"Tancerka cz.2" / (+18)
Dziś postanowiłam iść do jednej z nowo otwartych firm. Szukali młodych osób do pracy więc przyszedł czas by zabłysnąć. Od tygodnia mieszkałam już w małym mieszkanku. Dzięki "mojemu stałemu klientowi" uzbierałam wystarczająco dużo pieniędzy by kupić niewielkie mieszkanie na poddaszu starej kamienicy. Nadal pracowałam w klubie, ale nie szukałam już tajemniczego blondyna. Teraz ubrana z ołówkową spódnicę i beżową marynarkę szłam szybko przez uliczki w szarych szpilkach. Kiedy stanęłam przed przeszklonymi drzwiami odetchnęłam głęboko i założyłam uciekający kosmyk moich blond włosów. Wyciągnęłam rękę i pewna siebie weszłam do środka z uniesioną głową.
*****
Z uśmiechem na ustach wyciągnęłam z torebki klucze. Rozpierała mnie energia. Dostałam pracę na stanowisku, które mi odpowiadało. Byłam tak szczęśliwa, że zapomniałam zadzwonić do Sandry i powiedzieć, że jutro przyjdę po ostatnią wypłatę. Rzuciłam torebkę na szafkę z butami i wyszłam z butów jednocześnie zdejmując marynarkę, którą następnie odwiesiłam na wieszak. Będąc tylko w prześwitującym podkoszulku otworzyłam drzwi do salonu i... zamarłam. Na mojej kanapie siedział nikt inny jak tajemniczy blondyn z klubu. Na boso, w spodniach od garnituru i do połowy rozpiętej koszuli siedział na mojej niebieskiej kanapie. Jego krawat wisiał na lampce niedaleko.
-Ładnie się urządziłaś Scarlett-uśmiechnął się do mnie promiennie.-Jak rozmowa o pracę?
-C-Co?- Zaskoczona patrzyłam na nieproszonego gościa.
-Zapytałem jak poszła rozmowa o pracę.
-Ale skąd wiesz gdzie byłam? Skąd wiesz jak mam na imię i gdzie mieszkam?- Byłam nie tyle zaskoczona, co przerażona zachowaniem blondyna.
-Może najpierw ty odpowiesz na moje pytanie.
-Nie! Chcę wiedzieć co tutaj robisz.
-Ah... Dobrze. Więc dostałem zlecenie obserwowania cię, co robię od około pół roku...
-Ob-Obserwowania-nia m-mnie?
-Tak- wstał z kanapy.-Szef kazał cię obserwować żeby sprawdzić czy nie jesteś niebezpieczna dla siebie lub otoczenia. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś półdemonem?
Zaskoczona cofnęłam się kilka kroków.
-Półdemonem? Ja? Przecież jestem całkowicie normalna!
-Scar... Nie udawaj, że o niczym nie wiesz.
-Ale...- widząc jego spojrzenie zrozumiałam, że dalsze kłamstwa nie mają sensu.-Mama została zgwałcona... Nie szczycę się tym, nikomu o tym nie mówię... staram się być... normalna-wtedy zdałam sobie sprawę, że to nienormalne żeby wiedział o czym ktokolwiek.- Skąd ty o tym wiesz?- Spojrzałam na niego podejrzliwie.- Kim jesteś?
-Ronald Knox- znów się uśmiechnął.- Shinigami.
-Cóż- wywróciłam oczami.- Skoro mnie obserwowałeś to zapewne wiesz, że nie jestem dla nikogo niebezpieczna.
-Wiedziałem to po miesiącu. Po prostu przyjemnie było cię obserwować.
-Więc- spiorunowałam blondyna wzrokiem.- Panie Knox. Prosiłabym o wyjście z mieszkania.
-Ron.
-Słucham?
-Możesz mi mówić Ron.
-Więc wyjdź z mojego mieszkania Ron.
-Nie mogę- wzruszył ramionami.
-A dlaczego niby?- Nieproszony gość naprawdę działał mi na nerwy.
-Bo blokujesz drzwi- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Zdenerwowana odsunęłam się od przejścia i ruszyłam w stronę chłopaka zamierzając wypchnąć go z domu. Niestety potknęłam się o but i... wpadłam prosto na Ronalda, a na dodatek tak, że ustami trafiłam w te jego. Ku mojemu zaskoczeniu Shinigami zamiast mnie odsunąć przyciągnął mnie do siebie. Jeszcze bardziej zdziwiona byłam kiedy językiem delikatnie rozsunął moje usta. Może nie myślałam racjonalnie, ale oddałam pocałunek chłopaka i wplątałam palce w jego włosy. Kiedy zaczynało mi brakować powietrza odsunęłam się od niego.
-Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że zupełnie cię nie znam- powiedziałam poprawiając mu okulary, które zsunęły mu się z nosa.
-A ja ciebie znam bardzo dobrze- nawinął na palec kosmyk moich włosów.- I bardzo cię lubię.
Znów mnie pocałował, a jego palce zawędrowały pod mój podkoszulek. Nim się obejrzałam nie miałam na sobie ani koszulki ani stanika, a usta Ronalda błądziły po mojej szyi zostawiając na niej malinki. Z moich ust dobył się cichy jęk kiedy usta blondyna przeniosły się na moje piersi. Delikatnie szarpnęłam go za włosy. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Nie zdziwiło mnie to, że doskonale znał drogę do sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku, a ja do końca odpięłam jego koszulę, którą następnie zdjęłam i rzuciłam w kąt pokoju. Pocałowałam blondyna i przejechałam palcem po jego plecach. Jednak czując na nich cienkie wypukłości odsunęłam się i spojrzałam na plecy Rona. Całe były pokryte bliznami ciągnącymi się od szyi i ramion aż za linię spodni.
-Co się stało?- zapytałam kiedy odwrócił się do mnie twarzą.
-Są stare- zdjął okulary i je przetarł.- Bardzo stare. Nie... Nie lubię o tym rozmawiać.
Przytaknęłam i pochyliłam się nad nim znów go całując. Gdyby ktoś mi powiedział miesiąc temu, że będę tak pożądać chłopaka, którego ledwie znam i który jest Shinigami, to zapewne bym go wyśmiała, ale teraz nie mogłam przestać go całować. Po chwili znów opierał się nade mną, a jego dłonie rozpinały guzik mojej spódnicy, która po chwili podzieliła los koszuli blondyna. Jego usta wyznaczały drogę po mojej twarzy, szyi, a potem brzuchu aż natknęły się na materiał moich majtek. Delikatnie zsunął je ze mnie, ale jego usta zwinnie ominęły moją, już wilgotną, kobiecość i zaczęły pieścić uda. Mój oddech przyśpieszył, a palce wplątały się we włosy Ronalda. Po chwili znów całował mnie w usta, a palcami błądził po moim ciele doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Delikatnie mnie dotknął, a z mojego gardła wydarł się głośny jęk. Poczułam jego uśmiech na swoich ustach. Delikatnie wsunął we mnie dwa palce, a ja wprost krzyknęłam z przyjemności. Jego usta znów przeniosły się na moją szyję, a ja wiłam się z przyjemności, którą sprawiał mi delikatnymi ruchami palców. Jego usta znów schodziły coraz niżej, by po chwili miejsce jego palców zajął język. Krzyknęłam głośniej i wycięłam plecy w łuk. Po moich policzkach popłynęły łzy wywołane nie opisaną przyjemnością zalewającą mnie jak fala. Kiedy otworzyłam załzawione oczy zobaczyłam twarz Rona. Uniosłam się i wpiłam w jego usta. Poczułam własny, intymny smak, ale nie przejęłam się tym, a nawet pogłębiłam pocałunek. Nie zamierzałam pozostawać dłużna i po chwili spodnie i bokserki blondyna również wylądowały gdzieś daleko. Szybkim ruchem obróciłam go na plecy i zaśmiałam się widząc zaskoczenie na jego twarzy.
-Chyba zapomniałeś o mojej demonicznej naturze, nieprawdaż bożku śmierci- wyszeptałam mu do ucha i przejechałam palcem po jego nabrzmiałym członku.
Usłyszałam tłumiony charkot i zachichotałam. Powoli zsunęłam się niżej i wzięłam do ust jego męskość. Kiedy przejechałam językiem po całej długości jego członka usłyszałam tłumiony poduszką jęk. Moje palce lekko trącały jego jądra sprawiając, że częściej słyszałam jego jęki. Czułam, że tak się nim bawiąc doprowadzam go do szaleństwa.
-Scar... Proszę przestań- wyjęczał, ale ja nie zamierzałam go usłuchać.
Zamiast tego odsunęłam się od niego i uniosłam tak by spojrzeć mu w oczy.
-Czy mógłbyś powtórzyć?
-P-proszę Scar. Błagam.
Jego zamglone z podniecenia oczy wpatrywały się mnie z pragnieniem. Pocałowałam go lekko w nos i wróciłam do przerwanego zajęcia. Jednak teraz objęłam ustami jedynie główkę, którą zaczęłam ssać. Teraz zamiast jęku usłyszałam krzyk Shinigami. Wygiął się w łuk. W ustach poczułam słony posmak nasienia. Ronald obficie doszedł w moich ustach, a ja, zapewne zaskakując go, przełknęłam wszystko. Kiedy uniosłam się by go pocałować znów znalazłam się na dole.
-Nie znałem cię od tej strony- tym razem on szeptał do mojego ucha.- Taka jesteś jeszcze bardziej pociągająca- przygryzł delikatnie płatek ucha.
Przez tą pieszczotę poczułam jak bardzo jestem podniecona.
-Chcesz tego?- Zapytał cicho całując mnie lekko w usta.
Kiwnęłam głową. Szybkim ruchem wszedł we mnie. Najpierw poczułam ból, a w moich oczach wezbrały łzy. Kiedy popłynęły po moich policzkach scałował je czule. Jego palce znów błądziły po moim ciele i po chwili ból zastąpiła przyjemność. Na początku poruszał się we mnie delikatne i po woli, ale mi to nie odpowiadało. Chciałam go mocniej, głębiej, szybciej. Najwyraźniej to wyczuł, ponieważ jego ruchy stały się pewniejsze i szybsze. Dopasowałam do nich ruchy swoich bioder. Z mojego gardła nie uciekały tylko jęki, ale też krzyki. Czas stanął dla mnie w miejscu. Więc nie wiedziałam ile czasu minęło zanim całe mieszkanie wypełnił nasz wspólny krzyk. Kiedy ze mnie wyszedł położył się obok. Wtuliłam się w niego.
-Scar?- Wyszeptał w moje włosy
-Tak?
-Mam ci zapłacić?- Zaśmiał się, a ja uderzyłam go z łokcia w brzuch.- Za co?!- Zgiął się w pół nadal się śmiejąc.
-Zepsułeś tak romantyczną chwilę!
Znów mnie przytulił.
-Lubię kiedy nazywasz mnie Scar- powiedziałam po jakimś czasie.
-Cieszy mnie to.
-Jak ja mam ciebie nazywać?
-Nie może być Ron?
-Nie. Ron kojarzy mi się z rudzielcem- skrzywiłam się.
-To coś wymyśl- Pocałował mnie w czoło.
-Ronnie- Powiedziałam po chwili namysłu.- Pasuje do ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro