Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

If I had you ~ Tanfang

If I had you, then money, fame and fortun never could compete.

Przeczesał swoje przydługie włosy i spojrzał w lustro, wyglądał przystojnie, o to mu chodziło.

-Panie mój, ojciec cię wzywa - wpadł do pokoju młodego księcia jego, ukochany służący.

-Dobrze Horacy, już idę - rzekł i po raz ostatni spojrzał na siebie w szkle.

Wszedł do majestatycznej sali tronowej, stanął przed tronem i ukłonił się nisko.

-Ojcze, słyszałem, że chciałeś mnie widzieć - spojrzał na swego rodzica, który przyglądał mu się badawczo.

-Co wiesz na temat stosunku Norwegii  z Danią?

-Zdaję sobie sprawę, że są one chłodne. Duńczycy nadal domagają się od nas ziemii, które utracił Fortynbras.

-No właśnie Danielu, nadal mają nam to za złe, a ile minęło? Pół wieku, mój chłopcze! Pół wieku.

Młody książe pokiwał ze zrozumieniem głową.

-Oni nie mają prawa rościć niczego od naszego kraju - ciągnął król - ale jeśli tak bardzo pragną ziemi, to pod jednym warunkiem.

Daniel spojrzał ze zdumieniem na swego ojca, ten człowiek nie należał do ludzi z ugodowym charakterem, dlatego zdziwiła go jego postawa.

-Jakim, mój panie? - jego głos zdradzał zaciekawienie.

-Alexander ma syna Johanna.

Daniel pokiwał głową, wiele razy miał przyjemność słuchać o uroczym księciu Danii, który kochany był przez wszystkich poddanych.

-Syn jego ma wziąć ślub i twoja w tym głowa, byś jego wybrankiem stał się ty, w ten sposób połączymy ziemię i zapobiegniemy wojnie - król mówił coś jeszcze, ale Daniel go nie słuchał. Poczuł smutek i niedowierzanie.

-A gdzie w tym wszystkim miłość? Gdzie uczucia? - patrzył z wyrzutem na swego ojca.

-Przykro mi synku, ale tak będzie lepiej, ustaliliśmy to już ze szlachtą, to jedyny sposób.... - Daniel nie mógł tego słuchać, ze łzami w oczach wybiegł z komnaty, po drodze wpadł na służkę, która przez niego wypuściła z rąk wazę z zupą, przeprosił ją pospiesznie i udał się do swojego jedynego azylu.

Na skraju zamkowego ogrodu  znajdowała się ogromna wierzba, która swoim cieniem ogarniała kilka metrów zielonej trawy. Daniel usiadł pod nią i lamentował nad swoim nieszczęściem, miejsce to było wyjątkowe dla księcia z jednego, kluczowego powodu. To tam zawsze siedział ze swoją, zmarłą matką, która przez te wszystkie lata nauczyła go tak wiele.

-Co ja mam zrobić? Zawsze powtarzałaś mi, że miłość jest najważniejsza, nic nie ma tak ogromnego znaczenia. A teraz? Teraz mam porzucić to wszystko i wyjechać do Danii? Nie chcę tego, nie potrafię - jego słowa niosły się z wiatrem i nabierały coraz większej rozpaczy. Po wielu godzinach płaczu młody książe poddał się, nie miał innego wyjścia.

Ponownie tego dnia wszedł do sali tronowej, na jego widok ojciec uśmiechnął się.

-Daniel dobrze, że jesteś. Wszystko już przygotowane możesz ruszać.

Syn po raz ostatni ukłonił się przed ojcem i rozgoryczony wyszedł chcąc, to wszystko zostawić za sobą.

Podróż minęła mu szybko i bezproblemowo, gdy przybył do Danii prędko udał się do zamku Alexandra.

-Witaj królu Alexandrze - głęboko skłonił się Duńczykowi.

-Witaj podróżny.

-Skąd przybywasz?

-Z sąsiedniej Norwegii, jestem synem Klaudiusza, znamienitego władcy.

Alexander pokiwał głową.

-Co cię tu sprowadza młodzieńcze?

-Pragnę starać się o rękę twego syna, panie.

Król spojrzał na niego z uznaniem.

-Dobrze Danielu, dostaniesz pokój w lewym skrzydle. Jutro przy śniadaniu porozmawiamy. Janie chodź tu! - przywołał ręką swego sługę - Pokaż miłemu księciowi, gdzie ma spać.

Blondyn szedł za Janem.

-Co księcia tutaj sprowadza? - spytał ciekawy sługa.

-Przyjechałem do księcia Johanna.

-Naszego księcia? A mogę spytać, co książe pragnie od naszej stokrotki?

-Stokrotki? - Daniel się zatrzymał i zdziwiony spojrzał na Duńczyka.

-Tak nazywamy naszego Johanna.

-A to dlaczego?

-Od małego kochał kwiatuszki, zwłaszcza stokrotki, przy okazji jest bardzo delikatny i uroczy, chyba stąd się to wzięło.

-A gdzie jest książę?

-Nie ma go w Elsynorze - odparł spokojnie Jan.

Daniel już o nic nie pytał, wszedł do swojego pokoju i zmęczony położył się na łóżku, sen bardzo szybko go zmorzył. Rano gdy się obudził, spojrzał na to, co go otaczało zdezorientowany, dopiero po chwili dotarło do niego, gdzie jest.

Pokręcił głową i ubrał się w nowy strój, który został położony przez służbę, na jego łożu z samego rana.

Z niemałym trudem udał się do jadalni, gdzie siedział już król i kilkunastu innych mężczyzn, Daniel przetarł  twarz dłońmi. W co on się wpakował?

Władca Danii spojrzał na niego i pokazał głową, aby Norweg usiadł obok niego. Daniel niepewnie zajął wskazane miejsce.

-Witaj Danielu i poznaj resztę zalotników. To Harry z Anglii, Louis z Francji - król zaczął wymieniać, a Daniel wyłączył się. Poczuł przerażenie. Jak on ma pokonać ich wszystkich? Przecież to niemożliwe.
Najwyżej zawiedzie swojego ojca, przynajmniej będzie szczęśliwy, tylko co wtedy powie jego ojciec? Daniel poczuł, że nie ma poprawnego wyjścia z tej sytuacji.

- Dzisiaj w zamku pojawi się Johann - głos Alexandra przebił się przez jego, zatłoczone myśli. Zrezygnowany mimo nalegań króla, nawet nie tknął swojego śniadania, czuł stres.

Wstał od stołu, postanowił pozwiedzać słynne, norweskie ogrody. Zapatrzony stanął przy jednej z największych fontan, jaką kiedykolwiek widział.

-Czyż ona nie jest piękna? - spytał jakiś brunet, który stanął obok Daniela.

-Jest cudowna. Wiesz kto się tym tutaj opiekuję? - Daniel pragnął poznać tą osobę, może mogłaby zrobić coś takiego również w jego Norwegii.

-Ja się nią zajmuję - rzekł chłopak, to nie był jeszcze mężczyzna, byl widocznie młodszy od Daniela i nie wyglądał na ogrodnika, jego rysy twarzy i zadbane dłonie nie wskazywały na to.

-Doprawdy? - Daniel spojrzał na niego z powątpieniem.

- Tak -  brunet posłał mu bardzo uroczy uśmiech, który sprawił, że serce blondyna zabiło mocniej. Co się z nim działo?

- Jestem Daniel - wyciągnął w jego stronę dłoń.

-Johann - podał mu swoją delikatną dłoń i odwazjemnił uścisk.

-Jak ten książę? - spytał zdziwiony.

-Dokładnie jak ten.

-Mógłbyś mi pokazać cały ogród?

-Pewnie, uwielbiam to! - uroczy brunet pociągnął go za rękę i z zaangażowaniem rozpoczął ich wspólną wędrówkę.

-A tutaj jest mój ulubiony ogród różany - wskazał Johann.

- To jest fenomenalne - wyszeptał zafascynowany blondyn.

-Dzięki - na twarzy Forfanga pojawiły się rumieńce - Tak w ogóle co tu robisz? - jego uważne spojrzenie spoczęło na Danielu.

-Wiesz.... ubiegam się o rękę księcia - mówił niechętnie.

-Chcesz tego? - Johann wskazywał podejrzane zainteresowanie.

-Nie wiem, nie znam go. Po prostu związek zawsze kojarzył mi się z miłością, a teraz... Ojciec każę mi zostać jego mężem? A wiesz dlaczego? Chcę połączyć nasze ziemię Norwegia i Dania, będzie pięknie, co? A co jest najgorsze? Jak nie zostanę jego mężem, to mogę do domu nie wracać - Daniel nareszcie powiedział wszystko, co leży mu na sercu.

Johann spojrzał na niego uważnie, analizując jego słowa.

-Daniel, to chcesz za niego wyjść, czy nie?

-Nie chcę, ale muszę - wyszeptał Tande patrząc na rosnące w trawie stokrotki- Podobno jest do nich podobny, w Norwegii mówią, że jest uroczy i dobry dla każdego - zaczął wymieniać Daniel, a brunet nie wiadomo dlaczego zaczął się rumienić.

-Muszę już iść - wyjąkał Johann.

Daniel spojrzał na niego smutnym wzrokiem.

-Spotkamy się jeszcze kiedyś?

-Tak - rzekł tajemniczo brunet i oddalił się w nieznanym Danielowi kierunku.

W godzinach popołudniowych Daniel został zwołany na obiad, który miał odbyć się wraz z księciem.

Gdy do sali weszła stokrotka blondyn poczuł rozczarowanie. Johann, który miał być ogrodnikiem okazał sie księciem, dla Daniela to był cios. Brunet spojrzał na niego przepraszająco i zajął miejsce naprzeciw niego.

-Johann poznaj swoich.... - król nie dokończył, gdyż przerwał mu syn.

-Wybieram Daniela - spojrzał wprost w oczy blondyna, reszta śmiałków popatrzyła na niego z niemałym szokiem.

-Tak szybko? - sam król był zdziwiony pospieszną decyzją syna.

-Tak - odparł bez żadnego wahania książe i wziął się za jedzenie swojego, ulubionego ciasta.

-Johann - rzekł ostrzegawczo władca.

-Tak?

-Który raz mam ci powtarzać, że obiad zaczyna się od zupy?

-Ale tato, to ciasto jest takie dobre - jęczał Forfang, a Daniel uśmiechnął się na ton jego głosu.

Król uśmiechnął się ciepło i poczochrał swojego syna po włosach.

-No wiesz ty co! Cały dzień je układałem - powiedział z udawaną złością, by później pocałować ojca w policzek.

-Daniel chodź - powiedział uśmiechnięty. Norweg niepewnie wstał ze swojego miejsca by udać się za Forfangiem, ale przeszkodziła mu w tym ręka Alexandra.

-Tylko grzecznie. Nie masz prawa dotknąć go przed ślubem, zrozumiano? - rzekł groźnie ojciec Johanna. Blondyn szybko pokiwał głową i podbiegł do bruneta.

-Nie martw się, już cię lubi - powiedział Duńczyk wskazując na swojego ojca.

-To chyba dobrze... kłamczuszku - powiedział wesoło Daniel.

-Miałem powiedzieć ci prawdę, ale nie chciałem byś patrzył na mnie przez pryzmat tego, co mam. Uznałem, że tak będzie lepiej i... - Johann zaczął się plątać, wyglądał uroczo. Daniel nie mógł się powstrzymać, delikatnie przyciągnął Duńczyka do siebie i złożył na jego ustach niepewny pocałunek, który brunet niemal natychmiastowo odwzajemnił.

-Przepraszam, za bardzo kusisz - powiedział do zarumienionego Johanna - Nawet nie wiem, jak uda mi się trzymać ręcę przy sobie.

-Nie wiem jak, ale raczej nie próbuj niczego. Chyba, że chcesz zginąć marnie, zabity przez swojego przyszłego teścia.

Daniel pokręcił głową.

-Kiedy ślub stokrotko?

-Nie wiem, jak najszybciej, jednak wpierw musimy ogłosić ową wieść twemu ojcowi.

-Ucieszy się.

-A myślisz, że mnie polubi?

-Pokocha cię, nie widzę innej opcji.

Młoda para pospiesznie ruszyła do Norwegii, gdzie została radośnie powitana i uzyskała błogosławieństwo króla. Po kilku tygodniach odbyły się zaręczyny, a później huczne wesele.

I w ten oto sposób zdarzyły się dwa cuda. Daniel zaznał smaku miłościa, a Dania i Norwegia zaniechały swych sporów.

Wszystko skończyło się dobrze i szczęśliwie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro