Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Samotność - ItaSaku


– Nie postawiłbyś mi drinka? – zagaiła do ciemnowłosego mężczyzny obok niej.

Siedziała przy barze już od dobrych kilku godzin i piekielnie się nudziła, a on akurat się dosiadł. Potrzebowała rozrywki. Przystojniak z pewnością nadawał się do tego.

– Rum z sokiem pomarańczowym? – zapytał bez cienia entuzjazmu. Przyjrzała się dokładniej jego kilkudniowemu zarostowi i nieco potarganym włosom związanym gumką. Kolorem nie odróżniały się od czerni garnituru, więc niemal zlewały się w jedno na jego plecach.

– Oczywiście.

Zamówił i upił łyk swojej whisky. Po chwili Sakura dostała zamówienie. Oblizała wargę, nerwowo zastukała paznokciem o ściankę szklanki i ponownie spojrzała na mężczyznę.

– Dobra ta whisky?

Mężczyzna uśmiechnął się, ale nie odpowiedział, tylko na potwierdzenie upił kolejny łyk. Kobieta pomyślała, że jej były mąż właśnie taki był i przez to z samego rana podpisała papiery rozwodowe. Nie mogła w nieskończoność przeciągać tej batalii, w której to ona krzyczała, błagała, rwała włosy z głowy, a on zbywał ją milczeniem. Poddała się.

– Zazwyczaj pije rum, kiedy mam dobry humor. – Ujęła szklankę w dłoń i zamieszała drinkiem. – Dziś wolę coś smutnego.

– Wódka jest na smutne dni. – Zerknął na nią. Przyjrzał się jej drobnej sylwetce odzianej w czarną sukienkę, na dłużej pozostał na jej delikatnych rysach bladej twarzy oraz różowych włosach otaczających ją. Jego wzrok spowodował jej rumieniec. Odwrócił wzrok, aby dłużej jej nie peszyć i dopił resztkę whisky. – Poproszę wódkę z colą oraz whisky z lodem – zwrócił się do barmana, który po chwili odebrał drinka z rumem i postawił grube szkła przed klientami.

– Od razu lepiej. – Mlasnęła ze smakiem po wzięciu dużego łyku drinka. – W wódce jest coś smutnego. Może to przez Polskę. Kraj o smutnej, przerażającej historii i o ludziach z obłędem w oczach u władzy oraz tych, co ich podbili. W Polsce wszędzie upamiętniają wojnę i jej grozę. Tak jak w tym muzeum w Gdańsku. Na samą myśl o nim mam ciarki. Ta gra świateł i atmosfera. – Na jej nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. – Idąc tym tokiem myślenia i rum powinien być trunkiem na smutek. Stłamszeni, biedni Kubańczycy. – Zamilkła na chwilę pogrążając się we wspomnieniach pustych sklepowych półek, biegających po ulicy brudnych dzieciach w poszarpanych ciuchach.

– Rum pochodzi z Karaibów.

– Kubę zamieszkiwali Karaibowie.

Skinął głową, dezerterują z potyczki słownej, na którą kobieta była gotowa.

– Może to zabrzmi egoistycznie – zaczęła ostrożnie po dużym łyku drinka. – Myśląc o Kubie, nie skupiam się na ich historii, a myślę o ich muzyce i tańcu. Kiedy zaczynają grać na bębnach i ruszać się w rytm rumby, nie mogę oderwać się od nich oczu. Są przepełnieni pasją i miłością, kiedy to w Polsce wszyscy traktują cię z góry i pędzą ulicami zamyśleni i milczący. Na Kubie nigdy nie czułam się samotna, nawet jak nikogo nie znałam, zaraz ktoś do mnie zagaił. Ich jowialność oraz otwartość zaskarbiła im moją miłość.

– Całkowite przeciwieństwa – podsumował, wciąż pochylony nad szklanką whisky.

– Czasami przeciwieństwa się przyciągają, ale nie zawsze to dobra mieszanka – powiedziała z goryczą na myśl o byłym mężu. O tym samotniku z dobrym sercem, którego milczenie zabiło ich miłość.

– Więc kochasz rozmowne osoby.

– Jeśli ktoś przychodzi do mnie z sercem, ja odpowiadam mu sercem.

Duszkiem dopiła wódkę z colą i poprosiła o kolejną.

– A jeśli ktoś traktuje cię milczeniem, odpowiadasz milczeniem?

– Milczenie nie jest odpowiedzią. – Rozdrażniona zamieszała słomką w nowym drinku. Zimno szklanki z początku wywołało gęsią skórkę. Zmęczone ciało stało się o wiele wrażliwsze.

– Czasami milczenie zastępuje dziesiątki słów.

Początek jej związku był pełen dzikiego seksu, szalonych wypadów do egzotycznych krajów, imprez do upadłego i nieustannego biegu od pracy do przeróżnych zainteresowań. Kino, siłownia, karuzele, łyżwiarstwo i wiele innych. W całym tym galimatiasie nie przeszkadzało jej jego milczenie, a wręcz przeciwnie. Wokół niej tyle się działo, że nawet nie zwróciła na to uwagi. Oczywiście, że rozmawiali, znali się niemal na wylot, wiedzieli o sobie niemal wszystko, ale jej mąż był oszczędny w słowach i nie mówił, kiedy nie czuł takiej potrzeby, a ona wręcz przeciwnie, nie potrafiła się zamknąć. Tak jak w tym barze. Siedziała obok przystojnego mężczyzny i mówiła, mówiła, mówiła.

– Nie należę do osób, które rozumieją milczenie. Dla mnie milczenie jest obojętnością.

W ich związku w końcu nadeszła pora na przystopowanie, na ustabilizowanie się i odpoczynek od nieustannych imprez i biegu. Wtedy siedząc na kanapie i oglądając Netflixa w jego ramionach, czasami czuła się, jakby mówiła do ściany. Na jej próby nawiązania rozmów, odpowiadał monosylabicznie bądź jedynie się uśmiechał. Z początku nie raziło jej to, aż tak, ale z czasem stało się powodem kłótni.

– Milczenie nie znaczy nic, to słowa są wszystkim.

– Kocham cię.

Spojrzał na nią, na jej zlęknione spojrzenie, na jej zarumienione policzki i w zdziwieniu otwarte usta.

– Skoro słowa są wszystkim, to kocham cię, znaczy wszystko.

– Nie bądź głupi – syknęła zła i upiła łyk drinka, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć na to wyznanie.

– Kocham cię.

– Nie pieprz! Pierwszy raz widzę cię na oczy!

– A to dopiero kłamstwo.

Barman zerknął na nich, niepewien czy powinien interweniować, czy poczekać na rozwój sytuacji. Dojdzie do awantury czy wyjaśnią sobie kilka kwestii, ochłonął i sami wyjdą?

– Skoro mnie kochasz, to powiedz mi, za co? Dlaczego? Od kiedy? Od którego momentu? – Machała ręką w złości i desperacji. Papiery rozwodowe leżące na jej biurku wciąż były mokre od jej łez. A ten piekielnie przystojny mężczyzna, jej były mąż, musiał wybrać ten sam bar i w dodatku w tak bezlitosny sposób karać ją za decyzję o rozwodzie. Z początku pomyślała, że jest w stanie pośmiać się z tego, poflirtować jak kiedyś i odejść, póki serce nie zaboli, a on wyciągnął ciężką artylerię. Chciał walki, a ona nie czuła się gotowa, aby zmierzyć się z nim. – I czy wciąż mnie kochasz, bo w to wątpię najbardziej? Kiedyś może było coś między nami, ale tego już nie ma i nie będzie. Skończyłam z tobą zimny draniu.

– Poznaliśmy się w barze, zagaiłaś do mnie tak jak dzisiaj. Oczywiście, że kupiłem ci drinka i nie tylko. Kupiłem ci wszystko.

– No tak. Teraz porozmawiajmy o pieniądzach – prychnęła bardziej zrezygnowana niż zła. Itachi miał pieniądze. Miał ich mnóstwo i nie szczędził ich na nią. Zabrał ją w najdalsze zakątki świata i spełniał najmniejsze pragnienia. Czy to wystarczyło? Oczywiście, że nie.

– Kupiłem ci wszystko, ponieważ nie potrafię inaczej okazać uczuć. Sądziłem, że jacht, wakacje na Kubie, ogromna willa i porsche oraz zwykłe kocham cię, wystarczą ci.

– A gdzie zwykłe pięknie dziś wyglądasz albo jak się dzisiaj czujesz? – Obrażona niczym małe dziecko, splotła ramiona na piersi i zacisnęła usta w wąską linię. Jeszcze brakowało tupnięcia, kokardki we włosach i zabranego lizaka.

– Zawsze przy kolacji opowiadałaś mi, jak ci minął dzień.

– Nigdy nie zapytałeś.

– Nie sądziłem, że muszę. Ty zawsze mówisz, nawet jeśli nikt cię o nic nie pyta.

– A więc to moja wina? – Oburzona wskazała na siebie. – Nie wierzę, że w ogóle cię słucham. Odważyłeś się powiedzieć do mnie więcej niż jedno zdanie, tylko i wyłącznie, że już nie jesteśmy razem? Po co się do mnie odzywasz? Mogłeś siedzieć obok, wysłuchać mnie i pójść pieprzyć swoją przyszłą żonę.

– Nie ma przyszłej żony.

– Nie obchodzi mnie to. Pomilcz sobie sam, ja spadam.

– Przecież chcę rozmawiać.

Wstał zaraz po niej.

– A ja już nie chce. – Założyła swój płaszcz, który zdjęła z oparcia krzesła, złapała za torebkę i skierowała się do wyjścia. Itachi pośpiesznie wyjął kilka banknotów, rzucił ja na blat przed barmanem i pobiegł za Sakurą. Pospiesznie mijający go piesi, odgłosy klaksonów i szybko sunące koła po mokrym asfalcie. Cały ten zgiełk pasował do szalenie bijącego serca.

– Poczekaj. – Dogonił ją na przejściu dla pieszych. Stanął obok i dodał: – Chcę powiedzieć ci, co czuję.

– To ja ci powiem, co ja czuje. Czuję się zraniona, doszczętnie zniszczona i niewyobrażalnie samotna. A to wszystko przez ciebie! – Połowę jej twarzy skrywał cień, drugą oświetlała uliczna latarnia. Włosy delikatnie zmoczyła mżawka.

– Przeze mnie? Ja się nie zmieniłem. Ja nigdy nie byłem gadatliwy, biorąc mnie za męża, wiedziałaś o tym, więc co się zmieniło? Czemu zacząłem ci przeszkadzać?

– Nigdy nie pytałeś mnie, jak minął mi dzień. – Zwróciła się do niego przodem. O głowę niższa, ale harda.

Zapaliło się zielone światło, ale oboje nie ruszyli.

– Sakura...

– Nigdy nie zapytałeś, dlaczego wtedy krwawiłam i co powiedział mi doktor. – W czarnym płaszczu wyglądała niczym kruszynka, a jej blada twarz oblana rumieńcami kontrastowała z czernią.

– Przecież powiedziałaś, że wszystko w porządku.

– Nic nie było w porządku! Tego dnia straciłam nasze dziecko i wszystko się posypało! – Rozpłakała się na dobre. Policzki zalały łzy, a ramiona drżały od spazmów, kilku przechodniów zwróciło na nich uwagę, ale nic nie powiedzieli.

Itachi z początku zawahał się, ale po chwili objął ją.

– Nic nie mówiłaś.

– Nigdy nie pytałeś.

Itachi wtulił twarz w jej różowe włosy, pozwolił łzom spłynąć po policzkach.

– Jak się czujesz? – zapytał zachrypniętym tonem i nieco się odsunął. Spojrzał na jej wykrzywioną w rozpaczy twarz, na jej zaróżowione policzki i czerwone od płaczu oczy.

– Zła, smutna, pusta, samotna...

– Jest nas dwoje. Nie musimy być samotni.



Chciałam napisać coś innego, specjalnego, a nie kolejny schematyczny oneshot, jakich wiele. Kolejna historia, której zakończenie znacie, mimo iż nawet nie czytaliście jej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro