"Tancerka cz.1" / Ronald x Scarlett
Drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Nie byłabym zdziwiona gdyby połowa pracowników tej nudnej, aczkolwiek wysoko postawionej, firmy podskoczyła ze strachu kiedy trzaśnięciem drzwi zaburzyłam ich cichą i spokojną rutynę. Ruszyłam chodnikiem stukając obcasami. Powoli kończyły mi się możliwości oraz pieniądze na koncie. Musiałam jak najszybciej coś znaleźć, bo zamiast pracować w miejscu adekwatnym do mojego wykształcenia skończę jako sprzątaczka, lub co gorsze prostytutka. Wiedziałam, że jeśli będę cierpiała głód i nie będę miała dachu nad głową, będę w stanie zrobić wiele rzeczy by mieć za co kupić jakiś koc, coś do zjedzenia lub do picia, albo nowe ubrania. Po moim ciele przeszły ciarki na samą myśl o tym, że mogłabym sprzedać swoje ciało. Zapięłam żakiet i ruszyłam pustą już o tej porze ulicą. Stuk moich obcasów odbijał się od nijakich ścian starych, londyńskich kamienic. Szybko weszłam do jednej z nich, a potem pośpiesznie weszłam po starych, drewnianych schodach. Wpadłam do małego mieszkanka i zdjęłam z nóg niewygodne buty. Na boso przeszłam przez niewielki salon połączony z kuchnią i weszłam do łazienki. Tutaj mogłam wziąć spokojny, ciepły prysznic i zapomnieć o moich zmartwieniach.
*****
-Więc po pierwsze ubrania do tańca są w garderobie, nie musisz mieć swoich. Do pokoi dojdziesz tym samym korytarzem. Wystarczy minąć wszystkie garderoby. Jeśli żaden z pokoi nie będzie wolny, możesz zabrać klienta do swojej garderoby i tam się nim zająć...
-Raczej nie dojdzie do takiej sytuacji- przerwałam nowej pracodawczyni.- Będę tylko tańczyć.
-Cóż... twój wybór, ale przypominam, że za to jest podwójna, a nawet potrójna stawka.
-Dobrze. Zapamiętam- kiwnęłam głową.
-Jeśli chcesz możesz zacząć już dzisiaj.
-Wolałabym zacząć jutro.
-Jak wolisz- kobieta wzruszyła ramionami, a następnie pożegnała skinieniem głowy.
Wyszłam na mroźną ulicę i mocniej okryłam płaszczem. Ledwie starczało mi pieniędzy więc byłam zmuszona podjąć pracę w klubie nocnym. Ruszyłam ulicą myśląc tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym mieszkaniu. Pomimo prób i najwyższych średnich, żadna z firm nie chciała przyjąć niedoświadczonej kadetki na stanowisko wyższe niż sekretarka. Nie chcąc się bardziej upokorzyć w oczach tych ludzi, nie wróciłam do żadnej prosić o najniższe stanowisko, nawet kiedy zagrożono mi zabraniem mieszkania z powodu niespłacanych rachunków. To było tydzień temu. Wtedy zrozumiałam jak maluje się moja przyszłość. Wyciągnęłam z banku oszczędności, które zostawili mi moi świętej pamięci rodzice, a potem sprzedałam wszystko co nie było mi potrzebne do przeżycia. Z braku wyboru postanowiłam znaleźć pracę w klubie nocnym, gdyż kończyły mi się pieniądze na jedzenie. Jednak dopiero dziś zostałam gdziekolwiek przyjęta. Weszłam do domu i skierowałam kroki do mojej małej łazienki. Spojrzałam w brudne, malutkie lustro wiszące nad umywalką.
-Co ty najlepszego wyprawiasz Scarlett? Na prawdę zamierzasz to zrobić?- Zapytałam samą siebie, jednak nie uzyskując odpowiedzi oparłam głowę o brudną taflę.- Tak. Muszę... Muszę...
*****
Pomimo brzucha burczącego z głodu ubrałam srebrne obcasy i wyszłam z garderoby. Dziś musiałam zabłysnąć... i to dosłownie, bo nade mną wisiała możliwość śmierci głodowej. Od miesiąca moim domem była ulica, ale pieniądze zarobione przez ostatni tydzień rozeszły się w szybkim tempie... zbyt szybkim. Większość z nich przeznaczyłam na spłacenie ostatniego długu za mieszkanie, a resztę ukradziono mi tej nocy. Starałam się oszczędzać więc jadłam raz na kilka dni. Teraz jednak skradziono mi i oszczędności i 20 funtów przeznaczone na ciepły posiłek, więc moją ostatnią możliwością pozostało zabłyśnięcie na scenie. Wiedziałam, że jeśli nie zbiorę napiwków do końca tygodnia Sandra, czyli moja pracodawczyni, za nic w świecie nie da mi pieniędzy. Głodna i spragniona wiedziałam, że w ostateczności będę musiała... Przez moje ciało przeszedł dreszcz na samą myśl o tym co będę musiała zrobić, żeby otrzymać dziś chociaż złamanego pensa. Zbiera mi się na wymioty, ale w moim żołądku jest tak pusto, że do gardła dociera tylko żółć i soki trawienne. Ocieram usta i poprawiam włosy, a potem wychodzę z garderoby. Nie przychodziła bym tutaj gdyby nie mój brzuch. Załamana własnym losem za pewne zostałabym w starej fabryce, która służyła mi za schronienie i zasnęła na wieki. Jednak głód zmusił mnie do ruszenia, teraz zgrabnych, czterech liter i przyjścia tutaj. Teraz wychodziłam na scenę modląc się w duchu, że zbiorę wystarczająco dużo napiwków. Jednak moje modlitwy nie wystarczyły. Ruszyłam do z zarobkami do Sandry.
-Hm... Nieźle ci poszło- powiedziała przeliczając pieniądze.- Rozumiem, że zaraz wychodzisz?-Schowała banknoty do puszki.
-Nie... ja chyba dziś... zostanę dłużej-powiedziałam cicho
Na ustach Sandry zagościł szeroki uśmiech. Zamknęła drzwi biura, wskazała krzesło, a potem sama usiadła za przeszklonym biurkiem. Usiadłam na wskazanym miejscu.
-Zapewne jesteś dziewicą-powiedziała nie owijając w bawełnę.- Pamiętaj żeby powiedzieć o tym klientowi. Zazwyczaj za rozdziewiczenie płaci się więcej. Mimo wszystko radzę ci przyjąć tylko jednego klienta. Co do pieniędzy to pogadamy o tym później- znów się uśmiechnęła.
Ja tylko kiwnęłam głową i wyszłam z gabinetu. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam na salę. Nigdy nie przyglądałam się ludziom z widowni. Byli to głównie starsi, bogaci i grubi mężczyźni zamawiający whisky z lodem i palący cygara. Na kolanach jednego z nich siedziała półnaga Natasha. Chuda, opalona blondynka ze sztucznymi cyckami. Gość odłożył cygaro i zaczął lizać ją po silikonach. Wywróciłam oczami widząc jej minę. Albo naprawdę podobało jej się obleśne zachowanie grubasa, albo była naprawdę dobrą aktorką. Wzięłam z baru tacę i poszłam pozabierać ze stolików puste szklanki. Kiedy tak lawirowałam między bordowymi kanapami poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do nieznajomego. W czerwonych światłach ciężko było dostrzec rysy twarzy, ale byłam pewna, że nie jest to jeden z tych śmierdzących alkoholem zboczeńców.
-Dowiedziałem się, że szukasz "klienta"- powiedział
Zmusiłam się na uśmiech, skinęłam głową i odłożyłam tacę na bar, a następnie zaczęłam lawirować między stolikami prowadząc chłopaka do przejścia na zaplecze. Kiedy tylko znalazłam się w jasnym korytarzu wiedziałam, że wszystkie pokoje są zajęte więc poprowadziłam go do garderoby. Kiedy zamknęłam drzwi na klucz postanowiłam przyjrzeć się nieznajomemu. O dziwo patrzyły na mnie wesołe, czułe, limonkowe oczy zasłonięte okularami, a na twarzy chłopaka gościł szeroki uśmiech. Blond włosy odbijały ziemne, garderobiane światło. Ubrany był w garnitur, jednak nie miał marynarki tylko samą koszulę i lekki już poluzowany krawat. Przygryzłam wargę. Zupełnie nie wiedziałam co teraz zrobić. Blondyn sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął portfel. Następnie go otworzył i wyciągną z niego kilka banknotów, które mi podał. Zaskoczona spojrzałam na niego i przeliczyłam pieniądze. 500£ było kwotą, której nie oczekiwałam nawet w snach. Znów spojrzałam na chłopaka.
-Kiedy będziesz szła do szefowej radzę udawać obolałą. Jutro będę czekał przy barze- mrugnął do mnie i zaczął iść w kierunku drzwi.
-Dlaczego to dla mnie robisz?- Zapytałam kiedy złapał za klamkę.
-Bo dziewczyna z twoim wykształceniem nie powinna zostawać prostytutką. A szkatułkę z oszczędnościami najlepiej chowaj pod poluzowaną deską. Tam jej nikt nie znajdzie- znów mrugnął i zanim zdążyłam zapytać skąd o tym wie, wyszedł.
Tej nocy ledwo spałam. Cały czas zastanawiałam się skąd o tym wszystkim wiedział. Jednak przez tą sytuację chciało mi się śmiać. Ja nawet nie wiedziałam kim jest, ani jak ma na imię, a on wiedział, że mam skrzynkę z oszczędnościami, że w starej fabryce jest poluzowana deska, że mam wyższe wykształcenie i że potrzebuję pieniędzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro