7. Barcelona ~ Stollinger (alfabet)
So let's pretend we're dancing in the street, in Barcelona. Las Ramblas, I'll meet you, we'll dance around La Sagrada Familia.
Barcelona miała być dla niego miejscem spokoju, to tu miał odnaleźć ukojenie, jednak od czasu zakupu tego przeklętego pałacyku Sari, nic nie było w porządku. W jego życiu zaczęły dziać się dziwne rzeczy, a on sam nie potrafił tego wytłumaczyć.
Na początku ten album, który znalazł na strychu, był pewny że wcześniej go tu nie widział, ale nie potrafił znaleźć racjonalnego powodu, w jaki sposób to mogło się tam znaleźć.
Teraz ten człowiek, który obserwuje jego dom, to zaczynało robić się coraz bardziej chore. Wielokrotnie przychodził mu pomysł, aby wyjechać stąd, zostawić to wszystko, ale odrzucał te myśli, ponieważ i tak wiedział że nie ma się dokąd udać.
Westchnął ciężko, samotność przytłaczała go do tego stopnia, że zaczął rozmawiać ze swoim kotem, który okazał się jego najlepszym towarzyszem, Puszek bo tak się nazywał był cały biały i posiadał bardzo przenikliwe spojrzenie, gdy Andi mówił coś do niego wydawało się, że ten go słucha i jednocześnie rozumie.
***
Dla Kamila, miały to być wakacje życia. Zawsze marzył o wyjeździe do Barcelony, plaże, zabytkowe kamienice, a na dodatek tajemniczość którą było owiane miasto, zawsze go tutaj ciągnęło.
Przechodził właśnie obok zabytkowego pałacyku Sari, ponoć dom był niezamieszkany, a na nim ciążyła okropna klątwa.
Kamil nie wierzył w takie bzdety, ze względu na to, że interesował się starymi budynkami postanowił wejść do środka.
Pałacyk na pierwszy rzut oka, mógł wydawać się straszny, ale były to jedynie pozory, wewnątrz wyglądał dużo lepiej.
Kamil szedł właśnie w kierunku czegoś, co wyglądało jak kuchnia, gdy usłyszał jakiś odgłos za sobą. Lekko zdenerwowany obrócił się za siebie, okazało się, że stoi za nim biały kot.
Kamil odetchnął z ulgą, chciał ruszyć dalej, jednak to białe stworzenie nie pozwoliło mu na to, zagradzając swoim ciałem przejście i mrucząc głośno. Wtem Kamil usłyszał jakieś dziwne hałasy i zaraz potem obok niego znalazł się chłopak z patelnią w ręku, wyglądał jakby szykował się do natarcia na niego.
Kamil wystraszył się nienażarty. Chłopak wyglądał dosyć łagodnie, był podobnego wzrostu co on, miał blond włosy, które były roztrzepane na wszystkie strony, niebieskie przenikliwe oczy i twarz anioła, która teraz spoglądała na niego złowrogo.
Kamilowi zrobiło się głupio, bo wyszło na to, że tak po prostu wtargnął do jego domu, ale skąd miał wiedzieć że tu ktoś mieszka, przecież nic na to nie wskazywało.
-Co ty tutaj do jasnej cholery robisz?
- spytał rozeźlony.
-Ja przepraszam. Myślałem, że tu nikt nie mieszka, ja po prostu interesuję się starymi budynkami i chciałem zobaczyć jak wygląda taki od środka, a ten pałacyk wyglądał na taki opustoszały, dlatego postanowiłem tutaj wejść, jeszcze raz przepraszam - powiedział śmiało Kamil, patrząc prosto w oczy chłopaka, który podczas jego wywodu odłożył patelnię na ziemie. Stochowi bardzo spodobał się młody mężczyzna, dlatego postanowił że tak łatwo z niego nie zrezygnuje.
-Dobrze już dobrze. Rozumiem - powiedział Andi delikatnie speszony, pod wpływem przenikliwego spojrzenia Kamila. Stali w ciszy, którą przerwał Stoch.
-Kamil jestem - powiedział i wyciągnął w jego stronę rękę.
-Andreas - rzekł blondyn i delikatnie uścisnął jego rękę. Ten niewinny dotyk sprawił, że pomiędzy nimi wytworzyło się dziwne napięcie.
-Co taki młody chłopak jak ty robi w takim wielkim domu, można by powiedzieć, że w pałacu?
-Mieszkam,kiedyś ten dom tętnił życiem, ale teraz.... Nieważne. - Westchnął ciężko. Kamil widział, że ciężko mu poruszać ten temat, zastanawiał się co mogło wpłynąć na tak młodego chłopaka.
-Dobra, ale teraz nie rozmawiajmy o mnie. Powiedz mi, co uważasz o wnętrzu mojego domu?
-Hm... Niech pomyślę. Nawet, nawet, a jak byś tu odkurzył, było by dużo lepiej - powiedział Kamil i przejechał palcem po szafce niczym perfekcyjna pani domu pokazując przy tym kurz, który zebrał się na jego ręce.
-Osz ty! A ja chciałem ci pokazać resztę pałacyku, ale za to jak się zachowujesz należy ci się kara, więc chyba tego nie zrobię - powiedział dumny z siebie Wellinger, zakładając ręce na piersi.
-Ej! Przepraszam bardzo jeśli księżniczkę uraziłem, to pokaże mi księżniczka resztę swojego pałacu? -spytał Kamil kłaniając się przy tym śmiesznie.
Andi spojrzał na niego rozbawiony, co jak co ale ten chłopak miał duże poczucie humoru.
-Dobra chodźmy - powiedział Andi i skierował się na schody.
Kamil ruszył za nim. Szli w milczeniu, aż dotarli na strych. Andi otworzył szeroko drzwi, zapraszając Kamila gestem ręki do środka, jednak ten nie wszedł do pomieszczenia. Wellinger patrzył na niego zdziwiony.
-Co jest?- spytał.
-Jak to co? Księżniczki przodem - powiedział Kamil i puścił go pierwszego.
Po chwili oboje znajdowali się w pomieszczeniu.
Kamil wpatrywał się we wszystko z fascynacją, co jak co, ale pomieszczenie to było magiczne. Wszędzie rozciągała się tajemnicza aura.
Po obejrzeniu całego pokoju, Stoch zauważył w kącie album, podszedł do niego niepewnie i otworzył na pierwszej stronie.
Andi widząc to zamarł, to od tego albumu wszystko się zaczęło, cała ta passa nieszczęść, która została zrzucona na niego w przeciągu kilku miesięcy.
Nie wiedział, czy to może przez to, ale wolał nie ryzykować. Chciał odebrać Kamilowi album, jednak okazało się, że ten i tak spojrzał na pierwszą stronę i wpatrywał się w niego z przerażeniem.
-Cccc, co to jest? - spytał wystraszony Stoch jąkając się. Teraz był na prawdę przerażony, ten z pozoru niewinny chłopak trzymał w swoim domu coś takiego, Kamil nie chciał sobie wyobrażać co może kryć reszta albumu, skoro już pierwsza strona była dosyć przerażająca, jak można było trzymać zdjęcia osób zabitych? Na pierwszej fotografii Kamil zobaczył, dziewczynę, leżała cała w kałuży krwi, widać było,'że jest martwa. Stoch wpatrywał się w Wellingera z wielkim szokiem, nie mógł uwierzyć że chłopak mógł robić zdjecia, a może jeszcze dokonał tych zbrodni... Czym dłużej Kamil nad tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że musi wyjść z tego domu.
Skierował się do wyjścia.
-Czekaj! - zawołał Andi i podbiegł do niego, Kamil natychmiast odsunął się od niego, obawiając się o swoje życie.
-To nie tak, jak myślisz, ten album znalazł się tu, nawet nie wiem jak. W pewien wtorek wchodzę na strych i patrzę, a on tu jest. Nie wiem jak się tu znalazł, kto go przyniósł, nawet nigdy nie byłem w stanie zobaczyć go całego, te fotografie za bardzo mnie przerażały, wiem jedynie, że od czasu gdy to pojawiło się w domu, moje życia zmieniło się w jedno wielkie pasmo nieszczęść. Na początku moi rodzice zginęli w wypadku, potem zostałem wyrzucony z uczelni, a na końcu okazało się, że mój przyjaciel mnie zdradził, wszystko zaczęło się psuć - zakończył Andi, zalewając się łzami.
Kamil od razu mu uwierzył, widać było, że Wellinger był autentycznie przerażony.
-Wiesz co Andreas, pomogę ci znaleźć osobę, która porzuciła ci ten album, może to ta sama osoba zrobiła te zdjęcia i dokonała tych okropnych czynów.
-Kamil nawet nie wierz jak mam ci dziękować. Co chcesz w zamian?
-Hm... No nie wiem, może jakiegoś wielkiego przytulasa od księżniczki.
-To się da załatwić - powiedział Andi i przytulił go do siebie, trwali w tym uścisku dłuższą chwilę, widać było że żaden z nich nie chcę tego przerywać, jednak po kilku minutach opamiętali się.
Zaczęli poszukiwania, okazało się, że ta sprawa była dużo trudniejsza, niż im się wydawało, jednak dzięki zdolnością dedukcyjnym Kamila udało im się odnaleźć autora zdjęć, który również okazał się mordercą. Młodzi zawiadomili policję, która zamknęła sprawcę.
Teraz w spokoju mogli zająć się mniej poważnymi sprawami. Przez to całe zamieszanie, nie zauważyli, że Kamilowi pozostało tylko dwa tygodnie pobytu w Hiszpanii.
Postanowili poświęcić ten czas na wypoczynek i zwiedzanie. Jeden dzień zapadł, szczególnie Kamilowi w pamięci.
Był pochmurny dzień, Stochowi nie chciało się robić kompetnie nic, najchętniej tylko by spał, jednak nie pozwolił mu na to Andi, który zjawił się u niego z samego rana, wyciągając go z łóżka.
Wellinger ciągał go po różnych zakamarkach, pokazując piękne, dotąd nieodkryte zabytki Barcelony. Po długiej wędrówce poszli do baru, gdzie pili sangria, potem pijani wyszli na ulewę tańcząc w deszczu wokół Sagrady Familia, a na koniec wszystko to przypieczętowali pocałunkiem.
Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy, nastąpił dzień w którym Kamil musiał wyjechać. Nie obyło się bez płaczu, obietnic, wyznań.
Ta miłość miała szanse się rozwinąć, jednak nie było im to dane.
Pisali do siebie codziennie, jednak od czerwca Andi przestał odpisywać na jego sms, listy, nie dobierał telefonów. Stoch trochę zaniepokoił się tym faktem, zwłaszcza że miał do niego przyjechać, w lipcu, jednak zwalił to na zmęczenie, Andi coś mu tam wspominał o nowej pracy, to może przez to, gdyby tak naprawdę wiedział.....
Kamil w lipcu przyjechał do Barcelony, nie mógł się doczekać aż go zobaczy spodziewał się łez, wybuchu radości, jednak nie nastąpiło nic takiego. Na lotnisku nie było Andiego, Kamil myślał, że chłopak czeka na niego w domu, jednak to również było nieprawdą.
Kamil wszedł do jego domu i zaczął wołałać chłopaka, jednak nikt mu nie odpowiedział. Jakaś wewnętrzna siła skierowała go na ten strych.
W miejscu, gdzie kiedyś był ten album, teraz znajdowała się koperta, w której znajdował się list napisany przez Andreasa i zaadresowany właśnie do Kamila.
Drogi Kamilu!
Jeśli to czytasz, oznacza to, że nie żyję. Wiem, że musisz czuć się okropnie, przepraszam cię za to, nie chciałem cię zranić, tak wyszło, nie mogę powiedzieć ci jak do tego doszło, nie chcę cię narażać, jest to zbyt niebezpieczne, nie próbuj szukać informacji na ten temat na własną rękę, najlepiej zapomnij o mnie, wiem, że to może być trudne, ale postaraj się. Chcę ci jeszcze napisać, że cię kocham i że bardzo ciężko mi cię zostawić, ale muszę.
Ps. Jeśli chcesz mnie odwiedzić udaj się na ulicę La luna.
Kamil nie mógł uwierzyć w to co czyta, pod wpływem emocji zaczął drżeć i rozpłakał się. Pędem udał się na wskazaną ulicę.
Widok, który tam zastał łamał mu serce, właśnie stał nad grobem miłości swojego życia i bezsilnie wpatrywał się w ten pusty kamień, nie rozumiejąc z tego niczego. Nagle poczuł na swoich plecach wiercące spojrzenie.
Odwrócił się do tyłu, okazało się, że jakiś mężczyzna przypatruje mu się. Podszedł do niego i powiedział słowa, które krążyły w jego pamięci, jeszcze przez wiele dni.
-A gdy stojąc nad jego grobem, poczujesz, że znowu trawi cię ogień, pamiętaj, że w mojej historii jak i w twojej jest anioł, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania.
Shot inspirowany twórczością mojego ulubionego pisarza Carlosa Ruiza Zafona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro