Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cause you are my heaven ~ Lellinger

- Dzisiaj? - zapytał przerażony.

- A kiedy? Dwa tygodnie już się na to przygotowujesz - westchnął znudzony Markus.

-Ale że tak dzisiaj? Może jutro? - starał się to odwlec. Bał się odmowy.

- Stephan  do jasnej cholery! Kochasz go? - spytał rozwścieczony Eisenbichler.

-Czy to nie jest oczywiste? - rzekł nieśmiało Leyhe.

-Człowieku daj mi spokój! Trenerze, niech trener go ode mnie zabierze! - krzyknął Markus, który miał już dosyć, chwytając pod ramię Wernera.

-Co tym razem? - westchnął Schuster. Gdyby miał świadomość, jak bardzo męcząca będzie ta praca, dwa razy zastanowiłby się czy podjąć decyzję dotyczącą pracowania z tą bandą idiotów.

-No jak to co? Ahh ten Andi jest taki uroczy.... A jaki przystojny.... A jak ładnie wygląda podczas lotu. Tego się już nie da słuchać! - lamentował Eisenbichler.

- Błagam was. Dajcie mi spokój i skupcie się na skokach. Kwalfikacje nie są czymś ostatecznym, a pamiętajcie, jak znowu coś spieprzycie, jak w tamtym tygodniu to.... - nie zdążył dokończyć, gdyż Stephan i Markus szybko uciekli.

Schuster pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

Rozpoczęła się pierwsza seria. Między skoczkami panował gwar, niektórzy nie mieli dobrych wspomnień z tą skocznią, Kuusamo nie zawsze oznaczało, coś dobrego i o tym przekonał się niejaki Andreas Wellinger i Anze Lanisek. Mężczyźni spojrzeli po sobie, wspomnienia wróciły, a oni byli przestraszeni skokiem, jednakże nie było się czego obawiać. Dzisiaj Kuusamo było łaskawe. Szczęśliwy Andi, zadowolony ze swojego skoku, spojrzał na Stephana, który pokazał mu uniesiony kciuk i uśmiechnął się w ten sposób, który dodawał mu uroku.

Druga seria. Serce Andiego biło szybciej. Podobna sytuacja, szaleńczy wiatr, okropne warunki. Musiał się skupić, odpowiednie wybicie z progu, idealne pozycja i perfekcyjne lądowanie.

Udało się! Pokonał Kamila Stocha, co było dla niego ogromnym osiągnięciem i zdziwieniem, w końcu nie często udaje się być na podium przed swoim autorytetem. Pozostał jeszcze jeden skok i niezależnie od niego, Andi czuł zadowolenie. Powracał do życia i do formy, co było piękne.

Jednak.... Japończyk go wyprzedził. Andi nie był z tego powodu zły, w końcu mężczyzna na to zasłużył.

Cała trójka udała się na ważenie. To było zabawne, zwycięzca nie wiedział, co ma robić, Kamil i Andi starali się mu pomóc. Był taki nieporadny, Wellingerowi przypomniały się swoje początki. To dzięki Freundowi udało mu się jakoś zaklimatyzować, blondyn odnotował sobie, że musi z nim porozmawiać.

Po ważeniu trójka zawodników miała chwilę spokoju. Zadowolony z siebie Andi zaczął krążyć w okolicy skoczni. Nagle poczuł, że ktoś przypiera go do muru. Spojrzał przerażony na osobnika, który przygniótł go niemal całym swoim ciałem, jednakże strach bardzo szybko zmienił się w czułość. To był Stephan.

-Jestem z ciebie dumny skarbie - powiedział i nawet nie dał czasu Andiemu na jakąkolwiek odpowiedź, tylko czule pocałował go w usta.

Wellinger ochoczo oddał pocałunek i wplótł dłonie we włosy Stephana, natomiast starszy położył dłonie na plecach Andiego, co chwilę ściskając tyłek Wellingera. Byli już nieźle podnieceni, jednak całą akcję przerwał im zdyszany Richard.

-Do jasnej cholery, Wellinger! Dekoracja - powiedział i szybko pociągnał za rękę Andiego. Stephan rozmarzony wpatrywał się w oddalającego blondyna.

Uśmiechnięty Andreas, starał się zgrywać pozory, podbiegł do pudła i pomachał publiczności. Rozbawiony Kamil  pokręcił głową, fanki piszczały, było pięknie, a miało być jeszcze lepiej.

Z pudła zeszli w towarzystwie pisków i krzyków. Blodnyn kochał to. Wszystko toczyło się coraz lepiej, drugie miejsce Stephiego w Wiśle, teraz to.

Musiał pójść na jakiś wywiad, poźniej  rozmowa z Schusterem. Zmęczony udał się do pokoju, który jak zwykle dzielił ze Stephanem. To, co tam ujrzał sprawiło, że jego serce zmiękło. Cały pokój rozświetlony był świeczkami, a na środku pomieszczenia rozsypane były róże, które tworzyły kształt serca. Wesoły, ale jednocześnie zdenerwowany Stephan opierał się o ścianę.

-Zmęczony? - spytał z rozczuleniem, patrząc na swojego ukochanego.

-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. Jedyne o czym marzę, to łóżko - ziewnął uroczo.

-Łóżko? Ty ja i.... - zaczął zabawnie poruszać brwiami.

-Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to nie o to mi chodziło, a teraz opowiadaj co zrobiłeś z naszym pokojem? Jakaś specjalna okazja? - zapytał i pociągnął za jeden ze sznurków bluzy Stephana.

Leyhe nagle poczuł zdenerwowanie.
Jego wzrok zaczął błądzić po ścianach pokoju, które nagle stały się ciekawsze od oczu ukochanego. Wellinger doskonale znał swojego chłopaka, dlatego zmartwił się jego stanem.

- Wszystko w porządku?

Stephan nic nie odpowiedział, jedyne na co było go stać, to uklęknięcie na jedno kolano. Drżącymi dłońmi wyciągnął z kieszeni spodni pudełeczko, które nieudolnie otworzył, wszystko wyglądało inaczej, niż to sobie zaplanował. Stres zjadał go od środka.

-Andi... znamy się już 6 lat.... I.... - Stephan zaczął się jąkać, a jego piękną mowę szlag trafił. Postanowił mówić to, co serce mu podpowiadało - Andi pamiętam dzień, w którym cię poznałem. Nieporadny, młody, ambitny i uroczy, od tego czasu praktycznie nic się nie zmieniło. W chwili gdy wpadłeś na mnie i wywróciłeś mnie na śnieg, moje serce zabiło mocniej. Byłeś taką nieporadną kuleczką szczęścia, którą należało się zaopiekować i to właśnie stało się moim celem życiowym. Opieka nad tobą. Od 5 lat jesteś moim chłopakiem, co jest piękne, jednak pomyślałem sobie, że nadszedł czas na zmiany.... Andreasie Wellingerze, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?

Po policzkach Andiego płynęły łzy, a z jego oczu biła ogromna miłość. To wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne. Z czułością rzucił się na Stephana, którego pocałował z namiętnością, Leyhe uśmiechnął się w jego usta.

-To oznacza tak? - spytał roześmiany.

-A jak myślisz?

Leyhe wzruszył ramionami i założył na palec Andiego pierścionek, który okazał się ciut za duży i delikatnie zjeżdzał z palca Wellingera.

-Musisz przytyć - stwierdził z powagą Stephan - Nie mam zamiaru znowu iść do tego jubilera, ta kobieta to mnie chyba nie znosi - westchnął cierpiętniczo brunet.

- A cóż takiego zrobiłeś kochanie? - podkreślił  ostatnie słowo młodszy.

-Wiesz....wybór pierścionka nie jest czymś łatwym, już pierwsze pytanie mnie przerosło. Złoto, czy srebro? Wyobrażasz to sobie! Takie trudne pytanie! - gestykulował przy tym Stephan.

-Pfff... przecież to oczywiste! Ja wolę złoto, a ty srebro.... To logiczne....

-Jestem idiotą - wyszeptał bardziej do siebie Stephan i wtem w pomieszczeniu zapadła głucha cisza.

-Oczekujesz, że zaprzeczę? Bo jeśli tak, to czeka nas naprawdę długa noc - powiedział roześmiany Andreas.

- O ty małpo! - wrzasnął Leyhe i uniósł Wellingera, którego zaczął obracać wokół własnej osi.

Po chwili ich usta zderzyły się ze sobą, zimne dłonie  Stephana zaczęły wędrować po rozżarzonym  ciele Wellingera. Na jego dotyk Andi reagował cichym jękiem. Stephan szybko rzucił go na łóżko i zaczął namiętnie całować, pozbawiając go przy tym koszulki. Niepewnie zaczął drażnić skórę jego szyi, później z pocałunkami przeniósł się na tors ukochanego, by finalnie zdjąć z niego spodnie. Później zniecierpliwiony dosyć szybko przygotował swojego narzeczonego i  jednym ruchem zanurzył się w nim całkowicie. Przyszpilił nadgarstki młodszego nad jego głową, tak żeby ten nie mógł go dotknąć. Andreas wyglądał jak bałagan, grzeszny anioł. Te roztrzepane włosy, opuchnięte od pocałunków usta, czerwone policzki, był piękny, tego nie dało się inaczej opisać. Patrzył na niego tym proszącym wzrokiem, ewidentnie chciał więcej.

-Co kochanie już nie jesteś tak zmęczony? Miałeś iść spać - droczył się z nim Leyhe, delikatnie zahaczając o jeden z jego sutków.

Welli jeknął cierpiętniczo, a sam Stephan nie potrafił się nad nim pastwić, dlatego dosyć szybko ponownie przystąpił do działania. Łóżko skrzypiało, ich ciała ocierały się ze sobą, w pomieszczeniu były bardzo dobrze słyszalne ich jęki, nie mogli się powstrzymać.

Rano zaspani wymeldowali się z hotelu. W autobusie stojącym przed budynkiem, byli już pozostali członkowie kadry.

-I co zgodziłeś się?  - spytał jako pierwszy Eisenbichler.

Uśmiechnięty Wellinger pokiwał głową i pokazał palec, na którym znajdował się zsuwający pierścionek.

-No to gratulacje stary, mówiłem że się zgodzi - powiedział Markus i mocno poklepał w ramię Stephana. Do jego słów dołączyła się pozostała część drużyny, która już zaczęła planować ich ślub.

-Trenerze, dlaczego nie odjeżdzamy? - spytał zdziwiony Wellinger, przekrzykując panujący gwar.

-Czekamy jeszcze na Freitaga - powiedział zniecierpliwiony Schuster.

Nagle z hotelu wybiegł zdyszany Richard, który wchodząc do autobusu obrzucił Stephana i Wellingera zabójczym spojrzeniem.

-Welli i Stephi się zaręczyli - krzyknął uśmiechnięty Markus, obwieszczając wąsaczowi radosną nowinę.

-Doskonale zdaje sobie z tego sprawę - cedził przez zęby Freitag - Ściany w Finlandi są cienkie, Wellinger nie potrafi być cicho, gdy Leyhe go pieprzy, a łóżko za bardzo odbijało się od ściany. Przez nich założyłem w nocy zatyczki i nie usłyszałem budzika! - krzyczał Freitag.

-Oj Richi nie denerwuj się. Przepraszamy i postaramy się następnym razem być ciszej - powiedział kąśliwie Stephan i poklepał  Richarda po plecach.

Wąsacz i tak im nie wierzył, ale mimo to cieszył się ich szczęściem. W końcu to było ich niebo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro