Perfect two or not? (Tanfang)
Johann był zły i rozczarowany, a to wszystko wina jego nieodpowiedzialnego chłopaka, który w temperaturze 10°C postanowił wykąpać się w lodowatym jeziorze. Forfang od samego początku wiedział, co przyniesie ten idiotyczny pomysł jego ukochanemu, ale Daniel nie chciał go słuchać, no i teraz ma. Siedzi rozchorowany w Norwegii.
Johann na początku chciał z nim zostać, ponieważ bał się, że blondynowi może się coś stać, jednak na całe szczęście jego mama zgodziła się przypilnować jego chłopaka, za co młodszy był jej ogromnie wdzięczny, co innego Daniel, który był tym faktem zrozpaczony i przybity, co jak co ale on naprawdę nienawidzi swojej przyszłej teściowej.
I w ten oto sposób Johann znajduję się kilkaset kilometrów od swojego chłopaka na letnim konkursie drużynowym w Wiśle Malince.
Czuje się zagubiony i nie do końca wie, co ma ze sobą zrobić, to zawsze Daniel był tym, który przewodził ich grupie.
Na całe szczęście podszedł do nich kamerzysta, który poprosił całą norweską drużynę do wspólnego zdjęcia.
Johann starał się przybrać na twarz delikatny uśmiech, ale chyba nie za bardzo mu to wyszło, on po prostu za bardzo tęsknił za swoim blondynem.
Smutny i zrezygnowany udał się przebrać w kombinezon.
Po wyjściu z szatni zaczepił go jego przyjaciel z drużyny Robert, który próbował dodać otuchy widząc jego stan:
-Forfi słońce nie przejmuj się, dzisiejszy konkurs szybko minie, a ty się nawet nie obejrzysz, a będziemy w Niemczech, gdzie spotkasz swojego blondyna i będziesz miał dosyć jego osoby i jego zwariowanych pomysłów.- powiedział uśmiechnięty wąsacz, który w pocieszającym geście zaczął gładzić go po plecach.
Johann odwzajemnił jego uśmiech, słowa Johanssona podziałały na niego kojąco. Przed wjazdem na skocznie, sprawdził jeszcze czy dostał może jakieś wiadomości od Daniela, okazało się, że tak.
Blondyn wysłał do niego smsa o treści:
Kochanie trzymam kciuki, mam nadzieję, że to wygrasz! Nawet nie wiesz jak tęsknię, tak bardzo chcę Cię już zobaczyć, jeszcze tylko 2 dni i ponownie się zobaczymy, nawet nie wiesz jak się cieszę. Nareszcie będę mógł Cię pocałować i przytulić, no i uwolnie się od twojej mamusi, nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwy!
Kochający Cię Daniel.
Po przeczytaniu tej wiadomości samopoczucie Johanna gwałtownie się zmieniło.
Czuł radość.
Niestety, jego skoki nie odzwierciedliły tego jak się czuł, a on sam zakończył konkurs w drugiej dziesiątce, to nie było zadowalające, ale on i tak był szczęśliwy, za dwa dni spotka swojego ukochanego idiotę, nic innego się dla niego nie liczyło.
Z powodu tej radości, zazwyczaj spokojny, niepijący Johann udał się na imprezę zorganizowaną przez Polaków, a jak wszyscy doskonale wiemy, tam gdzie Polacy tam alkohol.
Rano Norweg obudził się przeciśnięty do czyjeś klatki piersiowej, wtulił się w nią mocniej, myśląc że to ciało jego ukochanego, niestety nic bardziej mylnego.
Przyćmiony przez alkohol Johann zasnął, obudził się dopiero przez czyjeś szturchanie. Nie chciał wstawać więc starał się bardziej wtulić w klatkę piersiową domniemanego Daniela, niestety osobnik obok nie chciał mu pozwolić na dalsze spanie. Johann ze słodkim uśmiechem odwrócił się na drugą stronę i to co zobaczył sprawiło, że z jego twarzy zniknął cały uśmiech i zamiast niego pojawiło się przerażenie.
Osoba do której przytulał się całą noc, osoba z którą się przespał nie była Danielem, to Robert spędził z nim wczorajszą namiętną noc. Z jego oczu zaczęły wpływać słone łzy, których nie potrafił hamować.
Jak on mógł zdradzić Daniela? Jak on mu teraz spojrzy w oczy?
Czuł się brudny. Nie mógł uwierzyć, że to zrobił, jeśli Daniel się o tym dowie to ich związek zakończy się definitywnie, zaczął drżeć.
Robert widząc jego stan starał się coś powiedzieć, ale nie za bardzo wiedział, co. Czuł się wstrętnie, przespał się z ukochanym swojego przyjaciela, wąsacz wiedział, że jeśli Daniel się o tym dowie to go zabiję, nikt nie miał prawa dotykać jego skarba.
-Johann ja nie wiem, co powiedzieć, jest mi tak przykro. Ja nie pamiętam nic z tego wieczoru, mam małe przebłyski pamięci i niestety wydaje mi się, że się ze sobą przespaliśmy.-powiedział z poczuciem winy, patrząc na reakcję młodszego.
Johann czuł się coraz gorzej, zaczął łkać.
-Johann proszę cię uspokój się i powiedz coś. Co robimy ukrywamy to przed Danielem czy mówimy mu prawdę?-spytał nerwowo Johansson.
Johann starał się unormować oddech, ale jakoś słabo mu to wychodziło.
-Ja nie wiem Robert, ale wydaje mi się, że ja nie będę potrafił go okłamywać, że jak spojrzę mu w oczy, to od razu powiem mu prawdę.-mówi załamany Johann.
Ten widok łamał Robertowi serce, jego przyjaciel naprawdę cierpiał, a był główną przyczyną jego bólu, tak bardzo chciałby cofnąć czas i zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach, niestety to nie było możliwe, a oni teraz muszą przyjąć konsekwencję wczorajszego czynu.
Zaczęli w ciszy, przerywanej przez łkanie Forfanga pakować swoje rzeczy, nagle zaczął dzwonić telefon młodszego.
Johann spojrzał na wyświetlacz, był przerażony, dzwonił do niego Daniel.
Brunet długo zastanawiał się czy odebrać, bał się, że Tande usłyszy, że jest coś nie tak, po dłuższej chwili zastanawiania się, postanowił, że jednak odbierze, nie chciał nie pokoić blondyna.
-Cześć kochanie!-powiedział Daniel radosnym głosem.
Z oczu Johanna popłynęły łzy, gdyby wiedział o tej zdradzie na pewno nie byłby taki szczęśliwy.
-Cześć Daniel.- powiedział Johann siląc się na jak najbardziej normalny głos, niestety ale chyba nie wyszło.
-Kochanie co się stało?- zapytał zmartwiony Tande.
Brunet odruchowo przymknął oczy, z których zaczęło wylewać się coraz to więcej łez.
-Nnnic.- powiedział jąkając się.
Robert spoglądał na przyjaciela, widział jak się męczy tą rozmową, wiedział że to również jego wina, dlatego postanowił mu pomóc. Zabrał telefon z rąk młodszego, który zaczął wpatrywać się w niego z przerażeniem i zaczął rozmowę Danielem.
-Hej Daniel!-powiedział Robert siląc się na wesoły ton.
-Hej Robert? Co się dzieję z Johannem, dlaczego on do jasnej cholery płacze, czy ktoś go skrzywdził?.- Zapytał zmartwiony, przestraszony i delikatnie zły blondyn.
Robert słyszał w głosie Tandego te wszystkie emocje, które nim targały, nie chciał mu mówić prawdy, to zadanie należało do Johanna, Johannson postanowił kłamać.
-Nie, nie Daniel. No coś ty? Nic się nie stało, po prostu oglądaliśmy jakiś dramat i Johann bardzo mocno się wzruszył, przecież wiesz jaki on jest wrażliwy.- powiedział płynnie kłamiąc Johansson.
Liczył, że Daniel mu uwierzy, po drugiej stronie słuchawki usłyszał coś na kształt odetchnęcie z ulgą?
-No dobrze, nawet nie wiesz jak się wystaszyłem, a możesz mi jeszcze dać do telefonu moje słoneczko?
Robert wiedział, że jest to zły pomysł, dlatego nadal postanowił brnąć w kłamstwach.
-Niestety Daniel, ale jest to niemożliwe. Johann właśnie teraz poszedł do łazienki.-powiedział wąsacz, spoglądając na kulącego się na łóżku Johanna.
-Ohhh w takim razie powiedz mu, że go kocham i tęsknię, no i że nie mogę doczekać, gdy zobaczymy się jutro.-Powiedział szczęśliwy Daniel.
Robert nie chciał już ciągnąć tej rozmowy, z każdym jej słowem czuł się coraz gorzej. Rozwalił tak piękny związek. Nie pozwalając Tande nic powiedzieć, zakończył ich rozmowę, zwykłym:
-Pa Daniel!
Szybko podszedł do Johanna i zaczął pocieszająco gładzić go po plecach.
Młodszy odwrócił zapłakaną twarz w jego stronę i zapytał:
-Co takiego powiedział?
Robert nie miał pewności, co ma mu powiedzieć, po chwili postanowił, że nie ma po co go okłamywać.
-Był zmartwiony twoim stanem, ale jakoś udało mi się go przekonać, że wszystko jest dobrze, a potem powiedział, że Cię kocha i tęskni.
Johann nic powiedział nie, z jego oczu zaczęło wypływać coraz więcej łez.
Robert przysunął go do siebie i pozwolił, by Johann wtulił się w niego i moczył jego tors.
Tak zleciały im cały dzień i noc.
Rano niewyspani udali się do autokaru. Oboje czuli się źle z powodu dręczącego ich poczucia winy.
W autokarze usiedli obok siebie i strali się zasnąć.
Robertowi po kilku godzinach udało się tego dokonać, co innego Johann, on nie przespał całej drogi, z jego oczu nadal spływały słone łzy, koledzy z drużyny widzieli jego okropny stan i starali mu się jakoś pomóc, ale on ich odpychał, wiedział że zasłużył na to wszystko.
Czym bliżej Niemiec tym jego serce biło szybciej, czuł ogromne przerażenie.
Niestety, ale już po kilku godzinach drogi podjechali pod hotel.
Johann starał się zetrzeć łzy spływające po jego policzkach.
Nie szło mu to za dobrze, przerażony wyjrzał przez okno i zauważył, że na na dworze czeka już na nich uśmiechnięty Daniel.
Johann z ociąganiem wyszedł z autokaru.
Gdy postawił stopę na ziemi, poczuł czyjeś ramiona okręcające się wokół jego talii, a po chwili ktoś zaczął go podnosić do góry i okręcać wokoło.
To był Daniel. Jego wariat, który tak bardzo cieszył się na jego widok, po chwili postawił go na ziemi i zbliżył się do niego. Widząc zaczerwienione, podpuchnięte oczy swojego słoneczka, poczuł się zmartwiony.
Spojrzał na Roberta, który starał się nawet na niego nie patrzeć.
-Powiedzcie mi ile wy wczoraj tych dramatów oglądaliście?-spytał troszeczkę zły Tande.
-Dużo mam wrażenie, że mój cały wczorajszy dzień to jeden wielki dramat.- powiedział Johann starając się nie rozpłakać.
Daniel zaczął mu się uważnie przyglądać. Forfang wyglądał tak biednie i uroczo, Tande od razu chciał złożyć na jego ustach pocałunek, zbliżył się do Johanna i gdy już chciał połączyć jego usta z tymi swoimi, Johann przekręcił głowe i Daniel natrafił na jego policzek.
Tande nie rozumiał zachowania swojego chłopaka, jednak wolał tego nie komentować.
Smutny z powodu odrzucenia Johanna udał się do ich pokoju hotelowego.
Forfang niepewnie podążał za nim, czuł się źle odtarącając Daniela, ale nie potrafiłby go teraz normalnie pocałować, nie po tym wszystkim.
Daniel poszedł się wykąpać.
Johann został sam ze swoimi myślami, zastanawiał się jak on ma mu to powiedzieć?
Nie zdążył nawet nad tym dłużej pomyśleć, ponieważ już po chwili pojawił się prawie, że nagi Daniel.
Podszedł do Johanna i uśmiechnął się do niego.
-To co księżniczko teraz pozwolisz mi się pocałować?- spytał wesołym głosem.
Johann słysząc jego słowa zacisnął powieki, starając się by z jego oczu nie wypłynęła żadna słona łza, niestety nie udało się.
Daniel patrzył na niego coraz bardziej zmartwiony, zaczynał nabierać podejrzeń, że w tej Polsce faktycznie stało się coś złego. Tylko pytanie zachodzi co?
Przerażony tym, co mogło się tam wydarzyć, zapytał cichym głosem:
-Kotku co się dzieje?
Johann wiedział, że to najbardziej odpowiedni moment, bardziej gotowy nie będzie.
-Znienawidzisz mnie za to, co zaraz usłyszysz-powiedział płaczliwym głosem młodszy.
Daniel czuł przerażenie. Czy ktoś go tam skrzywdził, zrobił coś czego Johann nie chciał?
-Kochanie, zawsze będę cię kochał mimo wszystko, jesteś moją księżniczką, a ja twoim księciem i nic tego nie zmieni.- Powiedział Daniel i delikatnie zaczął ścierać łzy z jego policzków.
-Daniel ty nie rozumiesz, ja jestem okropny, obrzydliwy nie możesz mnie kochać, nie po tym wszystkim.-powiedział Johann dusząc się przez płacz.
Tande próbował go uspokoić, ale jakoś słabo mu to szło, Johann nadal cały drżał, a blondyn nie miał pojęcia czym jest to spowodowane.
-Kotku powiedz co się dzieje, martwię się. Obojętnie co teraz powiesz, ja nadal będę cię kochać, nie jesteś obrzydliwy, nawet tak o sobie nie mów. Jesteś cudowny. Kocham to jak wyglądasz o poranku, to jak nieśmiało oddajesz moje pocałunki, to jak...
-Zdradziłem cię.- przerwał mu Johann.
Do Daniela te słowa dochodziły dużo wolniej. Nie mógł uwierzyć, to był ostatni z czynów, jakiego by się spodziewał po jego słodkim Johannie.
Nie wiedział co powiedzieć, poczuł jakby w jego serce zostało wbite miliony sztyletów, to tak bardzo raniło.
-Ale z kim?-udało mu się wykrztusić.
-Z Robertem.- powiedział cicho Johann.
Daniel poczuł się jeszcze gorzej, jego ukochany i najlepszy przyjaciel zrobili mu coś takiego? To było niedouwierzenia.
-Jak do tego doszło?-spytał wściekły blondyn, z którego oczu spływały ogromne łzy.
-Ja nie wiem..Mmmy byliśmy pijani i ja nic z tego nie pamiętam, ale Daniel my nie chcieliśmy tego zrobić.-powiedział nadal płacząc Johann.
Tande był zły, mało powiedziane on był wściekły, chciał uderzyć Forfanga, ale nie potrafił.
Wiedział, że musi komuś przywalić, a tym kimś będzie nie kto inny jak Robert Johansson.
Szybko się ubrał i nie czekając na jakąkolwiek reakcję Johanna wybiegł z pokoju.
Wszyscy, którzy go spotykali natychmiast schodzili mu z drogi.
Pod pokój tego Judasza dotarł szybciej niż myślał, nie siląc się na jakiekolwiek pukanie wszedł do pokoju, który ten dupek dzielił z Andersem.
W chwili gdy Tande go zobaczył, poczuł jak krew się w nim buzuje. Podszedł do niego i zaczął okładać go pięściami. Robert nie nawet nie bronił, wiedział, że zasłużył, co innego Anders on starał się odciągnąć Daniela od Roberta.
Po chwili mu się to udało.
Teraz przyjaciele siedzieli po dwóch stronach pokoju.
Daniel spoglądał z jadem i furią na Roberta.
-Jak śmiałeś! Ty szujo! Miałeś się nim opiekować, a nie się z nim pieprzyć.-powiedział wściekły Tande.
-Daniel my byliśmy pijani i jakoś tak wyszło.-powiedział smutny Robert.
-Jakoś tak wyszło? Ty wiesz co ty mówisz?!- powiedział Daniel, który ponownie przymierzył się do skoku na Johanssona.
Anders przerzucał spojrzenie z jednego na drugiego, nie do końca to wszystko ogarniając.
-Hej, hej, Daniel przestań! Czy ja dobrze rozumiem, że ty Robert przespałeś się z Johannem?- spytał zdezorientowany Anders.
Robert kiwnął twierdząco głową.
-Daniel a gdzie jest teraz Forfang, chyba nie zostawiłeś go samego?-spytał przerażony Robert.
Daniel od razu zrozumiał o co chodzi wąsaczowi i szybko pobiegł do swojego pokoju.
Johanna nie było na łóżku, Daniel był zdenerwowany. Zauważył, że w łazience pali się światło, szybko otworzył drzwi do pomieszczenia i zobaczył widok, który jeszcze bardziej łamał jego serce.
Na białych, zimnych kafelkach leżał Johann, z jego oczu płynęły łzy, a z nadgarstków brunatna krew.
Blondyn był przerażony szybko wyciągnęł apteczkę i zaczął bandażować jego rany, co jakiś czas zerkając na niego. Wyglądał tak krucho i słabo, Danielowi mimo wszystko zrobiło mu się go żal.
Szybko podniósł go do góry i w stylu panny młodej przetransportował do łóżka.
Po chwili wahania położył się obok niego.
Johann spojrzał na niego zszokowany.
-No powiedz to wreszcie!- krzyknął Forfang.
Daniel nie za bardzo wiedział o co mu chodzi.
-Chcesz zerwać tak?- spytał smutny brunet.
Daniel mimo wszystko nawet nie rozważał tej opcji.
-Kotku o czym ty mówisz? Pamiętasz co powiedziałem jakieś pół godziny temu? Zawsze będę cię kochał. Ja nie chcę z tobą zrywać, czuje się zraniony to prawda, nie mam do ciebie już tak ogromnego zaufania, ale ja nie chcę cię zostawiać za bardzo cię kocham.
Johann słysząc jego słowa rozpłakał się na dobre, cieszył się, że los na jego drodze postawił mu Daniela.
-Tak bardzo cię przepraszam, ja nie chciałem.
-Wiem kochanie, wiem.- mówi Daniel i całuje go w głowę.
Po chwili zasypiają.
Po kilku mięsiącach wszystko wraca do normy, a oni znowu są perfekcyjną dwójką.
Dla kamiss15 💞😘😘
Trochę długie to wyszło 🙈
( 7. 01. 2019r. krótka notatka: to był shot po LGP)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro