I'm nothing without love cz.2 (Lellinger)
"I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją (....) lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże. "
Stephan wstał wyjątkowo wcześnie, czuł podekscytowanie dzisiejszym dniem, tak bardzo chciał zobaczyć tego cudownego chłopaka, chłopaka który tak bardzo zawrócił mu w głowie.
Zjadł szybkie śniadanie i udał się do swojej firmy. Przyszedł za wcześnie, więc usiadł za biurkiem i czekał na uroczego Andiego.
Po godzinie do jego biura zapukał słodki Wellinger ubrany w luźną, białą koszulę i czarne, ciasne spodnie, Stephan na jego widok poczuł uderzenie gorąca. Ten chłopak wyglądał tak seksownie.
-Witam szefa!-powiedział Andreas z tym swoim cudownym uśmiechem.
-Witam pana Andreasa.-powiedział Stephan, udając jak najbardziej obojętny głos.
Nie chciał pokazać Wellingerowi, że tak na niego działa.
Niestety, ale jego oczy pokazywały zupełnie, co innego. Leyhe nie potrafił spuścić z niego swojego wzroku.
Andi spoglądał na niego tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami nie za bardzo wiedząc, co ma robić.
-No, Panie Wellinger, proszę mi zrobić kawę.- powiedział Stephan z tryumfalnym uśmiechem, rozsiadając się wygodnie na fotelu.
Andreas patrzył na niego w dziwny sposób.
-Ale jak to? Panie Leyhe ja miałem być pańskim asystentem, a nie sekretarką.- powiedział delikatnie zarumieniony Andreas.
Stephan był pod wrażeniem jego odwagi i śmiałości. Nikt nie odważyłby się skierować w jego stronę takie słowa, nikt oprócz Andiego.
-Panie Wellinger, proszę usiąść.-powiedział Stephan surowym głosem.
Andreas popatrzył na niego z przerażeniem, on naprawdę nie chciał stracić tej posady, w myślach przeklinał swoją głupotę.
-Panie Wellinger proszę mi powiedzieć czy nie pasuje panu praca w mojej firmie?-spytał surowo Stephan.
Andi pod wpływem jego głosu, wzdrygnął się. Czuł się przerażony utratą pracy.
-Nie, nie wszystko jest w porządku.-powiedział zawstydzony Wellinger.
Stephan uśmiechnął się tryumfalnie, może uda mu się utęperować ten ostry charakterek?
-W takim razie jeśli wszystko jest w porządku, to proszę Pana, aby zrobił mi tą kawę.
Zawstydzony Andi, z goryczą porażki udał się do kuchni.
Tymczasem Stephan rozsiadł się wygodnie na fotelu i zaczął rozmyślać jak cudownie wygląda Andreas w tych spodniach.
Nie dane mu było długo nad tym pomyśleć, gdyż do jego biura wszedł Kamil, współzałożyciel firmy.
Podszedł do niego i podał mu rękę.
-Co tam Kamil?-spytał zdziwiony Stephan.
Widok Stocha w firmie był dla niego czymś nowym, starszy zazwyczaj zajmował się jej sprawami w domu.
-A nic, tak do ciebie wpadłem.-powiedział Kamil i nieznacznie wzruszył ramionami.
Stephan już chciał coś powiedzieć, jednak zostało mu to przerwane przez pojawienie się Andreasa, który w jednej ręce trzymał kawę.
Stephan widział to pożądliwe spojrzenie Kamila rzucane w stronę Wellingera.
Andi uśmiechnął się, podobał mu się sposób w jaki ta dwójka patrzyła na niego.
-Panie Leyhe co mam teraz robić?-spytał blondyn czując na sobie spojrzenie dwóch starszych mężczyzn, którzy byli jego szefami.
-Złotko możesz mi też zrobić taką pyszną kawę jaką zrobiłeś Stephanowi?-spytał Kamil z uroczym uśmiechem.
Andi popatrzył na niego i podał mu rękę.
-Jestem Andi.
-A ja Kamil.
I wtedy Wellinger zrozumiał, że jego relacja ze Stochem będzie o niebo lepsza, w porównaniu z tą Leyhe.
Na pierwszy rzut oka, zobaczył że Kamil jest całkowitym przeciwieństwem Stephana.
-Dobrze Kamilu zrobię ci tą kawę.-powiedział Andi i delikatnie potarł ramię Kamila swoją ręką.
Stephan spoglądał na rozgrywającą się przed nim scenę z wyraźną zazdrością.
Dlaczego Kamil pozwolił by Wellinger tak do niego mówił? Dlaczego Andreas zareagował na niego w ten sposób?
To były pytania, które krążyły przez cały czas w jego głowie.
Tymczasem Andi w kuchni zastanawiał się dlaczego tak zrobił, skoro to Leyhe był w jego typie. Chyba chciał wzbudzić w nim zazdrość, sprawdzić jego reakcję, która utwierdziła go w przekonaniu, że ma rację, jeśli chodzi o Stephana i jego uczucia.
Na początku ich rozmowy Leyhe wydawał mu się taki smutny i obojętny, jakby wyprany z uczuć, jednak już dzisiaj wyglądał zupełnie inaczej.
Jego rozmyślania zostały przerwane przez czajnik.
Zaparzył kawę i udał się do pomieszczenia, w którym znajdowali się starsi od niego mężczyźni.
Andi ostrożnie wszedł do pokoju i podał kawę Kamilowi.
Chciał się podroczyć ze Stephanem.
-Kamil co mam teraz robić?-spytał Andi wpatrując się w Kamila, całkowicie przy tym ignorując spojrzenie Leyhe.
Chciał mu pokazać, że z nim się tak nie pogrywa.
-Hm... Andi nie za bardzo wiem, to Stephan zajmuje się organizacją czasu pracowników.-powiedział łagodnie Stoch.
Andreas od razu go polubił, ale wiedział, że z jego strony pragnie relacji czysto przyjacielskiej niczego więcej.
Blondyn przerzucił spojrzenie na Stephana, który wpatrywał się w niego z gamą emocji wymalowaną na twarzy, od złości aż po zazdrość.
Był zły i Andreas doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Poukładaj te papiery.-powiedział dosyć obojętnie i wskazał ruchem ręki na stertę dokumentów znajdujących się na podłodze w drugiej części pokoju.
Andi szybko pochylił się nad nimi i zaczął je energicznie zbierać.
Natomiast Kamil i Stephan wpatrywali się w jego ciało jak wygłodniałe pieski, tak bardzo oboje pragnęli tego gorącego chłopaka, jednocześnie mieli świadomość, że tylko jeden z nich go zdobędzie.
Andi po poukładaniu wszystkiego odwrócił się w stronę biurka i ze zdziwieniem zauważył, że Kamil musiał wyjść, czego nawet nie zauważył, tak bardzo pochłonęła go praca.
Zauważył, że Stephan wstał z krzesła i zaczął powoli się do niego zbliżać.
Andreas stał w miejscu czekając na bieg wydarzeń.
Leyhe zatrzymał się kilka centymetrów od niego i szepnął do jego ucha:
-Też tego chcesz?
Andi nie potrafił wydusić z siebie ani słowa, jedyne co zrobił to pokiwał twierdząco głową.
I w tym momencie Stephan połączył ich usta w pocałunku, potem już wiadomo do czego doszło.
Po tym jak skończyli, Andi zadał starszemu bardzo ważne pytanie:
-Dlaczego to zrobiłeś?
- Lubię to jak zwodzisz mnie, a później unosisz wysoko. Och, nie wiem dlaczego, jesteś w moim typie. Jesteś moim kontrolerem. Nie przemyślałem tego. Po prostu jesteś taki, jak lubię
Andi nie wiedział, co ma powiedzieć, był zawiedziony, liczył na trochę inną odpowiedź.
-A myślisz, że coś może z tego wyjść?-spytał z nadzieją.
-Nie wiem Andi wydaje mi się, że tak, ale to czas pokaże czy faktycznie, ty i ja mamy szansę.
Chcecie następną część? Czy zostawiamy to tak jak jest? Jeśli chcecie to mam na to pewien pomysł, a jeśli nie to po prostu to zrozumiem ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro