Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Together we are winners ~ Stephan x Andreas x Richard

- Severin cię zabiję - rzekł przerażony Freitag.

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie może. Nie robię niczego złego.

- Jesteś tego pewien? - w głosie wąsacza było słychać wątpliwość.

- To normalne, że ludzie się rozstają.

- Tak, nie zaprzeczam, ale oni mają jakiś powód, a ty z dnia na dzień chcesz go zostawić. Nie kochasz go?

- Kocham - westchnął - ale to nie jest takie proste, jak myślisz.

- Stephan, ja po prostu tego nie rozumiem. Zostawiasz chłopaka, który cię kocha, który oddał ci całe serce. On już jest zraniony, ta depresja. Myślisz, że sobie poradzi? Bo mi się wydaję, że nie.

- Muszę to zrobić, ale obiecuję, kiedyś wrócę. Wrócę i zawalczę o niego, nie pozwolę mu spaść, a teraz proszę cię zaopiekuj się nim, niech nie stanie mu się nic złego. Tylko o to proszę. - Głos Stephana zadrżał, w jego oczach pojawiły się łzy. Richard wiedział, że to poważne.

- Obiecuję. - Podszedł do niego i przytulił po raz ostatni, Stephan wtulił się w niego, starając uspokoić.

- Idź już do niego. - Popchnął go. Stephan pokręcił głową.

- Zrobię to jutro. Dzisiaj pozwól mi się z nim spotkać po raz ostatni - błagał, w jego oczach można było zobaczyć ból i strach. Freitag zmierzył go wzrokiem.

- Dobrze, tylko nie odchodź od niego bez pożegnania, bo jak tak zrobisz, to ci jaja urwę - zagroził Richard - A wyobraź sobie, co zrobi Freund, ten to cię chyba żywcem zakopie.

- Może nie będzie tak źle? - Stephan miał do tego ogromne wątpliwości, Severin nadal traktował jego narzeczonego, jakby był tym niewinnym 16 - latkiem. Nikt nie wyprowadził go z tego przekonania.

- Sam w to nie wierzysz, a teraz idź, rano będę czekał pod waszym pokojem, jak już mu wszystko powiesz to najlepiej wyjdź, ja do niego wejdę i będę pilnować, dobrze?

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię mam. - Stephan uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.

- Spoko, mam nadzieję, że kiedyś do niego wrócisz, bo on o tobie nie zapomni, to jest ta za silna miłość - powiedział z dziwnym bólem Freitag.

- Zrobię to, bo go kocham i będę za wami tęsknił.

- Trzymam cię za słowo, a teraz idź. - Wypchnął go z jego pokoju. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu było aż nad to bolesne, trudno było mu rozmawiać z mężczyzną, który miał wszystko czego on pragnął, jednak wtedy te 5 lat temu Severin zrobił swoje. Freund zdawał sobie sprawę, że zarówno Richard, jak i Stephan darzą Andreasa jakimś uczuciem, sam blondyn wolał Stephana i tak się stało, że zostali parą. Severin był niezwykle zadowolony z tego powodu, ciekawe co powie teraz. Richard zamknął oczy chciał spać, jutrzejszy dzień będzie dla niego niezwykle długi i bolesny, chciał się na to jakoś przygotować.

****

Stephan wszedł do ich pokoju, jakby na ścięcie. Andi leżał na łóżku, po jego policzkach spływały łzy, kolejna przegrana nie działała na niego dobrze. Leyhe doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Podszedł do niego i scałował każdą pojedynczą łzę, na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech.
Usta Stephana zjechały na jego szyję.

- Steephii - pisnął uroczo blondyn - przestań! - zaśmiał się. Serce Leyhe zaczęło się rozpływać, a wątpliwości pojawiły się niemalże natychmiast.
Włożył ręcę pod jego koszulkę i ściągnął ją ze swojego narzeczonego, Wellinger pod wpływem zimnego powietrza zadrżał. Stephan zaczął składać pocałunki na jego bladym ciele, zostawiał możliwie, jak najwięcej śladów. Ta noc miała być pożegnaniem, na długi okres czasu.
Chciał, by Andi pamiętał go jeszcze przez kilka dni, to było egoistyczne.
Ściągnął z niego spodnie, wszystko robił powoli i z czułością, chciał zapamiętać wszystko z tej nocy, z idealną dokładnością. Gdy skończyli po policzkach Stephana spływały łzy, pozostało im kilka godzin, minuty, które miały zdecydować o ich rozstaniu. Miał wiele opcji, wybrał najmniejsze zło, coś co miało nikogo nie zranić, niestety już teraz zaczął przekonywać się ile to niesie za sobą bólu. Spojrzał na Andreasa, który wtulony w jego tors, wydawał się jeszcze bardziej niewinny.

Ranek nastał szybko, za szybko. Przerażony Stephan, wiedział, że to już czas. Delikatnie obudził zdezorientowanego Andreasa, który chciał złożyć na jego ustach pocałunek, jednak Leyhe odsunął się. Nadszedł czas na rozmowę.

- Muszę odejść - Stephan starał się opanować swój drżący głos. Andreas spojrzał na niego z ukosa.

- Co przez to rozumiesz? - W oczach Wellingera pojawiły się łzy.

- To koniec naszego związku. Nie radzę sobie. - Pociągnął się za włosy.

- Z czym sobie nie radzisz Stephan? Ze mną? Z miłością? - głos Andreasa stał się płaczliwy.

- Nie mogę ci powiedzieć - szepnął. Andreas zacisnął szczękę, wydawał się być zły.

- Wiesz, przez wiele lat nie mówiłem ci wszystkiego, może to ja dzisiaj powinnienem być tym szczerym - odparł groźnie, a Stephan zaczął wpatrywać się w niego z wyraźnym zaciekawieniem.

- Nigdy nie byłeś moim pierwszym, jak myślałeś. To nie ty odebrałeś mi to wszystko. - W jego głosie dominował żal. Stephan spojrzał na niego zbolałym wzrokiem.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Nie wiem, może po to byś poznał prawdę - kłamał, w rzeczywistości chciał go zranić, tak jak on zrobił to przed chwilą.

- Kto był tym pierwszym? - Obawiał się odpowiedzi, miał swojego kandydata.

- Nie powiem ci, ale gdyby Severin się dowiedział zabiłby go wtedy, w końcu miałem tylko 16 lat. - Uśmiechnął się uroczo.

- Kochałeś go? - Stephan drżał, był zazdrosny.

- Kochałem? Nie, ale uwielbiałem ten papieros tuż po i ten szampan tuż przed, te pocałunki. Był idealny, ale nie dla mnie. Potrzebowałem uczuć, które mi dałeś. Pokochałeś mnie, a teraz nagle odchodzisz i nawet nie chcesz mi tego wytłumaczyć. Dlaczego Stephan? - Blondyn poczuł jakąś dziwną pewność siebie, która nie chciała go opuścić.

- Pamiętasz, gdy się poznaliśmy? Wydawałeś się być taki niewinny, miałeś... nadal masz - poprawił się - masz nade mną kontrolę. Każde twoje  wyznanie topiło, a w sumie nadal topi, moje serce, jesteś moim jedynym kierunkiem. Obiecuję, że kiedyś wrócę, ale....

- Ale teraz musisz odejść - fuknął Andreas - On też mi tak mówił i jakoś nie wrócił do mnie. Obawiał się.

- Kimkolwiek jest, nie zrobię tego, co on. - Chwycił jego rękę.

- Wiesz, znasz go.

- Doprawdy? - uniósł jedną brew, w geście zaskoczenia. Andreas pokiwał głową.

- Nigdy nie myślałeś dlaczego Richard jest tak blisko? Nie wydawało się być to dla ciebie podejrzane?

- To on? - w Stephanie coś zabuzowało. Teraz jego zachowanie wszystko wyjaśniało, to nie była przyjacielska troska, a zwykła, czysta miłość. To stało się przerażające.

- Tak skarbie, to on.

I wtem wszystkie opcje, które Leyhe miał, przed sobą zostały zasłonięte przez wszechogarniającą zazdrość, która zdawała się nasilać z każdą sekundą ciszy. Wiedział, że jeżeli wyjedzie najprawdopodobniej nie będzie miał do czego wracać. Coraz trudniej było mu zaryzykować.

- Andreas, jeśli odszedłbym teraz, obiecałbyś, że będziesz czekać?

Serce młodszego rozpadło się na kawałki. Myślał, że udało mu się go zatrzymać, niestety nic bardziej mylnego.

- Nie wiem, nie możesz ode mnie niczego oczekiwać - skulił się w kłębek i zaczął łkać. Stephan poczuł, jak pęka mu serce, po jego policzkach spływały łzy.

- Skarbie, proszę cię, nie płacz - starał się otrzeć te wszystkie łzy z jego policzków i całował go w głowę.

- Stephan tracę miłość swojego życia, co innego mam robić? - przekręcił się, by spojrzeć w jego zamglone tęczówki.

- Pomyśl, że ja zawsze będę tutaj. - Położył dłoń na jego torsie, tam gdzie biło jego młode serce.

- Mimo wszystko, ono zawsze będzie bić dla ciebie - rzekł i po raz ostatni musnął jego usta - A teraz, jeśli już zdecydowałeś, odejdź.

Stephan pokiwał głową i wstał, kierując się do drzwi. Pociągnął za klamkę i spojrzał na niego po raz ostatni. To cholernie bolało. Nie potrafił powstrzymać płaczu. Pod drzwiami już stał, wielki kłamca Richard Freitag. Chciał coś zrobić, ale odpuścił, Andi, by tego nie chciał. Podszedł do niego, czuł złość, trudno mu było nad sobą panować.

- Po prostu odpuść. Wiem o wszystkim, ale to mnie kocha, to nasza miłość jest ta jedyna.

Freitag chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Leyhe wybiegł z hotelu. To było dziwne. Wszedł do pokoju, Wellinger łkał. To będzie trudna misja, a składanie tego bałaganu będzie trwać naprawdę długo.

To było bolesne. Razem zwycięscy, osobno przegrani. Tak przedstawiały się zasady tej, chorej gry.

Shot autorstwa onlyhuman181

Jeśli kogoś to interesuję, będzie druga część.

Przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro