96. You brought out the best of me a part of me I'd never seen (Durtra)
Po jego policzkach spływało coraz więcej łez. To nigdy nie miało tak wyglądać. Mieli być szczęśliwi. Cieszyć się sobą. Dlaczego nie wyszło?
Czemu zostawił go dla niej? Kobiety, która robiła mu ciągłe awantury.
Osoby, która nie kochała go nigdy tak mocno jak on.
Zranił go i to cholernie, a przecież obiecywał.....
Retrospekcja
Leżeli na łóżku. Nadzy i spełnieni. Marc delikatnie gładził go po plecach. Jego dotyk był czuły i niepewny, tak jakby się bał, że zaraz zniknie, jednak on nigdzie się nie wybierał. Za bardzo kochał tego hiszpańskiego idiotę, by go opuścić. Jedyne czego się bał to tego, że kiedyś zostanie sam, a on go zostawi. Zaczął myśleć nad tym, co zrobiłby bez niego. Marc chyba coś zauważył, gdyż zapytał tym swoim cudownym głosem:
-Kotku co się dzieje?
Erik spojrzał na niego tymi swoimi błękitnymi jak morze oczami. Oczami, w których Marc mógł zatonąć.
-Nie zostawisz mnie? - spytał przestraszony.
Bartra spojrzał na niego jak na idiotę. To pytanie było dziwne i nie podobało mu się w żaden sposób.
-Oczywiście, że nie.
-Obiecujesz? - spytał kładąc dłonie na jego nagim, umięśnionym torsie.
-Obiecuję.
(Koniec retrospekcji)
Kłamał, łgał tak bardzo. Dlaczego tak zrobił? Czy on go w ogóle kochał?
To było pytanie, które zadawał sobie przez kilka dni. Dni, które dłużyły mu się niemiłosiernie. Dni, które były puste i niejakie. Dni pozbawione sensu i chęci do życia, a przecież obiecywał....
(Retrospekcja)
Kolejna randka. Wyjście do kina.
Usiedli obok siebie. Marc delikatnie objął go ramieniem, na ten gest Erik zarumienił się uroczo.
Oboje poczuli to zdenerowanie i szybkie bicie serca.
Nagle Erik poczuł cichy szept przy uchu:
-Kocham cię aniołku.
Durm spojrzał na niego z szeroko otworzynymi oczami. Spełniło się jego największe marzenie. Marc odwazjemnił jego uczucia. To było cudowne. Po chwili odpowiedział mu tym samym.
Reszty seansu nie zapamiętali, gdyż minęła im ona na wzajemnej wymianie śliny i delikatnym, niepewnym dotyku.
(Koniec retrospekcji)
Czy to również było kłamstwem? Czy od zawsze karmił go tymi bzdurami?
Chciał tylko jednego cudu, żeby wrócił. Chciał go zobaczyć ten ostatni raz.
Wytłumaczyć wszystko, uderzyć go w twarz, głośno nakrzyczeć na niego. Tak to powinno wyglądać.
Ale on nie potrafił, pozwolił mu wyjść w ciszy i spokoju, a sam umierał wewnętrznie. Czy to było w porządku? Czy tak właśnie wygląda miłość? Bo jeśli tak, to on w żaden sposób jej nie chcę, niech zabiorą ją od niego.
Jeśli naprawdę go kochał, to dlaczego go zostawił? Czy był dla niego niewystarczający? Ale przecież mówił mu.....
(Retrospekcja)
Fatalne wyniki na meczu, wyzwiska, w internecie. To wszystko zaczęło go przerastać. Gdyby nie Marc to wszystko dawno miało by swój koniec. To on podtrzymywał go przy życiu, był jego nadzieją na lepsze jutro.
Hiszpan spojrzał na swojego ukochanego. Widział te łzy, ten smutek. Nie mógł tego znieść. W pewien dzień posadził sobie na kolanach załamanego Erika i powiedział mu słowa, która poprawiły mu cały nastrój.
-Pamiętaj mimo wszystko, obojętne co inni mówią, dla mnie jesteś najlepszy. Jesteś dobry, miły, skromny i uroczy. Kocham cię mocno. Nawet nie wyobrażasz sobie jak, z każdym dniem moje uczucie wzrasta na sile.
Uwielbiam to jak przystojny jesteś, to jak wspaniały masz charakter, to jak dobrym graczem jesteś - powiedział Marc i zaczął ścierać z jego policzków łzy, które torowały sobie drogę od jego oczu, aż po bladą szyję.
(Koniec retrospekcji)
To on odkrył, a potem zabrał jego lepszą część, coś czego wcześniej nigdy nie widział. Teraz bez tych brakujących elementów czuję się obojętny na wszystko co spotyka, a to przecież nigdy nie miało tak wyglądać.
Dlaczego wraz z jego odejściem z jego życia zniknęły wszystkie marzenia, plany i nadzieję?
Czemu całe jego życie kręciło się wokół jego osoby?
Dlaczego tak trudno mu się pozbierać?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.
Wie, że musi się ogarnąć, przestać, bo to nie ma sensu.
Teraz musi szukać kogoś takiego jak on.
Przepraszam, ale nie miałam nastroju na pisanie niczego wesołego. W sumie tak sobie myślę, że za dużo tu happy endów. Smutne zakończenia można tu chyba policzyć na palacach jednej ręki, przynajmniej tak mi się wydaję. Następny będzie Piszczykowski.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro