Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sny bywają piękne.

– Killua. – Gon usiadł okrakiem na kolanach białowłosego i wtulił się w jego obojczyk – Kocham cię.

–  Ja ciebie też – Objął go, a na jego bladej twarzy pojawił się delikatny rumieniec.

– Naprawdę, bardzo kocham – Wyszeptał mu do ucha, a następnie spojrzał w oczy. Nim Zoldyck się spostrzegł, ich usta były ze sobą złączone. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Odwzajemnił pocałunek. Chciał jak najbardziej odpowiedzieć na uczucia przyjaciela. Zwłaszcza, że czuł to samo. 

W pewnym momencie Killua poczuł na biodrach chłód. Palce Freecssa oplatały go w pasie.

– Gon! – białowłosy przerwał pocałunek, czerwieniąc się na polikach. Łowca w odpowiedzi wysłał zalotne spojrzenie i szybkim ruchem wtulił się w tors chłopaka. Przymilał się, a chłodnymi rękoma drażnił się z jego skórą. Zoldyck wiedział, że przyjaciel nie posunie się dalej, jeśli on nie będzie tego chciał. 

Minuty mijały. Killua nie zwracał na to szczególnej uwagi. Liczył się tylko on i Gon

– Braciszku. Braciszku – Obraz stawał się coraz bardziej rozmazany. Po otworzeniu oczu, łowca dostrzegł stojącego nad nim Allukę. Wtedy też zdał sobie sprawę z tego jak bardzo tęsknota mu doskwiera. Jak bardzo chce zobaczyć Gona.

***

Wiem, shot jest naprawdę krótki, jednak nie wstawiałam nic od lata, a bardzo mi zależało, by to pojawiło się jeszcze dziś. 

Czołem i miłych ostatnich dwudziestych minut Mikołajków~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro