Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uhm... poszerzam horyzonty?/ Scott/Chris cz.3

Sorki za błędy :)


***

Popołudnie zmieniło się w wieczór, a później noc. Jednak oni nie wyglądali jakby szybko mieli opuścić ich dom, co w zasadzie odpowiadało Chrisowi. Nawet jeśli większość spotkania milczał lub wtrącał tylko drobne, ale niezwykle trafne uwagi. Bardziej milczący od niego był tylko McCall.

W końcu skończyło się na tym, że ciężarna Erica zasnęła na ramieniu swojego narzeczonego, więc Allison zaproponowała im nocleg. Boyd skinął w podziękowaniu i z partnerką na rękach ruszył za Al po stromych schodach na piętro gdzie były gościnne sypialnie.

Stiles w tym czasie próbował chyba przekonać Dereka, że nie ma nic złego w odrobinie ekshibicjonizmu i zaczął mu już nawet rozpinać guziki koszuli. Isaac zaśmiał się tylko na takie przedstawienie, a Scott ciężko westchnął. Chrisowi przemknęło przez myśl pytanie : Jak często ta dwójka funduję im takie przedstawienia?

- Mam wam wskazać drogę do innej sypialni?- Zapytał w końcu Argent, kiedy Stiles nie przyjmował do wiadomości żadnych oznak sprzeciwu.

- Nie... my po prostu teraz wyjdziemy.- Mruknął wilkołak podnosząc partnera i kierując się w stronę drzwi wyjściowych.- Tylko nie wiem, co z resztą?

- Jeszcze trochę zostaniemy... co nie Scott?- Isaac spojrzał błagalnie na przyjaciela. McCall przez chwilę mierzył się wzrokiem z blondynem, aż w końcu odpuścił z cichym westchnięciem.

- Yeah, niech będzie. Tylko tym razem się nie zaśliń.

- Scott!- Isaac rzucił nerwowe spojrzenie w kierunku bardzo zdezorientowanego łowcy.

- W razie kłopotów zamknij w piwnicy, ale nie strzelaj tojadem- Rzucił na odchodne Derek- Jakby nie patrzeć to moja rodzina...

- Zobaczę co da się zrobić.- Chris zamkną drzwi za wychodzącymi, a gdy wrócił na swoje miejsce Allison zdążyła już wrócić z piętra i wygodnie rozsiąść się w jego ulubionym fotelu. Jemu zostało zatem miejsce obok Scotta, który już nie wyglądał jak spłoszona sarenka. Chociaż wciąż mało się odzywał, co Argent mógłby uznać za zabawne gdyby drugi wilkołak właśnie nie rozbierał mu córki workiem.

- Chyba zrozumiałem co miałeś na myśli mówiąc o ślinieniu się.- Mruknął do McCalla- Czyli nadal to spotkanie z potencjalnym zięciem, tylko pomyliłem osoby...

- Tato!

- Co? Przecież prawdę mówię, inaczej blondi nie rumieniły aż tak.

- To my może jednak już pójdziemy?- Lahey tęsknie spoglądał w kierunku drzwi wyjściowych.

- Przecież was nie wyganiam- Mruknął z mina niewiniątka starszy.- Tylko lojalnie uprzedzam, że w razie potrzeby znam świetne chińskie tortury.

- A-ale ja nawet nie... my nie jesteśmy parą.

- To czym?

- Przyjaciółmi?

- Mnie się chłopcze pytasz?

- Nie proszę pana. Znamy się kilka lat i zapewniam, że nie wyszło to poza ramy przyjaźni.

- Bo jesteś emocjonalną kaleką- Mruknął Scott pod nosem. Po jego minie Chris mógł stwierdzić, że przeprowadzał dyskusję z Isaackiem na temat jego uczuć do Allison więcej razy niżby chciał.

Nie lubił ingerować w życie córki, a ona tego nie cierpiała, ale czasami po prostu trzeba. All niestety odziedziczyła po Victorii upór i pewną oporność do wyznawania uczuć, co niejednokrotnie go martwiło. Na razie nie spieszyło mu się do wnuków, ale nie chciał też żeby jego jedyne dziecko było samotne do końca życia.

- Może postawmy sprawę jasno: ty wodzisz szczenięcym wzrokiem za moją córką, a ja mam nieograniczony dostęp do kul z tojadem i innych substancji szkodzących wilkołakom.- Chłopak zrobił się blady jak ściana, a Scott przesuną się tak by częściowo zasłaniać przyjaciela.

- Tato na litość boską! Dziwisz się, że bałam się chociaż na niego spojrzeć inaczej jak na dobrego kumpla mając cały czas w głowie obraz właśnie takiej rozmowy?! Z tym, że w mojej wizji była jeszcze matka rozcinająca go na kawałeczki!

- Spokojnie... nie tknę go nawet palcem dopóki ty nie będziesz przez niego nieszczęśliwa...

- Myślałam, że jesteś inny niż mama!- wrzasnęła, ale po chwili jakby dotarło do niej co powiedział- CO?!

- Mogłaś gorzej trafić... a ja przynajmniej wiem jak go postraszyć.- Wzruszył ramionami jakby to nie była wielka sprawa. -Związek łowczyni z wilkołakiem... to już się zdarzyło, ale nie wynikło z tego nic dobrego. Jednak ty jesteś inna niż Kate.

- Czekaj ciotka Kate była z wilkołakiem? Przecież ona była totalną fanatyczką i zabiła prawie całą rodzinę Dereka!

- Ironia, bo to właśnie z Derekiem była...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro