Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Klątwa (Dean x Reader)

Wróciłaś z polowania z Winchesterami, tym razem wasza robota nie należała do tych łatwiejszych. Mieliście za zadanie pokonanie trzech pokoleń czarownic. Ty wraz z Samem odnieśliście małe szkody, lecz na Deana została rzucona klątwa. Nie wiedzieliście nic, co się działo w głowie starszego brata, ponieważ zapadł w śpiączkę.

Po dotarciu do hotelu, Sam położył brata na łóżku i z niepokojem zaczęłaś modlić się do Casa. Każda minuta trwała godziny, Castiel nie odpowiadał, więc postanowiłaś, że pomożesz Sammy'emu w poszukaniu w jaki sposób możecie wybudzić starszego Winchestera.

Znaleźliście kilka klątw, które w skutkach mają śpiączkę, mimo to nie mieliście pojęcia, która mogła okazać się właściwą. Zrezygnowana położyłaś dłonie na twarzy, ponownie modląc się do Castiela. W międzyczasie Sam próbował się do niego dodzwonić, nagle usłyszałaś dzwonek telefonu i trzepot skrzydeł. Wasz zmęczony wzrok przeniósł się w stronę Anioła.

- Hej [T/I].

- Co to za klątwa? - Zapytałaś pomijając przywitanie się Casa. - Może inaczej... jak można wybudzić Deana ze śpiączki? - Z każdym wyrazem twój głos zaczął się załamywać. Martwiłaś się o starszego o Winchestera za bardzo; we wcześniejszych latach pomógł... nie... uratował twoje życie. Od tej chwili zaczęłaś pomagać Winchesterom, w trakcie waszej znajomości, między wami nawiązał się kontakt, który był znacznie większy od przyjaźni, jednakże bałaś się mu to pokazać, obawiałaś się, że Cię wyśmieje i ze wstydu będziesz musiała go zostawić, również Sama, z którym się przyjaźniłaś.

Cas zza pleców wyciągnął materiałową torbę, którą podał Winchesterowi do rąk. Znajdowały się w niej składniki i kartka z zaklęciem.

- Wystarczy, że rzucimy ten czar na Deana i się wybudzi? - Zapytał unosząc lekko głos w stronę Anioła.

- Nie Sam. To zaklęcie trzeba rzucić na [T/I]. - Na te słowa odskoczyłaś z łóżka patrząc wymownie na Castiela.

- Jak... jak to na mnie? Po pierwsze: po co jest potrzebna osoba trzecia? Po drugie: nie jestem z nim spokrewniona.

- Jak to powiedziałaś? Osoba trzecia jest potrzebna, aby wejść do umysłu osoby śpiącej i sprawić, aby poruszyć uczuciowo tę osobę do takiego stopnia, że się wybudzi.

- A do czego ja tu jestem potrzebna? - Zapytałaś wskazując na siebie palcem.

- Jesteś jego bratnią duszą. - Na te słowa myślałaś, że zakrztusisz się własną śliną. - Nie mamy wiele czasu. - Pokiwałaś lekko głową, siadając na skrawku łóżka.

***

Sam razem z Casem przygotowywali wszystko, co było potrzebne, abyś mogła znaleźć się w umyśle śpiącego Deana. Podczas, gdy oni już kończyli, zaczęłaś się zastanawiać co ujrzysz w głowie starszego Winchestera. Piekło? Czyściec? Tysiące torturowanych dusz?

Z zamyślenia wybudził Cię Sammy, dotykając twoje ramię. Unosząc lekko głowę, spojrzałaś na jego nieśmiały uśmiech. Zaproponował Ci, abyś położyła się wygodnie na łóżku. Nie zaprzeczając, przesunęłaś się na środek łóżka i ułożyłaś głowę na dużej, granatowej poduszce.

Wolnym, niepewnym krokiem podszedł do Ciebie Castiel, który życzył powodzenia, tak samo postąpił Sam. Musiałaś przyznać, że zachowanie Anioła zadziwiło zapewne nie tylko Ciebie. W końcu jesteśmy jedną wielką rodziną. - Pomyślałaś, pocieszając tym samym siebie.

Zaczęło się. Sam rozpoczął czytanie zaklęcia a Cas wrzucał poszczególne składniki, które kolejno wybuchały jaskrawym światłem. Zanim padło ostatnie słowo młodszy Winchester podniósł kciuk do góry mając uśmiech. Odwzajemniłaś gest a chwilę później odpłynęłaś do krainy Morfeusza.

***

Szara ściana była pierwszą rzeczą jaką zauważyłaś. Fotel, na którym się obudziłaś, był koloru niebieskiego; na pierwszy rzut oka nie wiedziałaś, gdzie jesteś. Szybkim krokiem podeszłaś do okna, zauważając na zewnątrz dobrze Ci znaną, Impalę. Pewna rzecz nie pasowała do niej - była to rejestracja, której pierwsze litery wskazywały na to, że znajdowałaś się w Kansas. Po krótszym namyśle, dotarło do Ciebie to, że znajdujesz się w starym domu Winchesterów. Meble nie były z okresu przed pożarem, one były nowoczesne. Czyżby marzeniem Deana była normalna rodzina?

Nagle usłyszałaś jego głos dochodzący z góry. Nie myśląc racjonalnie zaczęłaś wbiegać po schodach; chwilę później do twoich uszu dobiegł dźwięk wody z kranu. Twoim oczom ukazał się szatyn przed lustrem, który zaczynał się golić. Podbiegłaś bliżej, lecz on Cię w ogóle nie zauważył; wymawiałaś jego imię - również bez skutku. Już zamierzał podnieść golarkę, lecz patrząc w lustro zauważyłaś jak po jego policzku spłynęła samotna łza. Jego głowa została skierowana w dół a rękoma podparł się o krawędź umywalki.

- Straciłem wszystko... Sam postanowił działać na własną rękę, twierdząc, że pracując razem sprawiamy większe kłopoty, Cas zaginął w akcji a [T/I]... to przeze mnie jest w Czyśćcu! Przeszukałem wszystkie księgi odnośnie tego zadupia i nic! - Podniósł głowę patrząc w swoje odbicie. - Mogłem jej na to nie pozwolić, wtedy... - Zamilkł, kierując pięść prosto w środek lustra, ale nie musnął zwierciadła. To byłaś Ty... wysunęłaś swoją rękę przed zwiniętą dłoń, chroniąc tym Winchestera od niepotrzebnego wyciągania szkła i szycia. - Zachciało Mi się normalnego życia, ale i tak spotykają mnie nadprzyrodzone atrakcje. A może to po prostu głupieje przez brak polowań?

Nie wiedząc, że zatrzymasz pięść, zaczęłaś kombinować. Spróbowałaś nachuchać na lustro, jednakże nie podziałało. Łazienka została pusta, ponieważ podążyłaś tuż za mężczyzną. Nagle zauważyłaś kalendarz, który wskazywał datę 2 lata w przód.

Winchester kierował się w dół schodów, a Ty wciąż nie wiedziałaś jak mogłaś wybudzić chłopaka ze śpiączki. Chcąc go dogonić, szybko zbiegłaś ze schodów; zatrzymałaś się na środku szukając wzrokiem jego postury. Stał trzymając ramkę ze zdjęciem, pomyślałaś, że to twoja szansa, aby wpłynąć na swoją bratnią duszę.

- Dean... jesteś w śpiączce. To wszystko co Cię otacza dzieje się w twoim umyśle. Sam i Cas czekają na Ciebie, są przy tobie. A ja... nie jestem w Czyśćcu. - Przybliżałaś się, stojąc już za mężczyzną; spojrzałaś za jego ramię i twoim oczom ukazało się zdjęcie uśmiechniętego szatyna a tuż przed nim stała kobieta; obejmował ją w pasie. Obydwoje byli uśmiechnięci. W tym momencie po twoim policzku spłynęła jedna łza, ponieważ to Ty byłaś ujęta w jego uścisku.

- Gdybym mógł coś poradzić, nie walczyłabyś teraz o każdą sekundę życia w Czyśćcu... być może nie będzie mi to dane, ale zawsze chciałem powiedzieć, że Cię kocham. - Twoje obawy okazały się nieprawdą, Mężczyzna czuł to samo do Ciebie co Ty do niego, teraz tylko pozostało, żeby udało Ci się go wybudzić, inaczej utkniecie tutaj na wieczność.

- Dean - dotknęłaś go za ramię - spójrz na mnie - mężczyzna odłożył ramkę z powrotem, odwrócił się i przeszedł dalej niezauważając, że jesteś tuż obok niego. - Przyszłam Cię uratować... teraz razem z tobą jestem zamknięta w świecie bez wyjścia. W prawdziwym obydwoje jesteśmy w śpiączce. Jeśli się obudzisz, pójdę w twoje ślady. - Nastała niezręczna cisza, Winchester usiadł na fotelu, zakrywając swoją twarz dłońmi. Przez długie lata znajomości wiedziałaś, że katuje się teraz w myślach, przez to, że nie zdołał Cię uchronić. Usiadłaś na kolanach tuż przed nim, mierzwiąc jego włosy. - Cas powiedział, że wyciągnąć osobę z tego typu śpiączki, może tylko bratnia dusza, czyli nie kto inny tylko Ja - na tę słowa lekko się uśmiechnęłaś - zapewne po tych słowach domyślasz się, że zostaliśmy połączeni jeszcze przed naszymi narodzinami... Nie wiem co mam zrobić, abyś się obudził, ale mam nadzieję, że moje słowa dotrą do Ciebie i mnie zauważysz. Zawsze pragnęłam Ci powiedzieć, że przy tobie zawsze czuję się bezpieczna. Rozbawiasz mnie, choć te żarty nie powinny śmieszyć. Specjalnie dla Ciebie nauczyłam się piec placki, choć z początku nie wychodziły za dobre, to Ty i tak je ochoczo zjadałeś. - Mężczyzna otrząsnął się biorąc, leżącą obok, gazetę. Na myśl przychodziło Ci tylko jedno wydarzenie, które mogło go poruszyć. - Pamiętasz jak byłam ciężko chora? Nie miałam sił ruszyć się z łóżka i wtedy przyszedłeś Ty... chciałeś wyjść, zabawić się razem ze mną. Zauważyłeś jak się czułam, mimo to chciałam, żebyś się dobrze bawił, ale zostałeś... opiekowałeś się mną. Rosół, który przygotowałeś, był przepyszny; nie wiedziałam, że potrafisz tak dobrze gotować. Jednak najbardziej zdziwił mnie fakt, że położyłeś się obok mnie; ja nie chciałam, bo bałam się, że również się pochorujesz, ale twoja upartość wygrała. Wtedy... wtedy byłam pewna, że nasza znajomość to nie tylko zwykła przyjaźń.

Mężczyzna gdyby nigdy nic wstał i podążył w stronę kuchni, chociaż miałaś gram nadziei, że usłyszał twoje słowa. Jedna z sytuacji, w której dotarło do Ciebie, że zauroczenie zmieniło się w coś więcej, było jedyną szansą na uratowanie.

- Dean... - mężczyzna spiął wszystkie mięśnie, nadzieja, że Cię słyszy nabuzowała w tobie i sprowokowała do dalszego działania. - Kocham Cię - odwrócił się patrząc w podłogę. - Ja... też Cię Kocham - wydukałaś już mniej pewnie, lecz wtedy poczułaś jak ktoś się Tobie przygląda.

Zaszklone oczy Winchestera świdrowały Cię od stóp do głów. Grymas smutku i rozpaczy, zmienił się w uśmiech. Nie będąc pewna, podeszłaś bliżej, jednak wzrok wciąż podążał za tobą. Twoje dłonie całe się trzęsły, wszak położyłaś je na ramionach stojącego mężczyzny.

- [T/I]... - chwycił swoją lewą ręką, za twój prawy nadgarstek. Lekko opuszkami palców zaczął masować dłoń, ciągle patrząc w oczy bratniej duszy. - Czy Ty powstrzymałaś mnie przed uderzeniem prosto w lustro?

Kiwając potakująco głową, na twoich policzkach pojawiły się stróżki słonych łez. Pragnęłaś zacisnąć go w szczelnym uścisku, lecz on poprzedził twe zamiary, chowając twoją głowę między swe ramiona. Palce wbiłaś w jego plecy, uniemożliwiając mu ucieczkę, chociaż byłaś świadoma, że obydwoje nie mieliście takiego zamiaru.

- Czas powrócić do naszego prawdziwego świata, prawda? - Powiedział twardo, ale w jego głosie była wyczuwalna nutka szczęścia. - Muszę Cię objąć w prawdziwym świecie. - Zaśmiałaś się cicho pod nosem, prowokując Winchestera również do radości.

Ostatnie co poczułaś to lekki pocałunek na czubku głowy. Dostanie się z powrotem do swojej głowy wyglądało jak przygwożdżenie do fotela z prędkością światła.

***

Z trudnością łapałaś kolejne oddechy. Twoje powieki uchyliły się nieśmiale, ponieważ światło żarówek hotelowych drażniły oczy. Policzki miały ślady zeschniętych łez; emocje, które towarzyszyły wam w umysłach odzwierciedliły się w prawdziwym świecie.

Na rogu łóżka siedział Castiel, zaś na sąsiednim spoczywał Sam, który czuwał nad swoim bratem. Anioł w swój charakterystyczny sposób przechylił głowę w bok; obdarzyłaś go niemrawym podniesieniem ręki, sugerując mu, że żyjesz i masz się dobrze. Odwrócił się od Ciebie, informując młodszego Winchestera, że się wybudziłaś; zaś ten pokiwał głową, mając smutny wyraz twarzy. Dean wciąż się nie wybudził, więc zmartwiona chciałaś wstać, lecz Cas, zatrzymał Cię ruchem ręki, informując, żebyś uważała na siebie, ponieważ skutkiem ubocznym zaklęcia było odwodnienie organizmu.

Machnęłaś na to ręką i leniwie spojrzałaś na lewo, aby ujrzeć wciąż leżącego w śpiączce szatyna.

- Zaraz się obudzi, prawda Cas? - Zapytałaś ledwo słyszalnie, chwytając się za głowę.

- Żebyś mogła wydostać się, Dean musiał sprowokować własny umysł do większego wysiłku. W przeciągu kilku minut powinien się wybudzić. - Słowa te były stanowcze, dzięki którym, byłaś pewna, że Anioł mówi prawdę.

***

Zwinięte dłonie w geście błagania podpierały głowę, tak abyś przez kolejne sekundy mogła z niecierpliwością czekać aż twoja bratnia dusza się wybudzi. Myślami próbowałaś uciekać od wydarzeń, które stały się w głowie Winchestera, lecz były one silniejsze od twojej siły woli; pragnęłaś, aby to co się tam wydarzyło stało się naprawdę. Nagle dotarła do Ciebie straszna myśl, a jeśli wszystko co się działo, zapomni?

Z zamyślenia wyrwało Cię chrząkanie Deana, który zaczął powoli podnosić powieki, przez które, mogłaś ujrzeć jego zaspane, szmaragdowo zielone oczy. Usiadłaś tuż obok bioder śpiocha, tym samym zmuszając Sama o zejście z łóżka jego brata. Lewa dłoń Winchestera zaczęła pocierać zewnętrzną stroną jego oczy; pomrugał kilka razy, rozglądając się po pomieszczeniu. Na jego twarzy zagościł serdeczny uśmiech, gdy wasze spojrzenia się spotkały zaś na twojej zagościł rumieniec. Na jego policzkach również zauważyłaś zaschnięte ślady łez. Zza pleców słyszałaś głos jego brata, który cieszył się, że szatyn się wybudził. Pierwsze słowa wypowiedziane przez Ciebie, brzmiały: 

- Pamiętasz jakąś rzecz, którą powiedziałam?

Mężczyzna wyprostował się i jednym szybkim ruchem zakleszczył was w uścisku. Twoje dłonie opierały się na jego klatce piersiowej, przez co czułaś szybsze bicie serca. Poczułaś jak podnosi rękę, zaczął wyganiać Sama i Castiela z pokoju, co wywołało u Ciebie uśmiech.

- Pamiętam... - Nastała chwila ciszy, w której wypuścił was z objęć, dzięki której mogłaś przyglądać się zatroskanej twarzy Winchestera. Chwycił Cię stanowczo za podbródek i jednym ruchem przyciągnął w stronę swoich ponętnych ust. Nie sądziłaś, że pocałunek będzie tak pełny emocji, których skrywaliście w sobie od dłuższego czasu. Musząc złapać kolejny oddech, oderwaliście się od siebie niechętnie, chcąc jak najszybciej muskać swe usta. Przed kolejnym pocałunkiem powstrzymał Cię opuszek jego palca na twoich ustach. - Pamiętam, że chciałem Ci powiedzieć, że kocham Cię nad życie. - Nie zdążyłaś nic odpowiedzieć, ponieważ twoja upragniona miłość ponownie złączyła wasze nabrzmiałe wargi. Był on bardziej zachłanny od poprzedniego, w głowie wciąż krążyły słowa, które przed sekundą wymówił. 

Zatopił dłonie w twoich rozpuszczonych, potarganych włosach. Pragnęłaś dalszych pieszczot, lecz zaprzestałaś, odchylając głowę od Winchestera. Nie chciałaś, aby Cas zadawał wam niezręczne pytania. A najbardziej obawiałaś się, żeby przyjaciele nakryją was w intymnej sytuacji. Jego pełny namiętności wzrok przyglądał się ze zdziwieniem twojej twarzy. 

- Też Cię Kocham Deanie Winchesterze - wydukałaś mniej poważnie, mimo to próbowałaś utrzymać pokerową twarz - ale... jeśli pragniesz mnie wystarczająco mocno, to... sprawisz, aby zapieczętować naszą miłość w lepszym miejscu, niż to zadupie. - Mężczyzna niechętnie przystopował dalszych zalotów, mimo to zgodził się, że wyjątkowa kobieta potrzebuje być traktowana przyzwoicie. Na zakończenie cmoknęłaś go w policzek, proponując, że upieczecie razem placek.

#niesprawdzone

~~~~~~

Tak, inspiracja odcinkiem, w którym Dean próbował odzyskać Mary. To był jeden z lepszych odcinków 12 sezonu.

Chciałabym jeszcze wam pokazać mój autorski mem. Podoba się?   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro