Ta Nowa Dziewczyna
Łatka na kanon. Sezon 3B
Błędy Niesprawdzone. Goście mi się ładują na chatę. To miało być dłuższe. Może w nocy poprawię.
Cytaty użyte w tekście pochodzą z "Rodziny Adamsów"
***
Kira podchodząc do ich stolika nie mogła oderwać wzroku od brunetki tłumaczącej coś komuś z zaangażowaniem. Na ten moment nie potrafiła rozgryźć łączących ich relacji i zależności, ale je dostrzegała. Widziała, że wszyscy są sobie bliscy i zazdrościła im tego bardziej niż komukolwiek wcześniej. W każdej szkole czuła się mniej lub bardziej wyobcowana. Miewała koleżanki i znajomych, wyszła na kilka bardzo kiepskich randek, ale nigdy nie miała tego poczucia przynależności.
Aż do teraz. Co było idiotyczne, bo nawet z nimi nie rozmawiała! Zapamiętała jedynie imię dziewczyny: Allison. Jej wrodzona nieśmiałość i tendencje do robienie z siebie pośmiewiska pod wpływem stresu, trzymały ją początkowo z daleka. Jednak jakaś niewidzialna siła zdawała się ją wręcz przyciągać do tej paczki.
Kiedy podeszła dosyć blisko, by usłyszeć o czym rozmawiają, wszyscy umilkli. Co dla niej było oczywistą wskazówką, aby odejść. Problem w tym, że jej nogi zdawały się wrosnąć w ziemię. Nerwowym ruchem poprawiła plecak, który zaczął jej spadać z ramienia. Zahaczyła o pobliski żywopłot i oderwała naszywkę ze swoim ulubionym cytatem z rodziny Adamsów:
"- Nawet nie wiem, czy mu się podobam...
- Ależ oczywiście, przecież zwymiotował.
- Reaguje tak na każdą kobietę?
- Nie, tylko na ciebie."
— O nie... — westchnęła widząc, że wiatr poniósł ją w stronę boiska. Dostrzegła, że zarówno Allison jak i nieznany jej chłopak w kraciastej koszuli szturchnęli siedzących obok nich chłopców.
— No idź kretynie — syknął szatyn
— Sam leć.
— Gdybym miał twój refleks...
Wykłócali się tak przez kolejną minutę. W międzyczasie Kira na chwilę straciła z oczu pozostałą dwójkę, gdy ponownie zerknęła na drugą stronę stołu, siedział tam jedynie nadąsany blondyn.
— Proszę! — powiedziała Allison, pojawiając się tuż obok niej ze zgubą w ręce — Co to za tekst? Piosenka?
— Um, nie. — bąknęła — Z filmu. Z rodziny Adamsów — wyjaśniła
— Nie mów mi. Ja zgadnę! — wykrzyknął Stiles. Co to w ogóle było za imię? — Zgadnę — powiedział patrząc wyzywająco na nie obie, a może tylko na nią? Czuła się nieco speszona, ale nie wystawiona na kpiny czy poddawana ocenie.
— Stilinski...— mruknął jego kolega z ławki
— Zamknij się Scott. — rzucił — Hm... czy to: "Normalność to iluzja... to co jest normalne dla pająka... jest chaosem dla muchy"?
— Nie — odpowiedziała — Hej! Powiedziałeś to z pamięci?
— Masz mnie. Jeden maniak filmowo-serialowy zawsze pozna drugiego — zapewnił Stiles — W takim razie... ten o bracie w kawałkach, czy o wymiotowaniu?
— Drugi — przyznała z uśmiechem — Jestem Kira — dodała machając niezręcznie do nich wszystkich i każdego z osobna.
— Stiles, a ten gbur obok mnie to Scott McCall. Nie bierz do siebie jego braku entuzjazmu na widok nowej twarzy. Ma po związkową depresję.
— Stiles — westchnęła Allison, wydawała się speszona czy może wręcz zażenowana — Kira raczej nie ma ochoty...
— Mam przeczucie, że Kira zostanie w naszej paczce na dłużej i będzie moją platoniczną bratnią duszą. Lepiej wprost powiedzieć, że zerwałaś ze Scottem i po jakimś czasie zaczęłaś się umawiać z jego kumplem, Isaaciem — tutaj skinął głową w kierunku udającego opanowanie blondyna — A i to nie przetrwało miesiąca, bo twój ojciec zbytnio przerażał biednego Laheya. I teraz wszyscy udajemy, że przyjaźń przez to nie jest odrobinę niezręczna...
— Stiles! — warknęli obaj jego koledzy i każdy szturchnął go ostrzegawczo.
— Taaak na Stilinskiego zawsze można liczyć, że zafunduje niezapomniane pierwsze wrażenie — mruknęła dziewczyna — Jestem Allison — dopowiedziała z niezręcznym uśmiechem — Z naszej paczki brakuje jedynie Lydii.
— Właściwie to gdzie ona zniknęła? — zapytał Scott
— Znasz Lydię — wyszczerzył się Stilies, poruszając przy tym zabawnie brwiami — Aidien. — To słowo zawierało taką dawkę podtekstów, że Kira mimowolnie zorientowała się o czym mówił i nie mogła nie zachichotać pod nosem.
— Odkąd uświadomiłeś sobie, że tak naprawdę nie jesteś zakochany w Lydii, jesteś znacznie mniej ciapowaty — przyznał Isaac
— To komplement, mój ty radioaktywny, naszpikowany kolcami kwiatuszku? — prychnął Stiles
— Może ty nagle odkryłeś, że zamiast Martin wolałbyś macać Scotta, ale ja nadal lubię dziewczyny.
— Po pierwsze fuj — wzdrygnął się patrząc na McCalla — Bez obrazy Scott, ale...
— To raczej ulga niż obraza. Gdybyś zaczął patrzeć na mnie tak, jak na posterunkowego Parrisha, to chyba przestałbym sypiać z obawy, że się włamiesz i mnie zmacasz przez sen...
— Dobrze. Po drugie, Isaac tak sobie wmawiaj dalej. Po trzecie za bardzo przerażają mnie twoje szaliki, żeby pomyśleć o zbliżeniu się do ciebie w ten sposób. Jeszcze zechciałbyś mnie którymś udusić?
— Prawdopodobnie.
— Po czwarte, Isaac nie uśmiechaj się tak do naszej nowej koleżanki... I tak nie jesteś w jej typie.
— Po piąte, Stiles jest w bardzo bliskiej relacji ze skórzaną kurtką Dereka. Wiecie... wtedy, gdy ten ma ją na sobie. — szepnęła Allison
— Okay... wydajecie się bardziej nietypowi i dziwni ode mnie... — mruknęła Kira — Cholera czy ja to powiedziałam na głos?! — przeraziła się, kiedy cztery pary oczu zaczęły wpatrywać się w nią z niedowierzaniem.
— Tak, powiedziałaś to na głos — przyznała Allison, ale mimo to pociągnęła ją w stronę ławki ze śmiechem. — Myślę, że jakoś się wpasujesz — dodała poklepując ją pocieszająco po ramieniu — Każde z nas jest nieco... specyficzne na swój własny sposób. Przekonasz się — dopowiedziała mrugając zaczepnie. Czy to można było uznać już za flirt? Kira miała szczerą nadzieję, że tak. Allison, w przeciwieństwie do Issaca, idealnie wpasowywała się w jej gust.
☆☆☆
Mój pierwszy femslash sugerowany. Komentarzyk? 😉😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro