Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uhm... poszerzam horyzonty?/ Scott/Chris cz.4

Nieco dodałam, ale to tylko jakieś 100 słów ;)

***

Minęła godzina zanim Isaac zdecydował się poprosić Allison o chwilę rozmowy gdzieś na osobności. Chris był już odrobinę wstawiony od popijanego wina i rozluźniony w obecności młodego wilkołaka. Jego była żona dostałaby w tym momencie szału.

- Uhm jeśli chodzi o tego nieszczęsnego indyka... to chyba należą ci się przeprosiny.- Wymamrotał młodszy.

- Daj spokój, jak widać wszystko dobrze się skończyło. Nikt nie zginął od gniewu Allison...

- Niby tak, ale to trochę głupio wyszło. Czuję się jakbym wrócił się do liceum i znowu podpadł Harrisowi.- Argent znał gościa i nie był zbyt szczęśliwy, że został do niego porównany.- Nie żebyś wyglądał... pan wyglądał jak on. Właściwie to w życiu nie powiedziałbym, że jest pan ojcem All.

- Spokojnie możesz mówić mi na ty... a nie wyglądam na jej ojca, bo urodziła się gdy miałem zaledwie szesnaście lat.- Chris nie widział powodu żeby to ukrywać. Wpadli i koniec historii... nie żałował, bo chociaż Victoria i jej humorki dawały mu w kość to ostatecznie Allison była jego największym życiowym sukcesem.

- Wow. cieszę się, że dosyć szybko zorientowałem się, że dziewczyny nie są dla mnie... Nie mam pojęcia czy teraz poradziłbym sobie z dzieckiem, a jako nastolatek większość czasu spędzałem na wplątywaniu się w przeróżne kłopoty, albo na próbach ich rozwiązania.

- Allison wspominała, że to Peter cię ugryzł, bo szukaliście w lesie ciała...

- To był pomysł Stilesa... co gorsza znaleźliśmy Laurę, a raczej jej część. Oskarżyliśmy Dereka o morderstwo, przez co nas nienawidził przez jakiś czas. Potem dla dobra wszystkich zaczęliśmy jakoś współpracować.

- Teraz jakoś nie widać jakiś napięć pomiędzy wami...

- Odkąd jest ze Stilesem to bardzo się zmienił. W sumie to obaj w jakiejś części dopasowali się do siebie. Jeden się trochę wyciszył i uspokoił, a drugi stał się nieco pogodniejszy i bardziej towarzyski. Czasami aż fajnie na nich popatrzeć... oczywiście nie wtedy gdy prawie rozbierają się na naszych oczach. Chociaż nie, Peter wtedy też bardzo chętnie zerka.

- To było do przewidzenia... on już tak ma.- Chris uśmiechnął się krzywo na przepływające przez jego umysł wspomnienia.

- Mówisz jakbyś doskonale go znał.

- Raczej znałem. Jeszcze przed pożarem. Zawsze był trochę nieprzewidywalny i miał ten charakterystyczny, cwany uśmieszek. Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi...

- Tak?- Zapytał dosyć powątpiewająco Scott

- Uhm... może kilka razy zaszło to dalej niż powinno.- Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.- Był czymś nowym i niebezpiecznym... zrozum, że utknąłem z kobietą która mnie nie kochała, a ja z czasem przestałem darzyć ją nawet sympatią. Ojciec non stop wisiał mi nad głową i zrzędził, że kodeks to strata czasu.

- Byłeś z Peterem?!

- Uhm... powiedzmy, że poszerzałem horyzonty?

- A teraz?

- To zamknięta sprawa... pożar spalił wszystko, co było między nami.

- Przykro mi.

- Nie powinno, bo minęły już lata młody. Umiemy ze sobą rozmawiać... czasami po wybudzeniu się ze śpiączki mnie odwiedzał, ale została tylko sympatia i dobre wspomnienia.

- Allison wie?

- Nie mam pojęcia... spotkała go tu raz, ale nawet słowem się nie zająknęła, że go zna. Romans to nie jest coś o czym opowiadasz córce przy kolacji...

- A twoja była?

- Dowiedziała się od samego Petera... odwiedził nas kiedyś i jakby od niechcenia wspomniał o dawnych czasach. Ona wpadła w szał i następnego dnia była już daleko stąd, a ten tylko się wyszczerzył i oznajmił, że chce drogi prezentant w ramach podziękowań za pomoc w pozbyciu się tej bestii.

- Brzmi całkowicie jak Peter...


***

Chris oczywiście zorientował się, że Allison próbowała przemycić blond wilkołaka do pokoju, ale postanowił być wspaniałomyślny i udawać, że nic nie widział. Odkąd mógł skupić wzrok na drzemiącym w poprzek kanapy młodym i bardzo atrakcyjnym brunecie, to łatwiej szło mu niemyślenie o tym, co może dziać się za zamkniętymi drzwiami.

Gdybym miał go częściej obok siebie to kto wie, co by się stało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro