Hold on I still love you ~Durtra
Wiem, że ta sytuacja cię przytłacza, a to wszystko tak bardzo rani.
W końcu odeszłem z Borussi, zostawiłem cię w Niemczech.
Spotykaliśmy się podczas świąt i innych ważnych uroczystości.
To było męczące. Ciągła walka o miłość, różne oskarżenia, a potem namiętne pojednania, tak wyglądało nasze życie.
To wszystko wydawało się takie bezsensu, związek na odległość nie był dla nas, jednak nie potrafiłem z tobą zerwać, życie bez ciebie byłoby dla mnie kompletnie bezwartościowe.
Kolejna kłótnia, na dodatek te wyzwiska w internecie, które tak bardzo cię dotykają. Zapłakany uciekłeś do łazienki i zamknąłeś za sobą drzwi.
Bałem się, że zrobisz sobie coś złego, coś czego będę żałować do końca życia.
Waliłem w drzwi, podczas gdy ty leżałeś tam taki bezbronny i załamany, po chwili udało mi się je wyłamać, od razu podbiegłem do ciebie i przytuliłem najmocniej jak potrafiłem, czułem twoje bijące serce naprzeciw mojego.
Byłeś taki kruchy, tak delikatny, wtedy zacząłem się o ciebie bać, chciałem byś został ze mną w Hiszpanii. Niestety nie było to możliwe, wyjechałeś do Niemiec, a ja każdego dnia umierałem ze strachu o ciebie.
Po raz kolejny zobaczyłem cię dopiero, podczas świąt Bożego Narodzenia, wyglądałeś jakoś inaczej. Twoje oczy nie były już takie wesołe jak wcześniej, twoje usta zrobiły się spierzchnięte, a sam schudłeś naprawdę dużo.
Wydawałeś mi się wtedy taki kruchy, bałem się do ciebie przytulić, z obawy że mogę ci coś zrobić.
Pamiętam, że chciałeś się kochać, ale ja byłem zbyt zmęczony, więc odmówiłem, ty mą odmowę odebrałeś w zupełnie inny, niechciany mi sposób.
Pamiętam twoje słowa.
- I co? Nie podobam ci się, wiem że jestem brzydki, ale przynajmniej mógłbyś udawać - powiedziałeś płaczliwym głosem i znowu poszedłeś do tego, cholernego pomieszczenia jakim jest łazienka.
Czekałem na ciebie z niecierpliwością, po raz kolejny obawiając się, że coś sobie zrobisz.
Po kilku długich minutach oczekiwania przyszedłeś do mnie, chciałem coś powiedzieć, jednak ty mi na to nie pozwoliłeś. Odwróciłeś się do mnie plecami, całkowicie ignorując.
Westchnąłem cicho i przytuliłem się do twoich pleców, zacząłem gładzić cię po brzuchu, po chwili moje dłonie zjechały na twoje ręce i wtedy wyczułem jakieś dziwne bruzdy na twoich szczupłych nadgastkach, doskonale wiedziałem co to jest i byłem tym cholernie przerażony, jednak spałeś tak słodko, że nie chciałem cię budzić, postanowiłem że porozmawiam z tobą na ten temat następnego dnia.
Przyciągnęłem twe kruche ciało bliżej siebie, mając nadzieję, że zawsze tak będzie.
Ranek przyszedł szybciej niż myślałem, wiedziałem że muszę jak najprędzej przeprowadzić z tobą tą ważną rozmowę.
Gdy zapytałem cię, dlaczego to robisz, powiedziałeś coś co bardzo mnie zraniło.
- Wiem, że jestem brzydki beznadziejny, gruby i że pewnie kwestią czasu jest nasze rozstanie.
Twoje słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że wątpisz w naszą miłość, ostro się pokłóciliśmy i wtedy popełniłem swój największy błąd, a mianowicie pozwoliłem ci jechać samochodem. Wiedziałem że nie powinienem tego robić, byłeś zbyt wzburzony i smutny, nie wiem co mną wtedy kierowało. Złość? Bezsilność? Sam już nie wiem.
Pamiętam jak wściekły siedziałem w salonie, oglądając Sherlocka, twój ulubiony serial. W chwili gdy Sherlock skakał z dachu szpitala usłyszałem dzwonek telefonu, niechętnie udałem się do kuchni gdzie znajdowała się moja komórka i o ironio dzwonili do mnie właśnie ze szpitala. Miałeś wypadek, wpadłeś w drzewo. Nigdy tak szybko nigdzie nie jechałem, pędziłem na złamanie karku.
W szpitalu okazało się, że masz operację, która może zaważyć na twoim życiu, trwała ona kilka godzin, podczas których poobgryzałem chyba wszystkie paznokcie.
Po długich godzinach wyszedł lekarz, powiedział że twój stan jest krytyczny, lecz stabilny.
Po wielu próbach i błaganiach pozwolili mi na chwilę do ciebie wejść.
Gdy cię zobaczyłem moje serce rozsypało się na malutkie kawałki, wyglądałeś tak krucho.
Podszedłem do ciebie i delikatnie chwyciłem twoją dłoń.
Patrzyłem na twoją lekką unoszącą się klatkę piersiową i modliłem się, byś z tego wyszedł. Musisz to przetrzymać, ja cię potrzebuję, kocham cię.
Najgorszy moment nastąpił kilka godzin później, kiedy twoje serce przestało bić. Byłem przerażony lekarze kazali mi wyjść z sali, stałem na zewnątrz bezsilnie wpatrując się w tą okropną scenę. Czy słyszałeś moje krzyki? Proszę cię nie zostawiaj mnie!
Na całe szczęście wróciłeś do mnie.
Niestety to nie był koniec mych problemów. Nie mogłeś wybudzić się ze śpiączki. Lekarze chcieli odłączyć cię od aparatury, jednak ja nie mogłem na to pozwolić, Marc Bartra nie mógł tak łatwo się poddać.
Bez ciebie nie jestem już tak silny, to ty jesteś moja mocą.
Po wielu długich tygodniach walki, udało się. Obudziłeś się.
Potem przeszliśmy jeszcze wiele. Terapia, rehablitacja, długie rozmowy.
Nasze życie powoli zaczynało się zmieniać na lepsze, aż w końcu udało nam się powrócić do atmosfery z czasów, gdy jeszcze oboje mieszkaliśmy w Niemczech.
Wróciło zaufanie, spokój i harmonia, wrócił mój dawny Erik. Moje uśmiechnięte słoneczko, aniołek, wszystko było takie wspaniałe.
Nadal tak jest i jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, to za miesiąc oświadczę się tobie, a za rok będziemy małżeństwem.
Tak bardzo się cieszę, że cię mam przy sobie i że przetrzymałeś te trudności na twojej drodze, ponieważ ja nadal mimo wszystko potrzebuję cię tak samo mocno.
Dla @Andi181 😂😂😂😂 ( pisałam shota dla siebie? Co ze mną było nie tak)
Następny będzie Proch 😏😏😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro