Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Change (Sterek, prompt)

Pomysł od  olkamonolka

od autorki: to mój pierwszy Sterek ;) wiele rzeczy może się nie zgadzać z serialem. Mówię tak asekuracyjnie.
Nie sądzicie, że coś was za bardzo rozpieszczam? ;P

____________________________________________________



- Stiles, poczekaj! - Krzyknął Scott, patrząc jak jego najlepszy przyjaciel ubiera swoje buty. Wiedział, że zawalił, jednak no nie mógł mu nic powiedzieć na temat watahy! Po pierwsze, Derek by go dopadał, po drugie, byłby wtedy martwy.


- Odjeb się, Scott! - Warknął . Narzucił na ramiona kurtkę i po chwili już go nie było w pomieszczeniu.

Wilkołak potarł twarz dłonią. Jasna cholera, czemu musiał mieć tak ciekawskiego przyjaciela?


Stiles szedł przed siebie, nie za bardzo kojarząc okolicę, w której się aktualnie znajdował. Po wybiegnięciu z domu Scotta, pobiegł tam gdzie jego nogi chciały. Aktualnie był na jakieś drodze, która prowadziła przez las. Czy to źle, że chciał dowiedzieć się czegoś o nowym życiu swojego przyjaciela? Czy to tak wiele prosić o chociażby ochłapy informacji? Najwyraźniej tak. Scott za każdym razem mówił, że nie może bla bla bla, że Derek go zje i inne duperele.

Kim do cholerki Anielki był ten cały Derek?

Szatyn pokręcił głową, doskonale wiedząc kim był. Aroganckim, zarozumiałym i nielubiącym go dupkiem.

Sam Stiles nie ma pojęcia, co takiego zrobił temu wilkołakowi, że ten tak go nie lubił. Raczej nie miał zbyt wielu okazji na spotkanie z nim, więc jak? Może tak samo jak to, że ten cały Hale podobał się Stylińskiemu? Młody chłopak czuł wielki pociąg do tej tajemniczej persony. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego i to było okropne. Nie rozumiał wielu rzeczy, ale nie dlatego, że był głupi, bo nie był. Bardziej chodziło o wiedzę. Książki, Internet czy nawet jakieś stare pisma, które miał nie wiadomo skąd, zawodziły. Stiles bez pomocy Scotta, czy jakiegoś innego wilkołakami, nie mógł poznawać tego innego świata. Nie było to możliwe do zrobienia. To jak poznawać język, tylko poprzez słuchanie go. Albo nauka chodzeni bez pomocniej dłoni.

Westchnął głęboko, kiedy nagle ni z gruchy ni z Pietruchy zza zakrętu wyskoczył umazany błotem Jeep. Pojazd jechał wprost na zszokowanego nastolatka. Stiles w ostatniej sekundzie uskoczył, jednak jego noga zahaczyła o konar wystający z pobocza. Przeraźliwy ból przeszył jego nogę.


- Cholera. - Prychnął, siadając prosto. Jego łokcie też znajdowały się w wątpliwej kondycji. Chciał wyciągnąć komórkę, kiedy ciche warczenie zwróciło jego uwagę.


- Co do... - nie zdołał dokończył.

Dłonie zakończone ostrymi pazurami wbiły się w jego ramiona, tym samym przewracając go boleśnie na plecy. Cichy krzyk uciekł spomiędzy jego warg. Szeroko otwartymi oczami patrzył na potężną bestię, która stała nad nim. Białe ślepia wpatrywały się w niego jak w mięsko, którym rzeczywiście był. W tym momencie pożałował tylu kości w swoim ciele. Zwierzę warknęło w jego twarz. Do jego nosa dostał się nieprzyjemny odór. Stiles miał ochotę zwymiotować, jednak to nie był dobry moment. Jego noga krwawiła, a ramiona powoli traciły czucie.

Miał przejebane.

Jakiś wilkołak go zje i tyle będzie z poznawania innego świata. Poczuł rozdzielający ból z boku szyi. Krew wypływała z jego otwartej rany. Stiles zamknął oczy i już nie maił siły ich otworzyć. Słyszał czyjś głos, krzyki czy nawet dotyk. Ktoś coś z nim robił. Było mu jednak wszystko jedno.

Odpłynął.

Obudził się w swoim łóżku. Zamrugał kilka razy, nie do końca wiedząc, co się dzieje. To był sen? Jakiś chory pojebany sen? Chciał unieść ramię, jednak ból, jakiego nie czuł nigdy wcześniej, mu w tym przeszkodził. Niechciane łzy słabości zebrały się w jego czerwonych oczach. To nie była senna mara wywołana wskutek zbyt dużej ilości cukru we krwi. To była prawda. Ta świadomość zabijała młodego chłopka. Dopiero teraz, kiedy mógł się skupić na swoim ciele, poczuł ból. Wszechogarniający ból. Był cały w bandażach, a na jego ramionach znajdowały się grube opatrunki. To samo było z szyją.

Stiles nie miał pojęcia jakim cudem żył. Powinien być martwy. Nagle drzwi do jego pokoju otworzyły się. Światło z korytarza wręcz oślepiło go na krótki moment. Po chwili widział czyjąś postać, która zamknęła drewniane drzwi i podeszła do krzesła obok jego łóżka. Nie wiedział, kto to jest. Może został porwany...

Wtedy je zobaczył.

Dwie zielone, żarzące się kule. Oczy niejakiego Dereka Hale'a wpatrujące się w niego bez krzty zainteresowania. Można rzec, że te oczy wyrażały czystą niechęć, jednak Stiliński nie chciał o tym myśleć. Nie miał ochoty łamać swojego serca. Co to, to nie.

Chciał się odezwać, jednak łamacz jego serca uprzedził go.


- Scott to idiota. Nie powinien pozwolić ci wyjść, jeśli wiedział, że Fabian grasuje w lesie. Jednak ty jesteś większym idiotą... Kto to widział, chodzić w nocy po lesie i dać się prawie zabić wilkołakowi.


- Scott. - Odpowiedział Stiles, siląc się na minimalne wykrzywienie warg.

Derek wywrócił oczami. - Tylko tak się składa, że go toleruje, ciebie już nie. - Warknął pod nosem, zanim przemówił tak głośno, żeby człowiek mógł go usłyszeć. – Racja. Teraz jesteś jednym z nas. I niestety, będę musiał cię co nie co nauczyć.- Po tych słowach wstał i wyszedł z pokoju.

Stiles leżał w kompletnym szoku. Tego się nie spodziewał. Ani trochę. Westchnął. Nie chciał być wilkołakiem, jednak chciał poznać inny świat.


Masz babo placek – pomyślał, zapadając w sen.


Nie miał pojęcia, że za drzwiami pokoju stał Derek, który przysłuchiwał się miarowemu oddechowi tego nieznośnego człowieka. Jak on to przetrwa? Te oczy go zabijały.



Znacie to uczucie, kiedy w szkole jest zastępstwo i wszyscy się cieszycie, bo 'hura! Wolna lekcja!', a później suki z sekretariatu dają wam do opieki nauczyciela, który was nie lubi?

Tak właśnie czuł się Stiles, tylko, że był sam na sam z Derekiem i on go lubił. Takie małe problemy. Minęło już kilkanaście tygodni od jego przemiany, a nastolatek nadal nie mógł się przestawić z ludzkiego trybu życia na wilkołaczy. Na początku darł koty z Derekiem, bo nie chciał niczego robić tak, jak on mu kazał. Jednak po tym, jak starszy wilkołak trzymał go nad klifem, mówiąc, że go puści, jeśli się nie ogranie, zaczął go słuchać. W sekrecie, Stilesowi podobało się to wiszenie, ale tylko dlatego że wściekły Derek równa się Derek Sam Seks. Jego hormony coś jakby wzrosły w tamtym momencie. Miał szczęście, że się nie podniecił, bo wtedy na pewno Derek uznałby go za chorego psychicznie, który nadawał się tylko do umieszczenia w psychiatryku.

Scott opowiadał mu o watasze i poznawał z jej członkami, jednak Stiles nie miał czasu na pogadanki z nimi, bo Hale ciągle go gdzieś ciągnął. A to ćwiczenia przemiany, a to ćwiczenia refleksu, a to ćwiczenia picia jak wilk i innego tego typu głupoty. Aktualnie, Stiles nie mógł pozbyć się silnego poczucia bycia obserwowanym. Czuł czyjś wzrok na swojej nagiej piersi, kiedy przebierał koszulkę, na taką do ćwiczeń. Później spojrzenie wręcz spalało jego bokserki, kiedy zdecydował się zmienić spodnie.

Coś tu było bardzo nie halo.

Stiles jednak dzielnie udawał, że nie czuje na sobie spojrzenia zielonych oczu.

Za to sam Derek nie mógł oderwać wzroku od swojego, jakby nie patrzeć, wilkołaczego ucznia. Sam nie wiedział, kiedy ich kłótnie, przerodziły się w sympatyczne sprzeczki, a groźby w żarty. Nie, żeby nie był szczęśliwy z takiego obrotu sprawy. Był po prostu zaskoczony.

On, Derek Hale, chyba ale to tylko chyba leci na Stilesa.

Pokręcił głową na absurd tego stwierdzenia. To niemożliwe. Jak to mówią, nic nie jest nie możliwe.

I ani Stiles ani Derek, nie mieli pojęcia, jak to się stało, że w jednym momencie rzucali sobą po matach, a w drugim Derek przyciskał szatyna do ziemi i całował tak, jakby nie było jutra. Pocałunek był pełen zębów, jęków i chęci wyrwania swych ramion z uścisku Hale'a przez młodego wilkołaka. Kiedy w końcu Derek puścił nadgarstki Stiles'a, ten chwycił jego włosy, przyciągając go bliżej. Miał gdzieś siniaki formujące się na jego rękach. Derek włożył dłonie pod jego biodra i zacisnął je na jego pośladkach.


- Gdzie z łapami? - Syknął Stiles, zasysając miejsce za uchem mężczyzny nad nim.

Derek jedynie pokręcił głową i zamiast odpowiedzieć, zaczął całować go trzy razy mocniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro