Synowskie (nie)błogosławieństwo - L.M/H.P
Błędy Niesprawdzone.
Jest to kontynuacja serii humorystycznej z HP. To totalne AU. Voldi zawieruszył się gdzieś po drodze. Myślę, że w okolicach Turnieju Trójmagicznego. Pozostawiam to waszej wyobraźni.
1. Dziwaczne, moralnie wątpliwe plany matrymonialne Lucjusza Malfoya
2. Uratowany kontra Nieustraszony Bohater. Pojedynek nad kubkiem herbaty.
JUTRO WIECZOREM możecie wypatrywać 4 części mini story z Wineriron "Sekrety, sekreciki i ich konsekwencje" Jestem mniej więcej w połowie pisania rozdziału :D To w ramach podziękowania dla pewnej osóbki za dokarmienie mojej weny komentarzami pod ostatnią opublikowaną częścią fanfika "Kłopoty z zasypianiem"
***
— Ojcze — wychlipał Draco bardzo zrozpaczonym tonem — Nie możesz mówić poważnie! Nie, nie i jeszcze raz NIE. Nie zgadzam się, słyszysz?! — jego głos z każdym słowem nabierał mocy. Lucjusz z doświadczenia wiedział, że najlepszym sposobem na Dracona było pozwolenie mu na wyrzucenie z siebie wszelkich żali. Koniec, końców zawsze męczył się po kilku minutach i milkł. — Jakoś przełknąłem fakt, że rozwiedliście się z matką. Trochę ciężej zaakceptować mi było to, że ona teraz bez żadnego skrępowania paraduje z Amelią Bones po korytarzach cholernego Ministerstwa! Jednak to wszystko i tak blednie w porównaniu do twojego pomysłu poślubienia Pottera!
— Przypominam ci, że pomimo zakończenia naszego od początku skazanego na porażkę małżeństwa, nadal pozostajemy najlepszymi przyjaciółmi i bardzo nie podoba mi się ton, w jakim wypowiadasz się zarówno o mnie jak i o ojcu, Draconie. — upomniała go wychodząca z kominka Narcyza.
— Matko... — młodszy Malfoy przywitał się chłodno, a cała jego postawa wyrażała dziecinne nadąsanie. — Nie możesz pochwalać tego, tego... ZWIĄZKU! — ostanie słowo wypluł niczym najgorszą obelgę
— Zapominasz się, skarbie — ton jego byłej żony pozostał idealnie opanowany, choć Lucjusz znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że powoli zaczyna tracić cierpliwość. Ileż razy podobne słowa były kierowane w jego stronę... — To my tutaj jesteśmy rodzicami, a ty naszym dzieckiem.
— Wasze ostatnie wybryki raczej temu przeczą — wymamrotał pod nosem. Szczęśliwie Narcyza go nie usłyszała, bo poczułaby się dotknięta. Lucjusz wiedział, że syn niekoniecznie miał na uwadze dokładnie to co sugerował. Szermierki słownej nauczył się niestety od niego i samego mistrza w tym fachu, Severusa Snape'a.
— Dosyć. — wycedził przez zęby — Naprawdę aż tak mierzi cię to, że w końcu po latach znaleźliśmy osoby z którymi chcemy być, a nie takie z którymi powinniśmy? — zapytał — Czy w takim razie, ja mam przyjrzeć się uważniej twojej obecnej sympatii i upewnić się, że spełnia wszystkie wymogi przyszłej pani Malfoy? — Draco pobladł
— Z nikim się nie spotykam! — Lucjusz z trudem powstrzymał się od wywrócenia oczami. Naprawdę wychował aż tak kiepskiego oszusta? Dobrze, że Harry pozbył się Voldemorta lata temu. Większe szanse były na to, że Severus w końcu pęknie i doprawi cytrynowe dropsy eliksirem na przeczyszczenie, niż Draconowi uda się przekonująco skłamać.
— Czyżby? — brew Lucjusza wygięła się w idealny łuk. Draco od lat starał się go w tym naśladować, ale nadal daleko mu było do perfekcji.
— Zresztą nie rozmawiamy o mnie! — syknął jego syn przez zaciśnięte zęby — Mogę zrozumieć, że nie chcecie być razem. Rozwód: okay. Nowe zawiązki: jakoś to przeżyję... Tylko dlaczego na Merlina, to musi być akurat Potter!?
— No nie wiem. Niech pomyślę... Może dlatego, że chcę? — prychnął Lucjusz, z lekkim teatralnym zmanierowaniem, poprawiając pasma idealnie prostych włosów.
— A nie możesz sobie zachcieć kogoś innego? — Lucjusz nie był w stanie tego nawet skomentować. Narcyza westchnęła zrezygnowana. Tymczasem niezrażony gęstniejącą atmosferą, Draco kontynuował swoją wypowiedź — Jeśli lubisz silnych magicznie brunetów, to taki Snape na przykład... nie mówię, że grzeszy urodą, ale znacie się od lat, a nawet się przyjaźnicie...
— Draconie.
— Oi, skoro Snape ci nie pasuje... To może ten cały Syriusz Black? Niesłusznie skazany arystokrata, oszukany przez Ministerstwo. Zdaje się, że znaliście się w szkole. Można podkolorować tu i ówdzie... wyszłaby całkiem ładna historia pod prasę. Zdaję się, że Black nadal jest wolny...
— Jeśli chcesz mnie szybko zobaczyć w trumnie, to cholerny Black jest idealnym kandydatem — oznajmił Malfoy nieco zszokowanym tonem. — Trzeba było powiedzieć, że tak ci spieszno do przejęcia tytułu Lorda...
— Ojcze! — oburzył się Draco — Syriusz nie. Chodzi o wiek, tak? Wolisz młodszych? To... Anthony Goldstein albo Nott junior. Obaj nawet, jeśli chcesz! Z tego co wiem to zaczęli się spotykać zaledwie miesiąc temu, więc...
— Draco, dosyć — powiedziała rozbawiona Narcyza — Jakkolwiek to nie byłaby dla mnie fantastyczna rozrywka, tak twój ojciec jest prawdopodobnie o krok od wydziedziczenia cię.
— Tato?! — pisnął młodszy Malfoy. Lucjusz na chwilę osłupiał, bo ostatni raz Draco zwracał się tak do niego w wieku ośmiu lat, tuż po zrzuceniu na jego ulubionego białego pawia baloniku z różową farbą.
— Hm, chcesz mi powiedzieć, że wszystkie te: "Potter to...", "Potter, tamto...", "Potter, blabla" były przejawem twojego zainteresowania Harrym, a nie jak nam usilnie wmawiałeś płomiennej nienawiści?
— CO?! Jak możesz mnie podejrzewać o... O... O coś tak... Ik! — Draco z nerwów dostał czkawki — Ik! Wstrętnego!
— Hm... nawet jeśli, to jak to mówią Harry jest... zaklepany?
— Nawet mówisz o nim per Harry — wychrypiał zrozpaczony Dracon — Teraz Potter będzie mnie prześladował nawet w rodzinnym dworze... — Lucjusz po raz kolejny udał, że nie usłyszał jego biadolenia.
— Wiesz, że miałem zaplanowane twoje małżeństwo ze Snape'm? — zapytał, przypatrując się uważnie swojemu synowi — Harry w jakiś sposób się o tym dowiedział i od kilkunastu miesięcy, przy każdej możliwej sposobności, zasypywał mnie wieloma aluzjami co do twojego zainteresowania pewną rudowłosą Gryfonką.
— C-co? — wychrypiał Draco, lekko chwiejąc się na nogach
— Wiesz, najdziwniejsze jest to, że Severus nie był wcale zachwycony perspektywą poślubienia cię.
— Słucham?! Powiedziałeś...?!
— Taaak, też zupełnie nie rozumiem dlaczego... w końcu jesteś synem dwójki najbardziej urodziwych czarodziei jakie dane było mu poznać. Bieda też raczej ci nie grozi... A jednak wzbraniał się rękami i nogami — wyznał w taki sposób, jakby zdradzał pilnie strzeżony sekret — Jego niechęć, wraz z zapewnieniami Pottera co do twojej orientacji sprawiły, że zaniechałem tego pomysłu. W końcu nie chciałbym cię unieszczęśliwić mój drogi synu... Jednak, jeśli nie ma żadnej, płomiennowłosej czarownicy w kręgu twojego zainteresowania to...
— NIE CHCĘ WYCHODZIĆ ZA SNAPE'A! — wrzasnął Dracon tak głośno, że wszystkie pawie z ogrodu uciekły w popłochu
— Hmmm. Skoro nie Snape, to może Syriusz Black? — zasugerował z mściwym uśmieszkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro