Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wann das Kind, Kind war ~ Lellinger

- Śpisz maleńki? - spytała kobieta pochylając się nad kołyską. Chłopczyk uśmiechnął się przez sen i wtulił w jej dłoń.

- Jesteś dzielny - wyszeptała i pocałowała go w czoło, po jej policzkach spłynęły łzy. Ta maleńka kruszynka była na tym świecie dopiero od kilku godzin, a już wycierpiała tak wiele. Kobieta obiecała sobie, że go ochroni. Razem z jej mężem stworzą mu dom, w którym będzie kochany. Pozwoli zapomnieć sobie o przeszłości. Uzna, że jest całkowicie jej. W końcu takiego go poznała.

****
- Andi zjedz chociaż łyżeczkę - wyszeptała niemal błagalnie, patrząc na swojego synka, który zacisnął usta w cieńką kreskę. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać, znowu. Na ratunek przyszedł jej mąż.

- A to dlaczego mój bohater nie je? - spytał i połaskotał go po brzuszku. Maleńki chłopczyk roześmiał się.
- Jak zjesz to dam ci coś - obiecał mężczyzna, całując go w czoło. Maluszek spojrzał na niego zaciekawiony, otwierając przy tym usta, tą okazję wybrała sobie Claudia, by jabłkowy przecier trafił do jego buzi. Andreas skrzywił się nieznacznie i kontynuował swoje grymaszenie. Rodzice spojrzeli na siebie cierpiętniczo. Cieszyli się, że mają go przy sobie, jednak często przysparzał im niepotrzebnych problemów.

- Renata dzisiaj przyjdzie - odparł mężczyzna. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.

- Żartujesz sobie? - oburzyła się. Nigdy jej nie lubiła.

- Kochanie, rozmawialiśmy o tym. Przyjaźnię się z Volkerem, chcemy jedynie spędzić naprawdę miły wieczór. Błagam nie kłóćcie się znowu. Obie macie śliczne paznokcie - odrzekł rozbawiony Hermann. Claudia spojrzała na niego obrażona.

- Jak się nie zamkniesz, to pójdę z Andim na spacer, a ciebie zostawię samego z całym tym jedzeniem, a jak dobrze wiemy, jedyną rzeczą, która ci wychodzi to herbata. Na twoim miejscu ważyłabym słowa - odparła zwycięsko. Hermann momentalnie spoważniał.

- Dobrze kochanie, już nic nie mówię - powiedział i wziął małego na ręcę, zostawiając wzburzoną kobietę samą w kuchni. Claudia pokręciła głową, czasem zastanawiała się dlaczego poślubiła tego durnia.

****

Państwo Leyhe pojawili się w ich domu, po 18. Volker, jak zwykle przywitał Claudię z szacunkiem, a Renata obrzuciła zimnym spojrzeniem. Mimo to najbardziej zainteresowany całą wizytą wydawał się być Stephan, który z uwagą przyglądał się maleńkiemu Andreasowi.

- Mamoooo - jęknął - mogę się z nim pobawić? - spytał, patrząc na Andreasa, jak urzeczony.

- Obawiam się skarbie, że nie jest to możliwe. Widzisz, jak maleńki jest - odparł delikatnie Volker. W oczach Stephana błysnęły łzy.

- Ale dlaczego? - spytał, a jego dolna warga drżała.

- Jeśli chcesz możesz go nakaramić -  zaoferowała szybko Claudia chcąc zapobiec niepotrzebnemu płaczu.

- Naprawdę? - spytał zdziwiony i delikatnie stanął obok Andreasa, biorąc w dłoń maleńką łyżeczkę.
Matka zachęciła go skinieniem głowy.

Stephan delikatnie skierował łyżeczkę w stronę swojego młodszego kolegi, który ochoczo otworzył usta. Claudia była zdziwiona. Andi zazwyczaj nie był skory do posiłków, przez co wyglądał, jakby kobieta go nie karmiła.

- No Stephan, muszę ci pogratulować. Andi po raz pierwszy zjadł wszystko - odparła kobieta i pogładziła go po włosach.

- Nie ma sprawy proszę pani, jeśli będzie tak możliwość, mogę to robić częściej - odparł dumnie chłopiec.

- Mów do mnie ciociu - powiedziała kobieta, uśmiechając się do niego serdecznie.

- Andreas też będzie mógł do mnie tak mówić. Oczywiście, jak zacznie - zastrzegła Renata.

****

Dwójka chłopców bawiła się nad rzeką, chlapali się wodą, a ich śmiech rozchodził się po całej okolicy.
W pewnym momencie młodszy chłopiec poślizgnął się na kamieniu i gdyby nie szybka interwencja starszego zapewne wpadłby w ten szybki i rwący nurt.

- Uważaj na  siebie Andi. Nie chcę, by coś ci się stało - odparł Stephan, przytulając do siebie przestraszonego Andreasa.

- Nie chciałbyś, żeby ta rzeka była jeziorem? - spytał młodszy chłopiec. Leyhe spojrzał na niego zdziwiony.
- No wiesz moglibyśmy się w nim kąpać, a tak to ledwo nogi możemy zanużyć - burknął.

- A gdybyśmy mieli jezioro, nie chciałbyś mieć stawu? - spytał, uśmiechając się do niego promiennie.

- Po co byłby mi potrzebny staw?

- Moglibyśmy wtedy łowić ryby i godzinami siedzieć na pomoście - odrzekł kusząco. Andi spojrzał na niego zainteresowany.

- Masz rację.... chciałbym staw i jezioro i rzekę.

- Widzisz Andi nie można mieć wszystkiego - odparł Stephan delikatnie gładząc go po włosach. Coś już wiedział na ten temat, w końcu jego rodzice rozwiedli się niedawno. Zamieszkał z ojcem.

- Dlaczego jesteś smutny? - spytał Andreas gładząc go po policzku.

- Wiesz słońce, czasem po prostu tak jest. Człowiek na to nie wpływa.

- Ale później będziesz wesoły? - spytał mały, wtulając się mocno w jego ramiona.

- Oczywiście skarbie - odparł i pocałował go w czółko.

****

- Dlaczego jestem sobą? - spytał 12 - letni Andreas. Stephan spojrzał na niego zdziwiony.

- Nie podoba ci się, to kim jesteś? - spytał Leyhe. Młodszy tak często wydawał się być szczęśliwy.

- Nie wiem..... Markus ostatnio powiedział, że jestem dziwny - odrzekł smutno.

- Dlaczego? - spytał Stephan, zaciskając mocno pięści.

- Nie wiem - wzruszył ramionami.

- Mam mu coś powiedzieć? Albo zrobić?

- Nie!!! - krzyknął gwałtownie.

*****

- Wszyscy są tacy piękni - westchnął 14 - letni Andreas. Stephan roześmiał się na jego słowa.

- Co cię tak śmieszy głupku? - fuknął.

- Widziałeś pana Stasia?

- Tego, co siedzi na ławce przed sklepem?

- Właśnie tego. Możesz mi wytłumaczyć Andreasie, gdzie on jest piękny? - zadrwił starszy.

- Każdy jest piękny, jak nie na zewnątrz do wewnątrznie. Nie rozumiesz tak wiele Leyhe - odparł i obraził się. Stephan spojrzał na niego zmartwiony. Ostatnio działo się z nim coś niedobrego, coś na co starszy nie potrafił zaradzić.

- Andi, chyba się na mnie nie gniewasz - odparł błądząc nosem po jego szyi.

- Nie, ale chciałbym - odparł i przekręcił się w jego stronę. Między nimi zapanowała magiczna cisza.

- Muszę ci coś powiedzieć - odrzekł Andi.

- Co takiego? - spytał, mając nadzieję, że w końcu dowie się, co spowodowało melancholijny stan jego przyjaciela.

- Markus miał rację jestem dziwny - odparł i wytarł rękawem bluzy, łzy spływające po swoich policzkach.

- Rozmawialiśmy o tym, jesteś wyjątkowy - powiedział Stephan.

- Jestem gejem Stephan.

Między nimi zapanowała cisza. Leyhe patrzył na niego zdziwiony.

- Przepraszam Andreas, daj mi czas - odrzekł i pokręcił głową.

*****

Po raz kolejny obudził się w obcym łóżku. Kiedy był mały nie lubił tego uczucia, teraz było to dla niego na porządku dziennym. Kiedy był dzieckiem wierzył w kryształowe pojęcia. Kiedy dziecko było dzieckiem było zupełnie inne. Nagle dowiedziało się o sobie zbyt wiele. Poukładany świat dziecka został zrujnowany.

****

- Andreas jak mogę ci pomóc? - spytał Stephan, patrząc na niego uważnie.

- Pomóż mi odnaleźć siebie - powiedział, czując, że właśnie stracił swoją tożsamość. 

Shot inspirowany tym wierszem:

Lied Vom Kindsein – Peter Handke

Als das Kind Kind war,
ging es mit hängenden Armen,
wollte der Bach sei ein Fluß,
der Fluß sei ein Strom,
und diese Pfütze das Meer.

Als das Kind Kind war,
wußte es nicht, daß es Kind war,
alles war ihm beseelt,
und alle Seelen waren eins.

Als das Kind Kind war,
hatte es von nichts eine Meinung,
hatte keine Gewohnheit,
saß oft im Schneidersitz,
lief aus dem Stand,
hatte einen Wirbel im Haar
und machte kein Gesicht beim fotografieren.

Als das Kind Kind war,
war es die Zeit der folgenden Fragen:
Warum bin ich ich und warum nicht du?
Warum bin ich hier und warum nicht dort?
Wann begann die Zeit und wo endet der Raum?
Ist das Leben unter der Sonne nicht bloß ein Traum?
Ist was ich sehe und höre und rieche
nicht bloß der Schein einer Welt vor der Welt?
Gibt es tatsächlich das Böse und Leute,
die wirklich die Bösen sind?
Wie kann es sein, daß ich, der ich bin,
bevor ich wurde, nicht war,
und daß einmal ich, der ich bin,
nicht mehr der ich bin, sein werde?

Als das Kind Kind war,
würgte es am Spinat, an den Erbsen, am Milchreis,
und am gedünsteten Blumenkohl.
und ißt jetzt das alles und nicht nur zur Not.

Als das Kind Kind war,
erwachte es einmal in einem fremden Bett
und jetzt immer wieder,
erschienen ihm viele Menschen schön
und jetzt nur noch im Glücksfall,
stellte es sich klar ein Paradies vor
und kann es jetzt höchstens ahnen,
konnte es sich Nichts nicht denken
und schaudert heute davor.

Als das Kind Kind war,
spielte es mit Begeisterung
und jetzt, so ganz bei der Sache wie damals, nur noch,
wenn diese Sache seine Arbeit ist.

Als das Kind Kind war,
genügten ihm als Nahrung Apfel, Brot,
und so ist es immer noch.

Als das Kind Kind war,
fielen ihm die Beeren wie nur Beeren in die Hand
und jetzt immer noch,
machten ihm die frischen Walnüsse eine rauhe Zunge
und jetzt immer noch,
hatte es auf jedem Berg
die Sehnsucht nach dem immer höheren Berg,
und in jeder Stadt
die Sehnsucht nach der noch größeren Stadt,
und das ist immer noch so,
griff im Wipfel eines Baums nach dem Kirschen in einemHochgefühl
wie auch heute noch,
eine Scheu vor jedem Fremden
und hat sie immer noch,
wartete es auf den ersten Schnee,
und wartet so immer noch.

Als das Kind Kind war,
warf es einen Stock als Lanze gegen den Baum,
und sie zittert da heute noch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro