Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uhm... poszerzam horyzonty? Scott/Chris

Cz. 1

To takie typowe, że po przeczytaniu pewnej miniaturki z tą dwójką sama chciałam coś z nimi napisać.

 Pierwszy raz piszę coś Chris/Scott. ;)

info:

Beta Scott

Alfa Derek

Sterek na drugim planie

Boyd i Erica żyją

Scott nigdy nie był z Allison, a Victoria to prawdziwa jędza...

Scott i Chris nigdy wcześniej się nie spotkali.

wiek: Scott- 22  Chris- 38



***

Wbrew temu co próbowała mu wmówić córka to Chris nie był załamany z powodu zdrady, a potem odejścia Victorii, a tym bardziej nie przejął się gdy oficjalnie łączące ich formalne więzy został przerwane.

- Wszystko w porządku skarbie.

- Ale tato!

- Prawda byłem z twoją matką ponad dwie dekady, ale pobraliśmy się jako szesnastolatkowie... sama wiesz dlaczego.- Jak miał do cholery wytłumaczyć jedynemu dziecku, że jego matka to ludzkie wcielenie hydry... oczywiście nie dosłownie. Po prostu była skupioną tylko na swoich korzyściach, zimną żmiją pozbawioną jakichkolwiek cieplejszych uczuć względem niego.

- Tak wiem... to samo usłyszałam od niej.

- Jestem pewny, że nie tylko to. Prawdopodobnie nazwała mnie idealistycznym, naiwnym i nudnym służbistą czy coś w tym guście.

- Powiedziała jeszcze, że kiepski z ciebie łowca.

- Działam zgodnie z kodeksem! W końcu po coś powstał...

- Hej ja nie mam ci tego za złe. Absolutnie i totalnie cię popieram.

- Absolutnie i totalnie? Serio Al?

- Uh... za dużo czasu przebywałam ze Stilesem.

- Synem szeryfa? Czy jest coś o czym mi nie mówisz?

- Co? Nie! Stiles jest z Derekiem i odkąd się zeszli jest cały czas bardzo, bardzo szczęśliwy i tą swoją radość rozrzuca po okolicy w postaci takich właśnie słów: ekstra, super, mega, totalnie...

- Dobra starczy. Już wiem o co ci chodzi. Brakuję tylko tego, żebym ja od ciebie to przejął.

- Przynajmniej mama dostałaby szoku gdyby następnym razem usłyszała: totalnie się cieszę, że się wyprowadzasz do innego stanu, albo poznałem twojego nowego faceta jest mega stary, ale ma ekstra samochód.

- Jak znam swoje szczęście to palne właśnie coś takiego i moich zwłok nigdy nie odnajdą...- Mruknął na wpół rozbawiony i zirytowany.- Czekaj, czekaj twój kolega umawia się z Derekiem Hale'm?

- Tak.

- I ty też go znasz?

- Uhm. Całkiem nieźle... przyjaźnie się ze wszystkimi z tego stada. Może poza Peterem, bo on jest zbyt dziwny ekscentryczny i przeważnie lata po świecie. Ostatnio wysłał nam fotkę z Indii

- Zdecydowanie wdałaś się bardziej we mnie... tylko uprzedź mnie zanim zaprosisz znajomych żebym nie zaczął do nich strzelać już od progu.

- Jasne tato!- Chwilę przystanęła i dodała- To zabrzmi dziwnie, ale cieszę się, ze się rozwiedliście.- Po czym opuściła dom w ekspresowym tempie.

***

Pierwsze spotkanie z tym chłopakiem nie należało do tych wróżących długą i szczęśliwą przyszłość. Nie wpadli na siebie podczas walki ze zbuntowanym odziałem łowców, ani w innych innych szczególnych okolicznościach.

Nawet nie natkną się na niego podczas pełni, bo miał małe problemy ze zdziczałą omegą, która przedostała się do hrabstwa, ale z pomocą przybył mu sam alfa wraz ze swoim nieco nadpobudliwym i gadatliwym partnerem.

Żadnych fanfar czy fajerwerków.

Nic z tych rzeczy. Spotkali się w jednej z alejek w supermarkecie obaj polowali na ostatniego indyka znajdującego się w całym Beacon Hills.

- Przykro mi ten jest mój.- Powiedział na wstępie chłopak czy raczej młody mężczyzna. Na oko wyglądał na jakieś dwadzieścia dwa lata.

- Mowy nie ma.- Chris wiedział, że nie znajdzie tego przeklętego ptaka w innym sklepie, bo objeździł już wszystkie i ten market na obrzeżach miasta był jego ostatnią deską ratunku.

- Naprawdę potrzebuję tego czegoś inaczej przyjaciółka gotowa jest mnie upiec i podać na świątecznym stole...- Chris w innych okolicznościach byłby przednio rozbawiony uwagą młodszego, ale nie teraz kiedy na szali był spokój najbliższych kilku godzin. Wkurzona Allison była nie do zniesienia.

- Rozumiem, ale nadal wolałbym zachować własne życie, a jeśli wrócę do domu bez indyka córka może zacząć rzucać we mnie nożami.- brunet przez chwilę patrzył na niego szczenięcymi oczkami, ale kiedy Chris na sekundę się odwrócił, bo coś za nimi spadło i słychać było trzask rozbijającego się szkła to pan ładne oczęta złapał za indyka i uciekł.

- Przepraszam.- Rzucił jeszcze chłopak i pognał do nowo otwartej kasy znajdującej się kilka metrów dalej. Nie czekając na resztę wybiegł ze sklepu, a Argent miał poważne problemy z ogarnięciem tego czego właśnie był świadkiem.

Ostatecznie zdecydował się na nieco przerośniętego kurczaka. Może Al się nie zorientuję? Indyk, kurczak... przecież to prawie to samo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro