pieprzony kubek
Killua był o krok od wejścia do pociągu, gdy nagle tył jego głowy napotkał plastikowy kubek, a ćwierć sekundy wcześniej dobrze znany mu głos, krzyczący jego imię.
– Za co to było?! – wkurzony, zwrócił się do właściciela drugiego kubka, który był złączony sznurkiem z tym, co leżał nieopodal niego.
– Miałeś go złapać! – Odpowiedział Gon załamanym głosem
– I że to niby moja wina?! Było mnie wcześniej uprzedzić!
– Dobra, to czekaj. Jeszcze raz – Mówiąc to Gon na powrót wbiegł na schody. Nie upłynęło dużo, nim wbiegł przed białowłosego – Killua!
Tworzywo sztuczne, uformowane w kubeczek wędrowało, ale nie w stronę Zoldycka. Nim Gon zdążył nim rzucić, wypadł mu z ręki i leżał gdzieś obok, przywiązany sznurkiem do tego, który trzymał w drugiej dłoni. Wyglądał, jakby wyprowadzał plastikowy kubek na spacer.
– Jeszcze raz! – Ale szczerze? Tych razy było więcej niż jeden. Cały czas coś nie wychodziło. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, co mogło być przyczyną. Przez ciągle nie udane próby może mu się nie udać! Teraz o tym myśląc, nie potrafił wcale się skupić – Czas! Daj mi chwilkę czasu!
Ponownie wbiegł na schody. Złapał parę oddechów. Zastanowił się. Przede wszystkim uspokoił. Wrócił. Trzymał wystarczająco mocno kubek, by go tylko nie wypuścić.
– Killua! – rzucił kubeczkiem i ucieszył się na widok, że białowłosy go złapał. Zbliżył swój do ust, co było też znakiem, aby ten, który właśnie dostał przystawić do ucha. Na tle odjeżdżającego pociągu powiedział to – Killua, Kocham cię.
Parodia Tamako love story. Ogólnie serię polecam. I jak zawsze, mam nadzieję, że tak źle nie wyszło.
~Aki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro