"Bilet" / Kou Mukami x PatHerondale
*Od razu uperzedzam, że Shot jest pisany na zamówienie AgnieszkaKleybor, która zmieniła nazwę, zamówiła Shota i znów zmieniła nazwę ;-; Jestem zmuszona do pisania tego i Shot ma być dedykowany mi T-T It's hurt deep inside*
-Wiedziałam, że te zdziry coś knują! Ja to wiedziałam!- Krzyknęłam i ciężko usiadłam na kanapie w kolorze ecru.
Spojrzałam na bilet i miałam ochotę skoczyć z okna. Dobrze byłoby wspomnieć, że mieszkam na 11 piętrze wieżowca w centrum Londynu, a moi sąsiedzi mnie nienawidzą. Mimo wszystko tylko wygodnie rozparłam się na białych i brązowych poduszkach. Dwa tygodnie temu postanowiłam zamówić sobie bilet na najbliższy koncert Eda Sheerana, który miał się odbyć 28 marca. Jednak natłok pracy spowodował, że wracałam do domu i natychmiast Zasypiałam. Z samego rana wracałam do pracy gdzie nie mogłam nawet otworzyć przeglądarki internetowej bez zezwolenia od szefa. Chodziłam dość długi czas podminowana tym, że zapewne nie zamówię sobie tego biletu. Wtedy przyszły do mnie dziewczyny pracujące jako sekretarki. Zawsze cholernie wredne tym razem uśmiechały się do mnie niewinnie i proponowały zamówienie biletu. Powiedziały, że wiedzą, że mam natłok pracy, a cholernie chcę iść na ten koncert. Zaślepiona możliwością usłyszenia Eda Sheerana na żywo nie wyczułam podstępu i natychmiast przystałam na propozycję, a teraz ponosiłam konsekwencje. Zamiast trzymać bilet na koncert ulubionego artysty trzymałam kawałek bez wartościowego dla mnie papieru będącego biletem na koncert niejakiego Kou Mukamiego. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z wygodnej sofy. Wzięłam do rąk mojego laptopa i wstawiłam bilet na e-buy'u. Kupienie biletu na inny koncert kiedy miało się już jeden na ten sam dzień wydawało mi się bezsensowną stratą pieniędzy.
*Kilka dni później*
Miałam ochotę rzucić laptopem. Nikt nie był wystarczająco zainteresowany biletem by zapłacić przynajmniej tyle ile na niego wydałam. Odstawiłam urządzenie na stół, złapałam za pusty kubek po herbacie i rzuciłam nim w ścianę. Już chciałam łapać za laptop i zamawiać bilet na koncert Sheerana, a ten drugi po prostu wyrzucić, ale w mojej głowie zrodził się inny plan. Utrę im nosa i pójdę na ten koncert, a nawet spodkam się z tym całym Mukamim po koncercie. Nie chciałam tego robić i praktycznie się do tego zmuszałam, ale stwierdziłam, że będę się dobrze bawić nawet na innym koncercie.
*Dzień koncertu*
Stanęłam tuż za barierkami. Byłam jedną z pierwszych osób które zjawiły się na miejscu więc mogłam sobie pozwolić na oglądanie tego japońskiego kabaretu z pierwszego rzędu. Jakieś piętnaście minut później zaczynają się schodzić ludzie pomimo iż do koncertu jeszcze jakieś pół godziny. Opieram się o barierkę i patrzę w niebieskie niebo. O dziwo dziś pogoda dopisała i nad Londynem nie wisi masa szarych chmur.
-A mogłabym teraz czekać na wyjście Eda Sheerana-wzdycham i zaczynam nucić Nancy Mulligan.
*Po koncercie*
Nie jestem pozytytywnie nastawiona do spotkania z chłopakiem, który chwilę temu zszedł ze sceny. Idę w stronę jakiegoś namiotu zaraz za grupką jego wielkich fanek, które również mają wejściówki umożliwiające spotkanie z Mukamim. Chwilę po tym jak stanęłyśmy pod namiotem zza dwóch luźnch płacht fioletowego materiału wyszedł japoński idol, bo najwyraźniej tam nie można być piosenkarzem tylko "idiolem". Wszystkie dziewczyny na raz zaczęły trajkotać jak to uwielbiają jego i jego muzykę.
-Za chwilę chyba dostaną orgazmu- pomyślałam wywracając oczami.
-Spokojnie- Blondyn zaśmiał się cicho.- Po kolei, a nie wszystkie na raz.
Zaskoczyło mnie to, że doskonale posługiwał się angielskim. Dziewczyna zaczęły kłócić się o to, która będzie mówić pierwsza i znów zrobiło się straszne zamieszanie. Znudzona i zirytowana poprawiłam czarną sukienkę.
-Jeśli tak dalej pójdzie to wszystkie zostaną osiągnięte przez ochroniarzy- zadrwiłam w myślach.-Ich IQ zapewne nie wychodzi powyżej poziomu zera.
-Poczekajcie- znów się zaśmiał.- Porozmawiam z każdą po kolei. Ale spokojnie.
Dziewczyny jak po na skinięcie magicznej różdżki zamilkły. Chłopak skinął ręką na pierwszą lepszą dziewczyna, a ta z piskiem szczęścia wbiegła za nim do namiotu. Stałam tak przy drzewie patrząc jak niesamowicie szczęśliwe wchodzą i wychodzą z namiotu. Kiedy wszystkie skończyły swoją rozmowę z chłopakiem ten uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a ja niechętnie przeszłam przez płachty materiału. W namiocie było duszno. Przez gruby, fioletowy materiał nie przedostawało się światło więc jedynym oświetleniem były świece. Półmrok sprawiał, że pod materiałem brakowało już tylko kadzideł i pomyślałabym, że trafiłam do jakiejś cyganki przepowiadającej przyszłość. Cały namiot był na planie koła. W jego centrum stała kanapa, dwa fotele i stolik na kawę.
-Kawy czy herbaty?- Zapytał blondyn stojący koło polowej kuchenki.
-Earl Grey. Mleko i trzy łyżeczki cukru- powiedziałam niemal odruchowo, a chłopak się zaśmiał.-Co w tym takiego zabawnego?
-Mogłem się tego spodziewać. Masz typowo angielski gust- spojrzałam na niego krzywo.-Usiądź-ruchem głowy wskazał na fotele i sofę
Wzruszyła ramionami i podeszłam do fotela. Szybko na nim usiadłam i założyłam mogę na nogę. Po chwili blondyn postawił przede mną kubek ciepłej herbaty. Natychmiast złapałam go obiema dłońmi i duszkiem wypiłam połowę napoju. Chłopak znów się zaśmiał, a ja dopiłam napój i odstawiłam kubek wzruszając ramionami.
-Nie zdążyłam wypić popołudniowej- powiedziałam na własne usprawiedliwienie.- Bardzo płynnie posługujesz się angielskim- powiedziałam po chwili.- Ale nie masz akcentu.
-Nie można wszystkiego umieć idealnie- odpowiedział.
-Ja płynnie posługuję się 6 językami i mam doskonały akcent... Ale może być to spowodowane licznymi podróżami.
-Parlez vous français?- Zapytał z zupełnie zły akcentem.
-Oui- odpowiedziałam.- Masz katastrofalny akcent- zmieniłam nogi, a chłopak znów się zaśmiał.- Znów jestem taka zabawna? Pójdę do cyrku.
-Nie? Po prostu chodzi o to, że jako jedyna usiadłaś na fotelu. Wszystkie pozostałe odrazu chciały siedzieć koło mnie na kanapie.
-Ja wcale nie chciałam tu przychodzić- powiedziałam całkowitą prawdę.
-To dlaczego tu jesteś?
-Miałam iść na koncert Eda Sheerana, ale nie miałam kiedy zamówić biletu. Powierzyłam zadanie "koleżankom" z pracy, które żeby zrobić mi na złość, bo zarabiam więcej niż one, zamówiły inny bilet i tak oto jestem.
-Lubię je- odpowiedział ze śmiechem.
-Dzięki wiesz- zmroziłam go wzrokiem i wstałam z fotela.-Chyba już i tak siedzę tutaj dłużej niż moje poprzedniczki.
Złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że po chwili siedziałam obok niego na kanapie.
-Nie mów, że jest aż tak źle- powiedział nie puszczając mojej ręki.
-Niestety, twój akcent odrzuca- wzruszyłam ramionami.-Mógłbyś puścić moją rękę.
-Nie kiciu- wyszeptał mi do ucha
-Czy ja tobie wyglądam na kota? Czy mam pieprzony ogon i parę uszu? Nie mi się nie wydaje- naprawdę zirytowana wyszarpnęłam rękę, wstałam i wyszłam z dusznego namiotu.
*Kilka dni później*
Jak zwykle wróciłam z pracy wykończona. Przekroczyłam próg mieszkania, zapaliłam światło i prawie dostałam zawału. Na mojej sofie siedział sobie, jak gdyby nigdy nic, Kou Mukami.
-Jak ty tu?- Zapytałam wypuszczając z ręki torebkę.- Jestem tak zmęczona, że mam omamy czy jak?
-Nie-zaśmiał się cicho i wstał.
-Wyjdź- powiedziałam otwierając drzwi.- Po prostu wyjdź.
-Dlaczego?
-Jest 23 godzina, wracam zmęczona z pracy, a ty siedzisz sobie na mojej kanapie w moim mieszkaniu!
-Przyszedłem się pożegnać.
-O. Fajnie. PAPA I WYCHODŹ- wskazałam na drzwi.
Znów się zaśmiał. Podszedł do mnie powoli i zamknął drzwi. Chwilę wcześniej zasnęłam szpilki i teraz byłam od niego niższa o głowę. Założyłam ręce na piersiach i zmierzyłam go wzrokiem.
-Czego ode mnie chcesz?- Zapytałam.
W odpowiedzi pochwylił się nade mną i delikatnie się uśmiechnął.
-Tego.
Delikatnie musnął moje usta swoimi. Spojrzałam na niego zaskoczona. Chwilę później ponowił czynność.
-Zanim znów tutaj przyjadę postaram się poprawić mój akcent- szepnął mi do ucha i wyprostował się.- Herbata ci stygnie- powiedział wychodząc.
Stałam tak przez jakiś czas zastanawiając się co właśnie miało miejsce.
*Rok później*
Przeglądałam Internet w poszukiwaniu ciekawego zajęcia na weekend. Chciałam wybrać się na jakiś koncert. Przeglądałam najciekawszych artystów, którzy mieli grać koncerty w Londynie w najbliższym czasie. Przewijałam stronę nie widząc żadnych interesujących nazwisk kiedy nagle.
-Kou Mukami- przeczytałam na głos i zaśmiałam cicho.- Ciekawe czy faktycznie pracował nad akcentem- zamówiłam bilet z wejściówką.
*Po koncercie*
Ten sam fioletowy namiot stał w tym samym miejscu. Znów stałam za grupą fanek, które już piszczały ze szczęścia. Wyszedł zza tej samej fioletowej kurtyny, a dziewczyny zaczęły przekrzykiwać się nawzajem. Stałam za drzewem tak żeby mnie nie zobaczył. Podczas koncertu specjalnie stałam zupełnie z tyłu. Kiedy wszystkie dziewczyny niesamowicie szczęśliwe weszły i wyszły z dusznego namiotu oparłam się o drzewo z innej strony. Wychylił się żeby zobaczyć czy został jeszcze ktoś i kiedy mnie zauważył jego oczy wprost zaiskrzyły ze szczęścia.
-Znów nie ten bilet?- Powiedział z zaskakująco dobrym akcentem.
-Nie- powoli ruszyłam w jego stronę.- Przyszłam upewnić się czy poprawił ci się akcent.
-I co?
-Gdybym cię nie znała powiedziałbym, że jesteś angikiem, który wrócił z Japonii po długim czasie, ale jeszcze nie jest idealnie.
Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
-Herbata ci stygnie- wyszeptał mi do ucha.
-Tak myślałam. Il...
-Trzy- odsunął się ode mnie.- I mleko.
-A ja...
-Earl Grey oczywiście- uśmiechnął się szeroko.- Na pewno nie zdążyłaś wypić popołudniowej herbaty więc od razu przygotowałem dwie.
-Jestem zbyt przewidywalna- wywróciłam oczami, a on praktycznie wciągnął mnie do dusznego, fioletowego i ciemnego namiotu.
*Zainspirowana nową płytą ÷ Eda Sheerana napisałam całość jednego dnia przesłuchując płytę około 5 razy. Do przeczytania ^^*
*Ps- właśnie na liczyłam, że Kou śmieje się 9 razy
Dragi od Undera xD*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro