Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Sufit" / B.M. x Hoodie

-Nie wiem gdzie jest twoje pieprzone Nintendo! Daj mi święty spokój- zatrzasnęłam bratu drzwi przed nosem.

Skoczyłam na łóżko i spojrzałam na biały sufit. Wydawał mi się pusty i nijaki. Aż prosił się o ozdobienie go czerwonymi plamami krwi.

-Hm... Powinnam mieć gdzieś numer do Helena.

Leniwie sięgnęłam po komórkę leżącą na szafce nocnej. Zaczęłam przeglądać kontakty aż znalazłam "Helen Otis (Bloody Painter)" i zaśmiałam się z własnej głupoty. Mimo wszystko wolałam pisać w nawiasach pseudonimy morderców, na wypadek gdybym zapomniała. Wybrałam numer i przyłożyłam telefon do ucha.

-Cześć B.M. Co u ciebie?- Usłyszałam ciepły głos krwawego malarza.

-Cześć B.P. U mnie dobrze, a u ciebie- odpowiedziałam ze śmiechem.-Kto by się spodziewał, że rozmawiają ze sobą seryjni mordercy- pomyślałam.

-U mnie też wszystko w porządku. Czemu dzwonisz?

-Patrzę sobie w sufit i myślę, że jest cholernie nudny. Taki biały i nijaki. No i myślę sobie tak: "To trzeba kurwa zmienić".

-Nie wierzę, że rozmawiam z młodszą o dwa lata dziewczyną, a ona i tak klnie więcej niż ja.

-Cóż. Taki życie Helen. To co? Wpadł byś do nas i ładnie ozdobił mi sufit? Jeff powinien zaraz wrócić więc załatwię ci farbę.

-Ok... Powinienem być za jakieś 15 minut. Do zobaczenia.

-Do zoba- rozłączyłam i rzuciłam komórkę tuż obok siebie.

-Znalazłem!- Dobiegł do mnie przytłumiony, radosny okrzyk Bena.

Uśmiechnęłam się blado i zmusiłam do wstania z łóżka.

*****

Miałam wrażenie, że ktoś puka do drzwi ale zignorowałam to. Wycisnęłam z mojej wierzy ostatnie poty ustawiając ją na maksymalną głośność. Muzyka dosłownie rozsadzała głośniki, szyby w oknach i moje uszy. Uwielbiałam to uczucie. Zamknęłam oczy zupełnie oddając się dźwiękom Angel With a Shotgun. Jednak nagle piosenka została po prostu włączona.

-Słuchałabyś, kurwa, jak się do ciebie mówi?

-Nie Jeff. Ciebie nie chcę słuchać. Właśnie dla tego zrobiłam muzykę tak głośno- odpowiedziałam rzucając chłopakowi wściekłe spojrzenie.

-Mamy gości. Więc uprzejmie rusz dupę i zejdź do salonu- powiedział Jeff i wyszedł z pokoju.

Kiedy trzasnął drzwiami zaczęłam się śmiać. Jego wściekła mina połączona z rozciętymi policzkami wyglądała komicznie. Mój napad przerwała podłoga, w którą uderzyłam spadając z łóżka. Usiadłam i potarłam obolałe biodro. Otarłam łzy, które śmiech wycisnął z moich oczu, poprawiłam włosy i stanęłam na równe nogi. Szybkim krokiem ruszyłam korytarzem. Kiedy dotarłam do schodów wskoczyłam na poręcz i zjechałam po niej na sam dół. Nadal uśmiechnięta weszłam do salonu.

-Szybciej się nie dało?- Znów zaczął marudzić Woods.

-Nie. Twoja mina była tak zabawna, że najpierw musiałam zwalczyć napad śmiechu- odpowiedziałam i wytknęłam do niego język.

To jeszcze bardziej go zirytowało więc bąknął coś, że idzie ostrzyć noże i wyszedł z pokoju.

-No i gdzie są ci goście, o których mówił Uśmieszek?

-Pewnie za chwilę przyjdą- usłyszałam od brata bijącego bosa w jakiejś grze, której nazwy nie chciało mi się zapamiętywać.

-Więc- szybkim krokiem zbliżyłam się do kontaktu.- Powinieneś przestać grać- odłączyłam zasilanie telewizora oraz konsoli.

-OSZALAŁAŚ?!!!- Krzyknął Ben zrywając się z podłogi.

-Już dawno brat- usiadłam na kanapie zakładając nogę na nogę.

-NIE ZAPISAŁEM GRY! JUŻ PRAWIE POKONAŁEM BOSA! DLACZEGO TO ZROBIŁAŚ?!- Skakał jakby wypił z 200 kaw.

-Już się uspokój- zaśmiałam się cicho.- Mi Jeff wyłączył ulubioną piosenkę w połowie i jakoś nie zachowywałam się jak naćpana małpa.

-NAĆPANA MAŁPA! JA CI DAM NAĆPANĄ...- W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.- Kurwa- Skwitował blondyn i nadal wściekły ruszył otworzyć drzwi.

Wpatrywałam się w biały nudny sufit salonu myśląc o tym, że ten też można by było przemalować gdy do moich nozdrzy dotarł zapach dymu papierosowego. Natychmiast spojrzałam co go przyniosło. W progu salonu stał brązowo włosy chłopak z papierosem w ustach. Wywróciłam oczami i podniosłam się z wygodnego miejsca. Szybkim krokiem przeszłam przez pomieszczenie i ku zaskoczeniu gościa wyrwałam mu używkę z ust, a następnie zgasiłam na miętowej ścianie.

-Pierwsza zasada. W salonie się nie pali. Jeszcze raz wejdziesz tu z papierosem to zgaszę go na twojej twarzy- powiedziałam całkowicie poważnie.- Bloody Music jestem, ale wszyscy mówią tylko B.M- na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Masky- chłopak po prostu mnie wyminął i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.

Nie robiąc sobie nic z mojego ostrzeżenia po prostu usiadł na kanapie, położył nogi na stoliku do kawy i odpalił kolejnego "peta". Wściekła obróciłam się na pięcie chcąc wyjść z pokoju i na kogoś wpadłam. Przez siłę uderzenia upadłam na ziemię. Wściekła szybko wstałam i ignorując mówiącego coś do mnie Bena oraz kogoś innego, którego ledwo rozumiałam przez to, że strasznie się jąkał, ruszyłam po schodach do mojego pokoju. Kiedy tylko przekroczyłam jego próg zakluczyłam drzwi i otworzyłam stojący niedaleko barek. Wyciągnęłam z niego Sprite'a, którego otworzyłam przy pomocy noża leżącego na meblu. Następnie rzuciłam się na łóżko i włączyłam muzykę. Jak zwykle zaczęłam wpatrywać się w mój piękny sufit. Po jakimś czasie ktoś zaczął pukać do drzwi całkowicie to zignorowałam. Kiedy pukanie ustało, leniwie podniosłam się z posłania i wyrzuciłam butelkę do śmietnika. Byłam schludna, nie lubiłam kiedy gdzieś panował przesadni nieporządek. Wyłączyłam muzykę i zabrałam z komody mój scyzoryk oraz pistolet. Następnie otworzyłam okno i z niego wyskoczyłam. Jednak mój brak szczęścia się odezwał i po chwili przygniatałam kogoś do ziemi. Zerwałam się jak oparzona i spojrzałam na jegomościa. Nie poznawałam go więc stwierdziłam, że to jeden z gości.

-P-Przeprasz-szam-Powiedział chłopak i byłam pewna, że to z nim zderzyłam się w korytarzu.

-Nie. To ja przepraszam. Wpadłam na ciebie już drugi raz- wyciągnęłam do niego rękę.- Bloody Music, w skrócie B.M.

-H-Hoodie- chłopak uścisnął moją dłoń.

-Może uda mi się znowu na ciebie nie wpać kiedy wrócę- zaśmiałam się i pobiegłam w swoją stronę.

*****

Masky i Hoodie odwiedzali nas od tamtego czasu kilka razy. Ku nieszczęściu mojemu i Jeffa. To znaczy z Hoodiem dało się wytrzymać, ale Timothy, ponieważ udało mi się dowiedzieć jak ma na imię, był nie znośny. Z Jeffem nie lubili się od dłuższego czasu, a mnie irytowała sama jego postawa. Zachowywał się jakby był pępkiem świata i był po prostu chamski. Nawet Benowi drgała powieka kiedy ten tak po prostu odpalał kolejego papierosa. Kiedy zaczynał przesadzać po prostu brałam pierwszą lepszą broń i szłam wyładować się na pierwszej lepszej osobie z miasta nie chcąc mieć problemów u Slendermana. To była ostatnia sprawa, która chroniła Masky'ego przed śmiercią z mojej ręki. Niestety chłopak był Proxy tej otoczonej tajemnicą i mrokiem postaci. No, a Slenderman ma surową karę za zabicie swojego przydupasa, jak zwykły nazywać Proxy Jeff. Tak było też teraz. Ruszyłam korytarzem musząc kogoś zabić. Nóż schowałam do kieszeni i praktycznie zbiegałam po schodach.

-Tak kurwa. Wejdź sobie bez pozwolenia do czyjegoś pokoju chuju i jeszcze rób sobie co chcesz z rzeczami tej osoby. Będę musiała wietrzyć pokój, bo będzie capił tymi gównianymi papierosami- darłam się w myślach nie zwracając uwagi na to jak idę.

Praktycznie biegłam przez korytarz. Kiedy przechodziłam koło salonu otworzyły się drzwi. Nim zdążyłam zareagować wpadłam na Hoodiego. Dodatkowo na tyle niekomfortowo, że nasze usta się zetknęły. Szybko odskoczyłam od chłopaka. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nim się zorientowałam chłopak przyciągnął mnie do siebie i znów pocałował. Najpierw zaskoczona po prostu starałam się zrozumieć moje położenie. Po chwili, mimo zaskoczenia, odwzajemniłam pocałunek. Odsunęłam się od niego kiedy zaczęło mi brakować powietrza. Speszona opuściłam głowę i usłyszałam śmiech.

-Rumienisz się- powiedział.

-A ty się nie jąkasz- odpowiedziałam.

-Ogólnie rzecz biorąc to wyglądacie razem uroczo-usłyszałam głos brata.

Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyła Bena orać Jeffa oglądających nagranie na kamerze.

-Tak uroczo, że się żygać chcę- powiedział Jeff.

Szybko stanęłam za nimi i zobaczyłam, że nagrali całą scenę.

-WY WREDNE MAŁPY!- Wydarłam się próbując wyrwać im urządzenie.- JAK JA WAS NIE ZNOSZĘ! ODDAJCIE TO W TEJ CHWILI!!!

Zaczęłam gonić po salonie za dwójką lokatorów, którzy mówili, że film wyląduje na Creepybooku. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu.

-Ja pójdę po Tima i zwiniemy się do siebie-usłyszałam.

-Mniejmy nadzieję, że mój piękny sufit nie poszarzał od dymu.

Chłopak tylko się zaśmiał i mnie puścił, a ja wróciłam do Pogoni za początkującymi reżyserami.

*1313 słów i cały tydzień pisania. Moja wena wyjechała na Bachamy, a Jeff stara się jej pomóc szukając i słabych shotów. Teraz napiszę te shoty na które mam zamówienia i chyba zrobię sobie przerwę od Wattpada albo przynajmniej od shotów. Tak więc Shot dedykowany jest MiceMusic i na razie jest to Alfa. Betę wstawię jak usiądę do laptopa xD. Do przeczytania^^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro