Podchody cz.3
Błędy NIESPRAWDZANE
Będzie 4 część :)
***
Stiles nie mógł uwierzyć, że jego prześladowcą okazał się najprawdziwszy wilk. Nie wiedział też czy powinien pokazywać nagranie komukolwiek. Co jeśli, ojciec uzna go za zagrożenie dla mieszkańców i zorganizuje polowanie? Okay, prawdopodobnie przesadzał. W końcu jego wilk nikogo nie zaatakował, a jedynie podrzucał na ich trawnik swoje zdobycze... Co wciąż było nieco dziwaczne i alarmujące. Stilinski nie znał się za bardzo na zwyczajach tych drapieżników. Kiedyś coś tam czytał, ale to było na tyle dawno, że wszelkie informację zgubiły się w chaosie i natłoku przypadkowej wiedzy, jaką codziennie pochłaniał.
Wydawało mu się jednak, że wilki nie występują w środkowej Kalifornii, a przynajmniej nikt żadnego nie widział w ciągu ostatniej dekady. Czyżby ten konkretny uciekł z ZOO, albo co gorsza z jakiejś prywatnej hodowli? Słyszał o czubkach, którzy kolekcjonowali rzadkie okazy zwierząt z całego świata. Im ściślejszaochrona danego gatunku, tym więcej byli skłonni za niego zapłacić. Tylko, że w Beacon Hills nie mieszkał żaden cholerny miliarder z akrami prywatnej ziemi, na której mógłby zbudować wybiegi dla zwierząt. Najbogatszą i za razem najbardziej liczną rodziną w ich hrabstwie byli Hale'owie. Stiles, jednak jakoś nie potrafił dopasować ich do czegoś tak beznadziejnie głupiego. Zarówno Talia Hale jak i jej najstarsza córka Laura zawsze podkreślały, jak ważna była równowaga w przyrodzie. Walczyli o to by rezerwat, a przynajmniej większa jego część była wolna od ingerencji człowieka.
Jeszcze raz cofną nagranie do momentu, w którym wilk kładzie zdobycz na ich podjeździe. Zwierze było wyjątkowo potężne, a czarna sierść wyglądała na zadbaną. Kamera uchwyciła nawet to, jak wilk sika na ich przydomowe kwiatki. Stiles prychnął pod nosem, bo to kolejny powód by nie pokazywać na razie nagrania szeryfowi. John bardzo cenił sobie ich domową przestrzeń i na pewno nie byłby zadowolony z bezczeszczenia rabatek. To mogłoby jeszcze bardziej zmotywować go do przepędzenia wilka.
Dlatego postanowił, póki co nie informować nikogo o swoim niecodziennym odkryciu. Może jakimś sposobem uda mu się zniechęcić intruza do składowania u nich w ogródku swoich zdobyczy. Nie mógł się nie skrzywić... jako wegetarianin z wyboru nie był zbyt zachwycony z ilości zabitych zwierzątek. ON mógł, dokonać świadomego wyboru o tym by nie jeść mięsa. Jednak był świadomy, że w świecie zwierząt to wygląda zupełnie inaczej. Łańcuch troficzny pełen był zjadanych i zjadających.
***
Talia wyjechała na kilka dni z dziewczynami do sąsiedniej watahy, na ślub jednaj z córek tamtejszej alfy. Derek również był zaproszony, ale tym razem udało mu się wymigać. Wymówka o tym, że nie mogą pozwolić sobie na zostawienie terytorium samemu sobie wciąż była niezawodna. Gorzki posmak pozostawiało tylko to, że Kate Argent miała w tym swój spory udział. Tylko on mógł dać się uwieść, córce najbardziej psychopatycznego łowcy z okolicy. Prawie udało się jej spalić ich wszystkim żywcem. Gdyby nie brat Kate, który od dawna był zaniepokojony zachowaniem siostry, jak nic wszyscy by już nie żyli. Chris postrzelił własną siostrę, a potem przerwał barierę z jarzębu i pomógł im się wydostać z podpalonego garażu w którym byli zamknięci.
Jego matka mówiła mu już wielokrotnie, żeby zapomniał i ruszył dalej. Derek nie mógł jednak uwierzyć w to, że jeszcze dwa lata temu był tak głupi i naiwny, a przez to prawie udało jej się zniszczyć jego rodzinę. A na pewno sprawiła, że przestał ufać komukolwiek poza najbliższymi. Na uniwersytecie praktycznie nie miał żadnych znajomych, a jego jedynym przyjacielem był zastępca szeryfa Jordan Parish. Derekowi zdarzyło się nawet kilka razy odwiedzić go w pracy. Najczęściej, gdy musiał wyciągać Petera z tarapatów. To dzięki temu albo przez to dosłownie wpadł na Stilesa.
Chociaż wątpił w to, że chłopak w ogóle go pamiętał. Był tak zaaferowany wrzeszczeniem na kogoś przez telefon, że jedynie szybko go przeprosił, wyminął i poszedł dalej. Derek natomiast wgapiał się w jego plecy dopóki nie zniknął za najbliższym zakrętem. Jordan jak na dobrego glinę przystało od razu wychwycił niecodzienne zachowanie Dereka i szybko dodał dwa do dwóch. Z uśmiechem zapewnił, że młody Stilinski nawet w najmniejszym stopniu nie przypomina Kate. Dodała coś jeszcze o tym, że Derek może spokojnie do niego wystartować... Jednak nauczony poprzednimi przykrymi doświadczeniami Hale, wolał najpierw trochę poobserwować chłopaka. Dopier potem przeszedł do kolejnej fazy wilkołaczych zalotów.
***
Minął już niemal miesiąc tych jego pochodów i podrzucania zdobyczy na próg Stilinskich. Kolejną fazą było zaprezentowanie się, czyli pozwolenie by chłopak go zobaczył. Pytanie tylko czy nastolatek nie ucieknie z krzykiem, gdy zobaczy na progu wilka... Trochę obawiał się tego pierwszego spotkania.
Ostatecznie zdecydował, że poczeka z tym jeszcze parę dni. Jednak wciąż zamierzał polować i zanosić dowody swojej siły i zwinności, Stilesowi. Co prawda była, to jedna z niemal całkowicie zapomnianych wilkołaczych tradycji, ale Derek od zawsze miał w sobie coś z dziwaka. O wiele lepiej niż siostry rozumiał swojego wilka. Zachowania wynikające w głównej mierze z instynktu często były dla niego o wiele prostsze niż wyuczenie się tych wszystkich społecznie dopuszczalnych zachowań. Przykładem może być to, że jego mama miała z nim ogromne kłopoty po tym jak posłała go do jedynego w Beacon Hills przedszkola. Jako pięciolatek nie rozumiał, dlaczego nie wolno mu było wąchać innych dzieci, ani warczeć na każdego kto chciał mu zabrać samochodzik...
Już dawno zdecydował, że wilk był jego najlepszym sprzymierzeńcem, a podążanie za instynktem zazwyczaj przynosiło mu więcej korzyści niż kłopotów. Dlatego, kolejny raz starał się dopaść grubszą zwierzynę, coś z jeleniowatych. Co prawda nie zastanawiał się jeszcze nad tym jak uda mu się przetransportować to przez niemal trzy mile aż na ganek Stilinskich.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro