Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Jackson Wang
Dedykacją dla Shamelessbottom

Był 26 lipca. Wtorek jak każdy inny. Obudziłam się o 10, bo po co wstawać wcześniej. Przecież są wakacje. Zjadłam śniadanie, przebrałam się, umyłam zęby i jak zwykle zasiadłam na kanapie przed telewizorem. Włączyłam netflixa i w pełni oddałam się serialowi. Wydawało się, że ten dzień będzie tak samo nudny i leniwy jak każdy w ostatnim tygodniu, jednak miałam wrażenie, że był jeszcze nudniejszy. Siedziałam praktycznie godzine w tej samej pozycji. Jakoś niezbyt mnie dzisiaj interesowało cokolwiek. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Z trudem wstałam I udałam się w ich stronę. Otworzyłam je i zobaczyłam kobietę, której nie widziałam parę dobrych lat. Sophia Wang, bo tak nazywała się kobieta, szeroko uśmiechnęła się gdy tylko mnie zobaczyła.

- Dzień dobry. Pamiętasz mnie? - zapytała widząc moją minę.

- Oczywiście, że pamietam. - a może wolałabym nie pamiętać? Sophia Wang była matką mojego byłego, Jacksona. Ale może zacznę od początku.

W liceum ja i Jackson chodziłyśmy do tej samej klasy. Przez całą 2 klase byliśmy parą. Na początku 3 zerwaliśmy przez kłótnie. Teraz uważałam to za gówno problem ale wtedy był to koniec świata. Jackson był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole, jednak nie był jak inni. Był miły i naiwny, a także uległy. Pomagał każdemu, czy to mężczyzna, czy kobieta. Ludzie często go wykorzystywali, a on nawet nie był tego świadomy. Pewnego dnia jakaś dziewczyna przewróciła się akurat przed nim I upuściła wszystkie papiery, które niosła. Przypadek? No nie sądzę. Gdy ten chciał być miły i pomagał jej je pozbierać, ona wykorzystała to i zaczęła z nim flirtować. Oczywiście naiwny tego nie zauważył. Kiedy ta flądra chciala się już do niego przyssać, odepchnełam ją. Przez to później wyszłam na tą złą i okrutną, a ona na biedną i pokrzywdzoną. Kłótnia po całym zajściu trwała wieczność. On pod wpływem emocji zerwał ze mną, ale wtedy nie było mi szkoda. Nie wierzył mi, tylko tej losowej lasce. To prawda, że wiele razy byłam zazdrosna, ale martwiłam się o niego. Bolało mnie gdy widziałam jak ludzie go poniżają i nim manipulują.

- Proszę, niech Pani wejdzie. - przesunęłam się żeby weszla. - Co panią tu sprowadza? - zapytałam gdy usiadłyśmy na kanapie.

- Wiem, że ty i Jackson rozstaliście się w nieprzyjemnych okolicznościach, ale błagam pomóż mi. Z nim jest coraz gorzej. - zaczela kobieta.

- Co dokładnie się dzieje? - zapytałam. Nie sądziłam, że będę się o niego jeszcze kiedyś martwić.

- Jego psychika... On już nie potrafi sobie radzić. Chce tylko sławy i pieniędzy, a przez to popadł w hazard i depresję. Jest uzależniony od... n@rkotyków... ja już nie wiem co mam robić. Chce mu pomóc, ale nie wiem jak. - zaczęła szlochać. Byłam w szoku. - Do tego... tydzień temu... próbował się z-z@bić. - nie wierzyłam się to co słyszę. Ten sam radosny chłopak, który w życiu nie tknął by alkoholu, śmiał się z każdego drobiazgu był teraz w takim stanie.

- Był z tym u psychologa? - zapytałam spokojnie. Mi samej chciało się płakać.

- Był. Ale nic mu to nie pomogło. Dlatego zwróciłam się do ciebie. - popatrzyła z nadzieją w oczach, jakbym ja miała coś zmienić.

- Nie rozumiem. Co ja mogę takiego zrobić? - w prawdzie studiowałam psychologię, ale czy on po tych wszystkich latach chce mnie dalej widzieć?

- Kochanie, jemu dalej na tobie zależy, ale boi się, że ty nie chcesz go widzieć. Chciałabym cię prosić żebyś pojechała ze mną i pomogła mu. Tylko ciebie posłucha. Wiem, że to wymaga czasu, ale błagam, uratuj go. - jemu dalej na tobie zależy te słowa zapadły mi w pamięć. Czy naprawdę tak było? - Proszę, zastanów się nad tym i zadzwoń do mnie gdy podejmiesz de... - zaczęła jednak nie dane jej było skończyć.

- Już podjęłam. Pojadę z panią. - powiedziałam bez namysłu. Dlaczego to zrobiłam? A jeśli będę tego żałować? Już za późno na takie myśli. Nie miałam wyboru. - Nawet teraz, tylko muszę iść się przebrać. Proszę poczekać chwile. - powiedziałam I wstałam ruszając w stronę pokoju. Cały czas zastanawiałam się czy dobrze robię, ale w głębi duszy czułam, że tak właśnie jest. Przebrałam się I lekko pomalowałam. Korektor, maskara, pomada do brwi i szminka. Nic więcej z potrzebowałam. Związałam włosy w wysoki kucyk i ruszyłam w stronę salonu. - Możemy jechać. - kobieta uśmiechnęła się i wstała kierując się za mną do drzwi.

- Poczekaj. - powiedziala gdy miałyśmy wychodzić. Patrzyłam na nią wyczekująco. Przez chwilę tylko się we mnie wpatrywała, jednak po chwili się odezwała. - Dziękuję. Dziękuję, że mimo tych nieprzyjemnych wydarzeń jesteś w stanie mu teraz pomóc. - przytuliła mnie. Ale czy ja nie robie tego z poczucia obowiązku? Jako przyszły psycholog powinnam się angażować w takie sprawy. Ale czy napewno ja dalej coś do niego czuje? Z tym pytaniem jechałam przez całą drogę. Weszliśmy do ich domu. - Jest w pokoju. Pamiętasz gdzie się znajduje? Nic się nie zmieniło. - przytaknęłam i ruszyłam schodami w górę. Ten sam korytarz co 7 lat temu. Nie mogłam uwierzyć, że to robię. Po chwili byłam juz przed drzwiami. Zapukałam raz. Drugi. Trzeci.

- Proszę. - usłyszałam ciche słowo. Stresowałam się jak nigdy. Ostrożnie uchyliłam drzwi. Chłopak leżał na łóżku I wpatrywał się w sufit. Weszłam niepewnie do środka. Było ciemno. Jak w jaskini. Był straszny bałagan. Brudne ciuchy, butelki po piwie, spalone papierosy. Było duszno jakby od lat nikt tu nie wietrzył. Podniósł się do siadu. Jego oczy były całe czerwone, wory pod nimi byli widoczne z daleka, a twarz była blada. - Co chcesz? - zapytał najprawdopodobniej spodziewając się, że zobaczy swoją matkę.

- Jackson. - wyszeptałam. Odwrócił się w moją stronę.

- Co ty tu robisz?! - zapytał wstając gwałtownie i podchodząc do mnie,

- Co ty ze sobą zrobiłeś? - zapytałam. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.

- Wyjdź stąd! Po chuj tu przyszłaś! - zaczął krzyczeć.

- Nie. Nigdzie się nie wybieram. - jednak chłopak krzyczał dalej. Z każdym słowem zdawałam sobie sprawę, że to nie jest ta sama osoba. - Zamknij się i słuchaj! - krzyknęłam zniecierpliwiona. - Myślisz, że dobrze mi sie patrzy na ciebie w takim stanie? Ja nie chce żebyś cierpiał, rozumiesz? - powiedziałam juz spokojniejszym głosem.

- Czyli? Po co tu przyszłaś? - patrzył na mnie jak na obcą osobę.

- Przyszłam żeby Ci pomóc. Chce pomóc Ci z tego wyjść, Jackson. - powiedziałam uśmiechając się. Chwile staliśmy w ciszy, Jackson jednak ja przerwał.

- Dziękuję. - powiedział przytulając mnie. - Dziękuję, że jesteś. - poczułam jak jego łzy spływają po moich plecach.

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ...

Jackson z każdym dniem czuł się coraz lepiej. Pomogłam mu wyjść z nałogów oraz depresji. Mieszkaliśmy razem. Załatwiłam mu studia na tej samej uczelni co ja, a z mojego mieszkania mieliśmy bliżej. Dogadywaliśmy się lepiej niz za czasów liceum, gdy byliśmy razem. Był 26 września. Niedługo zaczynały się studia. Jackson zaprosił mnie kolacje. Skończyliśmy właśnie jedzenie i udaliśmy się na spacer.

- Słuchaj, bo jest jedna rzecz, którą chciałbym ci powiedzieć. - zaczął zatrzymując się.

- Słucham cię. - uśmiechnęłam się żeby dodać mu otuchy.

- Wiem, że ostatnio nie skończyło się to najlepiej, ale... - zrobił przerwę. - Kocham cię. Przez te 2 miesiące uświadomiłem sobie jak źle było mi bez ciebie. Wmawiałem sobie 7 lat, że to uczucie nie ma nic związanego z tobą, ale wiem, że się myliłem. Nie potrafie pokochać nikogo innego niż ciebie. Czy ty... czujesz do mnie coś? - mówiąc to patrzył mi prosto w oczy. Poczułam ucisk w żołądku. Nie potrafię pokochać nikogo innego czy to możliwe? Czy ja coś do niego czułam? Nie chce go skrzywdzić. Z resztą co ja pierdole. Też go kocham. Te 7 lat było puste jak ta laska przez, którą zerwaliśmy.

- Jackson ja... ja nie wiem co mam powiedzieć. - zaczęłam niepewnie. - Kocham cię Jackson. Oczywiście, że tak. Jesteś dla mnie dalej kimś więcej niż tylko przyjacielem. Ja... - zaczęłam jednak chłopak nie dał mi dokończyć, szybko zmniejszając odległość pomiędzy naszymi ustami.

Tak bardzo za tym tęskniłam. Jego ręce tańczące na mojej talii, smak jego ust na moich, te same włosy, w które wplatałam palce za każdym razem gdy się całowaliśmy. Było to tak cudowne, że aż niedoopisania. Czułam się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Dlaczego to sprawiało, że przestawiałam racjonalnie myśleć?

Ale jedno wiem napewno.

Tylko on potrafił sprawić bym straciła głową I odpłynęła daleko.

THE END

♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤
1337 SŁÓW
♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤

Mam nadzieję, że spełniłam oczekiwania ♡

Miłej nocki/dnia♡

\___/
A tu koszyczek na zamówienia jeśli jakieś nowe są♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro