Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

mizianko jest najlepszym lekarstwem na zły dzień

Każdy miewa gorszy dzień. Dzień, podczas którego nic się nie udaje. Ma go po prostu dosyć. W takiej właśnie sytuacji znalazł się Killua. Chodził wyssany z energii. Bez chęci do życia.

Poczucia humoru nie zmieniło też lanie od Gona, które dostał podczas treningu któryś raz pod rząd.

Ledwo zdążył spojrzeć przed siebie zmęczonym wzrokiem, a już przed jego twarzą stało monstrum, przynajmniej piętnaście razy większe od niego.

"SERIO?!" — pomyślał, przeklinając wszystko co stworzone. Greed island, twórców. A najbardziej przeklinał cały ten dzień. Był pewien, że gorszy być ten dzień być nie może. Nawet podczas walki plątały mu się nogi i potykał się o wszystko, co tylko możliwe.

Gdy udało mu już się zmienić potwora w kartę westchnął męczennie i zsunął się na najbliższym kamieniem do siadu.

Gon podszedł do niego ze zmartwieniem na twarzy. Chciał się upewnić, że z przyjacielem jest jakkolwiek w porządku. No bo w szczytowej formie to by nie powiedział, że jest.

— Killua? — białowłosy spojrzał na niego znad grzywki i wpatrywał się. Freecss uniósł brew — Killua?

Zoldyck zacisnął pięści na podkoszylku łowcy i podciągnął się na niej, by złączyć ich usta w głębokim pocałunku.

Zaskoczenie Gona w stosunku do czynności przez nich wykonywanej było olbrzymie. Po chwili jednak zeszło z niego napięcie. Przymknął oczy i objął chłopaka w pasie.

Killua był mimo wszystko na dominującej pozycji i dobrze o tym wiedział. Wykorzystał to. Oderwał się od niego na moment pchnął go na ziemię. Zaraz potem zanurkował ku Freecssowi nie mogąc znieść tej separacji w postaci pół metra.

Uklęknął, dociskając kolano jak najgłębiej między uda Gona. Wygiął swoje ciało niczym rozciągający się kot, mając swoją twarz przy klatce piersiowej chłopaka. Dokładnie słyszał jego niespokojne bicie serca. Przymróżył oczy i ponownie złączył ich usta, a swoją dłoń zacisnął w jego.

— A co tu się dzieje? — nie wiadomo jak, skąd, kiedy i jak długo, ale nieopodal stała Biscuit z rękoma założonymi na biodra — Nie jesteście trochę za młodzi na takie działania?

Zawstydzenie na twarzy Gona nie było trudno zauważyć. Gorąc bił od niego na parę metrów. Uwaga że strony tej staruchy jednak nie ruszyła białowłosego. Spojrzał na nią tylko kątem oka i pogłębił pocałunek, pokazując, że nie ma zamiaru odsuwać się od Freecssa.

Blondynka poczuła się z tym dziwnie. Bardzo dziwnie. W końcu chciała ich złapać na gorącym uczynku. Zobaczyć ich zażenowanie. Że złapała ich na czymś, co według niej było raczej nie na miejscu. Sytuacja obecna wyglądała, jakby to ona zrobiła coś złego. Przeszkodziła im.

— Eeeeem... To może ja już pójdę — Odwróciła się zawstydzona i oddaliła się pośpiesznym krokiem.

A Killua czasu nie zamierzał marnować. Pogłębiał pocałunek. To mu jednak nie starczyło. Wsadził swój język do jego ust i walczyli o dominację.

Pod wpływem chwili podniósł prawą rękę i wślizgnął ją pod podkoszulek Gona. Reakcja była natychmiastowa.

Odsunął się od niego mocno zawstydzony. Widząc jego reakcję sam się zażenował. Obsunął się na jego tors.

— Przepraszam, zagalopowałem się.... — mruknął w jego klatkę piersiową.

Pogłaskał go delikatnie po plecach

— Nic się nie stało.

***

Oto i jest rozdział. Zaczęłam na matmie i pisałam cztery lekcję w zeszycie, ale jest.

Przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale mam karę na komputer i publikuje z telefonu.

Przy okazji, szukając arcika, którego mogłabym wrzucić jako medię i znalazłam przy okazji to cudo xD

~Aki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro