Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Tancerka cz.1" / Ronald x Scarlett

Drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Nie byłabym zdziwiona gdyby połowa pracowników tej nudnej, aczkolwiek wysoko postawionej, firmy podskoczyła ze strachu kiedy trzaśnięciem drzwi zaburzyłam ich cichą i spokojną rutynę. Ruszyłam chodnikiem stukając obcasami. Powoli kończyły mi się możliwości oraz pieniądze na koncie. Musiałam jak najszybciej coś znaleźć, bo zamiast pracować w miejscu adekwatnym do mojego wykształcenia skończę jako sprzątaczka, lub co gorsze prostytutka. Wiedziałam, że jeśli będę cierpiała głód i nie będę miała dachu nad głową, będę w stanie zrobić wiele rzeczy by mieć za co kupić jakiś koc, coś do zjedzenia lub do picia, albo nowe ubrania. Po moim ciele przeszły ciarki na samą myśl o tym, że mogłabym sprzedać swoje ciało. Zapięłam żakiet i ruszyłam pustą już o tej porze ulicą. Stuk moich obcasów odbijał się od nijakich ścian starych, londyńskich kamienic. Szybko weszłam do jednej z nich, a potem pośpiesznie weszłam po starych, drewnianych schodach. Wpadłam do małego mieszkanka i zdjęłam z nóg niewygodne buty. Na boso przeszłam przez niewielki salon połączony z kuchnią i weszłam do łazienki. Tutaj mogłam wziąć spokojny, ciepły prysznic i zapomnieć o moich zmartwieniach.

*****

-Więc po pierwsze ubrania do tańca są w garderobie, nie musisz mieć swoich. Do pokoi dojdziesz tym samym korytarzem. Wystarczy minąć wszystkie garderoby. Jeśli żaden z pokoi nie będzie wolny, możesz zabrać klienta do swojej garderoby i tam się nim zająć...

-Raczej nie dojdzie do takiej sytuacji- przerwałam nowej pracodawczyni.- Będę tylko tańczyć.

-Cóż... twój wybór, ale przypominam, że za to jest podwójna, a nawet potrójna stawka.

-Dobrze. Zapamiętam- kiwnęłam głową.

-Jeśli chcesz możesz zacząć już dzisiaj.

-Wolałabym zacząć jutro.

-Jak wolisz- kobieta wzruszyła ramionami, a następnie pożegnała skinieniem głowy.

Wyszłam na mroźną ulicę i mocniej okryłam płaszczem. Ledwie starczało mi pieniędzy więc byłam zmuszona podjąć pracę w klubie nocnym. Ruszyłam ulicą myśląc tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym mieszkaniu. Pomimo prób i najwyższych średnich, żadna z firm nie chciała przyjąć niedoświadczonej kadetki na stanowisko wyższe niż sekretarka. Nie chcąc się bardziej upokorzyć w oczach tych ludzi, nie wróciłam do żadnej prosić o najniższe stanowisko, nawet kiedy zagrożono mi zabraniem mieszkania z powodu niespłacanych rachunków. To było tydzień temu. Wtedy zrozumiałam jak maluje się moja przyszłość. Wyciągnęłam z banku oszczędności, które zostawili mi moi świętej pamięci rodzice, a potem sprzedałam wszystko co nie było mi potrzebne do przeżycia. Z braku wyboru postanowiłam znaleźć pracę w klubie nocnym, gdyż kończyły mi się pieniądze na jedzenie. Jednak dopiero dziś zostałam gdziekolwiek przyjęta. Weszłam do domu i skierowałam kroki do mojej małej łazienki. Spojrzałam w brudne, malutkie lustro wiszące nad umywalką. 

-Co ty najlepszego wyprawiasz Scarlett? Na prawdę zamierzasz to zrobić?- Zapytałam samą siebie, jednak nie uzyskując odpowiedzi oparłam głowę o brudną taflę.- Tak. Muszę... Muszę...

*****

Pomimo brzucha burczącego z głodu ubrałam srebrne obcasy i wyszłam z garderoby. Dziś musiałam zabłysnąć... i to dosłownie, bo nade mną wisiała możliwość śmierci głodowej. Od miesiąca moim domem była ulica, ale pieniądze zarobione przez ostatni tydzień rozeszły się w szybkim tempie... zbyt szybkim. Większość z nich przeznaczyłam na spłacenie ostatniego długu za mieszkanie, a resztę ukradziono mi tej nocy. Starałam się oszczędzać więc jadłam raz na kilka dni. Teraz jednak skradziono mi i oszczędności i 20 funtów przeznaczone na ciepły posiłek, więc moją ostatnią możliwością pozostało zabłyśnięcie na scenie. Wiedziałam, że jeśli nie zbiorę napiwków do końca tygodnia Sandra, czyli moja pracodawczyni, za nic w świecie nie da mi pieniędzy. Głodna i spragniona wiedziałam, że w ostateczności będę musiała... Przez moje ciało przeszedł dreszcz na samą myśl o tym co będę musiała zrobić, żeby otrzymać dziś chociaż złamanego pensa. Zbiera mi się na wymioty, ale w moim żołądku jest tak pusto, że do gardła dociera tylko żółć i soki trawienne. Ocieram usta i poprawiam włosy, a potem wychodzę z garderoby. Nie przychodziła bym tutaj gdyby nie mój brzuch. Załamana własnym losem za pewne zostałabym w starej fabryce, która służyła mi za schronienie i zasnęła na wieki. Jednak głód zmusił mnie do ruszenia, teraz zgrabnych, czterech liter i przyjścia tutaj. Teraz wychodziłam na scenę modląc się w duchu, że zbiorę wystarczająco dużo napiwków. Jednak moje modlitwy nie wystarczyły. Ruszyłam do z zarobkami do Sandry.

-Hm... Nieźle ci poszło- powiedziała przeliczając pieniądze.- Rozumiem, że zaraz wychodzisz?-Schowała banknoty do puszki.

-Nie... ja chyba dziś... zostanę dłużej-powiedziałam cicho

Na ustach Sandry zagościł szeroki uśmiech. Zamknęła drzwi biura, wskazała krzesło, a potem sama usiadła za przeszklonym biurkiem. Usiadłam na wskazanym miejscu.

-Zapewne jesteś dziewicą-powiedziała nie owijając w bawełnę.- Pamiętaj żeby powiedzieć o tym klientowi. Zazwyczaj za rozdziewiczenie płaci się więcej. Mimo wszystko radzę ci przyjąć tylko jednego klienta. Co do pieniędzy to pogadamy o tym później- znów się uśmiechnęła.

Ja tylko kiwnęłam głową i wyszłam z gabinetu. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam na salę. Nigdy nie przyglądałam się ludziom z widowni. Byli to głównie starsi, bogaci i grubi mężczyźni zamawiający whisky z lodem i palący cygara. Na kolanach jednego z nich siedziała półnaga Natasha. Chuda, opalona blondynka ze sztucznymi cyckami. Gość odłożył cygaro i zaczął lizać ją po silikonach. Wywróciłam oczami widząc jej minę. Albo naprawdę podobało jej się obleśne zachowanie grubasa, albo była naprawdę dobrą aktorką. Wzięłam z baru tacę i poszłam pozabierać ze stolików puste szklanki. Kiedy tak lawirowałam między bordowymi kanapami poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do nieznajomego. W czerwonych światłach ciężko było dostrzec rysy twarzy, ale byłam pewna, że nie jest to jeden z tych śmierdzących alkoholem zboczeńców.

-Dowiedziałem się, że szukasz "klienta"- powiedział

Zmusiłam się na uśmiech, skinęłam głową i odłożyłam tacę na bar, a następnie zaczęłam lawirować między stolikami prowadząc chłopaka do przejścia na zaplecze. Kiedy tylko znalazłam się w jasnym korytarzu wiedziałam, że wszystkie pokoje są zajęte więc poprowadziłam go do garderoby. Kiedy zamknęłam drzwi na klucz postanowiłam przyjrzeć się nieznajomemu. O dziwo patrzyły na mnie wesołe, czułe, limonkowe oczy zasłonięte okularami, a na twarzy chłopaka gościł szeroki uśmiech. Blond włosy odbijały ziemne, garderobiane światło. Ubrany był w garnitur, jednak nie miał marynarki tylko samą koszulę i lekki już poluzowany krawat. Przygryzłam wargę. Zupełnie nie wiedziałam co teraz zrobić. Blondyn sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął portfel. Następnie go otworzył i wyciągną z niego kilka banknotów, które mi podał. Zaskoczona spojrzałam na niego i przeliczyłam pieniądze. 500£ było kwotą, której nie oczekiwałam nawet w snach. Znów spojrzałam na chłopaka.

-Kiedy będziesz szła do szefowej radzę udawać obolałą. Jutro będę czekał przy barze- mrugnął do mnie i zaczął iść w kierunku drzwi.

-Dlaczego to dla mnie robisz?- Zapytałam kiedy złapał za klamkę.

-Bo dziewczyna z twoim wykształceniem nie powinna zostawać prostytutką. A szkatułkę z oszczędnościami najlepiej chowaj pod poluzowaną deską. Tam jej nikt nie znajdzie- znów mrugnął i zanim zdążyłam zapytać skąd o tym wie, wyszedł.

Tej nocy ledwo spałam. Cały czas zastanawiałam się skąd o tym wszystkim wiedział. Jednak przez tą sytuację chciało mi się śmiać. Ja nawet nie wiedziałam kim jest, ani jak ma na imię, a on wiedział, że mam skrzynkę z oszczędnościami, że w starej fabryce jest poluzowana deska, że mam wyższe wykształcenie i że potrzebuję pieniędzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro