Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wish you pain ~ Lellinger

"I hope your fear is thick like poison
It gets into your blood
I hope you push until you cannot breathe
And it's still not enough"

- Jak mogłeś mi to zrobić?! - krzyczałem na mojego ojca, który z powodu ogarniającego go poczucia winy, nie potrafił spojrzeć mi w oczy.

- Przepraszam Stephan, to była chwila uniesienia, nic więcej - tłumaczył, a ja coraz mocniej zaciskałem dłoń na nożu.

- Ty żartujesz, tak?! Nie wiedziałem, że można być tak wyrachowanym! Przecież doskonale wiedziałeś o... - zawahałem się, nie chciałem o tym mówić, nie w jego obecności.

- Stephan - wtrącił się do rozmowy Andreas.

- Zamknij się, ty mała dziwko - warknąłem, spoglądając na jego twarz, która wyrażała czystą skruchą.

- Stephan! - krzyknął mój ojciec. Spojrzałem na niego wzburzony.

- No co? Jeszcze kilka minut temu pieprzyliście się w naszym salonie. Dlaczego teraz nie mam prawa go tak nazywać? - założyłem ręcę na piersi i uważnie skanowałem jego twarz.

- Znacie się od tylu lat - zaczął mój ojciec - nie możesz tak tego zaprzestać.

- Ah, tak? Co ty nie powiesz? Ale muszę cię wyprowadzić z błędu! Nie chcę mieć już nic wspólnego z tym czymś - gestykulowałem dłońmi, wskazując palcem na Andreasa, który wyglądał jakby już był bliski płaczu.

- Nie możesz mu odpuścić? Przecież to tylko jeden raz - stwierdził mój ojciec, a ja czułem, że się gotuję. Dlaczego mi to zrobił? Przecież wiedział, że Wellinger podoba mi się niemalże od samego początku.

- Matka nie żyje od dwóch miesięcy, a ty już posuwasz mojego przyjaciela! Może mi zaraz powiesz, że weźmiecie ślub! Jak ja się będę do niego wtedy zwracać? Tato?! Przecież to jeszcze gówniarz! Coś ty mu naobiecywał?! - krzyczałem na mojego ojca, czując, że paruje ze mnie cała złość.

- Ja... chyba lepiej, jak już pójdę i nigdy nie wrócę - stwierdził Andreas, który rozkleił się na dobre. Od zawsze nienawidził krzyku, był na niego wrażliwy, dlatego nawet nie dziwiłem się tym łzom, ale wcześniej nigdy nie podniosłem na niego głosu.

- Andi, jest ciemno, zostań - powiedziałem łagodnie, nawet nie wiem, czemu to zaproponowałem. Może było mi go po prostu szkoda? W końcu to jeszcze dzieciak, nie chciałem, by zamarzł na jednej ławce w parku.

- Nie Stephan, nie mogę. Ja przepraszam, nie chciałem. Gdy tu przyszedłem pragnąłem z tobą porozmawiać, ale twój ojciec powiedział mi, że cię nie ma. Chciałem pójść do domu i wrócić później, ale on - wskazał palcem na mojego rodziciela - stwierdził, że lepiej będzie, jak poczekam. Po chwili dał mi kieliszek wina, później następny. Wiesz, że mam słabą głowę, dopiero twoje krzyki wybudziły mnie z letargu. Zdaję sobie sprawę, że to moja wina, dlatego też mogę ci już teraz obiecać, że zniknę z twojego życia raz na zawsze - jąkał się Wellinger, a ja nie potrafiłem powiedzieć ani słowa. Byłem na niego wkurzony do granic możliwości, ale mimo to nie wyobrażałem sobie życia bez niego.

- Czekaj, ile ty tego wina wypiłeś? - zapytałem łącząc powoli wszystkie fakty.

- Nie wiem, dwa kieliszki, może trochę więcej - wzruszył ramionami, starając się znaleźć odpowiednią odpowiedź.

- Nie uważasz, że to dziwne? - bardziej stwierdziłem, aniżeli zapytałem.

- Ale co?

- No upicie się dwoma kieliszkami, chyba, że.... - wszystko zaczęło docierać do mnie we zwolnionym tempie. Nie mogłem uwierzyć, że mój ojciec potrafił posunąć się do czegoś takiego.

- Jak mogłeś?! - podbiegłem do niego i chwyciłem za skrawek koszuli, on spoglądał na mnie z wyższością.

- No co? Od zawsze mi się podobał, trzeba było tylko odpowiednio wykorzystać okazję - stwierdził, a ja nie mogłem tego dłużej słuchać, jednym ruchem złamałem mu nos, chciałem nawet wyprowadzić kolejny cios, ale zatrzymał mnie Andreas.

- Możesz mi wytłumaczyć, co tu się dzieje? - zapytał zdziwiony, jak widać tabletki nadal na niego działały. Był wyraźnie otumaniony.

- On ten.... -trudno było mi nazwać go "ojcem" - podał ci pewną tabletkę - powiedziałem i spojrzałem na jego twarz. Był wściekły, smutny, zrozpaczony, składał się z tak wielu emocji. Po raz pierwszy tego dnia, miałem ochotę go przytulić.

- Ja... przepraszam Stephan, ale chyba chcę zadzwonić na policję - powiedział skruszony.

- Nie przepraszaj! Dzwoń - przekonałem go.

- Ej, ej. Ja tu jestem - powiedział mój ojciec, w ten denerwujący sposób.

- Nie interesuję mnie to i może zabrzmi to dziwnie, ale życzę ci bólu i cierpienia - oznajmiłem - Nawet nie mogę uwierzyć, jak bardzo zimnym trzeba być, by zrobić coś takiego swojemu synowi! Doskonale wiedziałeś, że go kocham - palnąłem nie myśląc o tym, co mówię. Andreas spojrzał na mnie w szoku.

- Kochasz mnie?

- O tym porazmawiamy później - westchnąłem - ale ty - wskazałem na mojego ojca - lepiej mi powiedz, który rodzic robi swojemu dziecko coś takiego - warknąłem.

Ojciec chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, ponieważ w drzwiach pojawili się policjanci wezwani przez Andreasa. Aresztowali go. Od tego czasu już nigdy go nie zobaczyłem, nie żałowałem. W końcu mam teraz Andreasa i naszego synka, nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro