Gorzki smak miłości 1
GORZKI SMAK MIŁOŚCI
Siedziała w łazience utrzymanej w kolorach błękitu i tępo patrzyła w ogromne lustro. Odbijała się w nim twarz zapłakanej, ciemnookiej szatynki.
Lenie zrobiło się niedobrze. W ogóle ostatnio czuła się jakoś nieszczególnie. Teraz już przynajmniej wiedziała, od czego. Spojrzała na test ciążowy z dwoma upiornymi kreskami. Była w ciąży. Oparła łokcie na udach, w dłoniach trzymając głowę. Niechciane łzy popłynęły po twarzy. Wytarła nos rękawem szlafroka. Była przerażona. Miała zaledwie szesnaście lat i bała się reakcji rodziców, gdy dowiedzą się, że zostaną dziadkami. Z pewnością jej nie pobłogosławią. Mieli, co do niej takie ambitne plany. Chodziła do prywatnego liceum. Potem miały być studia medyczne, kariera. A ona, co? A ona jeden raz zaszalała na imprezce i teraz ma rezultat. Do tej pory z tamtej prywatki u Elizy pamiętała tylko to, że rano obudziła się goła z potwornym kacem u boku Igora.
- Co ja teraz do cholery mam zrobić? - spytała szeptem sama siebie.
Musiała z kimś pogadać. Wyszła z łazienki zabierając test ciążowy. Wolała nie ryzykować, że ktoś go znajdzie. Następnie zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki i umówiła się z nią na spotkanie.
Godzinę później siedząc w kawiarni ze wszystkiego zwierzyła się Kindze.
- No ładnie - stwierdziła blondynka. - Wiesz, chociaż kim jest ojciec dziecka?
- To Igor - westchnęła Lena i opuściła głowę w dół.
- Co? Igor? Ten, w którym od zawsze kochałaś się od podstawówki? Ten zarozumiały przystojniak z kasą tatusia prokuratora?
Dziewczyna twierdząco pokiwała głową.
- Ale sobie obiekt westchnień znalazłaś - Kinga z dezaprobatą pokręciła głową. - Nie głupi wymyślił, że miłość jest ślepa.
- Ślepa i pijana - potwierdziła Lena. - Odbiera wzrok i zawraca w głowie. Nic na to nie poradzę, że rozum straciłam i się zakochałam.
- Nie tylko rozum, cnotę też - niemiłosiernie zauważyła koleżanka.
- Jessu - jęknęła. - Nie czepiaj się już. Pijana byłam. Za dużo pozwoliłam sobie na imprezce u Elizy i na odwagę mnie wzięło. Skorzystałam z tego, że tam był. Skąd mogłam wiedzieć, że zaskoczę... Cholera, co ja teraz rodzicom powiem? - w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ech... - jej przyjaciółka tylko westchnęła.
Na tyle dobrze znała rodziców Leny, że nie dziwiła się obawom koleżanki.
- Co ja mam teraz zrobić? Kinga, podpowiedz coś. Najgorsze jest to, że ja go kocham. A teraz jak jestem z nim w ciąży, to mam wrażenie, że jeszcze bardziej. Chciałabym żebyśmy byli razem. Wiesz tak na zawsze, do końca życia.
Kinga zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową.
- Nie wiem. Naprawdę. A rodzicom czy wcześniej czy później i tak musisz powiedzieć, bo w końcu i tak się dowiedzą.
- Cholera - zaklęła dziewczyna. - Masz rację, tego nie da się ukryć. Nie będę brzucha bandażami ściskać.
- Weź ślub z Igorem - Kinga wystrzeliła pomysłem. - Niech uzna dziecko i będzie git. Będziecie żyć długo i szczęśliwie. Twoi rodzice Igorka zaakceptują. W końcu sroce spod ogona nie wypadał. Mimo iż dupek to jego ojciec jest prokuratorem generalnym.
Lena na ten pomysł aż zachłystnęła się kawą i spojrzała na kumpelę jak na wariatkę. Zaczęła kasłać, opluła się a reszta kawy rozlała się na stół.
- Spokojnie dziewczyno - usłyszała męski głos i poczuła poklepywanie po plecach. - Już dobrze?
Młody mężczyzna z troską w oczach pochylił się nad Leną. Dziewczyna zobaczyła nad sobą przejrzyście zielone oczy i niemal zamarła. Dopiero jednoznaczne chrząknięcie koleżanki wyprowadziło ją z dziwnego transu.
- Tak, wszystko w porządku - odparła. - Dziękuję - uśmiechnęła się do niego.
- Drobiazg. Kolega zaraz sprzątnie - kiwnął ręką na kelnera. - A kawę na bluzce proszę posypać solą - podał jej solniczkę.
Przyjęła przedmiot z zupełnym zaskoczeniem.
- W razie, czego to, co jestem pod ręką i nazywam się Michał - przedstawił się podając jej swoją dłoń.
- Lena. Miło mi cię poznać Michale.
Uśmiechnął się do niej i odszedł na swoje stanowisko za barem. Patrzyła na niego przez chwilę. Był wysokim szatynem o pospolitej twarzy i pięknych, zielonych oczach. Patrzył na nią wycierając blat. Uśmiechnęła się, gdy puścił do niej oczko.
- Ej, no Lenka! - koleżanka stuknęła ją żartobliwie. - Nie podrywaj tak wszystkich. Igorka masz pod ołtarz zawlec.
- Ty chyba żartujesz - spojrzała na Kingę. - Nie mówisz tego poważnie? Poza tym nikt nie da ślubu nastolatkom.
- Masz rację. To głupie. Może na początek porozmawiaj z Igorem.
- A rodzice? - Lena spojrzała na przyjaciółkę jak na wyrocznię, która wie wszystko. Sama się już w tym wszystkim pogubiła i była zwyczajnie przestraszona.
- Nie wiem Lenuś - koleżanka pokręciła głową ze zmartwionym wyrazem twarzy. - Naprawdę. Chciałabym ci pomóc, ale nie wiem jak. Po prostu przemyśl to sobie. I wiedz, że w razie, co to możesz na mnie liczyć.
- Chyba na razie nic im nie powiem - zdecydowała Lena. - Porozmawiam z Igorem i podejmę decyzję. Dzięki, że przyszłaś.
W końcu dziewczyny wyszły z kawiarni. Odprowadzał je wzrok Michała. Już od dłuższego czasu szatynka wpadła mu w oko. Koledzy jednak skutecznie go odwodzili od pomysłu bliższego poznania bogatej laluni, która wpadała tu dość często ze swoimi znajomymi.
- Za wysokie progi na Michała nogi - droczyli się z nim.
Dziś jednak dziewczyna wcale nie wyglądała na zarozumiałą, a na zagubioną zwyczajną nastolatkę ze zwyczajnymi ludzkimi problemami. Postanowił nie zwracać więcej uwagi na głupie gadanie kumpli tylko zaprosić ją na kawę, colę czy cokolwiek innego, co zechce wypić w jego skromnym towarzystwie. Michał był zakochany.
Lena umówiła się z Igorem w parku koło fontanny. Bała się tego spotkania. Co ma powiedzieć, jak się zachować? Co on powie, na wiadomość, że zostanie ojcem? Umalowała się delikatnie, założyła dżinsową mini, krótki czarny top i sandałki na obcasie. Wyglądała bardzo ładnie.
Igor spóźnił się dwadzieścia minut. Szedł w jej stronę krokiem luzaka i oglądał się za dziewczynami. Lena z goryczą przełknęła jakąś gulę w gardle. Poprawiła torebkę na ramieniu, po czym ruszyła w jego stronę.
- Cześć mia bella - przywitał się.
Pocałował ją namiętnie a dziewczyna niemal się rozpłynęła.
- Co tam słychać mój cukiereczku? Dawno się nie widzieliśmy. Chodź przejdziemy się - pociągnął ją za rękę.
Lena patrzyła na niego z miłością w oczach, a czując dotyk jego dłoni poczuła, że to jest ten facet, z którym chce dzielić życie. Łazili po parku trzymając się za dłonie i gadając o głupotach, a właściwie o Igorze i jego planach na przyszłość. Lenie coraz bardziej pociły się dłonie. No powiedz to w końcu, ponaglała się w duchu.
- Co tam u ciebie? - zapytał. - Dawno nie widziałem cię na żadnej balandze. Może się wybierzemy gdzieś razem?
- Jestem w ciąży - wyrzuciła w końcu z siebie.
- O? - stanął zaskoczony. - To ci nowina. Z kim się puściłaś landryneczko i dlaczego mi to mówisz?
- Bo to ty jesteś ojcem - odpowiedziała patrząc mu w oczy.
- Pieprzysz głupoty - wysyczał ze złością.
Przecząco pokręciła głową. Miała przy tym taki wyraz twarzy, że chłopak uwierzył jej bez zastrzeżeń. Złapał ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie.
- Puść, to boli - jęknęła. - Igor, co ty robisz? - była przestraszona.
On jednak nie zwracał na to uwagi.
- Usuń bachora i zapomnij, że mnie znałaś.
- Co? Ale przecież...
- Nie dyskutuj - przyciągnął ją do siebie mocniej. - Po prostu to zrób. Nie zamierzam bawić się w rodzinę - odepchnął ją.
Lena wyrwała rękę patrząc na niego w oszołomieniu. Takiego Igora jeszcze nie znała.
- Ale przecież ja cię kocham. Inaczej bym się z tobą nie przespała - wyszeptała przez łzy.
Roześmiał się cynicznie.
- Ale ja cię nie kocham. Gdybym nie był pijany to nawet bym na ciebie nie spojrzał idiotko.
Odszedł a Lena miała wrażenie, że zawalił jej się cały świat. On jej nie kocha, nigdy nie kochał. Osunęła się na pobliską ławkę. Objęła kolana rękoma i się popłakała. Bolało ją wszystko. Dusza, serce i ciało. Czuła się zbrukana, porzucona i niechciana. Igor okazał się być zupełnie innym człowiekiem, którego wyobrażenie kochała. A ona debilka była z nim w ciąży. Ktoś koło niej usiadł, lecz nie podniosła wzroku.
- Ktoś cię skrzywdził Leno? - usłyszała ciepły, dziwnie znajomy głos.
Spojrzała ukosem i poznała chłopaka z kawiarni.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze - położył jej dłoń na ramieniu.
- Nic nie będzie dobrze. Ty nic nie rozumiesz! - wykrzyknęła, po czym zwyczajnie uciekła.
Nie zdążył zareagować. Wybiegła z parku jak szalona dusząc w sobie szloch. Nie patrzyła na ulicę. Pisk, zgrzyt, krzyk i cisza. Taka potworna cisza. Michał zbladł widząc jak dziewczyna wpada pod samochód.
Trzy tygodnie później Lena była już w domu otoczona opieką rodziców. Nie cieszyło ją jednak nic. Podczas wypadku doznała wstrząsu mózgu, miała otwarte złamanie nogi i straciła dziecko. Wewnętrznie czuła się jak martwa i wszystko straciło dla niej sens. Mało, że czuła pustkę po utracie miłości to jeszcze pokłóciła się z rodzicami.
- Jak to, dlaczego zaszłam w ciążę?! Może po prostu chciałam być kochana. Tak po prostu. Żeby komuś na mnie zależało. Jemu na mnie nie zależało - stwierdziła z goryczą, półleżąc na kanapie w salonie.
- Przecież my cię kochamy - odezwała się matka. - Jak możesz się czuć nie kochana i niepotrzebna?
Roześmiała jej się w twarz.
- Kochacie? - spojrzała na kobietę z ironią. - To, dlaczego nigdy was nie ma, gdy chcę z kimś pogadać? Aby w pracy siedzicie.
- Chcemy abyś miała wszystko. Powinnaś to docenić - wtrącił się ojciec, ostrożnie siadając w drugim końcu kanapy.
- Nie przyszło wam do głowy, że potrzebuję miłości a nie pieniędzy? - spojrzała na nich z dezaprobatą, po czym wstała podpierając się kulami i ruszyła do swojego pokoju.
- Miłość jest przereklamowana - mruknęła do siebie pod nosem. - Przynosi tylko ból i pozostawia po sobie gorycz niespełnionych nadziei. Ech, do diabła z taką miłością.
Zdążyła dojść do swojego pokoju, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Otworzyła jej matka. Do mieszkania wszedł Michał z różą w dłoni.
- Michał jestem - przedstawił się. - Ja przyszedłem do Leny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro