Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ta Nowa Dziewczyna

Łatka na kanon. Sezon 3B

Błędy Niesprawdzone. Goście mi się ładują na chatę. To miało być dłuższe. Może w nocy poprawię.

Cytaty użyte w tekście pochodzą z "Rodziny Adamsów"

***

Kira podchodząc do ich stolika nie mogła oderwać wzroku od brunetki tłumaczącej coś komuś z zaangażowaniem. Na ten moment nie potrafiła rozgryźć łączących ich relacji i zależności, ale je dostrzegała. Widziała, że wszyscy są sobie bliscy i zazdrościła im tego bardziej niż komukolwiek wcześniej. W każdej szkole czuła się mniej lub bardziej wyobcowana. Miewała koleżanki i znajomych, wyszła na kilka bardzo kiepskich randek, ale nigdy nie miała tego poczucia przynależności.

Aż do teraz. Co było idiotyczne, bo nawet z nimi nie rozmawiała! Zapamiętała jedynie imię dziewczyny: Allison. Jej wrodzona nieśmiałość i tendencje do robienie z siebie pośmiewiska pod wpływem stresu, trzymały ją początkowo z daleka. Jednak jakaś niewidzialna siła zdawała się ją wręcz przyciągać do tej paczki.

Kiedy podeszła dosyć blisko, by usłyszeć o czym rozmawiają, wszyscy umilkli. Co dla niej było oczywistą wskazówką, aby odejść. Problem w tym, że jej nogi zdawały się wrosnąć w ziemię. Nerwowym ruchem poprawiła plecak, który zaczął jej spadać z ramienia. Zahaczyła o pobliski żywopłot i oderwała naszywkę ze swoim ulubionym cytatem z rodziny Adamsów:

 "- Nawet nie wiem, czy mu się podobam...
- Ależ oczywiście, przecież zwymiotował.
- Reaguje tak na każdą kobietę?
- Nie, tylko na ciebie."

— O nie... — westchnęła widząc, że wiatr poniósł ją w stronę boiska. Dostrzegła, że zarówno Allison jak i nieznany jej chłopak w kraciastej koszuli szturchnęli siedzących obok nich chłopców.

— No idź kretynie — syknął szatyn

— Sam leć.

— Gdybym miał twój refleks...

Wykłócali się tak przez kolejną minutę. W międzyczasie Kira na chwilę straciła z oczu pozostałą dwójkę, gdy ponownie zerknęła na drugą stronę stołu, siedział tam jedynie nadąsany blondyn.

— Proszę! — powiedziała Allison, pojawiając się tuż obok niej ze zgubą w ręce — Co to za tekst? Piosenka?

— Um, nie. — bąknęła — Z filmu. Z rodziny Adamsów — wyjaśniła

— Nie mów mi. Ja zgadnę! — wykrzyknął Stiles. Co to w ogóle było za imię? — Zgadnę — powiedział patrząc wyzywająco na nie obie, a może tylko na nią? Czuła się nieco speszona, ale nie wystawiona na kpiny czy poddawana ocenie.

— Stilinski...— mruknął jego kolega z ławki

— Zamknij się Scott.  — rzucił — Hm... czy to: "Normalność to iluzja... to co jest normalne dla pająka... jest chaosem dla muchy"?

— Nie — odpowiedziała — Hej! Powiedziałeś to z pamięci?

— Masz mnie. Jeden maniak filmowo-serialowy zawsze pozna drugiego — zapewnił Stiles — W takim razie... ten o bracie w kawałkach, czy o wymiotowaniu?

— Drugi — przyznała z uśmiechem — Jestem Kira — dodała machając niezręcznie do nich wszystkich i każdego z osobna.

— Stiles, a ten gbur obok mnie to Scott McCall. Nie bierz do siebie jego braku entuzjazmu na widok nowej twarzy. Ma po związkową depresję.

— Stiles — westchnęła Allison, wydawała się speszona czy może wręcz zażenowana — Kira raczej nie ma ochoty...

— Mam przeczucie, że Kira zostanie w naszej paczce na dłużej i będzie moją platoniczną bratnią duszą. Lepiej wprost powiedzieć, że zerwałaś ze Scottem i po jakimś czasie zaczęłaś się umawiać z jego kumplem, Isaaciem — tutaj skinął głową w kierunku udającego opanowanie blondyna — A i to nie przetrwało miesiąca, bo twój ojciec zbytnio przerażał biednego Laheya. I teraz wszyscy udajemy, że przyjaźń przez to nie jest odrobinę niezręczna...

— Stiles! — warknęli obaj jego koledzy i każdy szturchnął go ostrzegawczo.

— Taaak na Stilinskiego zawsze można liczyć, że zafunduje niezapomniane pierwsze wrażenie — mruknęła dziewczyna — Jestem Allison — dopowiedziała z niezręcznym uśmiechem — Z naszej paczki brakuje jedynie Lydii.

— Właściwie to gdzie ona zniknęła? — zapytał Scott

— Znasz Lydię — wyszczerzył się Stilies, poruszając przy tym zabawnie brwiami — Aidien. — To słowo zawierało taką dawkę podtekstów, że Kira mimowolnie zorientowała się o czym mówił i nie mogła nie zachichotać pod nosem.

— Odkąd uświadomiłeś sobie, że tak naprawdę nie jesteś zakochany w Lydii, jesteś znacznie mniej ciapowaty — przyznał Isaac

— To komplement, mój ty radioaktywny, naszpikowany kolcami kwiatuszku? — prychnął Stiles

 — Może ty nagle odkryłeś, że zamiast Martin wolałbyś macać Scotta, ale ja nadal lubię dziewczyny.

— Po pierwsze fuj — wzdrygnął się patrząc na McCalla — Bez obrazy Scott, ale...

— To raczej ulga niż obraza. Gdybyś zaczął patrzeć na mnie tak, jak na posterunkowego Parrisha, to chyba przestałbym sypiać z obawy, że się włamiesz i mnie zmacasz przez sen...

— Dobrze. Po drugie, Isaac tak sobie wmawiaj dalej. Po trzecie za bardzo przerażają mnie twoje szaliki, żeby pomyśleć o zbliżeniu się do ciebie w ten sposób. Jeszcze zechciałbyś mnie którymś udusić?

 — Prawdopodobnie.

— Po czwarte, Isaac nie uśmiechaj się tak do naszej nowej koleżanki... I tak nie jesteś w jej typie.

— Po piąte, Stiles jest w bardzo bliskiej relacji ze skórzaną kurtką Dereka. Wiecie... wtedy, gdy ten ma ją na sobie. — szepnęła Allison

— Okay... wydajecie się bardziej nietypowi i dziwni ode mnie... — mruknęła Kira — Cholera czy ja to powiedziałam na głos?! — przeraziła się, kiedy cztery pary oczu zaczęły wpatrywać się w nią z niedowierzaniem.

— Tak, powiedziałaś to na głos — przyznała Allison, ale mimo to pociągnęła ją w stronę ławki ze śmiechem. — Myślę, że jakoś się wpasujesz — dodała poklepując ją pocieszająco po ramieniu — Każde z nas jest nieco... specyficzne na swój własny sposób. Przekonasz się — dopowiedziała mrugając zaczepnie. Czy to można było uznać już za flirt? Kira miała szczerą nadzieję, że tak. Allison, w przeciwieństwie do Issaca, idealnie wpasowywała się w jej gust.

☆☆☆
Mój pierwszy femslash sugerowany. Komentarzyk? 😉😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro