obecnością.

Podeszła do drzwi, otwierając je.

-Witam, panie Hamato- przywitała się a reszcie posłała wymuszony uśmiech.-Cześć.

-Heja, April!- zawołał Mikey.

Dziewczyna odsunęła się zapraszając ich do środka.

-Yoshi!- zawołał ojciec Aishi i April.-Wspaniale, że jesteście!

Tak, rodzice to się uwielbiali, gorzej było z tym młodszym pokoleniem.

Zebrało się ono naprzeciw czwórki braci i patrzyło krzywo, zabijając wzrokiem.

-Życzymy Wesołych Świąt- syknęła przez zęby Karai jakby chciała powiedzieć "A żeby was szlag jasny trafił".

-Nawzajem- burknął Raphael.

-Dobra, słuchajcie- westchnęła Shinigami.-Nie zamierzamy psuć sobie świąt i użerać się z wami. No i jednak jest to czas wybaczania. Zgody miedzy nami raczej nie będzie, ale możecie liczyć na świąteczny rozejm.

Wyciągnęliśmy razem ręce na znak zgody. Chłopaki podali nam swoje.

-A teraz co do ciebie, Renet- rzekła Mona.-To, że straciłaś tatę to jedno, ale to, że wciąż nas masz, to druga sprawa. Jesteśmy z tobą, nieważne co się stanie.

Dziewczyny przytuliły ją. Alopex musiała przyciągnąć Karai, bo oczywiście ta zawsze zgrywała twardą.

-A co to za kolorowy namiocik?- spytała babcia Alopex.

Wszystkie zaśmiały się. Tak, babcia nie tylko miała problem z pamięcią, ale także ze wzrokiem.

-To wszystko zostało zorganizowane dla was, Renet- przyznał Usagi dokuśtykując ze złamaną nogą do nich. -Dla ciebie i twojej mamy.

Aishi oparła go na swoim ramieniu.

-Zupełnie nie wiem, co mam powiedzieć- przyznała chowając usta w dłoniach.

-Po prostu podziękuj- rzucił Donnie.

Nastolatki popatrzyły na nich, jednak powstrzymały już swe lodowate spojrzenia.

-Dziękuję- powiedziała.-Bardzo wam dziękuję. Wszystkim.

〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰

Jutro możecie nie mieć czasu, także dziś przekazuje wam prezent ode mnie. Życzę Wam wesołych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia 🎄

Wiem, że nie zrozumiem osób, które straciły tak bliską osobę jak rodzica, jednak wierzę, że mimo wszystko wy także spędzicie te święta udanie.

Jeszcze raz Wesołych Świąt ❤🎄😙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro