Careless whisper ~ Martin x Sven
I'm never gonna dance again
Guilty feet have got no rhythm
Though it's easy to pretend
I know you're not a fool
Obudziłem się z samego rana i już na wstępie czułem się zmęczony. Niewiele pamiętałem z tamtego wieczoru. Tylko alkohol, mój śmiech, czyjś dotyk. Miałem wrażenie, że moje ciało lepi się do prześcieradła, na którym leżałem. Ktoś wtulił się w mój bok, byłem przekonany, że to Martin, dlatego nawet nie otworzyłem oczu. Jakie było moje zdziwienie, gdy usłyszałem cichy kobiecy pomruk. Zdezorientowany uchyliłem jedną powiekę. Cały widok przysłoniła mi burza loków, która na pewno nie należała do Schmitta. Kobieta, gdy zauważyła, że się jej przyglądam, posłała mi delikatny uśmiech. Natychmiast odsunąłem się od niej.
- Kim pani jest? - wychrypiałem. Spojrzała na mnie i oblizała wargi.
- A co? Nie pamiętasz? - zaczęła się ze mną droczyć. Jej dłoń spoczęła na moim torsie.
- Gdybym pamiętał to bym cię o to nie pytał - warknąłem, będąc złym na jej bezczelne zachowanie. Już wtedy domyślałem się prawdy, jednak bardzo pragnąłem, by zaprzeczyła moim przypuszczeniom.
- Sven, ta noc była wspaniała, jak chcesz to możemy to powtórzyć - wyszeptała zmysłowo do ucha i ścisnęła mojego penisa. Poczułem zażenowanie, odsunąłem się od niej.
- Nie będziemy nic powtarzać. To jednorazowy numerek - splunąłem i zacząłem szukać moich ubrań.
- Ale.... - chciała coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem jej na to. Szybko założyłem na siebie spodnie, koszulę i pociągnąłem za klamkę. Chodząc ulicami Drezna czułem skruchę i niepewność. Bałem się wrócić do domu, nie wiedziałem jak mam spojrzeć w oczy Martinowi. Miałem nadzieję, że się nie zorientuje.
Do naszego mieszkania wszedłem z gracją i elegancją, dobra tak mi się wydawało, tak naprawdę wtoczyłem się do budynku, jak ten ostatni pijak.
Modliłem się, by mnie nie spotkał, niestety moje słowa nie zostały wysłuchane. Już od progu mogłem zobaczyć mojego ukochanego. Jego twarz wyrażała złość. Nie dziwiłem się mu. W końcu nie było mnie całą noc.
- Sven. Możesz mi powiedzieć, gdzie byłeś? - zapytał podniesionym głosem, od którego bolała mnie głowa. Mimo alkoholu, który przyćmił moje logiczne myślenie, wiedziałam, że muszę coś wymyślić.
- U Severina - skłamałem płynnie.
Martin spojrzał na mnie wątpiącym wzrokiem.
- Okej - wyjąkał. Cała stanowczość, która w nim była, momentalnie zniknęła.
- Mogę iść spać? - spytałem i sprytnie go wyminąłem.
- Tak - powiedział i odprowadził mnie spojrzeniem.
Gdy już leżałem na łóżku poczułem jego obecność za swoimi plecami. Słyszałem jak cicho pociąga nosem. Wiedziałem, że płacze. Czułem wyrzuty sumienia. Normalnie wtuliłbym się w jego ciało, ale teraz nie mogłem tego zrobić. Nie byłem godzien, by go dotknąć. Nie potrafiłbym oddać mu wieczności, nie teraz. Miałem nadzieję, że szybko się uspokoi i zaśnie. Niestety. Miałem wrażenie, że wylał już morze łez. Musiałem się przemóc. Zbliżyłem się do Martina i delikatnie objąłem go.
- Nie płacz, proszę - wyszeptałem i otarłem jego policzki. Schmitt zerknął na mnie swoimi zaczerwionymi oczami i wtulił się w moją szyję.
- Kocham cię - powiedział sennie. Chciałem mu odpowiedzieć tym samym, ale nie potrafiłem. To wszystko odbijało się na naszej drużynie. Ja już nie potrafiłem kochać go tak jak wcześniej. Kiedy poszliśmy do klubu grała nasza ulubiona piosenka. Widziałem błysk w jego oku. Chwyciłem jego dłoń, ale to już nie było to samo. Moje stopy plątały się, każdy krok był ostrożny, stopy winnego już nie potrafią udawać. Wiele razy chciałem mu powiedzieć prawdę. Wyzbyć się niepotrzebnych wyrzutów sumienia, ale nie potrafiłem. Wiedziałem, że jeżeli mu to powiem, wywołam w nim ogromne wyrzuty sumienia. Zastanawiałby się co z nim nie tak. Nie mogłem zrzucić na niego tak wielkiego ciężaru jakim była zdrada.
I już nigdy nie wrócimy do tej beztroski i szaleństwa. Moje usta już nigdy nie pocałują tych jego w ten sam sposób, jak robiły to wcześniej. Niewiedza jest czymś pięknym, gdy nie przywołuje bólu. Nam najwyraźniej nie wyszło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro