6. I will marry you (Larry)
SUPRAJS! Druga część 'Marry me' ;)
*komentujcie! gwiazdkujcie! polecajcie! *
Dziękuje wszystkim którzy to czytają! To wiele dla mnie znaczy xx
-Za jakieś błędy( nie powinno ich być...) przepraszam!
-Mam nadzieję, że się wam spodoba <3
#bardzokrótki
___________________________
Pracuje w małym sklepie, w jeszcze mniejszej mieścinie. Uchodzę tutaj za nieczułego dupka o bardzo smutnych oczach. Wszyscy są bardzo mili, ale chyba widząc mój stan, wolą na razie pozwolić mi żyć w smutku. Minęły dwa miesiące od mojego wyjazdu. Od blisko dwóch i pół miesiąca nie widziałem słońca, nie uśmiechałem się, nie żyłem.
Z pseudo uśmiechem podaje młodej brunetce pakunek z świeżymi bułkami. Dziewczyna przychodzi tutaj codziennie, próbując umówić się ze mną. Bezskutecznie. Opieram się o ladę. Dziewczyna jest ostatnią klientką dzisiejszego wieczoru. Wzdycham cicho, spoglądając na czarny zegar. Dziesięć po dwudziestej drugiej. Czas się zabierać.
Z ociąganiem podchodzę do drzwi wejściowych i odwracam wiszącą na nich małą tabliczkę, po czym spuszczam rolety. W ciemności czuję się o wiele lepiej. Po ogarnięciu całego sklepu, dzwonię do pani Masoni. Przemiła, straszą kobieta poleca, ba, każe mi iść na urlop. Przymusowy urlop. To źle brzmi, jednak nie mam nic do powiedzenia.
Kilka dni później jestem w samolocie do Londynu. Tak, poleciałem do innego kraju, całkowicie porzucając moje wcześniejsze życie, wcześniejszych przyjaciół. Ciekawe co u Zayna albo Justina... Wzdycham, opierając głowę o zimny fotel. Wysoka kobieta z obsługi pokazuje jak zapiąć pasy i gdzie znajdują się wyjścia ewakuacyjne. Nic nowego. Zamykam oczy, kiedy samolot zaczyna nabierać prędkości. Myślami uciekam do dni, kiedy nie byłem taki jak teraz. Uciekam do dni, kiedy byłem szczęśliwy. Nie lubię o tym myśleć, lecz teraz jestem do tego zmuszony. Co jeśli spotkam gdzieś loczka? Choć to mało prawdopodobne, wciąż istnieje taka możliwość.
Jak zachować się przy miłości swojego życia, która cię porzuciła? No jak? Właśnie, nikt nie wie.
Na lotnisku nikt na mnie nie czeka. Nie powinno mnie to ruszyć, ale jest zupełnie inaczej. Rusza i to bardzo, ale przecież czego ja się spodziewam? Że przyjdą po mnie ludzie, których zostawiłem za sobą? Godne pożałowania, Louis. Kręce głową, ruszając do wyjścia. Nie zauważam tego, iż jestem obserwowany przez dziewczynę z wytrzeszczonymi w szoku oczami. Oczami tak bardzo podobnymi do tych Harry'ego.
Stojąc przed własnym mieszkaniem, mam dylemat. Wejść czy może jednak nie? Na drżących nogach ruszam do wejścia. Kod się nie zmienił, tak samo jak napis na skrzynce. 'Styles-Tomlinson' nadal dumnie widnieje na metalowej powierzchni. Stawiam powolne kroki, przedłużając moment, w którym będę musiał wejść do pustego, zakurzonego mieszkania. Drugie piętro. Mieszkanie numer 23. Zatrzymuję się przed ciemnymi drzwiami, na których wisi karteczka.
Karteczka?
Marszczę brwi, sięgając po nią.
'Lou. Jeśli to czytasz, to Gemma się nie pomyliła. Wejdź, proszę .H'
Moje serce zaczyna pompować niewiarygodnie duże ilości krwi.
O boże.
Drżącą dłonią otwieram drzwi do mojego, naszego, mieszkania. Ściągam buty i odkładam torbę sportową na ziemię. Wtedy ją zauważam. Całą ścieżkę utworzoną z karteczek samoprzylepnych w zielonym i niebiskim kolorze. Jak nasze oczy. Niepewnie sięgam po pierwszą.
'Powinienem to zrobić inaczej, wiesz? Inaczej ci to wyjaśnić. Nie pisać tego wszystkiego na papierze, tylko powiedzieć ci prawdę prosto w twarz. Nie mogę. Nie potrafię tego zrobić, bo zamiast mówić, najpewniej rzuciłbym się na ciebie. H'
Patrzę zmieszany na schludne pismo. Co to ma znaczyć? Robię pięć kroków, po czym podnoszę niebiską karteczkę.
'Pewnie zadajesz sobie pytanie; gdzie byłem, kiedy mnie nie było?
Próbowałem być wolny Lou. Próbowałem uwolnić się od ojca. Od jego zakłamanego gadania. Dlatego odszedłem. H'
Marszczę brzydko brwi. Przecież jego ojciec wyrzucił go z domu. Czyżby... Harry nigdy nie mówił mi prawdy? Te przypuszczenia rozrywają moje serce. Nie... To niemożliwe. Kolejna jest znowu zielona.
'Wtedy, tego zimowego dnia...okłamałem cię. Nie zostałem wyrzucony z domu. To był test. Gdybyś wtedy mnie nie znalazł, ojciec by to zrobił i kazał ożenić się z jakąś pusta pizdą. Uratowałeś mnie. H'
Kolejne sześć kroków. Błękit i piękne pismo.
'Nie tylko uratowałeś mnie przed ojcem, ale i przed samotnością. Pokazałeś mi coś, czego nie znałem. H'
Zatrzymuje się w drzwiach kuchni. Kolejna karteczka wisi na lodówce.
'Pokazałeś mi, jak to jest kochać kogoś, kto nie ma nic poza samym sobą. Zmieniłeś mnie. Pokazałeś mi piękno tego świata. H'
Następna znajduje się na wyspie kuchennej, a koło niej leży czerwona róża.
'Stałeś się dla mnie najlepszą osoba. Stałeś się moim wszystkim. Jestem młody. W porównaniu do ciebie, jestem tylko dzieciakiem, któremu wydaje się, że jednak coś tam wie... H.'
Kręcę głową na jego słowa. Co on gada? Ciepło zbiera się pod moimi powiekami. Zielona karteczka wisi na przejściu do salonu.
'Pomimo tego... Chcę cię o coś zapytać. H.'
Ostatnia karteczka leży na małym stoliku do kawy w salonie. Drżącymi dłońmi chwytam ją.
'Wiem, że kłamałem. Wiem, że zniknąłem, ale wróciłem. Tylko wtedy ty zniknąłeś. Zabrałeś wszystko. Zabrałeś mnie. Moje serce. Dlatego, choć jestem głupi i nierozważny, nie umiem gotować ani prasować, jem za dużo żelków i za bardzo lubię się z tobą droczyć, chciałabym zapytać, czy pomimo tego wszystkiego...'
- Wyjdziesz za mnie? - Pada pytanie ze środka salonu. Nagle zapala się mała świeczka, oświetlając twarz Harry'ego.
Harry'ego, który klęczy przede mną z małym pudełkiem w dłoni. Wszystkie karteczki upadają na ziemię, kiedy zbliżam się do młodszego mężczyzny. Zielone oczy są całe zaszklone, a pulchne wargi zaczerwienione. Harry patrzy na mnie, ciężko oddychając.
- O boże... - Szepczę, klękając przed nim - Tak, tak, tak... - Mamrotam, a twarz mojej miłości rozjaśnia najpiękniejszy uśmiech świata. Po sekundzie srebrny pierścionek ląduje na moim palcu, a loczek przygniata mnie swoim ciałem.
- Kocham cię... - Szepta, przytulając mnie mocno. Jakby miał nadzieję, że dzięki temu możemy stać się jednością.
Chociaż nie wszystko zostało wyjaśnione, chociaż nadal nie wiem czemu postąpił tak, a nie inaczej. Pomimo tego wszystkiego, co się pomiędzy nami wydarzyło w przeszłości, chcę być z nim, tak jak on pragnie być ze mną. Na zawsze będziemy razem. Teraz on jest mój, a ja jego. Nic nas nie rozdzieli...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro