Everybody's got a secret ~ Lellinger
Stephan Leyhe poważany prawnik, mający nieskazitelną opinię i przeszłość. Wspaniały mąż i ojciec. Wydawał się idealny, jednak co tak naprawdę skrywał ten człowiek? Kim był ten wysoki blondyn, z którym spotykał się w dziwnych miejscach. Klient? Przyjaciel? A może rodzina?
Nic z tych rzeczy. Poznajcie historię kłamcy, który tylko na pierwszy rzut oka był bez żadnej skazy.
******
Kolejna rozprawa, kolejna wygrana. Był zmęczony, bardzo zmęczony. Chciał pojechać do domu i zasnąć na swoim miękkim łóżku, jednak obiecał mu to spotkanie. Nie chciał go zawieść.
Podjechał pod jego mieszkanie. Szedł tymi schodami, które przemierzał przez tak wiele lat. Przeszedł obok tej starej sąsiadki. Nie lubili się od samego początku. Jeszcze wtedy gdy tam mieszkał, nie pałali do siebie sympatią. Mieli różne poglądy i nie wstydzili się o nich jawnie mówić.
Zapukał do jego drzwi. Te brązowe drzwi, któremu od zawsze kojarzyły mu się tak dobrze. Stał pod jego mieszkaniem, czekał jednak nikt mu nie otworzył. Zapukał jeszcze raz, poprawił kołatkę, która się obróciła, to był impuls. Był na niego zły. Po co dzwonił skoro go nie ma?
Miał już odejść, jednak w ostatniej chwili otworzył mu on. Stephan zmartwił się jego stanem. Wyglądał źle, bardzo źle. Blady, smutny, niewyspany.
Leyhe szybko wszedł do środka i uważanie zaczął mu się przyglądać.
- Andi dobrze się czujesz? - spytał i położył rękę na jego policzku.
Wellinger odwrócił wzrok. Nie chciał na niego patrzeć.
Leyhe zauważył jego reakcję. Znał go za długo, by nie wiedzieć że coś się stało.
-Andreas widzę, że coś jest nie tak. Masz mi natychmiast powiedzieć co się dzieje - podziewał tym prawniczym tonem głosu, który blondyn kiedyś tak bardzo kochał. Teraz przywoływał on bolesne wspomnienia.
-Nie chcę Stephan. Kiedyś się dowiesz, w niedalekiej przyszłości, ale nie dziś. Dzisiaj spraw, bym zapomniał o wszystkim - powiedział i podszedł do niego, by skryć się w jego ramionach.
Stephan chciał wyciągnąć z niego te ważne informację, ale wiedział że nie ma szans.
Pocałował go czule w te usta, które smakował już przez 8 lat. Znali się tak długo. Ich początki były piękne.
******
Poznali się na studiach. Oboje chcieli studiować prawo. Byli młodzi i niedoświadczeni. Ich drogi skrzyżowały się szybko i przez wiele lat w żaden sposób się nie rozeszły. Zamieszkali razem w tym właśnie mieszkaniu. Żyli beztrosko do pewnego momentu. W dniu 22 urodzin ojciec Stephana postawił mu ultimatum, jeśli ożeni się i będzie mieć dziecko odziedziczy po nim największą kancelarię w całym Berlinie, jednak gdy wybierze Andreasa wszystko to przepadnie.
Z ogromnym bólem serca Stephan wybrał pracę. Znalazł domniemaną kobietę swojego życia, niejaką Elizę, która kochała go całym swoim sercem. Już po roku w ich domu pojawiła się malutka Wiki, jego kruszynka. Dzięki niej na moment zapomniał o Andreasie, jednak nie trwało to długo.
Już po kilku miesiącach tęsknota za Wellingerem wydawału mu się, niemal fizycznie bolesna. Tęsknił za tym chłopakiem, który był kompletnym przeciwieństwem Elizy, której tak naprawdę nigdy nie kochał. Jego serce nadal zajęte było przez tego blondyna, który tak mocno namieszał mu w głowie.
24-letni Stephan chciał się z nim spotkać, porozmawiać, pragnął znowu zobaczyć ten uśmiech, który zniknął w dniu ich rozstania. Gdy zawitał do jego mieszkania Wellinger nie był skory do rozmów. Wyglądał jaby popadł w głęboką depresję, w takim stanie Leyhe jeszcze nigdy go nie widział.
Blondyn był zły na niego i Stephan wyraźnie to czuł. Myślał, że nic nie ugra, jednak Andreas postanowił zagrać wszyskimi kartami, które zostały tak szybko odkryte.
Leyhe szybko rozgryzł Wellingera. Chłopak porzucił swoją pracę, na rzecz pracy w bibliotece, która nie wywoływała żadnych bolesnych wspomnień, nie miał nikogo, żadnego chłopaka ani dziewczyny. Popadł w depresję, miał lęk przed ludźmi, a Stephan doskonale wiedział że to jego wina.
Starał się wiele miesięcy, podczas których Andreas zaufał mu na nowo. Chciał, by zostali przyjaciółmi, jednak to nie było możliwe. Stephan w jego obecności nie potrafił skoncentrować się na niczym innym niż na jego ustach, które wyglądały tak całuśnie. Jego ciało kusiło go w każdym momencie. Wellinger doskonale zdawał sobie sprawe jak na niego działa i czasami specjalnie się z nim droczył. Pewnego wieczoru tej zabawy w kotka i myszkę Leyhe nie wytrzymał. Rzucił się na Andreasa i przyparł go do ściany, uważnie wpatrując się w jego tęczówki.
Ich spojrzenie było elektryzujące, ich usta szybko odnalazły wspólną drogę, a oni już po chwili wylądowali w sypialni, gdzie przeżyli wspólną noc.
Od tego momentu stali się dla siebie kochankami. Stephan zdradzał swoją żonę właśnie z nim. Czy żałował? Nie. On nigdy jej nie kochał, miał jednak świadomość że ją rani.
Najbardziej uciążliwe było to ukrywanie się. Spotykali się w najmniej znanych miejscach całego Berlina, tak żeby nikt ich nie spotkał. Leyhe nie chciał stracić swojej wymarzonej pracy.
*******
Tej nocy sytuacja się powtórzyła. Rano Andreas obudził się wtulony w tors Stephana.
Spojrzał na niego. Wyglądał tak samo przystojnie jak to 8 lat temu. Ten sam uśmiech, który go zauroczył, to samo spojrzenie, jednak niekoniecznie ten sam człowiek. Z charakteru Leyhe zmienił się przez te wszystkie lata. Stał się bardziej zimny, wyrachowany i niecierpliwy. Coraz rzadziej mówił mu te trzy cudowne słowa, coraz częściej brał, co chciał w ciszy.
Andi miał już tego dosyć. Taki układ go niszczył. On nie chciał być jego kochankiem, sekretem, nie chciał być drugą opcją, pocieszycielem. On chciał być dla kogoś całym światem. Na dodatek cały czas czuł wyrzuty sumienia wobec Elizy i Wiki czuł, że jednej zabiera męża, a drugiej ojca.
Wiedział, że decyzja którą podjął jest słuszna, tak będzie najlepiej dla nich wszystkich. Ta noc miała być ostatnią razem spędzoną nocą, uwieńczeniem tego wszystkiego, co razem przeszli.
Tej nocy po raz ostatni całował te usta. Po raz ostatni czuł jego dotyk na swojej skórze.
*******
Stephan był zdziwiony Wellinger nie kontaktował się z nim przez cały tydzień, co było dziwne. Zazwyczaj spotykali się, co 2-3 dni.
W piątek postanowił pojechać do jego mieszkania, by sprawdzić co takiego dzieje się z Andreasem.
Pukał, krzyczał, dzwonił na jego komórkę, nikt nie odpowiadał. Przeraził się, w końcu Wellinger przy ich ostatnim spotkaniu nie wyglądał dobrze, a jeśli jest na coś chory? Może coś mu się stało?
Miliony myśli przelatywało przez jego głowę. Nie wiedział, co ma robić. Postanowił zbiec do swojego samochodu, tam miał zapasowe klucze do jego mieszkania.
Biegnąc obok znienawidzonej sąsiadki zauważył na jej twarzy zwycięski uśmiech.
-Zaczekaj chłopcze! - zawołała staruszka.
Leyhe zatrzymał się obok niej.
-Czego pani chce? - spytał oschle.
-Oh mój drogi chyba wygrałam, jeśli chodzi o naszą dyskusję.
-O czym pani mówi?
- Pamiętasz jak te kilka lat temu twierdziłeś, że prawdziwa miłość wszystko zniesie?
Leyhe niepewnie pokiwał głową, nie był do końca pewien o co tej wiedźmie chodzi.
-Pragnę ci powiedzieć, że nie wytrzymała. Dwa dni temu Andreas Wellinger wyjechał. Tutaj zostawił dla Ciebie list - powiedziała i wręczyła mu do ręki koperte.
Stephan poczuł rosnącą gulę w gardle. Nie! Nie! Nie! To nie mogła być prawda! Poszedł po klucze do swojego samochodu i otworzył jego mieszkanie. Przywitała go ciemność i pustka. Wszedł w głąb, otworzył jego szafę nie było tam niczego. Poszedł do sypialni, puste łóżko brak żadnej pościeli. Usiadł na tym meblu, z którym wiązało się tyle wspomnień i zaczął czytać jego list.
Drogi Stephanie!
Jeśli to czytasz, to oznacza że faktycznie wyjechałem. Przepraszam Cię za to, ale musiałem. Ja już dłużej nie mogłem tak żyć, nie jako druga opcja. Kocham Cię nadal, pamiętaj o tym. Zostawiłem wszystko za sobą, w żaden sposób nie uda Ci się ze mną skontaktować, tak będzie lepiej. Zapomnij o mnie. Żyj szczęśliwy u boku Elizy, bądź dobrym ojcem dla Wiki. Tylko o to Cię proszę.
Andi
Rozpłakał się. Ten list zabolał cholernie mocno. Czuł pustkę rozpacz, smutek. On go kochał, dlaczego to zrobił? Tyle pytań, tyle bólu. Wiedział, że to jego wina. Gdyby na samym początku wybrał jego, a nie pracę, byłby biedny, ale i szczęśliwy.
Postanowił, że za wszelką cenę, go odnajdzie. Wynajął najlepszego detektywa w kraju, w końcu Wellinger nie mógł rozpłynąć się w powietrzu. Niestety nawet on był bezradny, wydawało się, że blondyn przepadł jak kamień w wodę, aż do pewnego dnia.
5 stycznia, w dzień swoich urodzin otrzymał pocztówkę z Barcelony. Słowa, które były na niej napisane sprawiły, że jego serce zabiło mocniej.
Stephi!
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin! Jak się trzymasz? U mnie wszystko dobrze. Proszę Cię przestań mnie szukać. To nie jest dobre rozwiązanie :D
Andi
I Stephan już wiedział dokąd zarezerwuje lot. Czekała go naprawdę szybka podróż do Hiszpanii....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro