Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Like a lovesick fool ~ Stollinger

Polecam piosenkę w mediach ☝☝

Z miłości stałem się głupcem.

Oszalałem na punkcie pewnego blondwłosego chłopca, który uwielbiał zabawę w kotka i myszkę. Człowieka, który kochał być adorowanym, dlatego prawiłem mu wiele komplementów. Młodzieńca, który uwielbiał góry, dlatego zawsze go tam zabierałem. Skoczka, który nienawidził zimy, zawsze go przed nią chroniłem. Nastolatka, który lubił oglądać romanse, to dla niego się poświęciłem. Często cierpiał, więc to ja starałem się uleczyć jego złamaną duszę, ścierałem jego łzy, całowałem bladą skórę, obdarzyłem uczuciem tak cudownym, jakim była miłość, poskładałem jego serce. Oferowałem mu wszystko, co mogłem, a on?

On mówił, że mnie kocha, że będzie, że obiecuje, ale gdy na horyzoncie pojawił się inny szybko uciekł do niego i teraz patrzę, jak cierpi, jak nocami wylewa hektolitry łez, spogląda na jego zdjęcia, głodzi się. To boli, w końcu nadal go kocham.

Na treningu, ćwiczymy razem. Wydaje się być obojętny, natomiast ja za każdym razem, gdy czuję jego dotyk, drżę. On widzi moją reakcję, zdenerwowany odchodzi bez słowa. Trener spogląda na mnie zdezorientowany. Wzruszam ramionami i kieruję się do hotelu, mam dosyć.

Przychodzi do naszego pokoju, słyszę jak szepcze coś pod nosem. Chwiejnie wpada na szafkę, klnie. Chyba jest pijany. Nagle niepewnie skręca w kierunku mojego łóżka. Udaję, że śpię, a on kładzie się obok mnie i wtula w mój tors. Potrzebuje bliskości, a ja doskonale zdaję sobie sprawę, że nie powinnienem mu jej gwarantować, jednak wygląda tak uroczo, nie potrafię się powstrzymać.

Rano budzę się sam, mam wrażenie, że to łóżko jest w połowie puste, a nie pełne. Gdy schodzę na stołówkę, siedzi wyraźnie zawstydzony grzebiąc coś w swojej owsiance. Czuje wyrzuty sumienia, w końcu to zrozumiałe. Jego chłopak jest w śpiączce, a on przychodzi do mnie. Co ja mam z nim zrobić?

Wzdycham i siadam obok Severina, który badawczo wpatruję się w Andreasa.

- Młody wszystko w porządku? - pyta zmartwiony. Ta troska w tym wypadku jest tak bardzo oczywista. W końcu znali się tak długo. On pamięta go jeszcze, jako tego bezradnego 16 - latka, ale te czasy już minęły. Andi przestał być tym niewinnym dzieckiem, stał się młodym mężczyzną i to było dosyć przerażające. Straszne było również, jak potoczyła się nasza historia, przeminęła i chyba już nigdy nie wróci, jest pewna mała nadzieja, ale nie powinnienem tak myśleć, nie mogę mu tak życzyć, mimo wszystko.

Męczący dzień, trudny trening, czuję, że dzisiaj stanie się coś nieoczekiwanego.

Siedzimy z Wellingerem i oglądamy powtórkę z igrzysk olimpijskich. Na jego widok Andi zaczyna płakać. Wiedziałem, że to tak się skończy.
Wzdycham, nie wiem, co mam zrobić. Skonfundowany podchodzę do niego i pozwalam płakać w moją koszulkę.

Tą depresyjną atmosferę przerywa dźwięk jego telefonu. Widzę przerażenie w jego oczach. Krystyna Stoch, matka jego ukochanego. Zaciska oczy przygotowując się na najgorsze. Widzę jak jego ręcę drżą, uważnie wsłuchuje się w słowa wypowiedziane przez kobietę, która kocha go tak jak syna.

Kończąc rozmowę, widzę na jego ustach szeroki uśmiech. Wiem, co to oznacza. Wybudził się. Powinienem czuć szczęście, w końcu będzie z nim dobrze, ale ja nie potrafię. Mam wrażenie, że w moim sercu znajduje się jakiś kamień, czuję ból.

On natymiast wyplątuje się z moich ramion i wybiega, a ja zaraz za nim. Boję się o niego, jest pod wpływem ogromnych emocji. Jadę z nim do tego przeklętego szpitala, gdzie już pod salą czeka na niego rozpromieniona Krystyna. Gdy mnie dostrzega, patrzy się krzywo, nigdy mnie nie lubiła, a to wszystko przez to, że byłem za blisko niego.

Siedzimy na niewygodnych krzesełkach i czekamy, aż lekarz pozwoli nam do niego wejść. Nie chcę tam być, robię to dla niego. Opiera głowę o moje ramię, to urocze, mogę poczuć zapach jego szamponu, nie zmienił go przez kilka ostatnich lat.

Nagle z pomieszczenia wychodzi rozradowany chirurg, który pozwala nam wejść do niego.

Pierwszy biegnie Andi, który od razu siada przy jego łóżku i zaczyna trajkotać, jak to się za nim stęsknił, później płacze, na koniec się śmieje. W jego wypadku taka zmiana nastroju jest czymś normalnym. Widzę jak Kamil na niego patrzy, ten błysk w oczach, szeroki uśmiech. To boli.

Ja stoję wprost przed jego łóżkiem i wpatruje się w widok za oknem. Nawet nie zauważam, jak Krystyna wychodzi, później robi to również Andreas, który piszcząc biegnie szczęśliwy do szpitalnego automatu po jego ukochaną czekoladę. Sam mam ochotę opuścić to pomieszczenie, bez słowa kieruję się do drzwi i naciskam klamkę, jednak zatrzymuję mnie jego głos.

-Stephan dziękuję ci - wzdycha. Odwracam się w jego stronę, wyraźnie zdezorientowany.

- Za co?

- Byłeś przy nim. Nie pozwoliłeś mu się poddać, a to musiało być trudne. Doskonale wiemy, jak uparty jest - mówi z czułością - Zdaję sobie sprawę, że to nie mogło być dla ciebie łatwe. Zwłaszcza, gdy wiem, że go kochasz - tego jest za wiele. Zaciskam dłonie w pięści. Nic nie mówię, odchodzę. Przy wyjściu spotykam Andiego, który całuje mnie w policzek i serdecznie dziękuję, posyłając mi jeden z tych uroczych uśmiechów.

Leżę w naszym pokoju, jego jeszcze nie ma. Nadal siedzi u niego, w końcu chce się nim nacieszyć. Nie mam mu tego za złe. Po prostu czuję, że czegoś mi brakuję, a tym czymś jest właśnie on. W skowronkach wraca do naszego pokoju dopiero nad ranem.

Mówi coś do mnie, ale ja go nie słucham. Moją uwagę zwracają jego zaczerwienione od pocałunków usta i szyja obsypana malinkami, Stoch nie próżnuję. Nawet nie chcę sobie wyobrażać do czego mogło dojść w tym cholernym szpitalu.

***

Mijają miesiące, Stoch nie wraca jeszcze do rywalizacji, ale dzielnie towarzyszy Wellingerowi, co powoduje, że pokój dzielimy we troje, a ja jestem zmuszony na nich patrzeć i to chyba najbardziej boli.

Dzisiaj jest wspólny bankiet dla wszystkich skoczków. Siedzę między Karlem, a Markusem i obserwuję jak ta dwójka szaleje na parkiecie, widać, że bawią się wybornie. Ja też szaleje, wraz z butelką wódki, która piję już niemal z gwinta. Gdy nadchodzi pora deseru wszyscy wracają do stolików, by skonsumować tort czekoladowy. Przy stole można wyczuć radosną atmosferę, która udziela się praktycznie każdemu, tylko nie mnie.

Ponury siedzę i grzebie widelcem w cieście, nagle spostrzegam jak zdenerwowany Kamil wyciąga ze swojej marynarki pudełko. Wiem, co to oznacza. Chce się oświadczyć. Zaciskam oczy, nie chcę na to patrzeć, bez żadnego wyjaśnienie wychodzę i plątam się po ulicach nieznanego mi kraju.

Rozumiem, że to już koniec. Założenie pierścionka na jego palec zabiło moje sny i nadzieję.

*****

Mija rok od tego wydarzenia. Stoję za nim na ślubnym kobiercu, jako świadek. Nie wiem, co mnie podkusiło, by się zgodzić, to chyba wszystko wina tych pięknych oczu, którym nie potrafię odmówić.

Gdy widzę jak go całuje, jak kładzie ręcę na jego talii, czuję zazdrość pomieszaną ze smutkiem, ale nie robię nic. Nie będę ich rujnował.

Na weselu ponownie zabawiam się z butelką, bardzo dobrze znana mi sytuacja.

Ich tańce, uśmiechy, dotyk.

Byłem głupkiem chorym z miłości, łudzącym się, że może wspomnienia w nim odżyją.

****

Zostaję chrzestnym ich dziecka. Mała dziewczynka wpatruje się we mnie swoimi dużymi oczami, które tak łudząco przypominają te jego. Nie mogę go zawieźć. Obiecuję sobie, że niezależnie od tego, co się  stanie i kim dla niego będę, będę go chronił.

Jednak to nie zmienia faktu, że moje samotne serce jest bardzo pobite. Każdego dnia jak duch nawiedza mnie to, że go nie ma. Nie jestem taki sam, teraz czegoś brakuje. Ta klatka jest jak więzienie.....*

All alone my heart is very beaten
Like a ghost you haunt me everyday that you're gone
I'm not the same now something went missing
At best a cage it feels like a prison

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro