Bokuto Kotarou
Shot dla (nie pamiętam)
________
Ach las! Świerze powietrze, warto czasem wyjść i poobserwować naturę, nie no a tak serio mama mnie z domu wygoniła żebym wykorzystała dobrą pogodę. Idąc tak sobie ścieżką patrzyłam przed siebie pustym wzrokiem, serio powietrze otwiera umysł. Mam teraz tyle pomysłów że mogłabym książkę napisać!
Idę, idę i idę aż walnęłam w drzewo. Serio kiedy ja zeszłam z ścieżki? Spojrzałam w górę i o mało zawału nie dostałam, na gałęzi drzewa siedział Kotarou i patrzył tak na mnie swoimi złotymi tęczówkami.
-Cześć [Y/N]-chan!- powiedział, a wręcz krzyknął chłopak
-Cześć! Ale mogę zapytać.. co robisz na tym drzewie?!
-Szukam sów a co mogę robić?
O mało co nie uderzyłaś się dłonią w twarz biało włosy szukał sów o piętnastej nawet nie zbierało się jeszcze na zachód słońca!
-Wiesz która jest godzina? Przecież w dzień żadnej nie znajdziesz...
-Wiem o tym! Szukam ich gniazd!
To wiele wyjaśnia... a tak naprawdę to nic... może będzie chciał je jeszcze obudzić? Koutarou zeskoczył z gałęzi stając centralnie przede mną musiałam unieść głowę by zobaczyć jego szeroki uśmiech.
-Chcesz mi może pomóc?
-Ja?- spytałam z niedowierzaniem
-Tak ty!- i chwycił mnie za dłoń w kierunku następnego drzewa
Tak minęło mi sześć godzin w towarzystwie tego "puchacza" nie żebym marudziła, ale trochę się zmęczyłam słońce już zachodziło pozostawiając pomarańczową łunę na niebie. Usiadłam na trawie patrząc na ten piękny widok.
-Ślicznie prawda?- spytał siadając szybko obok mnie skąd on ma jeszcze tyle energii? Zapomniałam on jest sportowcem...
-Prawda, często przychodzisz szukać sów?
-Kiedy tylko mogę!
Słońce już zaszło i na niebie pojawiały się gwiazdy.
-Chyba powinnam już wracać- wstałam z trawy a chłopak za mną
-Dziękuje że mi dziś pomagałaś!- powiedział wesoło
-I tak nic nie znaleźliśmy...
-Ale i tak było weselej niż samemu!- chłopak pocałował mnie w policzek i zamknął w szczelnym uścisku zarumieniłam się dosyć lecz w ciemności nie było tego aż tak widać.
Gdy chłopak mnie puścił przed naszymi oczyma przeleciał najprawdziwszy puchacz japoński...
-Ha! Widzisz [Y/N]-chan!? Opłacało się!
Uśmiechnęłam się szeroko i tym razem ja pocałowałam chłopaka w policzek.
-Ja też dziękuje za dziś!
Po piętnastu minutach od przyjścia do domu nadal byłam odrobinę czerwona, mam poobdzierane nogi ale w sumie opłacało się wyjść na dwór.
__________
Pozdro mam las od dwóch stron podwórka plus widok na zachód słońca z okna więc dla mnie to nie żadna nowość
~Rea-chan ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro