Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przyjaźnie... cz.2

Część 2 na 3

Błędy Niesprawdzane.

Nie jestem pewna czy poprawnie odmieniłam imię Corey. Jak będzie coś nie tak, to dajcie znać

***

Theo nie miał pojęcia jak do tego doszło, ale od ich pierwszego, dosyć niespodziewanego zbliżenia minęły prawie trzy tygodnie. I to nie tak, żeby tamtego wieczoru jakoś szczególnie urozmaicili repertuar, bo głównie obściskiwali się na tej zbyt wąskiej kanapie, jak para gówniarzy. Hale miał wprawę w całowaniu, tego nie można mu odmówić, ale Theo spodziewał się raczej szybkiego zrywania z siebie ubrań. Tymczasem, Derek za cel obrał sobie doprowadzenie go do stanu, w którym był o krok od błagania. Na samo wspomnienie włoski na jego ciele unosiły się jakby naelektryzowane.

Przyjrzał się sobie dokładnie, po tej sesji macania. W łazience Dereka było spore, eleganckie lustro, które pozwalało mu się przejrzeć niemal w całości. Hale był na tyle miły, że pożyczył mu nawet parę czystych, odrobinę za luźnych bokserek. Te należące do niego nadal poniewierały się gdzieś w komodzie Dereka. Początkowo był zażenowany swoim zachowaniem i wyglądem... zaczerwieniona, podrażniona skóra, nabiegłe krwią usta i szyja przyozdobiona licznymi ugryzieniami... Jakby tego było mało, to doszedł w spodnie bez konkretnej stymulacji. Derek zdążył otrzeć się o niego może ze trzy razy i już było po sprawie.

Nie był do końca pewien, jak interpretować fakt, że od tamtej pory lądowali w podobnych sytuacjach niemal przy każdym spotkaniu. Co prawda nadal spędzali czas, jak dotychczas: oglądali filmy, jedli razem niezdrowe żarcie i narzekali na otaczających ich idiotów. A potem, któryś nagle sięgał w stronę tego drugiego i przestawało być tak niewinnie. Nigdy nie poszli na całość, pomimo tego, że proponował to już trzykrotnie. Derek za każdym razem uśmiechał się nieznacznie i odmawiał... chociaż może to nieodpowiednie słowo... raczej odkładał to na bliżej nieokreśloną przyszłość? I Theo nie przyznałby tego głośno, ale jeszcze nigdy w życiu nie był taki chętny, żeby wpuścić kogoś pomiędzy swoje nogi. Po pierwsze przyjaźnił się z Derekiem, a co za tym idzie, ufał mu bardziej niż komukolwiek innemu. Po drugie Hale był niewiarygodnie dobry w łóżku... na kanapie, stole i przy ścianie też niczego sobie.

***

Piątek, późny wrześniowy wieczór. Zaskakujące, ale po tym jak Dunbar znacznie oziębił ich przyjaźń, to nie oznaczało jednoczesnego zerwania kontaktów z Masonem i Coreyem. Właściwie to ten pierwszy namawiał go na kameralną domówkę u siebie w domu. Początkowo Raeken nie zamierzał iść właśnie ze względu na Liama, ale Hewitt go przejrzał i odrobinę wykpił. Czego jak czego, ale drwin Theo nie znosił zbyt dobrze.

— A jednak znalazłeś czas, co? — zapytał gospodarz dziwnie szczęśliwym głosem — Muszę cię ostrzec, że Liam nie przyjdzie sam. — dodał mniej radośnie

— Wiem, że ci powiedział, ale... — urwał, bo co miał właściwie powiedzieć? "Spokojnie, przeszło mi" sam nie był tego takie pewien. "Bez obaw, też się z kimś pieprzę, więc nie będę mordował wzrokiem dziewczyny Dunbara, kimkolwiek by ona nie była" — Miałem już trochę czasu, żeby informacja do mnie w pełni dotarła. Liam nie jest zainteresowany. Naprawdę, człowieku, łapię — prychnął na koniec z irytacji

— Naprawdę to rozumiesz? — coś w głosie Masona zaalarmowało Theo na tyle, że przyjrzał mu się znacznie uważniej — Bo przyznam szczerze, że ja mam z tym mały zgryz, stary. I okay, na początku miałem cię za wcielenie zła, ale...

— Nie daj się tak łatwo zmylić, nadal do grzecznego mi daleko — zapewnił ze śmiechem. I od razu przed oczami pojawił mu się obraz Dereka Hale'a, siedzącego na masce Camero ze spodniami opuszczonymi aż do kostek. Może szybkie obciąganie, w ramach podziękowania za robienie z niego szofera to nie był najinteligentniejszy z pomysłów Theo. Pomimo przyspieszonego procesu leczenia, gardło nadal miał obolałe. Poza tym na tej domówce z pewnością będzie kilka osób, które całkiem nieźle znają zapach Hale'a. Nie wstydził się tego, że uprawiał seks, ani tego z kim to robił. A jednak nie chciał, żeby ktoś skomentował to głośno. Jeszcze jakiemuś kretynowi przyjdzie do durnego łba, że Hale go wykorzystuje, albo raczej, że to Theo coś kombinuje...

— Halo!? Ziemia do Theo Raekena!

— Hm?

— Mówię do ciebie! — warknął Hewitt wciskając mu w ręce jakiś bezalkoholowy napój. No tak, po co marnować piwo na kogoś, kto i tak nie poczuje jego wpływu... I kiedy oni w ogóle zdążyli przejść do kuchni?

— Sorki, nie rzucaj się tak — poklepał Masona po ramieniu. Chłopak musiał wyczuć w tym jego słabo zamaskowaną próbę zbycia tematu, bo zacisnął usta w wąską kreskę i wpatrywał się w niego bez słowa przez dobrą minutę — Weź się tak nie gap, bo jeszcze sobie coś pomyślę...

— Nie jesteś w moim typie. Nie dam się tak łatwo wkurzyć twoją zwyczajną gadką i nie odpuszczę — ostrzegł Hewitt — Liam przyjdzie z Hayden — poinformował go z bardzo kwaśną miną

— Poważnie?! — zaśmiał się i ten dźwięk był jedynie odrobinę podszyty goryczą. — Serio jest aż tak głupi?

— Na to wygląda — podsumował Mason — Mówiłem, że nie ogarniam tego co się z nim dzieje! Spławienie ciebie to jedno, ale wrócenie do laski, która zostawiła go, kiedy zrobiło się odrobinę trudniej?

— Nie nazywaj tego tak — poprosił ze skrzywieniem, bo dzięki Masonowi znowu poczuł się jak gówno — Po prostu nie był zainteresowany. Raczej nie kręci go to co mam pod ubraniem... — dodał sam właściwie nie wiedział po co. Przy Masonie czuł się względnie bezpiecznie z takimi odzywkami. W końcu to nie tak, że Bryant był pierwszym chłopakiem, który spodobał się Hewittowi. Mason jakiś czas temu podzielił się z nim żenującą opowieścią o stalkowaniu przypadkowego gościa z siłowni.

— I to jest kolejna sprawa, o której chciałem wspomnieć... wiesz, że byłem pewien, że on jest tobą zauroczony? To jak na tobie polegał, ufał ci i... — tutaj Hewitt pokręcił głową z niedowierzaniem. Theo nie mógł się nie skrzywić na wspomnienie swojego upokorzenia, kiedy wyznał Liamowi co do niego czuje, a ten zrobił wielkie oczy, przeprosił nerwowo i oznajmił, że nie jest nim zainteresowany w ten sposób.

Tylko, że coś się tu nie zgadzało. Wtedy to go niemal wbiło w ziemię, a teraz poczuł ledwie nieprzyjemne ukłucie wstydu i żalu. Dunbar zapewniał, że potrzebuje odrobiny czasu, by się do tego przyzwyczaić, ale że nic się między nimi nie zmieni. Przez całe wakacje wiedzieli się może ze trzy razy, a kontaktowali się ze sobą od wielkiego dzwonu. Na urodziny doczekał się w końcu sms-a  z bardzo zwięzłymi życzeniami. Zresztą, Derek rozproszył go wtedy tak skutecznie, że wiadomość odczytał następnego dnia rano. — Pilnowałeś tego kretyna, dbałeś o to żeby przeżył i nikt nie skopał mu tyłka... a ona w tym czasie spakowała się i uciekła... przepraszam, wyjechała z siostrą, bo w Beacon Hills zrobiło się zbyt niebezpiecznie!

— Mason... nadal mogłem to robić jako kumpel, wiesz? Problem w tym, że Liam niemal całkowicie się ode mnie odciął.

— Wiem... i między innymi dlatego uważamy z Corey'em, że on coś jednak do ciebie ma. Tylko, idiota boi się do tego przyznać, nawet przed samym sobą.

— Może tak, a może to tylko wasze pobożne życzenia — stwierdził z lekkim wzruszeniem ramion. Hewitt przez dobrą minutę gapił się na niego z niedowierzaniem. — No co? — warknął, kiedy zaczęło się to robić nieco niezręczne

— Też kogoś masz — oznajmił z niewielkim, ale szczerym uśmieszkiem — W takim razie zapomnij. Nie było tematu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro