Pełnia niespodzianek cz.2
Isaac/Stiles
Ostatnia część tego starego short story będzie po niedzieli. Obiecałam pewnej osóbce Scilesa i jutro pewnie będę kończyć go pisać. Chociaż idzie mi to okropnie. Napisałam jakiś 1K słów. Przeczytałam... stwierdziłam, że połowa z tego to bezsensowne paplanie. Usunęłam. Napisałam jeszcze raz... i w kolejnej wersji Scott brzmiał, jakby uciekł z taniego romansidła. Wersja trzecia właśnie się pisze... życzcie mi cierpliwości do postaci, bo jak znam siebie to tym razem znowu coś spieprzę :)
Pozdrawiam
***
— Co to ma wspólnego z tym jak reszta stada się zachowuje? Wyczuli go na mnie czy co? — Rumieni się, bo wydawało mu się, że byli dyskretni. — Dlaczego traktują mnie, jak porcelanową laleczkę, która potrzebuję non stop opieki?
— Wiedzą o was?
— Nie. Pilnujemy się i zazwyczaj biorę potem długi prysznic, żeby zmyć zapach. Zresztą nie ma żadnych nas...
— Musicie ustalić, co jest pomiędzy wami i powiedzieć o tym reszcie, bo nie sądzę żeby dalej dało się wam ukrywać.
— Co, niby dlaczego?
— Isaac byłeś podczas pełni partnerem pasywnym? — Lahey przytakuje patrząc uparcie w podłogę — Więc mamy odpowiedź: jesteś w ciąży.
— Co?! Umknął panu ten drobny szczegół, że jestem facetem?!
— U wilkołaków jest to możliwe, wraz z przemianą zachodzą pewne zmiany w organizmie, potrzebne do utrzymania ciąży. Sądząc po twojej reakcji to Derek nic nie powiedział wam na ten temat?
— Nie. — Lahey robi krok do tyłu, a potem nogi odmawiają mu posłuszeństwa, zsuwa się po ścianie — Jak to możliwe, dlaczego? — pyta, wciąż nie wierząc w słowa Deatona.
— Kobiety wśród wilkołaków rodzą się rzadziej i mniej ich jest przemienianych. Nie byłoby szans na kontynuację rodów, a na przemienianie ludzi do dokoła nie można było sobie pozwolić, bo wzbudzałoby to podejrzenia. Stare rody były na wymarciu i desperacko szukały sposobów na zwiększenie swojej liczebności. Zwrócili się do druidów z prośbą o pomoc. Za pomocą starożytnych run i zaklęć podczas nowiu zmieszano pierwiastek męski i żeński w jednym. Od tamtej pory każdy wilkołak nie zależnie od płci może zostać zapłodniony podczas pełni. Dlatego wasz popęd seksualny wtedy rośnie, a jeśli wilkołak jest z kimś w związku bądź czuje coś do kogoś to najprawdopodobniej podczas przemiany odwiedzi tą osobę nawet nie do końca świadomie. — Alan milknie na chwile, gniewnie wpatrując się w przeciwległą ścianę. — Nie wierze, że Derek był tak bezmyślny. Powinien wam to wytłumaczyć zaraz po tym jak opanowaliście przemianę... albo w ostateczności poprosić mnie o załatwienie tej kwestii za niego.
— Och, teraz to już tak trochę za późno, wie pan... — mamrocze Isaac, przypominając sobie całą sytuację podczas pełni sprzed dwóch miesięcy. — A co do Dereka to myślę, że nasze następne spotkanie będzie dosyć nerwowe. Poleje się odrobina krwi... jego oczywiście. — zaznacza z cichym warknięciem — Może mi pan wierzyć, że nie planowałem na razie zostać rodzicem, o ile kiedykolwiek! Całe szczęście, że do zakończenia liceum zostało mi tylko trzy tygodnie.
— Myślę, że powinieneś zadzwonić teraz do Stilesa. Lepiej będzie jak ja mu powiem, bo ty raczej nie zbierzesz się do tego aż do rozwiązania. — proponuje Deaton — Wiem, że się boisz, ale będziesz go potrzebować, bardziej niż kiedykolwiek przedtem i uwierz nawet całodobowa opieka watahy nie wystarczy. Tak ogromne ingerencje magiczne, w ludzkie ciało zawsze niosą za sobą pewne konsekwencje.
— To znaczy? — Isaac z każdą chwilą jest coraz bardziej przerażony.
— Pomimo, że wilkołaki mają taką możliwość to nie jest łatwe dla organizmu. Ilość gwałtownych zmian i samo obciążenie psychiczne... przypomnij sobie pierwsze sekundy tego jak się poczułeś, kiedy powiedziałem co ci dolega.
— Myślałem, że pan ze mnie żartuje — przyznaje z lekkim zawahaniem, ale Alan nie wygląda na urażonego — Potem zastanawiałem się co ze mną nie tak. Wiem, że to zabrzmi idiotycznie... ale jakbym nie był do końca...
— Normalny? Poczułeś się jakbyś nie był mężczyzną?
— Tak — przyznaje Isaac z ulgą. Czuje się strasznie jedynie myśląc o sobie w ten sposób, ale przyznanie tego głośno, sprawia, że wnętrzności skręcają mu się w supeł.
— Nie jesteś osamotniony w tych odczuciach. Już wcześniej zdarzyło mi się poznać kilka wilkołaczych rodzin. W niektórych z nich zdarzały się męskie ciąże. Osobiście prowadziłem tylko trzy pary, ale znam siedmiu wilkołaków, którym udało się dotrwać aż do terminu cesarki.
— To pewna ulga... cały czas kombinowałem, jak zadać panu to cholerne pytanie. — mówi Isaac z nerwowym śmiechem.
— Chciałeś wiedzieć, którędy to z ciebie do diabła wyjdzie? — Alan stara się podtrzymać lekki ton rozmowy. Chłopak jest już wystarczająco przerażony. — Spokojnie. Po upływie ośmiu i pół miesiąca przeprowadzimy zabieg i jeśli wszystko pójdzie bez komplikacji to dwa dni później nie będziesz mieć nawet blizny.
— Dlaczego wcześniej?
— Isaac, to nie jest nic... o czym teraz powinieneś myśleć.
— Czyli to coś złego?
— Nie tyle złego co cholernie nieprzyjemnego... Na początku nikt nie wiedział czego się spodziewać. Uczono się metodą prób i błędów... Nie wskazane jest czekanie do faktycznego terminu, dziewięciu miesięcy, bo wtedy płód może uszkodzić narządy wewnętrzne noszącego go rodzica lub zrobić krzywdę sobie... na przykład udusić pępowiną.
— Czy ja to w ogóle przeżyję? — Lahey czuje jak jego ręce zaczynają drżeć coraz bardziej.
— Wątpisz w moje kwalifikacje? — pyta Deaton — Oczywiście, że tak! Nawet te kilkaset lat temu większość ciężarnych dochodziła potem do siebie. Przynajmniej pod względem fizycznym, bo z psychiką bywało różnie. Kiedyś nie przykładano do tego zbyt wielkiej wagi, ale... depresja czy wstręt do samego siebie były o wiele groźniejsze niż sama ciąża.
— Chyba mogę to zrozumieć... — mamrocze Isaac pod nosem — A te wilkołaki, które pan zna?
— Różnie... Nie mogę zdradzić ci oczywiście szczegółów. Zresztą każdy odczuwał to trochę inaczej. Dla jednego najtrudniejsze było zaakceptowanie tego, jak zmieniło się jego ciało. Obawy o to, że partner przestanie dostrzegać go jako równego sobie. Dla drugiego nie do przyjęcia było zachowanie watahy, która cały czas chciała go chronić i o niego dbać. Kolejny czuł się źle z tym, że może zostać uznany za słabszego lub właśnie mniej męskiego... Z kolei najstarszy z nich był pewien, że przestanie być atrakcyjny dla swojej żony.
— Żony? To dlaczego to on...?
— Isaac, obejmuje mnie tajemnica lekarska. Chciałbyś abym, kiedyś w przyszłości dzielił się z kimś wszystkimi twoimi sekretami?
— Przepraszam — mamrocze — Po prostu mnie to zaciekawiło.
— Wiem... ale wróćmy może do ciebie. — proponuje emisariusz — Co zdecydowałeś w sprawie pana Stilinskiego?
— W porządku, napiszę do niego. Może zaproponuję, żeby tu przyjechał? — pyta z nadzieją — Wytłumaczy mu pan? Ja nawet nie wiedziałbym od czego zacząć... my nawet nie jesteśmy parą, już nie mówiąc o tym, że reszta stada nie ma o niczym pojęcia
— Tylko nie panikuj — prosi Deaton spokojnym tonem. Następnie wychodzi do malutkiego pomieszczenia socjalnego, nalewa soku wieloowocowego do szklanki. — Napij się, wyglądasz jakbyś był o krok przed utratą przytomności. — mówi, podając chłopakowi napój.
— A dziwi się pan? — prycha Lahey — W ciągu ostatniej godziny przyswoiłem tyle szokujących informacji, że przez najbliższy miesiąc nie dojdę do siebie.
— Cóż... może faktycznie masz rację. Powinienem poczekać z niektórymi wiadomościami aż będziesz mieć jakieś wsparcie, prawda?
— Nie. Dobrze pan zrobił. Zdążę nieco ochłonąć przed pojawieniem się Stilesa
— Jeśli cię to pocieszy to myślę, że Stiles czytał ostatnio jakieś stare zapiski na ten temat, ale wziął to za "wilkołacze legendy plemienne". Mnie nie przyszło do głowy, żeby mu to tłumaczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro