Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. monitoring all of us 1/4 (Larry)

mój autorski shot. pisany wtedy kiedy miałam takiego doła że szkoda gadać. ogólnie mroczne czasy mojego życia.  szczerze nie pamiętam tego co tam napisałam...ale lubie tą historię choć jest bardzo bardzo krótka.

dla fine-by-me

upewnijcie się że przeczytaliście poprzednia notkę!

____________________


|1| Początek końca nas


-Cześć Harry.

-Hej Lou-posłałeś mi ten swój piękny uśmiech z dołeczkami, jednak po chwili on zniknął.

Sztywno ruszyliśmy pod klasę. Obserwują nas. Czujesz to? Oczywiście, że czujesz. Zawsze cię obserwują. Ciebie, syna prezydenta miasta. Ich oczy są zawsze skierowane na ciebie. Jak na ciebie to i na mnie. Twojego przyjaciela. Tak, ty mnie widzisz jako przyjaciela. Inni widzą mnie jako irytującego typa koło ciebie. Idealnego, wykreowanego ciebie. Ja widzę prawdziwego Harry'ego. Tego, którego chowasz tak głęboko w sobie. Obserwują nas. Są wszędzie. Rozchodzimy się na drugim piętrze. Odchodzisz, a ja patrzę na ciebie z tym uczuciem, które tutaj nie ma prawa bytu. Czuję ich wzrok na sobie. Nienawidzę ich. Chcę uciec. Z tobą. Jednak ty nie możesz. Boisz się, a ja tylko cię kocham. Odwracam się i idę w swoim kierunku. Nie widzę twoich zielonych oczu, wpatrzonych we mnie, kiedy odchodzę. Patrzysz na mnie inaczej niż kiedyś. Tak samo jak ja. Jesteśmy inni? Czy może coś w nas się zmienia?




|2| Piękno jest niewidoczne dla oczu



Kolejny dzień w ośrodku dla niedorozwojów, zwanym inaczej szkołą. Spóźniłem się. Znowu mi ciebie zabierają. Puste szmaty. Czuję ich palące spojrzenia na moich plecach.
-Szmata.
-Idiota.
-Nieudacznik.
-Pedał.
-Obleśny jesteś.
-Idiota.
-Ciota.
Przechodzę przez korytarz. Co chwilę ktoś mnie kopie, obraża. Oni to widzą. Wiedzą o tym. Pozwalają na to. Jestem ofiarą. Czemu to znoszę? Bo cię kocham. Wiem jaki jesteś. Jaki naprawdę jesteś, widzę światło zamknięte w twojej duszy. Zawsze na ciebie patrzę, wiesz? Podziwiam cię, zapominając o bólu. Zapominając o palących spojrzeniach, które wypalają ślady na moich plecach. Chcę cię dla siebie. Chce cię kochać. Jednak nie mogę. Nie jest to akceptowane. Geje nie mają prawa istnieć. Nawet nie wiesz, jak moja mam płakała, kiedy jej powiedziałem. Pytała się, co zrobiła źle, że taki jestem. Nic nie zrobiła. Tak samo jak wtedy, kiedy chciałem uciec do krainy bez bólu i wyzwisk. Chciałem, wiesz o tym. To ty mnie ocaliłeś. Wtedy zakochałem się na nowo. Syczę pod nosem na uczucie zimnego metalu, wbitego w moje udo. Nikogo to nie interesuje. Poza tobą. Pierwszy raz od dawna zauważasz, jak ktoś się nade mną znęca. Nawet nie wiesz ile mam blizn na udach. W tym świecie nigdy się nie dowiesz. Znowu cię zabierają. Każdy pragnie znać syna prezydenta. Siadam pod ścianą. Zawsze jestem sam. Jestem inny. Każdy to wie. Ty też to wiesz. Posyłasz mi spojrzenia, których nie rozumiem. Owijam bandażem krwawiące udo. Zawsze mam mini apteczkę w plecaku. Wiesz co, Harry? Twoje oczy to trawa, której nigdy nie widziałem. Obserwują nas. Mnie. Jestem wybrykiem natury. Jestem gejem. Kocham ciebie całym sercem. Metalowy kubeł ląduje na mojej głowie, ale mam to gdzieś. Przyzwyczaiłem się. Sto dwudziesty raz w ciągu tych dwóch miesięcy. Mam dość, wiesz? Chcę uciec? Ale z tobą. Bez ciebie życie nie ma sensu. Nadajesz mojemu istnieniu sens. Pomagasz mi żyć. Dla ciebie walczę ze sobą. Walczę z chęcią buntu, z chęcią ucieczki. Chcę być w twoich ramionach. Chcę żebyśmy uciekli, jednak to tylko głupie marzenie. Ty nie odejdziesz, nie zrobisz tego nawet dla mnie. Nie jesteś w stanie uciec. Obserwują nas. Cały czas. Spalają naszą skórę. Próbują spalić moją miłość do ciebie. Jednak ona jest jak diament. Niezniszczalna. Będę cię kochał, zawsze, wszędzie, nie ważne jak daleko będę. Jesteś piękny. Jesteś piękny, kiedy jesteś wolny i tylko jak to wiem. Chcę uciec. Silny cios w brzuch to też norma. Nie widzisz tego. Nie pozwalają ci widzieć. Nie chcą mnie blisko ciebie. Jestem nie idealny.




|3| Ból uczy życia


Kolejny raz ląduję na ziemi. Kolejny raz upadam przy akompaniamencie śmiechu ludzi dookoła ciebie. Śmieją się z mojego nieidealnego bytu. Nie widzisz tego. Twój wzrok jest jak wzrok ślepca. Nie ma go. Nie widzisz tego, co ważne. Nie widzisz moich siniaków, moich łez. Nie mam ci tego za złe. Obserwują każdy mój upadek. Każdą czerwoną kreskę. Nigdy ich nie ujrzysz. Nie pozwolę ci. Nie chcę, żebyś uznał mnie za śmiecia. Choć może już nim jestem dzięki twoim znajomym? Może już jestem nieważny? Nie wiem jak to robisz, ale zawsze jak mam takie myśli, pojawiasz się obok i posyłasz mi uśmiech. Wiesz ile to dla mnie znaczy? Dla niego żyję, dla niego walczę. Kocham w tobie wszystko. Oni o tym wiedzą, ale mnie nie usuną. Wiesz czemu? Bo jestem za bardzo zakorzeniony w twoim sercu. Kolejny raz wracamy w ciszy. Nie możesz ze mną rozmawiać, choć widzę jak bardzo chcesz. Widzę to. Uśmiecham się na 'do widzenia'. Odpowiadasz tym samym. Kocham te małe momenty. Bardzo je kocham. Nasze drogi się rozchodzą. Jesteśmy tak różni. Tak bardzo. Idealny i nieidealny. Piękny i brzydki. Szczupły i gruby. Mądry i głupi. Ślepy i głuchy. Idę do domu. Ktoś chwyta moje ramię. Szarpią mną mocno. Rzucają o ściany, o brudny asfalt. Znowu będą siniaki. Nie tylko na mojej duszy. Kiedy się już pobawią, odchodzą. Tak jest zawsze. Jestem tylko problemem. Nic nie wartym czymś. Nawet dla własnej rodziny nie jestem kimś. Jestem bytem, który nie powinien się narodzić. Wchodzę do domu przez okno w mojej sypialni. Nie chcę kolejnej awantury. Nie chcę kolejnych ciosów fizycznych jak i psychicznych. Czemu oni mnie tak nienawidzą? Bo jestem inny. Nie ma nade mną kontroli. Jestem cicho. Jestem cieniem samego siebie. Nie mam nikogo. Harry to moje słońce. Mój księżyc, moje gwiazdy, moje powietrze, moje jedzenie, moje serce. Wszystko. On jest wszystkim czego potrzebuję i wszystkim czego nie będę miał. Błędne koło. Potrzebuję jego uśmiechu, jego rąk, ust. Dla nich żyję. Tylko dla nich. Jest po drugiej w nocy, kiedy mogę się w spokoju umyć. Dodać kolejne słowa w mojej historii. Kolejny raz spojrzeć w lustro.
Oczy.
Nogi.
Twarz.
Nos.
Kości policzkowe.
Rzęsy.
Dłonie.
Brzuch.
Uda.
Stopy.
Serce.
To wszystko jest obrzydliwe.
Chcę odejść. Tak bardzo tego chcę. Jednak oni patrzą. Widzą jak mnie łamią. Nie mogę dać im tej satysfakcji. Nie złamią mnie. Nie...
Pochylam się. Po raz kolejny łzy moczą moją okropną twarz. Potrzebuję oddychać. Potrzebuję zniszczyć tę klatkę.
Potrzebuję uciec z Raen City.
Chcę być szczęśliwy.



"Polały się łzy me czyste, rzęsiste..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro