Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Das erste Versprechen wurde gebrochen ~ Lellinger

Złamałeś pierwszą obietnicę Stephan. Pierwszą, nie tą głupią drugą, zabawną trzecią, a pierwszą. Pamiętasz jak mi obiecywałeś?

****

Szliśmy ulicami Monachium, wygłupiałeś się idąc krawędzią chodnika, nagle twoja noga osunęła się i wszedłeś na ulicę, pod nadjeżdżające auto, które minimalnie cię wyminęło.

Cholernie się wystraszyłem, moje serce zaczęło bić szybciej, w głowie pojawiły się przerażające myśli. Ty sam patrzyłeś na mnie przepraszająco i chwyciłeś moją dłoń chcąc iść dalej, ale nie pozwoliłem ci na to, stanąłem przy jednej z witryn sklepowych i spojrzałem wprost w twoje oczy.

-Obiecaj mi - powiedziałem groźnie.

-Co tym razem kochanie? Która to już obietnica dziesiąta? - spytałeś rozbawiony.

Miałem ochotę cię uderzyć tak mocno, by te głupie pomysły wyleciały z twojej głowy.

-To będzie nasza pierwsza i fundamentalna obietnica, rozumiesz baranie? - sam zdziwiłem się powagą mojego głosu.

Kiwnąłeś głową, wiedziałeś że nie powinnieneś ze mną pogrywać, nie teraz, jak wpadłem w ten dziwny stan. Chwyciłem się za ucho, impuls. Popatrzyłeś na mnie z uczuciem.

-Obiecaj mi, że.... nie umrzesz - wyszeptałem.

- Wiesz, że to niemożliwe - powiedziałeś oczywiście.

-Nic nie mów. Po prostu obiecaj.

-Dobrze stary, obiecuję.

****
Złamałeś pierwszą obietnicę ty draniu.

Spoglądam na ścianę, wiszą tam twoje zdjęcia.

Pierwsze przedstawia nas, wspólny trenig. Byliśmy młodzi, niewinni i szczęśliwi. Stoimy uśmiechnięci obok siebie, między nami znajduje się Richard, nasz przyjaciel, szczęśliwa trójka kumpli, jednak pewnego dnia to się zmieniło.

Jechaliśmy kolejką, mieliśmy szesnaście lat, moje nogi stykały się z tymi twoimi, byliśmy zlepieni ze sobą, niemal jak przy przytulaniu. Spojrzałem na ciebie z uśmiechem, odwzajemniłeś go.

-Mam ci coś do powiedzenia - odparliśmy w tym samym momencie.

Popatrzyłeś na mnie, ten uśmiech, to właśnie on mnie uwiódł i topił moje serce.

-Kto pierwszy? - wykręcałem palce, sposób twojego ojca na stres.

-Papier, kamień, nożyce?

Wzruszyłem ramionami.

-Czemu nie?

Potrząsnęliśmy dłońmi. Wybrałem papier, a ty nożyce. Zaczynałeś.

-Andi, podobasz mi się - mówiłeś pewnie, twoje oczy świeciły - Teraz twoja kolej.

-Zaczynam wariować - w sumie nie wiem dlaczego to powiedziałem.

-Co przez to rozumiesz? - uniosłeś jedną brew.

-Nie wiem? Nie zauważyłeś tego wszystkiego? Umiłowanie do lewej strony, liczb parzystych? Czy to jest normalne? - nagle poczułem przerażenie, spowodowane tym, że powiedziałem to przed tobą, ale byłeś jedyną osobą, przed którą potrafiłem się otworzyć.

- Moim zdaniem to raczej tworzy twój charakter, jesteś niezwykły - uśmiechnąłeś się.

-Dziękuję - położyłem w geście wdzięczności dłoń na twoim ramieniu.

-Nie ma sprawy.

-Wracając do twojej sprawy...? - nie wiedziałem, co mam ci powiedzieć.

-Jesteś w ogóle gejem? - czasem nie lubiłem twojej bezpośredniości.

-Tak - byłeś pierwszy, przed którym to wyznałem.

-To dobrze - klasnąłeś w dłonie.

-Tak myślisz?

-Jestem przekonany! - wykrzyczałeś.

-Tak? Myślisz, że mi się podobasz? - udawałem niedowierzanie.

-To oczywiste Wellinger.

-Masz mnie.

-Ojej, jak miło - na twojej twarzy pojawiły się zmarszczki, myślałeś intensywnie nad czymś - Co teraz powinniśmy zrobić? Pocałować się? A może przytulić? - wymieniałeś, a ja nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Byłem w tym wszystkim początkujacy.

-Może na początku uściśniemy sobie dłonie? - pokiwałeś twierdząco głową. Ten dotyk był inny, przyciągający.

___________

Spoglądam na bluzę, którą mam na sobie. Ta niebieska, twoja ulubiona.

Dałeś mi ją w dzień, gdy straciliśmy coś cennego. Zrobiliśmy to pod gwiazdami, gdy już skończyliśmy poczułem chłód, zatroskany przymusiłeś mnie do ubrania kawałka materiału, który pachniał tobą, teraz żałuję, że ją wyprałem.

_________

Kolejne zdjęcie.

Urodziny Tanji, to wtedy ujawniliśmy się przed naszymi rodzinami. Byliśmy szczęśliwi, zaakceptowali nas. Najbardziej cieszyła się moja siostra, która jeszcze przed chwilą była na ciebie obrażona. Zapomniałeś, które urodziny świętuje, często zapominałeś naprawdę ważne daty. Nie wiedziałeś kiedy mam urodziny, 28 sierpnia, nie 29. Miałeś głowę stworzoną do innych rzeczy.

_____

Dzień, w którym powiedziałeś, że dostałeś się do kadry A, był początkiem naszego końca.

Od tego momentu wszystko się zmieniło. Zerwaliśmy, tak było lepiej. Ten dzień nie należał do tych dobrych, był nieparzysty, a ja wiedziałem, że wydarzy się coś złego. Nie myliłem się. Twierdziłeś, że to obupólna decyzja, tak będzie lepiej.

Gówno prawda. Sam nie byłeś przekonany do tego. Płakaliśmy, wycierałem łzy skapujące po twoich policzkach, robiłeś to samo. Wtedy powstały kolejne obietnice. Jedna z nich dotyczyła tego, że nie znienawidzę cię. Nawet jakbym chciał nie potrafiłbym, w końcu kiedyś mieliśmy wspólne plany.

Druga z nich dotyczyła tego, że mimo wszystko nadal będziemy przyjaciółmi, to akurat nie było łatwe, ale starałem się podołać. Licząc, że może kiedyś wrócisz i powiesz, że to wszystko jest nadal aktualne. Niedoczekanie.

Gdy już wyjechałeś, dzwoniłeś codziennie w różnych sprawach, czasem pragnąłeś usłyszeć znajomy głos, a innym razem pragnąłeś porady. Pewnego razu zadzwoniłeś i powiedziałeś, że poznałeś kogoś. Nazywa się Karl, pokochałeś go, co mnie zraniło, ale nie mogłem nic zrobić, nie miałem ciebie na wyłączność.

I gdy czasem dzwoniłeś w jego sprawię, moje serce krwawiło, ale nie mówiłem ci o tym, nie było warto.

______

A teraz?

Teraz stoję nad twoim grobem, spoglądam na twe blade ciało i upadam, a wszyscy którzy mnie widzą pozwalają mi na to.  Wiedzą ile dla mnie znaczyłeś. Są twoi rodzice, rozmawiałem z nimi ostatni raz, gdy dzwonili w sprawie twojej śmierci, to było takie.... niespodziewane.

Widzę twoją rodzinę, znam ich na pamięć. Ty znałeś moją, to nie ulegało wątpliwości.

Widzę Karla i wiem, że jeśli byś tu był, chciałbyś żebyśmy się dogadali, ale ciebie tutaj nie ma, a ja nie potrafię. Nie potrafię z nim porozmawiać, mimo że przeżywamy ten sam rodzaj bólu. Nie mogę wybaczyć mu, że to on spędził z tobą ostatnie święta, całował cię, był ostatni, wówczas gdy ja byłem pierwszy.

To ja byłem twoim pierwszym, a ty moim, zabrałeś ode mnie wszystko, miałeś na mnie monopol. Nie skorzystałeś z tego, a ja byłem głupi. Liczyłem, że porzucisz go i zrealizujesz nasze wspólne plany.

Kłamałeś ty dupku. Patrzę na trumnę, która już leży w ogromnej dziurze. Żałuję, że nie zabrałem twoich ulubionych białych konwali, nawet on ich nie ma. Czyżby tak mało wiedział o tobie?

Trumna zostaje zasypana, a ja w tym momencie mam wrażenie, że nie umarłeś. W końcu zawsze będziesz w moim sercu, jako ten pierwszy, który skradł mi serce. Czy to właśnie nie działa w ten sposób?

Nie wiem. Tego jest za dużo, wraz z rodzicami jedziemy do domu, jak zwykle siedzę po lewej stronie, prawa była twoja. Idę do pokoju, ale nie zamykam drzwi, to się źle kończy. Ostatnim razem nie miałem ich przez dwa miesiące, wszystko związane było z troską matki.

Wzdycham i patrzę w sufit. Ty idioto. Przepraszam, że ciągle cię obrażam, ale inaczej nie potrafię funkcjonować, tak mi lepiej.

Kocham cię, ale jestem wściekły, w końcu złamałeś pierwszą obietnicę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro