Gry rodzinne to niszczyciele wszystkich relacji.
Mina Gona nie pokazywała zachwycenia, kiedy Killua otrzymywał od niego kolejne pieniądze. A czemu tak było? Bo po raz kolejny wlazł na jego pole.
– Czemu cały czas wchodzę na twoje pola!? – oburzył się.
– Gon, nie unoś się. To tylko gra...
– Mówisz tak, bo wygrywasz! Masz pełno hajsu i jeszcze ani razu to ty nie wszedłeś do mnie!
– No już, już...– Mówiąc to rzucił kośćmi – Osiem... To będzie szansa.
– No jasne, że szansa! I pewnie jeszcze będę musiał ci płacić!
– Nie mów tak... – Killua wziął jedną z kart – A jednak...
Gon zirytował się jeszcze bardziej, gdy jego chłopak wystawił ku niemu rękę, oczekując pieniędzy.
– Ile mam ci płacić?
– Pięćdziesiąt tysięcy.
Z niechęcią wypisaną na twarzy oddał mu ostatnie pieniądze leżące koło niego i rzucił kośćmi.
– Dwanaście, dublet. No proszę! W dodatku na twoim polu! Bo przecież na żadne swoje lub wolne to nie wejdę! Oczywiście, że tak!
– Gon, przegrałeś. Nie masz już pieniędzy. Po sprzedaży miast i tak ci nie starczy – Killua podszedł do niego bliżej i przytulił – Nie martw się, też nienawidzę Monopolu.
Białowłosy poczekał chwilę, aż jego chłopak uspokoi nerwy. Gdy poczuł, jak całe napięcie mija, puścił go.
– W co jeszcze mięliśmy grać?
– Uno...
– No wreszcie coś, w co zawsze wygrywam – Powiedział z werwą. Wyglądał jakby cała energia do niego wróciła. Ucieszyło to Killuę.
***
– Uno! – Powiedział białowłosy.
– Nie na długo...– Mruknął Freecss rzucając kartę ,,+4" na kupkę – Uno!
Zoldyck cicho westchnął i wziął do ręki dodatkowe karty. Jego ostatnią kartą było również ,,+4", ale nie chciał psuć dobrego humoru swojego chłopaka. Gon rzucił swoją ostatnią kartę, kończąc grę.
– Przegrałem....– Killua wstał ze swojego miejsca i usadowił się Gonowi na kolanach i przytulił – Kiedy przegrałeś, ja pocieszałem ciebie, teraz ty pocieszasz mnie.
Wtulił się w zagłębienie szyi Freecssa i mruknął coś już kompletnie nie zrozumiałego. Gon westchnął.
– Znowu dałeś mi wygrać, co?
***
Powracam. Zaczęłam to pisać jakiś miesiąc temu i właśnie zdałam sobie sprawę, że to w ogóle istnieje. Za wszelkie błędy przepraszam, ale zaraz zasnę.
Właśnie! Jako że jest po 24, to znaczy, że jest dzień mężczyzny! Jeśli jakiś pan to czyta (pewnie nie) to wszystkiego dobrego!
~Aki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro