Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gorzki smak miłości 1

GORZKI SMAK MIŁOŚCI

Siedziała w łazience utrzymanej w kolorach błękitu i tępo patrzyła w ogromne lustro. Odbijała się w nim twarz zapłakanej, ciemnookiej szatynki.

Lenie zrobiło się niedobrze. W ogóle ostatnio czuła się jakoś nieszczególnie. Teraz już przynajmniej wiedziała, od czego. Spojrzała na test ciążowy z dwoma upiornymi kreskami. Była w ciąży. Oparła łokcie na udach, w dłoniach trzymając głowę. Niechciane łzy popłynęły po twarzy. Wytarła nos rękawem szlafroka. Była przerażona. Miała zaledwie szesnaście lat i bała się reakcji rodziców, gdy dowiedzą się, że zostaną dziadkami. Z pewnością jej nie pobłogosławią. Mieli, co do niej takie ambitne plany. Chodziła do prywatnego liceum. Potem miały być studia medyczne, kariera. A ona, co? A ona jeden raz zaszalała na imprezce i teraz ma rezultat. Do tej pory z tamtej prywatki u Elizy pamiętała tylko to, że rano obudziła się goła z potwornym kacem u boku Igora.

- Co ja teraz do cholery mam zrobić? - spytała szeptem sama siebie.

Musiała z kimś pogadać. Wyszła z łazienki zabierając test ciążowy. Wolała nie ryzykować, że ktoś go znajdzie. Następnie zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki i umówiła się z nią na spotkanie.

Godzinę później siedząc w kawiarni ze wszystkiego zwierzyła się Kindze.

- No ładnie - stwierdziła blondynka. - Wiesz, chociaż kim jest ojciec dziecka?

- To Igor - westchnęła Lena i opuściła głowę w dół.

- Co? Igor? Ten, w którym od zawsze kochałaś się od podstawówki? Ten zarozumiały przystojniak z kasą tatusia prokuratora?

Dziewczyna twierdząco pokiwała głową.

- Ale sobie obiekt westchnień znalazłaś - Kinga z dezaprobatą pokręciła głową. - Nie głupi wymyślił, że miłość jest ślepa.

- Ślepa i pijana - potwierdziła Lena. - Odbiera wzrok i zawraca w głowie. Nic na to nie poradzę, że rozum straciłam i się zakochałam.

- Nie tylko rozum, cnotę też - niemiłosiernie zauważyła koleżanka.

- Jessu - jęknęła. - Nie czepiaj się już. Pijana byłam. Za dużo pozwoliłam sobie na imprezce u Elizy i na odwagę mnie wzięło. Skorzystałam z tego, że tam był. Skąd mogłam wiedzieć, że zaskoczę... Cholera, co ja teraz rodzicom powiem? - w jej oczach zaszkliły się łzy.

-Ech... - jej przyjaciółka tylko westchnęła.

Na tyle dobrze znała rodziców Leny, że nie dziwiła się obawom koleżanki.

- Co ja mam teraz zrobić? Kinga, podpowiedz coś. Najgorsze jest to, że ja go kocham. A teraz jak jestem z nim w ciąży, to mam wrażenie, że jeszcze bardziej. Chciałabym żebyśmy byli razem. Wiesz tak na zawsze, do końca życia.

Kinga zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową.

- Nie wiem. Naprawdę. A rodzicom czy wcześniej czy później i tak musisz powiedzieć, bo w końcu i tak się dowiedzą.

- Cholera - zaklęła dziewczyna. - Masz rację, tego nie da się ukryć. Nie będę brzucha bandażami ściskać.

- Weź ślub z Igorem - Kinga wystrzeliła pomysłem. - Niech uzna dziecko i będzie git. Będziecie żyć długo i szczęśliwie. Twoi rodzice Igorka zaakceptują. W końcu sroce spod ogona nie wypadał. Mimo iż dupek to jego ojciec jest prokuratorem generalnym.

Lena na ten pomysł aż zachłystnęła się kawą i spojrzała na kumpelę jak na wariatkę. Zaczęła kasłać, opluła się a reszta kawy rozlała się na stół.

- Spokojnie dziewczyno - usłyszała męski głos i poczuła poklepywanie po plecach. - Już dobrze?

Młody mężczyzna z troską w oczach pochylił się nad Leną. Dziewczyna zobaczyła nad sobą przejrzyście zielone oczy i niemal zamarła. Dopiero jednoznaczne chrząknięcie koleżanki wyprowadziło ją z dziwnego transu.

- Tak, wszystko w porządku - odparła. - Dziękuję - uśmiechnęła się do niego.

- Drobiazg. Kolega zaraz sprzątnie - kiwnął ręką na kelnera. - A kawę na bluzce proszę posypać solą - podał jej solniczkę.

Przyjęła przedmiot z zupełnym zaskoczeniem.

- W razie, czego to, co jestem pod ręką i nazywam się Michał - przedstawił się podając jej swoją dłoń.

- Lena. Miło mi cię poznać Michale.

Uśmiechnął się do niej i odszedł na swoje stanowisko za barem. Patrzyła na niego przez chwilę. Był wysokim szatynem o pospolitej twarzy i pięknych, zielonych oczach. Patrzył na nią wycierając blat. Uśmiechnęła się, gdy puścił do niej oczko.

- Ej, no Lenka! - koleżanka stuknęła ją żartobliwie. - Nie podrywaj tak wszystkich. Igorka masz pod ołtarz zawlec.

- Ty chyba żartujesz - spojrzała na Kingę. - Nie mówisz tego poważnie? Poza tym nikt nie da ślubu nastolatkom.

- Masz rację. To głupie. Może na początek porozmawiaj z Igorem.

- A rodzice? - Lena spojrzała na przyjaciółkę jak na wyrocznię, która wie wszystko. Sama się już w tym wszystkim pogubiła i była zwyczajnie przestraszona.

- Nie wiem Lenuś - koleżanka pokręciła głową ze zmartwionym wyrazem twarzy. - Naprawdę. Chciałabym ci pomóc, ale nie wiem jak. Po prostu przemyśl to sobie. I wiedz, że w razie, co to możesz na mnie liczyć.

- Chyba na razie nic im nie powiem - zdecydowała Lena. - Porozmawiam z Igorem i podejmę decyzję. Dzięki, że przyszłaś.

W końcu dziewczyny wyszły z kawiarni. Odprowadzał je wzrok Michała. Już od dłuższego czasu szatynka wpadła mu w oko. Koledzy jednak skutecznie go odwodzili od pomysłu bliższego poznania bogatej laluni, która wpadała tu dość często ze swoimi znajomymi.

- Za wysokie progi na Michała nogi - droczyli się z nim.

Dziś jednak dziewczyna wcale nie wyglądała na zarozumiałą, a na zagubioną zwyczajną nastolatkę ze zwyczajnymi ludzkimi problemami. Postanowił nie zwracać więcej uwagi na głupie gadanie kumpli tylko zaprosić ją na kawę, colę czy cokolwiek innego, co zechce wypić w jego skromnym towarzystwie. Michał był zakochany.

Lena umówiła się z Igorem w parku koło fontanny. Bała się tego spotkania. Co ma powiedzieć, jak się zachować? Co on powie, na wiadomość, że zostanie ojcem? Umalowała się delikatnie, założyła dżinsową mini, krótki czarny top i sandałki na obcasie. Wyglądała bardzo ładnie.

Igor spóźnił się dwadzieścia minut. Szedł w jej stronę krokiem luzaka i oglądał się za dziewczynami. Lena z goryczą przełknęła jakąś gulę w gardle. Poprawiła torebkę na ramieniu, po czym ruszyła w jego stronę.

- Cześć mia bella - przywitał się.

Pocałował ją namiętnie a dziewczyna niemal się rozpłynęła.

- Co tam słychać mój cukiereczku? Dawno się nie widzieliśmy. Chodź przejdziemy się - pociągnął ją za rękę.

Lena patrzyła na niego z miłością w oczach, a czując dotyk jego dłoni poczuła, że to jest ten facet, z którym chce dzielić życie. Łazili po parku trzymając się za dłonie i gadając o głupotach, a właściwie o Igorze i jego planach na przyszłość. Lenie coraz bardziej pociły się dłonie. No powiedz to w końcu, ponaglała się w duchu.

- Co tam u ciebie? - zapytał. - Dawno nie widziałem cię na żadnej balandze. Może się wybierzemy gdzieś razem?

- Jestem w ciąży - wyrzuciła w końcu z siebie.

- O? - stanął zaskoczony. - To ci nowina. Z kim się puściłaś landryneczko i dlaczego mi to mówisz?

- Bo to ty jesteś ojcem - odpowiedziała patrząc mu w oczy.

- Pieprzysz głupoty - wysyczał ze złością.

Przecząco pokręciła głową. Miała przy tym taki wyraz twarzy, że chłopak uwierzył jej bez zastrzeżeń. Złapał ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie.

- Puść, to boli - jęknęła. - Igor, co ty robisz? - była przestraszona.

On jednak nie zwracał na to uwagi.

- Usuń bachora i zapomnij, że mnie znałaś.

- Co? Ale przecież...

- Nie dyskutuj - przyciągnął ją do siebie mocniej. - Po prostu to zrób. Nie zamierzam bawić się w rodzinę - odepchnął ją.

Lena wyrwała rękę patrząc na niego w oszołomieniu. Takiego Igora jeszcze nie znała.

- Ale przecież ja cię kocham. Inaczej bym się z tobą nie przespała - wyszeptała przez łzy.

Roześmiał się cynicznie.

- Ale ja cię nie kocham. Gdybym nie był pijany to nawet bym na ciebie nie spojrzał idiotko.

Odszedł a Lena miała wrażenie, że zawalił jej się cały świat. On jej nie kocha, nigdy nie kochał. Osunęła się na pobliską ławkę. Objęła kolana rękoma i się popłakała. Bolało ją wszystko. Dusza, serce i ciało. Czuła się zbrukana, porzucona i niechciana. Igor okazał się być zupełnie innym człowiekiem, którego wyobrażenie kochała. A ona debilka była z nim w ciąży. Ktoś koło niej usiadł, lecz nie podniosła wzroku.

- Ktoś cię skrzywdził Leno? - usłyszała ciepły, dziwnie znajomy głos.

Spojrzała ukosem i poznała chłopaka z kawiarni.

- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze - położył jej dłoń na ramieniu.

- Nic nie będzie dobrze. Ty nic nie rozumiesz! - wykrzyknęła, po czym zwyczajnie uciekła.

Nie zdążył zareagować. Wybiegła z parku jak szalona dusząc w sobie szloch. Nie patrzyła na ulicę. Pisk, zgrzyt, krzyk i cisza. Taka potworna cisza. Michał zbladł widząc jak dziewczyna wpada pod samochód.

Trzy tygodnie później Lena była już w domu otoczona opieką rodziców. Nie cieszyło ją jednak nic. Podczas wypadku doznała wstrząsu mózgu, miała otwarte złamanie nogi i straciła dziecko. Wewnętrznie czuła się jak martwa i wszystko straciło dla niej sens. Mało, że czuła pustkę po utracie miłości to jeszcze pokłóciła się z rodzicami.

- Jak to, dlaczego zaszłam w ciążę?! Może po prostu chciałam być kochana. Tak po prostu. Żeby komuś na mnie zależało. Jemu na mnie nie zależało - stwierdziła z goryczą, półleżąc na kanapie w salonie.

- Przecież my cię kochamy - odezwała się matka. - Jak możesz się czuć nie kochana i niepotrzebna?

Roześmiała jej się w twarz.

- Kochacie? - spojrzała na kobietę z ironią. - To, dlaczego nigdy was nie ma, gdy chcę z kimś pogadać? Aby w pracy siedzicie.

- Chcemy abyś miała wszystko. Powinnaś to docenić - wtrącił się ojciec, ostrożnie siadając w drugim końcu kanapy.

- Nie przyszło wam do głowy, że potrzebuję miłości a nie pieniędzy? - spojrzała na nich z dezaprobatą, po czym wstała podpierając się kulami i ruszyła do swojego pokoju.

- Miłość jest przereklamowana - mruknęła do siebie pod nosem. - Przynosi tylko ból i pozostawia po sobie gorycz niespełnionych nadziei. Ech, do diabła z taką miłością.

Zdążyła dojść do swojego pokoju, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Otworzyła jej matka. Do mieszkania wszedł Michał z różą w dłoni.

- Michał jestem - przedstawił się. - Ja przyszedłem do Leny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro