Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Would you love me more? ~ Kraftboeck

zakazaneMango rozwaliłam Ci dwa shipy, przepraszam chmurko 🙈

- Dlaczego on musi mnie tak denerwować? - krzyknął Stefan, trzaskając przy tym drzwiami, jego wspólokator spojrzał na niego zaciekawiony.

- Co? Huber znowu nie daje ci spokoju? - zakpił rozbawiony Michael. Ten chłopak był cholernie naiwny.

- A jak myślisz? Ubzdurał sobie, że ta jedna noc, kiedy się pieprzyliśmy musiała oznaczać coś więcej, ale cholera ona nic nie znaczyła! - uderzył dłonią w marmurowy parapet, tak mocno, że na jego dłoni pojawiła się strużka krwi.

- Ej! Zostaw to! - krzyknął Michael, patrząc na zdenerwowanego Krafta, który celowo zaciskał dłoń tak, by płynęło z niej jeszcze więcej cieczy. To był jedyny sposób jaki go uspokajał. Był może odrobinę zbyt brutalny, ale w jego przypadku bardzo skuteczny.

- I co z tym zrobisz? - Michael podniósł się do siadu, odrzucając wcześniej czytaną książkę.

- Nie wiem. Nic nielegalnego nie wchodzi w grę, muszę dać mu do zrozumienia, że go nie chcę - odparł dosadnie. Micheal poczuł coś w rodzaju nadziei, to mogło się udać.

- A gdybyś powiedział mu, że masz kogoś? - zasugerował.

- To nic nie da, nie uwierzy mi - Stefan machnął ręką na jego propozycję.

- A gdybyś mu to pokazał? - Hayböck brnął w to dalej.

- Mam udawać związek? - spytał zdziwiony - W sumie to nie takie głupie - odrzekł po chwili zastanawienia.

- No widzisz! - krzyknął.

- Tylko skąd ja wezmę taką osobę? - spytał marszcząc przy tym swoje krzaczaste brwi.

- No jak to skąd? - spytał rozbawiony blondyn - Zawsze jestem do twojej dyspozycji - odparł, wstał z łóżka i stanął blisko niego.

- Czy nadaję się na twojego chłopaka? - wyszeptał i położył dłonie na jego biodrach. Mieli za sobą już kilka epizodów ze swoim udziałem.

- No nie wiem, ewentualnie - odrzekł, wtulając się w jego tors. Serce Hayböcka zabiło mocniej. Może nigdy tego nie powiedział, ale to było widać. Kochał go, z każdym dniem coraz mocniej, wszystkie okazje, kiedy mógł być bliżej niego były czymś wspaniałym.

*****

Mimo, że bardzo dobrze odgrywali swoje rolę, to i tak nic nie zmieniło. Daniel nadal był bardzo nachalny, można byłoby pokusić się o stwierdzenie, iż było gorzej niż wcześniej. Od słów zaczął przechodzić do czynów i to było straszne. Micheal widząc go tak blisko Krafta, gotował się ze złości. Każde słowo, które kierował w stronę jego ukochanego odbierał, jako swoiste zagrożenie.

*****

Stefan usłyszał jakiś hałas, niemal natychmiast otworzył oczy. Zawsze miał płytki sen, a tego dnia balansował na cienkiej granicy. Wszystko było winą Micheala, który po kolacji zniknął gdzieś bez słowa. Kraftowi trudno było to przyznać, ale nie potrafił spać bez niego, dlatego widząc jego smukłą sylwetkę wchodzącą do ich pokoju odetchnął z ulgą, ale nie trwało to długo. Cisza w ich pokoju była straszna, ale chyba jeszcze gorszy był szloch Michaela, który odbijał się od każdej ściany i ze wzmorzoną siłą docierał do Krafta, który czuł się zaniepokojony całą tą sytuacją.

- Michi wszystko w porządku? - spytał Kraft, który w zgrabny i charakterystyczny dla siebie sposób pokonał dzielącą ich granicę.

- Stefan ja przepraszam - wyjąkał Hayböck zanosząc się jeszcze większym płaczem. Młodszy jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie.
Niechcący wpadł na wyłącznik światła, co spowodowało że w całym pomieszczeniu zapanowała jasność, brunet miał wrażenie, że stał się skamieniały.

- Micheal skąd na twoich dłoniach i koszulce i twarzy i spodniach jest tyle krwi? - spytał przerażony Kraft.

- Ja naprawdę nie chciałem..... On.... ja... - zaczął się dusić, nie potrafił zaczęrpnąć tchu. Stefan szybko wyciągnął z jego torby inhalator.
Już po chwili sytuacja uspokoiła się na tyle, że Micheal mógł normalnie mówić.

- On nie żyje Stefan - odparł niespokojnie. Jego zachowanie niepokoiło młodszego.

- Kto nie żyje?

- Myślisz, że go znajdą? Jest dobrze ukryty.

- O czym ty mówisz?

- Ciekawe, czy po śmierci dalej sobie ze mnie kpi? - spytał Hayböck z miną szaleńca uważnie wpatrując się w ścianę. Stefan po raz pierwszy zaczął się go bać.

- Do jasnej cholery Michael! Wyjaśnił mi co się stało! - krzyknął i potrząsał go za ramiona, chciał go wyrwać z tego dziwnego transu.

- Patrz jakie to życie jest przewrotne jeszcze wczoraj mówił mi, że odbierze mi ciebie, a dzisiaj jego ciało otula deszcz, a ziemia stała się najlepszą przyjaciółką - zanucił.

- Micheal co ty zrobiłeś? - spytał przerażony.

- Wiesz, że cię kocham. Od zawsze, ale ty.... ty nie potrafiłeś tego zauważyć, dlaczego Stefan? - blondyn wydawał się w ogóle nie zważać na jego pytania.

- On był zagrożeniem, czynnikiem, który należało wyelminować. Teraz nareszcie możemy być razem! - krzyknął radośnie, niczym dziecko cieszące się z zabawki, którą otrzymało. Kraft przetarł twarz dłońmi, zbyt wiele informacji dotarło do niego w jednym momencie.

- Nie smuć się Kraftiii - zaśpiewał Hayböck - teraz będę już lepszy, obiecuję - odparł i położył dłoń na swojej piersi. Młodszy był przerażony jego stanem, nie wiedział co zrobić. To był jego przyjaciel, a jednocześnie kochanek, nie mógł go wydać, ale ukrywanie tego też było złe. Godziło w jego sumienie.

-Michi - zwrócił się do niego łagodnie. Błękitne oczy Hayböcka świdrowały go spojrzeniem.

- Tak kochanie? - spytał i położył zakrwawioną dłoń na jego policzku. Stefan zacisnął oczy, czuł tą ciecz, która została wtarta w jego skórę.

- Masz ochotę pójść ze mną na spacer? - spytał łagodnie.

- Taki romantyczny? Będziesz trzymać mnie za rękę?

- Tak właśnie taki - powiedział przybity Kraft. Nie chciał stosować podstępu, ale wiedział, że nic innego nie może zrobić.

- Pewnie, chodźmy! - krzyknął nie zwracając uwagi na to, iż cały był we krwi. To utwierdziło Stefana, iż Micheal był chory. Po jego policzku spłynęła samotna łza, którą szybko wytarł. Nie chciał, by blondyn to zobaczył. Szli spokojnie, Kraft podstępem kierował ich w stronę pokoju Poitnera, będąc już niemal u celu Hayböck zatrzymał się gwałtownie.

- Czy kochasz mnie bardziej? W końcu uwolniłem cię od niego, nie lubiłeś go - odparł i zrobił coś niespodziewanego, mianowicie pocałował go w usta.

To był ich ostatni pocałunek.
To były ich ostatnie wspólne chwilę.
Okazało się, że Stefan miał rację, Micheal był chory. Trafił do szpitala. Nie wyszedł z niego. Przestał być dobrym człowiekiem.

"Więc takim jest los człowieka, że czuje się szczęśliwym, póki nie dojdzie do rozumu, a potem musi go stracić, by na nowo pozyskać szczęście. Biedaku, jakże zazdroszczę ci twego obłędu i nieświadomości, w której żyjesz" - Goethe "Cierpienia młodego Wertera"

Jeśli chcecie możecie składać zamówienia 💑

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro