Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Shun X Aren

~~ Pov. Aren ~~

Szedłem do szkoły jak zwykle z moim najlepszym przyjacielem Shunem. Niebieskowłosy nie wiedzieć czemu często lubił mnie łapać za rękę, zrobił to i tym razem uśmiechając się przy tym słodko. Poczułem pieczenie na policzkach czemu on tak na mnie działa? Wszechświecie czemu?

- Shun jak ci minął weekend? - spojrzałem na niego z uśmiechem
Zdziwiłem się, chłopak lekko się wzdrygną na dźwięk swojego imienia.

- A-aren mó-głbyś mówić do mnie Ka-ido? P-proszę

To było bardzo dziwne. Fakt, Shun nigdy się tak nie zachowywał. Muszę to rozgryźć, odparłem tylko :

- Ta... Jasne, ale ty mów mi Aren.

- Dobrze - odparł chłopak z promiennym uśmiechem i ścisnął mocniej moją dłoń.

Cholera co się dzieje czemu na widok jego uśmiechu przyspiesza mi puls a twarz mnie piecze?!

~~ Pov. Kaidou ~~

Aren jest super fajnym i wysokim chłopakiem do tego według mnie uroczo się rumieni, a jego nosek przybiera brzoskwiniową barwę....

Co...?!

* * *

~~ Pov. Aren ~~

Byliśmy już w szkole i szliśmy korytarzem do sali. Gdy nagle Kaidou przyłożył sobie moją dłoń do czoła. To trochę niezręczne, chociaż miłe. Zadałem pytanie:

- C-co ty robisz głupku?

- Źle się czuję. Mógłbyś sprawdzić czy nie mam gorączki? - mruknął cicho czerwonooki chłopak

Shun rzeczywiście był lekko czerwony, lecz jego ciało było wręcz niepokojąco zimnie. Zmartwiło mnie to nie chciałbym żeby Kaidou był chory.

- Nie, nie masz gorączki - odparłem - ale jesteś strasznie zimny.

Mówiąc to podałem mu swój ciepły, granatowy szalik.

- Dzięki Aren.... - powiedział wesoło Shun

Zauważyłem jakie on ma cudne rumieńcem, zimno różowy kolor rozpływał się po polikach Kaido zachodząc na uszy. Chłopak nagle wzdrygną się i po chwili usłyszeliśmy krzyk:

- Ha, pedały!

Nie wiem kto krzyknął. Nie znałem go, ale wyglądał na pierwszoklasistę. Odwróciłem się, a moja miną nie zwiastowała niczego dobrego. Chłopak na chwilę się cofnął, lecz niestety zobaczył lekko przerażonego Kaido.

- Och widzę że chowamy się w cieniu silniejszych co? Ciota z ciebie mam rację? - wysyczał z pogardą.

Shun słysząc to zerwał się do biegu i już go nie było. Usłyszałem tylko stłumiony szloch. Coś we mnie pękło i po prostu walnąłem tego gościa w brzuch biegnąc za Kaido...

Za moim biednym płaczącym Kaido...

Moim Kaido..

Moim!

Gdzie teraz może być Shun. Hmm.. Może na dachu? W końcu lubi tam tam przebywać. Więc co sił w nogach popędziłem na dach.

Właśnie stoję na dachu i się rozglądam. Dziwne, nie widzę żadnej błękitnej czupryny.

Nagle usłyszałem szloch zza szopy na miotły. Skierowałem się w tamtą stronę. Właśnie przeciskalem się między blachami, a tam właśnie siedział skulony Shun.

Współczuję mu, wiele osób go wyśmiewa, a on nie potrafi się przed nimi obronić.

- Hej Kaido - szepnąłem cicho do niego, a chłopak wzdrygnął się na dźwięk mojego głosu.

- A-aren ja przep-praszam ja nie potrafię się obronić. Jestem zbyt słaby....

- Nie waż się nawet tak o sobie myśleć - burknąłem. Nie jestem na niego zły, jestem po prostu okropnie zmartwiony.

Kucnąłem obok Shuna i delikatnie go pogłaskałem po tych jego ślicznych, miękkich włosach.

- Wszystko w porządku, nie przejmuj się. Takich jak on nie warto słuchać - mruknąłem.

- Dzięki Aren. Na ciebie zawsze można liczyć.

To słodkie... Shun właśnie mnie przytulił wtulajac się w mój mundurek, tak jakby ostatnie o czym myślał to puszczenie zielonego materiału.

- No już spokojnie... - wyszeptałem mu do ucha. Poczułem jak się wzdryga. Słodziak - Przecież ja zawszę cię obronie głupku.

- Chodź idziemy na lekcje, bo zaraz się spóźnimy - westchnąłem. Nie chcę mi się iść na lekcje no ale trzeba. Życie jest takie ciężkie.

* * *

~~ Pov. Kaido ~~

Jest długa przerwa, idę właśnie korytarzem do tak zwanej "mroczniejszj" części szkoły. Ściśle mówiąc do tej części budynku gdzie nie zapuszczają się nauczyciele. Jestem sam, tym razem, bo Aren musiał zostać w sali i porozmawiać z nauczycielem. Szczerze, to trochę boję się być tutaj sam czasem można nieźle oberwać.

W pewnym momencie kątem oka zauważyłem tego chłopaka z którym rano kłócił się Aren. Momentalnie się zatrzymałem sparaliżowany. Ten blondyn mnie zauważył i zaczął szeptać coś do swoich kolegów. Zacząłem panikować w środku. Udaje, że tego nie widzę. Okrążają mnie całą paczką, jest ich wsumie pięciu. Blondyn odezwał się:

- Oj pedałku, nie ładnie tak uciekać, kiedy ktoś chce porozmawiać. Nie chcesz na spokojnie? Nie? Proponuję więc uniwersalnym językiem przemocy!

Przy ostatnich słowach poniósł głos. Sekundę później poczułem przenikliwy ból. Zatoczyłem się lekko do tyłu, przykładając rękę do nosa. Krew, nosz cholera.

Potem poczułem kolejne uderzenie, a potem następne. Za wszelką cenę próbowałem ustać na nogach, lecz nie dawałem rady. Jestem taką pierdółką.

Tym oto sposobem po kolejnych trzech uderzeniach siedziałem pod ścianą, a łzy mimowolnie leciały mi po policzkach. Kołnierzyk mojego mundurka był cały w moich łzach i krwi. Japierdolę, już nie mam na nic siły tylko chlipałem.

Wtedy usłyszałem ten głos:

- Odpieprzcie się od niego!

~~ Pov. Aren ~~

Idę do tej niebezpieczniejszej części szkoły, ale mnie to nie rusza, przecież byłem chuliganem przez tyle lat, że można powiedzieć iż takie środowisko to dla mnie norma.
Nagle usłyszałem odgłosy bójki. No ciekawe co tym razem się odwala.
Chciałem to kompletnie olać, lecz postanowiłem zerknąć kogo dzisiaj biją.....
Zamarłem. Ta był Kaidou. Cały zapłakany Kaidou!

- Odpieprzcie się od niego!

Oczy wszystkich oprawców mojego przyjaciela spoczęły na mnie. Ci którzy mnie nie znali rzucili się na mnie. Rozbawiło mnie to, kilkoma ciosami ich powaliłem.

Reszta dupków zaczęła się wycofywać. Wiedziałem, że się mnie boją i słusznie nikt nie będzie krzywdził Shuna!

Po jakiejś minucie wszyscy z tej żałosnej bandy uciekli. Szybko pochyliłem się nad Kaido. Zobaczyłem, że się uśmiecha przez łzy płynące po twarzy, mieszające się z krwią. Niebieskowłosy szepnął:

- Znowu mnie uratowałeś głupki, przepraszam, że nie umiem się sam obronić. Przysparzam ci tylko kłopotów.

- Nawet tak nie mów! - warknąłem groźnie.

Shun się wzdrygnął. Spojrzałem w jego oczy. Bał się...

- Hej, już nie płacz - powiedziałem spokojnym głosem - możesz wstać?

- Niezbyt - jęknął Shun. Jaki on się słodki. Bez dalszych rozmyślań wziąłem go na ręce. Zaskoczenie malowało się na jego twarzy, lecz w jego oczach zabłysnęła iskierka radości.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Jest już dobrze.

~~ Pov. Kaido ~~

Aren zaniósł mnie do pielęgniarki, ta bez zadawania zbędnych pytań opatrzyła mi twarz i kazała na przyszłość uważać. Fioletowowłosy wyprowadził mnie z gabinetu i zaczął gdzieś ciągnąć.

- Aren...

- Tak? - uśmiechnął się do mnie

- Gdzie my właściwie idziemy?

- Idziemy do mnie - Aren uśmiechnął się chytrze.

Czuje, że się rumienię więc szybko odwracam głowę. Niech sobie nie myśli, że może mnie doprowadzićl do takiego stanu. Idiota z niego i tyle.

* * *

Jesteśmy już pod domem Arena. Nagle poczułem ukłucie w ręce i lekko syknąłem z bólu. Aren to zauważył. Spojrzałem mi krzywo w oczy. W jego oczach była troską i coś jeszcze. Muszę przyznać, że jego ciemne oczy są naprawdę śliczne, takie ciemne...

- Halo! Ziemia do Kaido!

Ogarniałem się i spojrzałem na Kuboyasu

- Czego?! - burknąłem

- No od kilku minut patrzysz się na mnie głupku. - wymruczał Aren z rumieńcem

Chwila co?! Czemu on się rumieni, to bez sensu.

- Chodź do środka - Aren złapał mnie za rękę i wciągnął do domu.

Jęknąłem z bólu. On to zauważył, więc szybko zabrał rękę. Nic nie powiedziałem, ale w głębi ducha byłem mu wdzięczny. Dobrze, że nie widać krwi. Jakie szczęście mam czerwone bandarze.

Chłopak poprowadził mnie do kuchni i kazał wygodnie sobie usiąść. Posłusznie klapnąłem na krześle. Aren wrócił z bandarzem. Wziął moją rękę i zaczął ściągać "opatrunki". Zabrałem mu szybko dłoń przerażony. On nie może zobaczyć moich ran. Nie chcę, aby był na mnie zły. Nie wytrzymam kłótni z moim najlepszym przyjacielem.

-Zostaw mnie! Aren błagam zostaw!

~~ Pov. Aren ~~

Byłem dużo silniejszy od Kaido więc szybko wyciągnąłem jego dłoń przed siebie podwinąłem rękaw i zamurowało mnie....

Zobaczyłem cienkie jasne blizny w poprzek nadgarstka. W końcu do mnie dotarło dlaczego zawsze Shun zawsze nosił te czerwone bandaże. To nie były tylko dodatki...

Spojrzałem na niego, miał łzy w oczach. Nie mogłem na niego patrzeć kiedy był w takim stanie. Szkoda mi go to w końcu mój najlepszy przyjaciel.

Bez namysłu go przytuliłem.

~~ Pov. Kaido ~~

Czułem się fatalnie Aren zobaczył blizny pewnie uważa mnie teraz za słabego i nieumiejącego poradzić sobie z problemami. Już nie będzie chciał się że mną przyjaźnić, a jest moim najlepszym przyjacielem.

Przez ten cały stres i presję łzy stanęły mi w oczach, by później popłynąć strumieniami po policzkach.

Było mi wstyd.... za siebie.

Aren podniósł na mnie wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak podszedł do mnie i bez słowa się przytulił.....

W jego ramionach czułem się tak dobrze.

~~ Pov. Aren ~~

Podoba mi się gdy Shun mnie tak przytula. Jest wtedy tak miło. Chłopak ślicznie pachnie i jest kochany.

- Dobra koniec przytulasów - powiedziałem z uśmiechem. - Musimy się pouczyć na jutrzejszy sprawdzian. - Na twarzy Kaido zagościł grymas

- Tylko nie nauka! - jęknął zrezygnowany

* * *

~~ Pov. Kaido ~~

- Aren serio? Tłumaczę ci to już od 50 minut! Jak możesz nie ogarniać tak prostych rzeczy?!

Czemu on jest takim imbecylem i czemu ja zgodziłem się mu pomóc?

- Oj Kaido i tak zaraz musisz iść do domu - mruknął zadowolony fioletowowłosy.

Westchnąłem, wiem, że ma rację więc wziąłem swoją torbę z ziemi. Aren zapowiedział, że mnie odprowadzi do drzwi. Schodziliśmy po schodach, gdy nagle poczułem straszne zawroty głowy. Stopa mi się osunęła i już myślałem, że spadnę, gdy poczułem, że czyjaś ręka złapała mnie w tali.

- Shun nie chcę cię martwić ale chyba nie jesteś w stanie sam bezpiecznie wrócić do domu? - Aren uśmiechał się chytrze.

Ugh nie lubię jak ludzie mówią do mnie po imieniu, ale w sumie w jego ustach brzmiało tak miękko....

Zacząłem zastanawiać się nad jego słowami. Faktycznie jestem zmęczony i trochę niestabilny jeśli chodzi o głowę.

- Are.....n - ziewnąłem zmęczony

- Tak? - zapytał ten niewinnie, doskonale wiedział jak mu odpowiem. Diabeł jeden!

- Mogę u ciebie na razie zostać? - jęknąłem zrezygnowany

- Pewnie, chodź dam ci piżamkę - puścił mi oczko

Poszedłem za chłopakiem do jego pokoju, fioletowowłosy zaczął grzebać w szafie po chwili wyciągnął t-shirt tak duży, że na mnie wyglądałby jak sukienka, był czerwony. Nawet nie pytam skąd on ma takie rzeczy u siebie w szafie.

Chłopak bez słowa wskazał mi drzwi od łazienki więc rzucając mu złowrogie spojrzenie poszedłem tam.

~~ Pov. Aren ~~

Kaido wrócił przebrany do pokoju. O kurwa, jak on słodko wygląda!

- Dobra teraz moja kolej - powiedziałem do niego i szybko opuściłem pokój czując, że się rumienię.

* * *

Weszłem właśnie do pokoju już w wygodniejszych ciuchach. Na moim łóżku leży Shun, podszedłem do niego. Chciałem już coś powiedzieć, ale zauważyłem, że zasnął. Uroczy...
Przecież go nie obudzę, dzisiaj miał ciężki dzień.

Położyłem się więc obok niego i zacząłem grzabac w telefonie. Gdy dobiła 22:30 zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro