Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Blondyn w koszarach ~ Lellinger

Porucznik Stephan Leyhe westchnął ciężko.

Dlaczego niebiosa tak okrutnie go skarały?

Dlaczego akurat pod jego opieką znajdowała się największa fajtłapa całego wojska, zwana Andreasem Wellingerem?

****

Stephan myślał, że widział już naprawdę dużo i nic nie potrafi go zadziwić, a jednak. Dzień, w którym poznał Andreasa Wellingera zmienił jego poglądy.

Chłopak od samego początku był jakiś inny, na pierwszy rzut oka widać, było że odstaje od reszty. Był zbyt delikatny, na dodatek mega leniwy, wstawał pół godziny, po planowanej pobudce. Był oporny na jakikolwiek wysiłek fizyczny, wszędzie ostatni, do tego  mega pyskaty, aż trudno było  uwierzyć, że taka osóbka, z wyglądem anioła, kryje w sobie taki charakter.

Najgorsze było to, że Stephan nie potrafik być dla niego surowy, po prostu gdy spoglądał w te piękne oczy, natychmiast miękł

Leyhe czasem miał wrażenie, że Wellinger doskonale o tym wiedział i wykorzystywał tą słabość na swoją korzyść.

****

Andi wstał dzisiaj wyjątkowo wcześnie, bo tylko 15 minut po planowanej pobudce, co chyba było jego nowym rekordem.

Powoli zwlekł się z łóżka, którego nawet nie zaścielił, bo po co?

Leyhe i tak mu nic nie zrobi.

Wolno ubierając się szedł na plac, na którym odbywała się poranna musztra. Jego koledzy jak zwykle znajdowali się w podporze, tylko dlaczego? Andi zawsze zastanawiał się, czy oni już tak od rana uwielbiają ćwiczyć, czy co z nimi jest nie tak?

Andreas zauważył na sobie wzrok porucznika, początkowo nie wiedział o co chodzi, dopiero po chwili zauważył, że z tego roztargnienia zapomniał założyć na siebie koszulki, widział ten tryumfalny uśmiech Stephana i to spojrzenie pełne pożądania. Dopiero po kilku długich sekundach Stephan otrząsnął się z transu.

-Oj, widzę Wellinger, że dzisiaj jakoś wcześniej przeszedłeś - powiedział Stephan, który nadal nie mógł oderwać spojrzenia od bladej i kruchej klatki piersiowej blondyna.

-Dlatego dzisiaj specjalnie dla Wellingera biegniecie tylko 10 km.

Gdy wszyscy to usłyszeli, jękneli. Mieli już dosyć tego, że przez Andreasa otrzymywali same kary, wiedzieli że muszą się z nim rozmówić.

Blondyn biegł jak zwykle z samego tyłu, pogrążony we własnych myślach. Sytaucja, w której się znalazł była dla niego bardzo obojętna. Andi nie chciał tutaj być, to jego ojciec wojskowy go do tego zmusił, chciał zrobić z niego prawdziwego mężczyznę, gdyby wiedział że Andi tak bardzo plami jego nazwisko, kazałby mu wrócić do domu i wyrzekłby się go.

Andiego z rozmyślań wyrwała dłoń porucznika, blondyn na ten gest wzdrygnął się, jego dotyk był taki przyjemny.

Andi bał się przed sobą przyznać, ale podobał mu się Stephan. Był taki uroczy, gdy się w niego wpatrywał, myśląc, że Andi tego nie widzi. Na dodatek był mega przystojny, te mięśnie widoczne pod koszulką, świecące oczy i cudowny uśmiech, śniły się Andiemu nocami.

Nagle Wellinger poczuł, że ktoś pcha go do błota.

Zszokowany spojrzał do góry, okazało się że sprawcą tego wydarzenia był Tande.

Andi szybko pozbierał się i wstał. Wiedział, że Daniel nie pała do niego sympatią ich konflikt nasilał się już od kilku tygodni.

-Czego chcesz Daniel? - wysyczał wściekły Andi.

-Jak to co? Czy ty musisz być taki beznadziejny? - spytał równie zły Daniel - Nie nadajesz się tutaj Wellinger! Po co tu w ogóle jesteś? Gdyby nie ten porucznik to by cię tu już dawno nie było, pewnie dałeś mu...

Nie dokończył, ponieważ został uderzony przez Andiego i w ten sposób rozpoczęła się ostra bójka, do której dołączyło się kilka osób, jedni stanęli po stronie Daniela, a drudzy po stronie Wellingera, gdy Leyhe zobaczył, co się dzieje podszedł do nich i ledwo ich rozdzielił.

Westchnął ciężko, doskonale wiedział o co poszło.

Miał świadomość, że musi to jakoś zażegnać, ale nie miał pojęcia jak, czuł się bezradnym, jedynym dobrem wyjściem byłoby odesłanie Wellingera do domu, a tego nie chciał robić, ponieważ chłopak za bardzo mu się podobał.

Za karę kazał im wykonać 100 pompek, co oczywiście zrobili, jednak nie obyło się bez narzekania na Wellingera i Tande, przez których to wszystko się zaczęło.

Stephan bał się, że kiedyś nastąpi taki moment, że koledzy Andiego nie wytrzymają i będą chcieli mu coś zrobić, a on go nie uchroni.

****

Minęło kilka długich dni, podczas których nic się nie zmieniło. Nastąpił piątek, Andi bardzo niechętnie poszedł na musztre, miał świadomość, że przez to Stephan każe im biegać przynajmniej 20 km.

Senny stanął na miejscu zbiórki. Jakie było jego zdziwienie gdy zamiast porucznika Stephana, zobaczył Eisenbichlera, osobę, którą nienawidził całym swoim sercem, Markus próbował go podporządkować, starał się go zmienić, dawał kary, ale tak naprawdę nie mógł nic zrobić, ponieważ był pod opieką Stephana, który się nim opiekował i chronił go przed tym dupkiem.

-O widzę, że Wellinger raczył się wreszcie pojawić. To może za spóźnienie zrobisz sobie 50 pompeczek, taki miły początek dnia - powiedział z kpiącym uśmiechem Eisenbichler.

Andi wpatrywał się w niego w szoku, Stephan nigdy nie dawał mu indywidualnych kar, a tu coś takiego. Wellinger nie wiedział, co robić. Najbardziej interesowało go gdzie jest Stephan, przecież jeszcze wczoraj był i nic nie wskazywało na to, że go nie będzie.

-Wellinger do jasnej cholery, zrób te pompki, bo będziesz robił ich raz tyle - powiedział wściekły Markus.

-Ale dlaczego mam je robić? I gdzie jest porucznik Leyhe?

Eisenbichler wpatrywał się w niego w szoku, każdy ze strachem wykonałby jego polecenie, ale nie on,

-Czy ja się przesłyszałem Wellinger, masz robić to co ci mówię, a jeśli chodzi o porucznika, to co stęskniłeś się? - spytał znacząco Markus.

Andi nic nie powiedział. Już po dwóch dniach Wellinger miał dosyć. Był cały obolały, na dodatek Markus nie szczędził mu różnych okropnych słówek.

Tęsknił za Stephanem.

****

Poniedziałek. Zmęczony i smutny Andreas szedł na stołówkę, gdy nagle poczuł, że ktoś przypiera go pod ścianą.

Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że to Eisenbichler.

Chwycił Wellingera za ręcę i spojrzał w jego oczy, jego wzrok był przerażający.

Andi zaczął się bać.

-Co Wellinger boisz się? - spytał wyraźnie zadowolony Eisenbichler, tak jakby strach Wellingera był dla niego czymś przyjemnym.

Chwycił dwoma palcami jego brodę i złożył na jego ustach pocałunek, Andi próbował się wyrywać, ale niestety Markus był za silny.

-Co blondyneczko nie podoba ci się? Jestem gorszy niż ten przegryw Leyhe?

Andi nic nie powiedział, był przerażony, nie wiedział co robić, czuł strach, gdy poczuł pod swoją koszulką rękę Markusa, był bezradny.

Myślał, że to już koniec i nastąpi to czego nigdy nie chciałby przeżyć, zamknął oczy po jego twarzy płynęły słone łzy, nagle poczuł że uścisk Markusa zelżał, a jego ręce już nie znajdowały się na jego ciele.

Otworzył oczy i zobaczył Stephana, który bił się z Markusem.

****

Od tych przykrych wydarzeń, minęło kilka dni.

Andi próbował zapomnieć. Stephan wrócił, a Markus został zawieszony.

****

Jak zwykle co roku odbywały się coroczne ćwiczenie i podchody.

Stephan był zadowolony ze wszystkich swoich podopiecznych, no może z wyjątkiem Wellingera, który jedynie w czym był dobry to zjeździe na rurze, ale Stephan wolał nie wiedzieć skąd on to umie.

****

Stephan wybrał swoją drużynę, oczywiście nie obyło się bez Wellingera, nie mógłby odpuścić sobie tego słodkiego chłopczyka.

Gra się zaczęła, musieli znaleźć flagę przeciwnika.

Jakoś tak się przytrafiło, że Leyhe był w parze z Wellingerem.

Cała drużyna rozeszła się w swoją stronę, Niemcy postanowili poszukać w opuszczonej szopie.

Okazało się, że flagi tam nie ma, jednak stało się coś innego, drzwi od stodoły zatrzasnęły się.

Andi wpatrywał się zrozpaczony w Stephana, bał się przed nim przyznać, że ma klaustrofobie.

Przestraszony usiadł pod ścianą, trzymając się za głowę, po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

Stephan jeszcze chwilę szarpał się z klamką, jednak gdy nie ustąpiła westchnął z bezsilnością, spojrzał w bok i zauważył roztrzęsionego Wellingera.

Podszedł do niego, Andi spojrzał na niego ze strachem w oczach, po jego policzkach płynęły łzy. Stephan zastanawiał co jest tego powodem.

-Andi, słońce co się dzieje?

Wellinger popatrzył na niego przestraszonym spojrzeniem.

-Bo ja, bo ja... - Andi nie potrafił wydusić z siebie słowa, krztusił się łzami.

Stephan czuł się bezradnie.

Nie wiedząc, co zrobić, Leyhe przytulił do siebie Wellingera. Andi zastygł, ramiona Stephana sprawiły, że na jakiś czas się uspokoił.

Jakoś tak wyszło, że doszło do tego, że Andi siedział na kolanach Stephana i głęboko wpatrywał mu się w oczy.

Leyhe nie mógł się już powstrzymać i postanowił pocałować Wellingera.

Ich pocałunek był czuły i słodki, przepełniony wieloma różnymi emocjami.

Gdy oderwali się od siebie, Stephan wpatrywał się w Wellingera, wyglądał cudownie, zaróżowione policzki, świecące oczy, chodzący ideał.

To wtedy z ust Stephana padły te cudowne słowa: Ich liebe dich.

I słowa Andiego Ich liebe dich auch.

****

Od tych wydarzeń minął miesiąc. Stephan czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, miał przy sobie osobę, którą kochał, dla niego mógłby zrobić wszystko, niestety ale ich bajka nie trwała długo.

Stephan musiał wyjechać na misję, został powołany i nie było żadnego odworu, musiał walczyć za swoją ojczyznę.

****

Andi był zły, mało powiedziane on był wściekły. Nareszcie gdy udało mu się ułożyć ze Stephanem, los postanowił mu go zabrać.

Pamiętał dzień gdy jego ukochany miał wyjechać, stali wtedy na lotnisku nie mogąc się od siebie oderwać z ich ust cały czas padały wyznania miłosne, przerywane przez czele pocałunki.

****

Stephan obiecał Andiemu, że wróci i będą szczęśliwi, Wellingerowi nie pozostało nic innego jak wierzyć w jego słowa, jedyne to mu pozostało. Tęsknił za nim jak cholera, nie było momentu, by o nim nie pomyślał. Wiedział, że musi być silny, dla niego.

1528 słów 😱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro